sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 5

Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
 - Bo myślałem, że Zayn będzie sam. Nie powiedział, że bd z kimś... a ja chciałem poszpanować moją nową furą... - sięgnął do schowka samochodowego - trzymaj!
Rzucił Zayn'owi czarny t-shert. Chłopak od razu go na siebie wciągnął.
 - Dzięki stary... jesteś wieki...
 - Tak, tak... Eleonor nie przeczy... - mruknął
Zayn ryknął śmiechem.
Ja natomiast stałam i gapiłam się na nich jak na debili. Boże święty... kto mi się trafił?! - pomyślałam.
 - A wracając do tematu - zaczął Zayn - to co z tym fantem zrobimy?
Louis patrzył to na mnie to na Zayna, był wyraźnie rozbawiony.
 - Nie mam zamiaru siedzieć Zayn'owi na kolanach! - odparłam szybko.
Zayn uniósł brew. Ominął mnie i stanął przy drzwiach kabrioletu i oznajmił:
 - Super... będzie mi wygodniej - uśmiechnął się do mnie perfidnie - Lou jedziemy!
 - O nie, nie, nie! - zaprotestował szelek - dam nie wolno zostawiać w opałach!
 - Ja tu żadnej damy nie widzę! - zaprotestował Zayn.
 - Prawdziwy z ciebie "dżentelmen" - odparłam.
Louis znów parsknął śmiechem:
 - Widze, że bardzo się polubiliście.
 - Powtarzasz się. - odparłam.
Louis puścił moją uwagę po mimo uszu.
 - Dogadajcie się co w końcu robicie! Nie chce tu spędzić całego dnia!
 - Został jeszcze bagażnik. - powiedziałam
 - No i sprawa rozwiązana! - powiedział Zayn.
Znów patrzyłam na niego jak na debila.
 - Nie ogarniam cie chłopczyku! - odparłam
 - Bagażnik jest za mały, żebym się w nim zmieścił - odparł z perfidnym uśmieszkiem - więc wypadło na cb!
Musiałam mieć na prawdę głupi wyraz twarzy, ponieważ chłopcy ryknęli śmiechem .
 - Ja się tak nie bawię! - oburzyłam się.
 - Jesteście zabawni! - zachichotał Louis - dobra wsiadajcie! Ale jak nas policja złapie każdy płaci za siebie!
 - Fajnie... -mruknęłam.
                       Nie zbyt podobała mi się perspektywa siedzenia Zaynowi na kolanach... No cóż, ale im szybciej tym lepiej. Chłopak usiadł na fotelu, a ja z wyrazem twarzy męczennicy usiadłam na jego kolanach. Louis pomógł nam zapiąć pas i ruszyliśmy.
No cóż byłam w niekomfortowej sytuacji... postanowiłam umilić sobie życie, i oparłam się wygodnie na Zayn'ie..
 - Wygodnie? - zapytał.
 - Nie bardzo... jesteś strasznie kościsty. - odpowiedziałam bez ogródek.
Kierowca parsknął śmiechem.
 - Powinniście napisać książkę. - chichrał się jak jakiś ułomny.
 - Po jakiego kija mamy pisać książkę? - odparłam
 - Po to żeby było śmiesznie - chłopak pokazał mi język.
 - Ile ty masz lat? - zapytałam - bo zachowujesz się jak 10- letni dzieciak.
 - W tym roku skończę 20 - pokazał mi język.
No dobra spodziewałam się, że db odemnie starszy ale nie o 4 lata!
 - A ty Zayn? - zapytałam.
 - w Styczniu skończyłem 18... a co ty pismaków nie czytasz? - odpowiedział.
 - Od Grudnia nie było mnie w kraju.
 - To gdzie byłaś? - zapytał Louis
Czułam się jak na przesłuchaniu.
 - U dziadków w Polsce. Chodziłam tam do szkoły i zaliczyłam semestr.
 - Ej, ej, ej! - napalił się Louis - powiedz coś po polsku! No powiedz!
