czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozdział 8

 - Co już przekonałaś się co do naszego zespołu? - zapytał podejrzliwie
 - Nie słyszałam nawet waszej piosenki w całości. - odparłam
 - To po cholere ci są bilety? - odparł. Skubaniec droczył się za mną.
 - To po kija o nich wspominałeś?
 - Nie wiem palnąłem pierwszą lepszą głupotę... - i tu sie zakopał.
 - Na biłeś sobie dupnego plusa... - powiedziałam z ironią - a wracając do sprawy... załatwisz mi dwa bilety na najbliższy koncert?
 - Jak powiesz po co i do kogo. - odparł
 - Z rękom na sercu obiecuje ich nie sprzedać... - nie chciałam mu powiedzieć, że dałam się pokonać młodszej siostrze.
 - Jakoś ci nie wierze! - zaśmiał się
 - Ej! To mój tekst! To ja przecież jestem agentem! - odparłam
Zayn parsknął śmiechem.
 - Dobra załatwię ci te bilety... pod warunkiem!
 - Jasne! - ucięłam - proś o co chcesz!
 - Umówisz się za mną na randkę.
Przez pierwszą chwilę nie wiedziałam co powiedział ale gdy w końcu to przeanalizowałam to jakoś próg od jeepa gdzieś się zgubił pod moją nogą i wylądowałam na tyłku.
 - Mowy nie ma! - odparłam z wyrzutem
 - Nie masz wyjścia. - odparł ze satysfakcją w głosie.
 - Bez łaski po proszę Harrego - odparłam
 - Wyczerpał już limit.
 - Louis...
 - Zgubił.
 - Niall
 - Przecież jest na cb fochnięty... a szybko mu nie przejdzie - powiedział z tryiumfem
 - Zapomniałam - odparłam, ale nie poddawałam się! Zostały mi jeszcze dwie osoby - Liama...
 - Nie ma.
 - Danielle...
 - Idzie z koleżankami...
 - No kurde przestań! - uniosłam się. Wszystkie moje koła ratunkowe zostały wyczerpane - Jesteś denerwujący! Obiecuje ci wybaczyć za ostatnie dni... - ledwie te słowa wyszły mi z ust.
 - Nie ma mowy! Strasznie ci jakoś zależy na tych biletach... - odparł z satysfakcją. - randka. Koniec kropka. Takie są moje warunki.
 - Jesteś wrednym bobkiem który myśli, że jest zajebisty! Masz Ego wielkości... dobra dalej nie powiem, bo nie mam pojęcia z czym by ci sie to skojarzyło... nie połapałam się jeszcze w umysłach gejów.
 - A ja myślałem, że już ci wyperswadowałem że nie jestem gejem. - na te wspomnienie niedobrze mi sie zrobiło. 
 - Fuj! Nawet mi nie przypominaj tego OHYDNEGO pocałunku! Normalnie jakbyś tu stał dostałbyś w pysk! - przechodziłam akurat przez stanowiska. Pracownicy taty dziwnie sie na mnie patrzyli.
 - Au! - krzyknął Zayn do słuchawki. - masz naprawdę mocnego prawego siepa! - nie wiem czy ja jestem taka tempa, że tego nie zrozumiałam czy on powinien trafić do psychiatryka? - Nie mówiłeś, że masz zdolności telepatyczne.
 - Baranie to jest telekineza, a nie telepatia... - odparłam.
Właśnie szłam obok stanowiska Ben'a .
Benyamin Caballero. Był przyjacielem mojego taty. Chodzili razem do klasy w liceum. Ben, był pierwszym pracownikiem tatusia. Miał bardzo rozbudowany mięsień piwny, był wysokim, barczystym mężczyzną. Miał korzenie hiszpańskie i mówił po hiszpańsku.  Mieliśmy takie zboczenie. Zawsze gdy sie widzieliśmy gnoiliśmy sie w naszych ojczystych językach.
Ben nie znał polskiego, a ja byłam tak tempa z hiszpańskiego, że tak czy siak nic nie rozumiałam.
 - Też na "T" , to jedno.
