czwartek, 27 września 2012

Rozdział 40

 - Ma jednego wielkiego minusa za to, że zrobił sobie te koszmarne pasemka.  - już przez godzinę trajkotałam z Livią przez telefon. Przesłałam jej filmik z imprezy i teraz robiłyśmy sondę z plusów i minusów. Przy czym u mnie miał więcej minusów niż plusów, a u przyjaciółki było na odwrót.
 - Mi się podobają. - ucięła Livia, broniąc przyjaciela.
 - Przestań! Wygląda jak jeszcze większy pedał! - zaprzeczyłam.
 - Przesadzasz wiesz o tym? - powiedziała to bardzo szczerze. Właśnie w to w niej lubiłam, bezgraniczna szczerość - odkąd zobaczyłaś ten filmik to wariujesz jak głupia.... - zawiesiła głos - Co ćpałaś i dlaczego się nie podzieliłaś?
Roześmiałam się
 - W szawce nocnej, leży saszetka z zawartością. Jest przeznaczona dla ciebie, a towar piekielnie dobry.  Naprawdę polecam diler się sprawdził.
Ta zaczęła chichrać się jak porąbana:
 - Głupek.
 - Ale twój.
Znów wróciłyśmy do listy.
          Przyznałyśmy Zaynowi siedem plusów. Za : Wygląd, charakter, całowanie ( aż trzy ), dobrą zabawę i śpiew. I dziewięć minusów: Dwa, że pali, że nie potrafi jeździć trzy, za pasemka jeden, jest upierdliwy i robi z siebie pajaca i za to, że się nie goli, wygląda przy tym jak wieprzek i kijowo go sie wtedy całuje bo cie wszystko na twarzy pika... Aż ciary przechodzą... W czym Liv uznała, że mam się cieszyć, że bródki nie zapuścił. Kochana Przyjaciółka.
 - Po podsumowaniu punktów wychodzą dwa minusy. - je! kalkulator umi zdziałać cuda!
Liv westchnęła:
 - No ale przecież dwa minusy dają plus.
Czy ja wyczułam ironię w jej głosie?
 - Przymknij się. - warknęłam - jak jeszcze raz z takim tekstem wypalisz to sie rozłączę. - zagroziłam.
 - Dobra! - rzuciła szybko - ale to był twój pomysł robienia tej ankiety.
Przewróciłam oczami:
 - Musiałam sie czym zająć.
Jebnęłam taką wymijającą odpowiedź, że chyba nawet Emiy sie skapnie, że jest coś na rzeczy. A akurat ta pięciolatka jest dość sprytna jak na swój wiek... no ale cóż... dorastała obok mnie.
Livia westchnęła:
 - Mówię ci! "Kocham Cię" To coś ewidentnie znaczy. Możesz w to nie wierzyć ale tak jest. Nawet gdy Zayn był aż tak pijany.
No tak... jej filozoficzne podejście do świata.
 - Kurwa Livia!Był nawalony jak świnią! Nie zdziwiłabym sie jakby pomylił mnie z belką i jej wyznawał miłość! Paplał coś bezsensu i coś takiego wyszło! Nawet ja po tylu kieliszkach i drinkach co on, mogłabym wyznać miłość Harremu lub komukolwiek innemu. Nawet jakby się jakiś menel nawinął. Myśmy sie ledwie na siedząco trzymali.
Wyjechałam z całym kazaniem.
Do tej pory Livia siedziała cicho i doprowadzała mnie tym do szału.
 - No wiesz.... Tylko winny sie tłumaczy.
W tym momencie moje nerwy niewytrzymały i ciulnęłam lampą o podłogę.
 - Idź ty sie udław zupą. - chciałam jak najszybciej zakończyć tą bezsensowną rozmowę -Musze sie ubierać bo kochany Zayn bierze mnie na oglądanie domów... jakby nie mógł wziąć kogoś innego. - westchnęłam.
 - Po kija im nowe mieszkanie? - zapytała dziewczyna.