                      Spojrzałam na niego. Wyglądał słodko z miną bezdomnego pieska.  Postanowiłam się nad nim ulitować.
 - To co mam powiedzieć? - westchnęłam
 - Powiedz że Zayn to niezłe ciacho! - powiedział Louis
Spojrzałam na Zayna, był wyraźnie zakłopotany.
 - Nie, akurat tego nie powiem.  - odparłam po polsku.
Chłopcy popatrzyli na mnie, jakbym była z innego świata.
 - Ale dziwnie!! - ucieszył się Louis i próbował to powtórzyć.
 - Wasi... - zaczął Zayn - jak brzmi twoje nazwisko?
 - Wasilewska...
 - Że jak?! - zapytał podekscytowany Louis
Byłam poirytowana. Co ja jestem słownik?
 - Po prostu Wesley.
 - Powiedz coś jeszcze po polsku.... proszę!
Męczył mnie jeszcze z dobre 10 minut i w końcu się zgodziłam:
Wybrałam początek piosenki " Czerwony jak cegła" od Dżemu i zacytowałam piosenkę.
 - Nie wiem jak mam to zrobić, ona zawstydza mnie.
   Strach ma tak wielkie oczy, wokół ciemno jest.
   Czuję się jak Benjamin i udaję, że śpię.
   Może walnę kilka drinków, one nakręcą mnie,
   Nakręcą mnie!
Chłopcy patrzyli na mnie jakbym była jakimś eksperymentem naukowym.
Nagle samochód podskoczył na krawężniku. Zsunęłam się Zayn'owi z kolan, a pas samochodowy wżynał mi się w skórę.
Louis zapomniał o bożym świecie, gdy recytowałam po Polsku i wjechaliśmy na chodnik. Bogu dzięki, że był pusty. 
 - Louis! Czy ty z łaski swojej mógłbyś patrzeć na drogę! - powiedziałam.
Próbowałam wygramolić się z pod siedzenie. W końcu Louis stanął na " poboczu " i Zayn wysiadł z samochodu, umożliwił mi tym wyjście.
 - A co powiedziałaś? - zapytał Louis.
Najwyraźniej nic sobie nie robił z tego, że jestem cała poobijana.
Nie miałam ochoty się z nim kłócić, więc przetłumaczyłam mu to na angielski i już bez żadnych docinków rozmawiałam z nimi w drodze powrotnej.
 - To gdzie mieszkasz? - zapytał Louis.
Byłam zaabsorwowana rozmową o samochodach i nawet nie zauważyłam gdy przejeżdżaliśmy przez ulicę na której mieszkałam.
 - Za następnym domem bd musiał skręcić w lewo, później przejedziesz obok boiska do koszykówki i skręcisz w lewo, następnie na skrzyżowaniu skręcisz w prawo i dom na samym końcu ulicy to mój. - wyrecytowałam.
 - Czyli lewo, skrzyżowanie lewo i boisko prawo? - zapytał kierowca.
 - Nie... -powiedziałam spokojnie - tu w lewo - pokazałam, a chłopak skręcił - teraz za tym boiskiem w lewo, a następnie w prawo na skrzyżowaniu. Później możecie mnie wysadzić.
                       Po trzech minutach stałam już na podjeździe przy moim domu. Był pomalowany na kremowo, w dość nowoczesnym stylu. Przed domem znajdował się ogród, a styłu było małe pole na którym mieliśmy mini boisko do siatkówki i basen, zamykany na zimę. Moja rodzina była dość dziana więc mogłyśmy sobie na to pozwolić. Praktycznie wszystkie rodziny, które mieszkały w Londynie były dziane.  
Pożegnałam się z chłopakami krótkim cześć i przeszłam przez furtkę.
Powitał mnie Saba, wielki biało czarny Dog Niemiecki, którego mój ojciec kupił na 3 urodziny mojej siostry Emilki. Saba miał przesiadywać w warsztacie, ale okazał się bardzo wybredny i zamieszkał w pokoju mojej siostry.  To było wielkie i kochane psisko.