 - Kuźwa tak... dwa słowa o całkiem innym znaczeniu to jedno... masz stu procentowa racje. - odparłam z ironią. - uwierz głupota niektórych ludzi mnie poraża i ty... AU!!
Poczułam ból najpierw na brzuchu, później na całym torsie, ręce w której trzymałam telefon i w końcu głowie.
Oberwałam drzwiami z samochodu.
Telefon wypadł mi z ręki i roztrzaskał sie na podłodze.
I tak oto moja namiętna rozmowa z Malikiem została ewidentnie skończona.
 - Cholera jasna! - wydarłam się.
Nie kto inny, ale właśnie Ben rąbnął mnie drzwiami.
 - To się uważa jak chodzi. - powiedział z perfidnym uśmiechem.
 - Zrobiłeś to specjalnie! - uderzyłam go rękom w ramie. To było jasne, że zrobił to specjalnie. To już nasz rytuał jak sie widzimy, krzywdzimy się albo fizycznie albo psychicznie.
 - Musze nadrobić całe pół roku, które cie nie widziałem! - odparł odsłaniając swoje żółte zęby.       
 - Ale nie w taki sposób! Mógłbyś mnie zaprosić na lody... szejka! ! A nie waląc mnie drzwiami! - przekomarzałam się z nim.
 - Widzę, że bardzo dbasz o mój brzuch. - zaczął go jeszcze bardziej eksponować.
Uwielbiałam re nasze rozmowy w których jeździliśmy po sobie równo, a  później przytulaliśmy sie i szliśmy w swoja stronę.
 - No a jak - uśmiechnęłam się -  ty stary Capie - to powiedziałam po polsku.
Ben zaś powiedział całą litanie po hiszpańsku z czego nie z rozumiałam nic.
Livia zawsze gdy nas słuchała płakała ze śmiechu. Ona uwielbiała hiszpański i wszystko rozumiała co Ben na mój temat mówił.
A ja nie... bo kuźwa hiszpańskie jest do mnie czarną magią a za to Francuskim operuje tak dobrze jak angielski czy polskim... takie mam w życiu szczęście.
Uznałam że to co powiedział było obraźliwe i odwdzięczyłam się po polsku:
 - Tu grubasie zbaraniały, który zębów nie myje od 20 lat! Pedofilu! Który ogląda się za każdym ładnym chłopcem! Pedale jebany! Na stos z tobą! Ty męska dziwko, który dupy daje w każdej uliczce! Ty zgrzybiały idioto do potęgi...
 - ALEX! - wydarł się na mnie tata.
Ups.
No to teraz mam przesrane.
Co prawda tata nie mówił dobrze po polsku ale na pewno połowę z tego zrozumiał...
 - Alex! Za trzy sekundy w moim gabinecie! - wydarł się.
 - I widzisz co narobiłeś? - zwróciłam się do Bena z udawaną urazą.
 - Spokojnie! wszystko wy tłumacze Tomowi. Idź do siebie. - Ben przytulił mnie.
 - Dzięki! - cmoknęłam go w policzek - zarosły wiepszek! - krzyknęłam zbierając resztki telefonu.
Przebiegłam obok taty:
 - To jego wina!
Już po chwili byłam w domu. Przedarłam się jakoś do swojego pokoju.
Przebrałam się w luźny dres i usiadłam przed komputerem.
Sprawdziła face... Boże 20 wiadomości. Całe ogarnienie face zajęło mi godzine... Bo tu ktoś do mnie napisał... zaczepił... i tak to się ciągnęło.
W końcu weszłam na skype.     
Akurat dostępny buł mój braciszek Alan więc zadzwoniłam do niego:
 - Cześć Ala! moja droga siostrzyczku! - zawołałam gdy jego mordkę zobaczyłam na ekranie.
 - Witaj Olafie - moje imie po polsku brzmiało Ola ( nie lubiłam go ), a mój braciszek wolał męską formie - mój ty braciszku!
Uwielbiałam ta naszą gre słów.
 - Co tam porabiasz? Tysiące kilometrów odemnie? - zapytałam
 - Chwilowo jem czekoladę.
 - I się za mną nie podzieliłeś?! FOCH! - udałam że się obrażam - nie odzywaj się do mnie!