Westchnęłam:
  - Żebym to ja wiedziała... Nw... może planują je wybuchnąć? W tamtym dniu to prawie zjarali pół kuchni, a Lu prawie doprowadził do tego, aby butla gazowa wybuchła się. A ja mam po tym dnu szpetną bliznę... to nie fair! - jęknęłam - ratowałam te bezmyślne istoty, a to mi został szpecący ślad!
  - Nie przesadzaj. W końcu masz jakąś pamiątkę po tym dniu.
 - yhymn...
 - Zawsze ci będzie przypominać o twoim bohaterskim czynie... Uratowałaś pięciu idiotów przed wybuchnięciem się.
I nastałą chwila ciszy bo jej głupota mnie przeraża. 
 -  No dobra, nie wnikam papa.
Rozłączyłam się.
            Tą głupią ankietę wyrzuciłam do kosza... ale od razu ja wyciągnęłam.  Przyjrzałam się jej uważnie i uznałam, że najbezpieczniej bd ją spalić. Weszłam do łazienki, wytarłam do sucha umywalkę i wrzuciłam do niej papiery. Zajęły sie żywym ogniem.... Efektem mojego poczynania, była osmolona umywalka... No pięknie... Tata mnie zabije.
Spojrzałam na zegar. Mam ponad godzinę. Weszłam do łazienki i zrobiłam to co miałam zrobić zaczynając od depilacji kończąc na makijażu i fryzurze.
           Zaplotłam sobie kłosa na bok, nałożyłam podkład podkreśliłam oczu tuszem i kredką... i to było tyle. Wciągnęłam na siebie czarne rajstopki, na nie wciągnęłam beżowe szorty i beżową koszule. Przepasałam się czarnym paskiem. Na nogi włożyłam beżowe botki i dobrała do tego czarno-bezową torebkę do której wrzuciłam wszystko co popadnie. Głowiłam się czyby nie w rzucić do niej palarizatora, bo po Zaynie można sie wszystkiego spodziewać. W ostateczności uznałam, że moja pięść wystarczy do oprzytomnienia go.
Zeszłam sobie do salonu na sofę i zaczęłam sobie cykać na komórce. Miałam jeszcze w zapasie pięć minut więc nie musiałam się spieszyć a nie bd stała w deszczu na dworze. Coś poruszyło się mi pod nogami. Wstałam zaskoczona atakiem na moją osobę i od razu zauważyłam winowajce. Biała kupa futra ocierała mi się o nogi.
Wspominałam, że nie lubie kotów? Jak nie to teraz mówie. KOTY TO ZŁO!!!!!!!1 Chodź uwielbiam wszystkie duże koty. Ale takie małe? Są wredne, złośliwe, mają pazury i kły... są przerażające i mają dziwne pyszczki.
Wzięłam... Puszka, Okruszka, Mróżką, Kuszka... nw jak ona go nazwała... jego imie się zmienia kiedy Emily sie zachce. Mniejsza o to. Wzięłam tą kupe futra otworzyłam okno i postawiłam go na parapecie. Od razu zatrzasnęłam okno. Kocica prychnęła i zeskoczyła do kałuży. Miauknęła jakby ją ze skóry obdzierali gdy zanurzyła sie do wody. Miałam to gdzieś. Spojrzałam na zegarek.
On se chyba kpi! Ma już 20 min spóźnienia!
Postanowiłam do niego zadzwonić.
Pierwszy sygnał... drugi... trzeci... poczta...
 - Grrrrrrrrrrryyyyy!!! - warknęłam.
Rzuciłam telefonem o sofę i spojrzałam za okno. Na podjeździe nikogo nie było. Pięknie. To lubie. 
Usłyszałam AC/DC i momentalnie znalazłam się obok telefonu.
 - O jak miło... - mruknęłam - książę sie obudził - Ryjek Zayna wyświetlił mi się na ekranie. Odebrałam - Jesteś powalony? Masz dwadzieścia minut spóźnienia! - wydarłam się na dzień dobry.  