Psisko na dzień dobry, próbowało mnie przewrócić ale z odsieczą przyleciał tata:
 - Saba do siebie! - powiedział głosem nie znającym sprzeciwu.
Saba ostatni raz na mnie warknął i uciekł.
Tomas Jons, był to 45 letni ojciec 4 dzieci. Był wysokim barczystym mężczyzną, o czarnych włosach i latynoskich rysach twarzy. Prowadzi bardzo popularny w Londynie warsztat samochodowy.
Tata podrzedł do mnie i przytulił mnie:
 - Jezu tak bardzo się martwiłem! - westchnął prawie dusząc mnie.
 - Tato... zaraz połamiesz mi kości!
Tata puścił mnie i zaczął gadać jak na jęty:
 - Danielle dzwoniła i powiedziała, że jechałaś i pod twoje koła wpadł jakiś bezdomny pies... powiedziała, że próbowałaś go wyminąć i wtedy nie zapanowałaś nad maszyną... powiedziała, że jej koledzy zabrali ciebie i Livie do szpitala i...
 - LIVIA! Właśnie miałam zadzwonić do jej mamy i powiedzieć co się stało! Kompletnie o tym zapomniałam! - zaczęłam biec w stronę domu.
 - Ale... ALEX! - krzyknął za mną tata.
 - Później ci wszystko opowiem! - dosłownie przeszłam jak burza przez dom.
                    Wparowałam do pokoju i zaczęłam gorączkowo szukać ładowarki do telefonu, a przy moim artystycznym nieładzie, który panował w nim to nie było łatwe. W końcu znalazłam ją pod łóżkiem razem z tysiącami innych rzeczy.  Podłączyłam telefon i zadzwoniłam do may Livi.
Wcisnęłam jej tą samą bajeczkę, co Danielle, ale i dodałam, że Liv jest operowana bo ma złamanie z przemieszczeniem. "Ciocia" bo tak ją nazywałam bardzo się zmartwiła i od razu pojechała do szpitala. Ja natomiast wzięłam długi prysznic.
***
                   Po dwóch godzinach byłam już w warsztacie, który mieścił się dosłownie za domem.. Przywitałam się z 12 osobową ekipą mojego ojca, bo przecież nie widziałam ich od prawie pół roku i pobiegłam do gabinetu ojca. 
Zapukałam  i weszłam. 
Gabinet był pomalowany na niebiesko. Na ścianie znajdowała się wielka biała szafa z dokumentami i innymi pierdołami, na przeciwległej ścianie znajdowała się biała skórzana sofa. Na ścianach były rozwieszone fotografie różnych samochodów, certyfikaty i tym podobne. Mój tata siedział w bardzo wygodnym czarnym fotelu przed biurkiem,  nawiasem mówiąc fotel kompletnie nie pasował do wystroju gabinetu, ale jak mój ojciec się na coś uprze to nie ma miłuj się!
Rozsiadłam się na sofie i wzięłam garść cukierków dla gości. Czekałam, aż tatuś skończy rozmowę. Nic tu się nie zmieniło od czasu kiedy wyjechałam... no może pojawiły się nowe rysunki Emily. 
 - Sydney skarbie musze już kończyć... zaraz bd miał naradę rodzinną... no do zobaczenia... no papa - i się rozłączył. 
 - Sydney, skarbie! - sparodiowałam jego mowę - co to nowa dziewczyna? - uniosłam brew.
 - Twój staruszek jest już za starym dinozaurem, aby bawić się w coś takiego - zaprzeczył. 
 - Z grzeczności nie zaprzeczę. - odpowiedziałam .
Przewrócił oczami i wstał z fotela. Wykorzystałam okazję i usiadłam na jego miejscu. Włączyłam komputer i zaczęłam rozglądać się za nowym kompletem na motor. Mój Hayabusa był w odcieniach czarnego z namiastką czerwonego więc i w tych kolorach musiałam szukać stroju.
 - Opowiadaj co znów narobiłaś! Ledwie przyjechałaś do kraju, a już znalazłaś się w szpitalu. 