Alan ryknął śmiechem.
 - No już dobrze nie obrażaj się! Czekaj łap! Rzucam ci kostkę...! - uał że się zamachnął i żucił czekoladę do kamerki - złapałaś?
 - Trafiłeś między oczy. - odparłam... - ymmmm jaki smak?
 - Mleczna z malinami. - odpowiedział pokazując mi język
 - Uwielbiam... - udałam, że ją jem - mniam!
 - Hehe ciesze się że ci smakuje... COŚ TY ZROBIŁA Z WŁOSAMI?! - wydarł się do mikrofonu, a ja aż ściągnęłam z uszu słuchawki.
 - NIE DRZYJ MORDY! - ryknęłam do mikrofonu. Alan aż podskoczył - zaraz ci wszystko opowiem.
Więc opowiedziałam mu dosłownie o wszystkim. Na końcu ryknął głośnym śmiechem.
 - Dwa dni w kraju! - pokazał dwa palce - DWA! - powiedział z niedowierzaniem. - a wy już trafiłyście na ostry dyżur. Pozdrów tam Liv, ok?
 - Jasne... -wiedziałam jego wyraz twarzy.
Szalał za tą dziewczyną, a ona nawet tego nie zauważała. Troche było mi go szkoda... Liv nie odwzajemniała jego uczuć.
 - I kup jej kosz słodycz! - powiedział.
 - Jasne... miesią... i odrazu nawa gitarę elektryczną... ta już mnie rwie... CHRISTOPHER!
Zobaczyłam kochającą mordkę mojego starszego brata przed ekranem i aż się ucieszyłam.
 - Coś ty z włosami zrobiła? - powiedział.
Był w cholerę wysokim brunetem z bródką. Prowadził swoją własną firmę projektancką... on odziedziczył najwięcej talentów po mamie.
Znów opowiedziałam całą historię.
i do pokoju wpadła Emily z Sabą!
 - ALAN! CHRISTOPHER! ale się za wami stęskniłam! - wzięłam mała na kolana, a ona zaczęła trajkotac jak najęta.
Akurat miała koszulkę z zespołem chłopaków więc braciom pokazałam z jakimi to pedałami mam do czynienia.
Później wszedł tata.
 - Alex ja cie kiedyś udusze... CHŁOPCY! - wydarł się mi do ucha.
Byłam zmuszona opuścić mój fotel... dokładnie zostałam z niego zepchnięta przet tatusia. Włączyłam głośniki aby mogli sobie pogadać spokojnie.
Nie chciało mi się słuchać co JA znowu zrobiłam... więc ubrałam strój do biegania wzięłam iPoda i wyszłam na dwór.     
                    Spokojnym truchcikiem wybrałam się do parku. Słońce było już nisko nag horyzontem, ale do nocy zostały jeszcze dobre 1,5h, które chciałam wykorzystać na bieganie, później miałam plany iść do garażu i skończyć w końcu moje kochane autko!
Właśnie leciał "Fire" od Linkign Park'a. Przy tej piosence dobrze mi sie biegało.
Mijałam znajome twarze sąsiadów, dzieci bawiących się z psami... czasem nawet znajomych, do których podchodziłam serdecznie się witając... no w końcu nie widziałam ich pół roku.
Nagle zobaczyłam dwie postacie tarzające się w trawie.
Podbiegłam troche bliżej.
Dwóch chłopaków się "biło" i wyzywało od najgorszych kutw. Ciemnowłosa dziewczyna stała nad nimi z miną mordercy.
Nagle poznałam tych dwóch debili.
Był to nie kto inny jak Louis od szelek i Harry od loczków.
 - Nie ma to jak wyjść na chwile z domu i spotkać dwóch pojebańców tarzających się po trawie. - powiedziałam, wprost nie mogłam się powstrzymać.
Dziewczyna podskoczyła przestraszona, a chłopcy tylko na mnie spojrzeli.
 - Alex! - wydarł się Harry.
Wyplątał się z uścisku Louisa i dosłownie wziął mnie w ramiona. Próbowałam się wyszarpać ale był zbyt silny... Może wyglądał jak chucherko, ale miał troche masy mięśniowej.