 - Ja mam? JA MAM?! - teraz on sie darł - przepraszam bardzo ale to ja tu gniję dwadzieścia minut w samochodzie bez ogrzewania!
WTF?!
 - Chwila! Wstrzymaj się chłopcze bo nie nadążam. - miałam mały mętlik w głowie - patrze przez okno i nie widze twojej fury. Wiec mi to wytłumacz.
Westchnął.
 - Alex czy ty jesteś aż tak tępa czy tylko udajesz?
 - Tępa. - odparłam bez zastanowienia/
 - ok... tez tak myślałem. - jestem prawie pewna, że się wyszczerzył. - Byliśmy umówieni na parkingu pod warsztatem.
Zatkało mnie.
 - Emmm... wypadło mi z głowy!
Wzięłam taszkę, beżowy szlo-płaszcz, którym sie owinęłam ( nie pytajcie jak wygląda ) oraz telefon i wybiegłam z domu. Przeleciałam przez plac nim znalazłam się na twardej ziemi, poślizgnęłam się i wpadłam w ramiona Lukowi.
Napawałam się przez chwilę jego obecnością. Jego twarz i końcówki włosów były umazane czymś czarnym i śmierdział garażem.... uwielbiałam te połączenie! Dlatego tak bardzo lubię pracować w warsztacie. Po jakiś 10s oprzytomniałam i wyszarpałam się.
 - Sory, przepraszam... dzięki! Pa!! - i znów ruła, aż do samochodu Zayna.
Wpakowałam się na siedzenie dość niezgrabnie i rzuciłam taszką na tylne siedzenie.
 - Odbierać telefonów to nie łaska? - spojrzałam na chłopaka ze skosa.
Miał ubrane czarne spodnie, traperki, białą koszulkę, a na  niej niebieska koszula... która ( O Boże! ) Podkreślała jego napakowane mięśnie... Mrał!! Włosy jak zawsze postawione... zastanawiam się, czy one mu się tak same nie zaczynają układać?? W sumie?
Kurwa nie gap się na niego.
 - No no... z tym blondynkiem dość długo się tuliłaś... patrzyłaś na niego jak w święty obrazek.
Zgromiłam go spojrzeniem
 - A co? Zazdrosny?? - spytałam go podejrzliwie.
No cóż... większego buraka nie umiałą z siebie zrobić.
 - Czerwoniutki jesteś jak buraczek. - poklepałam go po policzku.
Spojrzał na mnie... ja to czuje, że on coś knuje.
 - Wiesz, zę jeszcze sie ze mną nie przywitałaś? - uniósł brew.
 - I co z tego? - bąknęłam.
 - To , że jesteśmy w miejscu publicznym, twoi koledzy patrzą, a my mamy robić pozory.
Spojrzałam na niego z wyrzutem.
 - Wiesz, że to się pisze pod wykorzystywanie nieletnich? 
Uniówł obie brwi.
 - Ta... A znęcanie się nad ludźmi jest karalne wiesz? - zaśmiał się.
I oberwał z pięści w ramię. Kurde... przypakował... szybko się po kacu pozbierał... no ja w sumie też. Dwa dni minęły, a ja normalnie funkcjonuje. Nowość. Normalnie leże pół żywa na sofie i słucham gderania ojca, że wprowadzę sie w stan wujka Bena... Jakoś w to nie wierzyłam.
Przewróciłam oczami:
 - Wcale się nie znęcam. Wyrażam głośno moja opinię i jestem szczera. Nic więcej. - wzruszyłam ramionami.
 - Ta... i używasz agresywnej perswazji...
Wyszczerzyłam się.
 - Dobra miejmy to już za sobą - westchnęłam bezradnie.
Zobaczyłam uśmiech na twarzy Zayna i iskierkę triumfu w jego oczach. Pierdzielony farciarz.