Wiedziałam, że w końcu o to zapyta, więc wcisnęłam mu troche bardziej podkoloryzowaną bajeczkę o tym że nie chciałam potrącić psa, gdy w końcu skończyłam tata pokiwał głową powiedział, że jest ze mnie dumny i oznajmił: 
 - Części do twojego motoru dojadą dopiero w następnej dostawie...
 - Co?! - prawie wydarłam się. 
 Miałam czekać pół miesiąca? no chyba nie! Czym ja bd do szkoły jeździć? 
 - Ale mam tez dobrą wiadomość. Przywieźli części do Dodge Charger'a wszystkie z 1971roku... 
Nie dokończył. Z mojego gardła wydobył się okrzyk szczęścia. Pocałowałam tatę w policzek 
 - Dzięki! - krzyknęłam i wybiegłam z gabinetu. 
Minęłam 6 stanowisk pracy i wprost wpadłam do ostatniego garażu gdzie znajdował się jeszcze nie dokończony czarny Dodge Charger z 71 roku. Wprost gustowałam w starych amerykańskich autach. Męczyłam mojego ojca tak długo, aż sprowadził mi jedno takie autko. Niestety cały samochód był cholernie drogi i tatuś kupił przestarzały model, którego już od roku tuninguje! W końcu przyszły mi ostatnie części i nareszcie mogłam go skończyć. 
Na wieszaku wisiały mój kombinezon, który zakładałam tylko wtedy gdy sanepid przyjechał, nie chodziłam w nim bo uważałam go za obciachowy i wg. Z szafy wydobyłam jakieś czarne spodnie, akurat to były stare poobdzierane rurki i czerwoną flanelową koszulę. Z pięłam włosy w koński ogon i zabrałam się do odpakowywania kartonów z częściami.
                      Po jakiejś godzinie grzebania w samochodzie usłyszałam jakieś krzyki i do garażu wszedł Max, był zaledwie rok starszy odemnie, najlepszy przyjaciel Alana, z którym znałam się od dzieciństwa, był również mechanikiem:
 - Alex, twój tata cie szuka... Ma klientów i masz się nimi zająć. 
 - Yhhy minutka. - powiedziałam. Czasem czułam się jak sekretarka taty. 
 - Masz ogarnąć ich auto. 
Na te słowa wyprostowałam się. Ja o auto chodzi to co innego. Przejrzałam się w lusterku i wyszłam za Maxem, który prowadził mnie do taty.
Tata stał do nas tyłem i "zabawiał" gości. Przerwał jakiś żart gdy nadeszłam: 
 - Oaa. a oto nasz mechanik. - wskazał na mnie. 
Dopiero teraz zauważyłam z kim mój ojciec tak rozmawiał. W warsztacie mojego tatusia znalazł się Zayn Malik i jego kolega loczek. 
Chłopcy patrzyli na mnie ze zdumieniem, ja pierwsza się otrzeźwiłam i podałam i m ręce jakby nigdy nic. 
 - Alex. 
Na całe szczęście ogarnęli co chciałam im przekazać i podali mi ręce. Loczek przedstawił się jako Harry. Czyli znałam już Zayna, Louisa i Harrego. 
 - Tato poradzę sobie... idź się zająć papierkową robotą. - zwróciłam się to taty. 
 - Ok. 
I tyle go widziałam. 
Stanęłam ze skrzyżowanymi rękami na piersiach. I spoglądałam badawczo to na jednego to na drógiego z chłopców.
 - No prosze, prosze... nie spodziewałam się tu was. - uśmiechnęłam się do nich zuchwale
 - I vive versa. - odparł Zayn. 
 - Ty jesteś dziewczyną. - palnął Harry
 - No nie... Poważnie?! Przez 16lat się nie zorientowałam! - odparłam 
 - Ale że mechanik? - usprawiedliwił się
 - No cóż takie, życie. - odparłam obeszłam ich wóz, spojrzałam na deskę rozdzielczą - zatankowany - stwierdziłam zgryźliwie i popatrzyłam na Zayna. 