 - Harry z łaski swojej puść mnie! - odepchnęłam go w końcu - śmierdzisz!
 - Myślałem, że ucieszysz sie na mój widok... - poprawił swoje niesforne loczki.
 - Ucieszyłam się... - widziałam jak się rozpromienił - ale zaraz mi dupy nie urwie na twój widok.
Do bezpieczeństwa wystawiłam przed siebie ręce powstrzymując loczka, od powtórnego powiszenia się na mnie.
 - Eleanor - teraz mówił Louis - poznaj tą  delikwentkę, która prowadząc nie rozważnie motor - spojrzał na mnie z perfidnym uśmiechem - wpadła pod koła wozu Zayna. Przedstawiam ci Alex.
 - Wprost pięknie mnie przedstawiłeś... - mruknęłam.
Podałam dziewczynie dłoń:
 - Eleanor - ujęła ją.
 - Alex - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
 - Nie przejmuj sie tym pajacem, który stoi obok mnie - wskazała na Louisa, który zrobił urażoną minkę - Danielle już mi o wszystkim opowiedziała i ciesze się że w końcu mogę poznać tą przez, którą Zayn nie śpi po nocach w obawie przed... jak to mówi " zemstą ".
Rozśmieszyła mnie wiadomość, że Zayn prze zemnie nie śpi. Jestem ciekawa co mu Harry naopowiadał.
 - Dobrze mu tak! Same problemy przez niego... - odparłam. Eleanor zaśmiała się - A nigdy mu nie wybaczę tego, że mnie podpalił.
Dziewczyna zdziwiła się.
 - Tego jeszcze nie słyszałam.
Chłopcy zostawili nas w spokoju i dalej kontynuowali przerwany sparing.
 - Widzę, że biegałaś... masz może ochotę na dodatkowe kilka kółek? Te dwa pajace są bardziej zajęci sobą niż nami. - wskazałam na tarzających się chłopaków.
 - Jasne musisz mi opowiedzieć to o włosach. - odparła dziewczyna.
Zaczęłyśmy więc biegać.
Okazała się naprawdę miłą osóbką i była naprawdę śliczna ( no w końcu była modelką ). Była troszeczkę starsza odemnie. Dbała o swoją figurę, ale na szczęście nie miała lepszej kondychy odemnie.
Dowiedziałam się, że zostanie w Londynie do końca wakacji. Przyjaźniła się z chłopakami i Danielle.
Szybko znalazłyśmy wspólny język.
Eleanor opowiedziała mi kilka pikantnych szczegółów z życia chłopaków. Np. Tomlinson miał świra na punkcie marchewek, Niall był wiecznie głodny, Liam najchętniej to zamieszkał by w sklepie z zabawkami i nielubi łyżek ( akurat to dość dziwna fobia ), Malik nie umiał pływać, a Styles miał hopla na punkcie swojej fryzurki. I wiele wiele innych mniej i bardziej wstydliwych.
                     Eleanor gustowała w AC/DC więc biegałyśmy słuchając ich płyty. Zdziwiłam się, że nie mówiła na temat muzyki chłopaków. Ale nawet do mnie to było lepiej... nie lubiłam popu.
Robiło się już ciemno, a mi się naprawdę dobrze gadało z El.
Nagle dwóch wariatów wyskoczyło zza drzew.
Oczywiście ja się nie skapnęłam, że to Był Tomlinson i Styles, i moim pierwszym odruchem było wymachiwanie łapami gdzie popadnie. W efekcie Louis miał podbite oko, a Harry przebitą wargę.
Ale na szczęście chłopaki mieli duże poczucie humoru i wybaczyli mi po drugim szejku, który im kupiłam.
 - Ej serio was przepraszam... - zaczęłam już seny raz
 - Alex! - zaczął Lou - skończ już bo wyleje na ciebie resztę szejka!
 - Dobra! - ustawiłam ręce w obronnym geście.  
Harry miał symptom ADHD. Co chwile musiał coś robić. Najczęściej bawił się moimi włosami. Miałam przeróżne warkoczyki... i inne pierdoły... Coś mi się zdaje, że ich nie rozczeszę.