Przybliżyłam do niego głowę i nasze usta się spotkały. Całował delikatnie i miękko. No nie powiem aby mi się nie podobało bo bym skłamała. Czułam zapach jego perfum... mrrrrrr...
Usłyszałam trzaskanie i oderwaliśmy się od siebie.
 - TE! A ja myślałem, że przelecenie dziewczyn na tylnim siedzeniu minęło 20 lot tymu! - Oczy wiście Ben ze swoim świńskim poczuciem humoru.
 - Zajęci jesteśmy! - celowo przyciągnęłam Zayna za koszulkę i znów zaczęliśmy się całować. Daje głowe, że Be bardziej się teraz napalił niż oglądając swoje pornosy.
 - To następnym razem postawcie tabliczkę : Impreza Zamknięta! Czy cos w tym guście. - powiedział niby od niechcenia.
 - Idź sobie pornosy pooglądać gdzie indziej. - wymamrotałam pomiędzy pocałunkiem.
 - Poczekam, aż staniki bd latać. - zakpił.
Odsunęłam się od Zayna i zgromiłam Bena spojrzeniem.
 - Dzięki wujaszku. Skutecznie obrzydziłeś mi ten dzień. - piorunowałam go spojrzeniem - jedź.
Poleciłam oszołomionemu Zaynowi.
Ruszył z małymi błędami, które przemilczałam. Ja kiedyś wyłysieje przez jego jazdę.
Na do widzenia kupie, brudnego, śmierdzącego sadła, które było moim chrzestnym posłałam środkowy palec. Czyli utrzymujemy normę.
Gdy odjechaliśmy na bezpieczna odległość, Zayn w końcu wybuchnął.
 - Co. To. Było? - przesylabował.
Wywróciłam oczami.  
 - Nie podniecaj się bo jeszcze Ci stanie i co w tedy? - dogryzłam.
Moim założeniem było aby Zayn się zaczerwienił. I udało mi się. A z jakim efektem?!
Normalnie nie spodziewałam się, że ludzka twarz może mieć taki kolor. Urocze.
 - To nie ja cie całowałem bez opanowania. - wybąkał niezgrabnie.
Przewróciłam oczami.
 - Jasne... juz ci wieże... Tylko winny się tłumaczy. A teraz się zamknij i skup na drodze. Nie chce ZNÓW wylądować w szpitalu... albo co gorsza w kostnicy.  
Westchnął.
 - A ty w końcu ze mnie zejdziesz?
 - Nie?
 - Buziak na zgodę? - spojrzałam na niego z pode łba.
 - Spierdalaj niewyżytku seksualny. - ucięłam całą rozmowę.
Przez całe 60 minut było bardzo niezręcznie.

 - Mógłbyś mi w końcu powiedzieć dlaczego ciągniesz mnie po tych wszystkich domach? - spytałam po raz setny gdy przejeżdżaliśmy do kolejnej willi - przecież to wy macie w nim mieszkać, a nie ja!
Przez całe dwie godziny próbowałam być grzeczna i udawać zakochaną. Szczerze? Chciałam się odgryźć  za każdym razem gdy Malik coś powiedział. Ale chyba coraz lepiej wychodziło mi granie. Tak sądzę. Zayn nie miał z tym problemów. Pierdzielony farciarz.
Westchnął po raz kolejny w tym dniu:
 - Ponieważ... chłopaki chcieli się wzorować damską intuicją.
Spojrzałam na niego z pode łba.
 - A Eleanor, ani Danielle nie mogły?
Oderwał na chwilę wzrok od jezdni i spojrzał na mnie z rozbawieniem.
 - Jakbyś tyle nie gadała byłabyś zdrowsza.
Przewróciłam oczami.
 - Lubie gadać. Nie dziw się. - pokazałam mu język.
Uniósł brew.
 - Znam inne zastosowania do twojego języka. - wyszczerzył się.
 - FUJJJJJ!! - Wydarłam się - Jesteś obrzydliwy!!