 - Odkryłaś Amerykę - mruknął 
Przyjrzałam się samochodowi. Miał jedno wielkie paskudne wgniecenie i kilka zadrapiań, ale to nic poważnego. Zaczęłam ogarniać wóz. 
Czułam się niezręcznie bo kolesię się na mnie patrzyli jak na jakiś okaz w muzeum, więc zaczęłam rozmowę. 
 - Skasowaliście mi motor na pół miesiąca. 
 - Już cie za to przeprosiliśmy - powiedział Harra
 - No właśnie nie. - odparłam. 
 - To było wielkie wyróżnienie siedzenie na kolanach słynnego Malika.  - powiedział Loczek. 
Ku mojemu zaskoczeniu wyciągnął z kieszeni żeli i zaczął je jeść.
 - Boże a wy o tym... - westchnęłam 
I na tym rozmowa się skończyła. 
Zayn wyciągnął z kieszeni szlugę i zapalił. 
Po chwile otoczył mnie dym z papierosa i zaczęłam kaszleć.  
 - Te świństwo jest szkodliwe dla otoczenia! - powiedziałam z wyrzutem.
 - Sorry, uzależnienie. - odparł i palił dalej przewróciłam tylko oczami. 
                      Nie dokońca wiem co się później działo. Ale pamiętam tylko tyle, że coś się zajarało i moje włosy na tym najbardziej ucierpiały. Oczywiście to wszystko było wina szlugi Malika. Gdy moje długie do pasa włosy się paliły, Harry ruszył z odsieczą i potraktował mnie z gaśnicy. Na całe szczęście wiedział ja to działa i obsypał mnie białą pianką. 
W garażu zrobił się wielki zamęt i ktoś inny zajął się samochodem, a ja zostałam doprowadzona do łazienki, abym się umyła.  
Tata nie był zadowolony całą tą sytuacją... ale musiał zachować zimną krew i tylko opowiedział chłopcą o zasadach BHP panujących w garażu i wytłumaczył im do czego służy informacja o zakazie palenia.
Ja natomiast byłam Wściekła na Malik, że skrócił mi włosy. 
Ale za to dostałam numer od Harrego. Miałam do niego zadzwonić aby mi podesłał jakąś fajną fryzjerkę.
Byłam tak na Zeyna wkurzona! Hodowałam włosy przez całe życie, a teraz musiałam je skrócić prawie do ramion! Zaczęłam już wymyślać jak mu się wrednie odpłacę!
Jeszcze przed snem, dużo myślałam nad tym co zrobię Zaynowi jak go spotkam. Położyłam młodszą siostrę spać i sama padłam ze zmęczenia na łóżko. Przyśniła mi się fajna teoria skrzywdzenia Zayna...   



Notka troche przynudza... przepraszam was za to. Ale chciałam w niej uwzględnić wiele, rzeczy i panuje w niej mały zamęt... Jeszcze raz waz za to przepraszam!!
ŻYCZYMY WSZYSTKIM WESOŁYCH ŚWIĄT, SMACZNEGO JAJKA I MOKREGO DYNGUSA! 
Ps. Następną notkę pisze Oliwia więc możecie, zacząć się bać:P <3 <3 <3

5 komentarzy:

  1. Rozdział jest bardzo fajny,już nie mogę się doczekać zemsty na Zaynie.Czekam na następny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojj tam wcale nie przynudzaa ! Jest świetna ! Jestem ciekawa czy Alex się odpłaci Zayn'owi "zemstą" i jaka bedzie jej nowa fryzurrka ! <3 Czekam na nexta !
    PS:Dziękuje za czytanie mojego bloga !
    http://my-life-and-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu... Malik ma jednym słowem przerąbane!!!! Boskie to masz <3 No to jestem już ciekawa co Oliwia wymyśli ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Już nie mogę doczekać się tej zemsty. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochamㅏㅐ초 므 tego bloga

    OdpowiedzUsuń