W końcu zajęłam go rozmową na temat Kings of Leon, która zeszła na temat mojego psiaka... po czym obgadywaliśmy Malika... Później opowiadałam jak jest w polsce... a rozmowa skończyła się na tym, że pozwolę Harremu przewieźć się na motorze.
Spotkaliśmy kilka nachalnych fanek , ale szybko się z nimi chłopcy uwinęli. W końcu Harry nie wytrzymał tej bezradności i powiedział:
 - Robimy zawody! Ja z Alex, na was dwóch - pokazał na naszych gołąbków.
 - No dobra ale na jakiej zasadzie? - odpytała się Eleanor.
 - To tak bierzemy dziewczyny na barana i  biegniemy od tamtej ławki - wskazał na ławeczkę po lewej - całe okrążenie. Która para przegra będzie musiała zrobić zadanie wymyślone przez wygraną parę, ok?
                      Nie specjalnie mi się ten pomysł podobał. Bo jak niby te chucherko miało z 54 kilogramami ( czyli ze mną ) przebiec całe okrążenie? No chyba nie...
No ale w końcu się zgodziłam.
Stanęliśmy na wyznaczonych miejscach i wskoczyłam na barana Styles'owi.
 - Nie jesteś wcale taka ciężka. - stwierdził.
 - Dzięki. - powiedziałam - czuje się dowartościowana.
Parsknął śmiechem.
Louis poprosił dwie fanki o sędziowanie.
Jedna zaczęła jak byliśmy już ustawieni:
 - Do biegu... gotowi... - zawiesiła na chwilę głos - START!
I ruszyliśmy...


I kolejna notka za nami! Cholernie wam dziękujemy za ponad 1500 wejść:D Nawet nie wiecie jak się czujemy dowartościowane:D I mamy wielką nadzieje, że nasz blog was nie nudzi:D
Chcemy was serdecznie zaprosić do odwiedzenia nowego bloga prowadzonego przez Kingę i block.character.  adres: http://look--after--you.blogspot.com/.
Życzymy miłej lekturki :* <3
Zakręcony duet :* <3      

10 komentarzy:

  1. Jejku super^.^ Alan wydał mi się być słodki :D
    CZekam na kolejny rozdział
    Pozdrawiam
    Nika:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahah ;q Zayn umie szantażować ^.^ Uwielbiam Ben'a :D Alan i Christopher pojawili się ^^ Hahaha ;q ta sytuacja w parku wymiata :D i dlaczego nie powiedziałaś nam kto wygrał? ja coś czuję, że Lou i El ;q czekam na kolejny i dziękuję za polecenie naszego nowego bloga ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <3 Haha,pomysł tego wyścigu był świetny ;D Ciekawe,kto wygrał ;P Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sceny kłótni na temat telekinezy i telepatii, a także łapanie mlecznej z malinami między oczy są mi dość dobrze znane :D Nie zauważyłam ani jednego błędu, oj Doma widzę, że się starasz... Może jak już dostanę broń do ręki to nie zrobię ci krzywdy... Może... ^^ A jesli naprawdę czujesz się dowartościowana to poczekaj zaraz cie sprowadzę na ziemie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe tak Sandra raz z tobą gadać przez Skype i już mam pełno pomysłów na notke:PP A pozatym broni i tak ci nie dadzą... już ja sie o to postaram:P

      Usuń
    2. Hahahahahaha ciebie i tak nikt nie zapyta o zdanie kochanie... I coś czuję, że będziemy jeszcze spędzać wiele czasu na rozmowach żeby ci się dobrze pisało...

      Usuń
  6. Super , super , super !! xx Czekam z niecierpliwością na nastepny ! ; >>
    http://my-life-and-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Uuu, randka z Zayn'em! Będzie ciekawie. "Zayn nie śpi po nocach w obawie przed... jak to mówi "zemstą"" - boskie! Ciekawe, jaka będzie ta zemsta.
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. świetniee ;* ;) Dodaje do obserwowanych ;D ;*

    OdpowiedzUsuń