 - Wcale że nie! - oburzył się.
 - Yhyyy... jesteś obrzydliwym niewyżytkiem! - zaczęłam stękać - fuuu!! A ja cie całowałam!! Blee!!
Teraz to on pokazał mi zdjęcie.
 - W końcu jestem facetem.
Spojrzałam na niego z obrzydzeniem.
 - Jakimś bardzo ciężkim przypadkiem.
Nasza rozmowa została zakończona gdy chłopak wjechał na podjazd dużej białej willi. Razem z naszym samochodem parkował tu jeszcze jeden cały srebrny i drugi cały biały z naklejkami agencji nieruchomości. Poczekałam aż się pofatyguje i otworzy mi drzwi. Co zrobił z wielkim uśmiechem. Widziałam jak radość bije z jego oczów za okularami.
 - Szczerzysz się. - przeszłam obok niego.
       Chodnik był wykładany grafitowym brukiem i dość śmiesznie się na nim szło w szpilkach. Willa była otoczona wielkim zielonym ogrodem z drzewami, krzakami, kwiatami itp. Przez chwile skojarzyło mi się z labiryntem z " Harrego Pottera i Czary ognia ". Ale dom wyglądał bardziej zaskakująco. To wielka biała willa, ze szklanymi wielkimi oknami. Drzwi były oszklone. Weszliśmy mo białych drewnianych schodach, na biały ganek. Wnętrze domu było widać zza okien.
Spojrzałam na Zayna bo nie wiedziałam co mam robić. Wcześniej przed domem czekały na nas agentki nieruchomości. A teraz nic.
Zayn spojrzał na mnie i wzruszył bezradnie ramionami.  Zapukał. Nikt nam nie otworzył.
Spojrzałam na niego i zadzwoniłam do drzwi.
Nagle usłyszeliśmy szczęk drzwi i białe światło nas oślepiło.
Byłam dość zaskoczona i nie wiedziałam nawet kiedy znalazłam się obok Zayna, który przyciągnął mnie do siebie.
 - Przepraszam bardzo co to ma być? - zwróciłam się do niskiego faceta z wielkim aparatem fotograficznym. Wyglądał jak szczur i dałabym głowę, że gdzieś go widziałam.
 - A takie małe zdjęcie do albumu. Chyba się nie obrazicie? - wyszczerzył się i zauważyłam że po między trzonowcami na przerwę... Wyglądał jak szczur.
Zayn zgromił go spojrzeniem:
 - Proszę tego więcej nie robić. - w jego głosie wyczułam nutkę groźby.
Położyłam mu rękę na ramieniu i oparłam się o niego. On chwycił mnie w tali i przygarnąłdo siebie.
Znów zauważyłam błysk i zgromiłam fotografa spojrzeniem.
 - Wiesz co to jest prywatność? Albo moralność? Bo coś czuje, że cie tego nie nauczyli.
Malik szczypnął mnie. Powstrzymałam się od nadepnięcia go.    
 - Świat jest okrutny. - nie przejął się moją uwagą.
Jakby szatyn mnie nie przytrzymał to bym rzuciła się na zgreda.
 - Witajcie! - usłyszałam kobiecy głos dochodzący ze schodów - Wiem że chcieliście mieć osobne oprowadzanie ale pan Smith bardzo nalegał i zaproponował dość wysoką cenę. - ze schodów zeszła wysoka, rudowłosa kobieta o kręconych włosach. Byłą dość młoda i nadawała by się do reklamy, a nie oprowadzania po domach.
Prychnęłam.
 - Ciekawe czy się wypłaci! Zapewne weźnei fundusze ze zdjęci, które nam zrobił!
 - Spokojnie kochanie nie denerwuj się. - spróbował mnie uspokoił "chłopak".
Uśmiechnęłam sie do niego sztucznie.
  - Ja jestem oazą spokoju. - ucięłam.
Znów zauwarzyłam błysk flesza.
Nim zdążyłam zareagować, to Zayn doskoczył do szczura i stanął z nim twarza w twarz. Czyli musiał się pochylić.
 - Zrób tak jeszcze raz, a urwe ci łeb. - powiedział to jakby od niechcenia - Nie zauważyłeś, że irytujesz tym moją dziewczynę?
Hiena spojrzała na mnie.
 - Jest bardzo urocza. - spojrzał na mnie -  Ale nie mogę nic na to poradzić. To moja praca. - wzruszył ramionami.
Przy takich sytuacjach przeważnie wpadam ja jakiś złowieszczy pomysł zła. Tym razem mój umysł mnie nie zawiódł i wymyśliłam dość makabryczny pomysł... cóż złamie prawo, ale mam nadzieje, że nikt na tym mnie nie nakryje.
Doskoczyłam do Zayna i odciągnęłam go od tego parszywego, gbura od siedmiu boleści.
 - Chodź. Nie trać czasu na takiego Gnoja. - odciągnęłam go za ręce. Spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach złość. Przystawiłam wargi do jego uszu i wyszeptałam - mam pomysł. Ale proszę nie pobij go.
Uniósł brew.
Uśmiechnęłam się z satysfakcją.
 - To my może obejrzymy dom sami... - już szczur chciał coś powiedzieć, ale szybko dokończyłam - a pani oprowadzi pana Smitha. My sobie poradzimy.
Pociągnęłam mojego "chłopaka" za rękę i weszłam z nim na 1 piętro.
Poprowadziłam go do ostatnich drzwi po lewej stronie i weszłam do niebieskiego pokoju. Miał duże małżeńskie łóżko i dwoje drzwi. Jedne zapewne prowadziły do łazienki, a drugie do garderoby.  
 - Dobra co wymyśliłaś? Gadaj albo wrócę i pozbędę go tych krzywych trzonowców.
Uśmiechnęłam się do niego.
 - Mam pomysł na upszykszenie jego życia.
Pokiwał głową. Widocznie czekał na ciąg dalszy.
 - NO!? Powiesz coś sensownego? - wybuchnął w końcu.
Uśmiechnęłam sie jeszcze radośniej.  
 - Mam plan wymontować z jego samochodu jedną małą część, która bardzo mu upszykszy życie.
Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
 - Nawet nie masz kluczyków!
Pokręciłam przecząco głową.
Zaczęłam grzebać w torebce. Palcami natrafiłam na małe urządzonko, które przypominało wielofunkcyjny scyzoryk, z korkociągiem itp.
 - Co to?
Zapytał. Był lekko przerażony.
 - Wielofunkcyjny wytrych. - obróciłam urządzenie w palcach - bardzo przydatne urządzenie gdy pracujesz przy samochodach.
Na jego twarzy malowało się zwątpienie.
 - A jak masz zamiar stąd wyjść? Niezauważona? - zaśmiał się - jesteś na drugim piętrze. Jak masz zamiar stąd wyjść?
No tego nie przemyślałam, ale mu tego nie powiem.
 - Trochę wiary. - poklepałam go po policzku.
         Wzięłam go za rękę i zaprowadziłam na dół. Nie spotkaliśmy agentki ani Hieny. Miałam nadzieje, że nie odjechał... bo bym się załamała. Zayn poprowadził nas do jakiegoś pokoju na dole. Od razu zauważyłam wielkie okno i łóżko. Szatyn zamknął drzwi, a ja otworzyłam okno. Żałowałam, że ubrałam buty na obcasie. Robiły za dużo hałasu. 
Wyszłam przez okno i założyłam kaptur.
 - A ty mnie kryj.
Nie czekałam na odpowiedź i zaczęłam przemykać pomiędzy roślinami jak cień. Czułam się jak w Matrix.  Albo lepiej! Jako agent specjalny! Zawsze chciałam być AGENTEM! To moje marzenie, a teraz mogłam się w nim sprawdzić. Nie zauważyłam aby ktoś na mnie patrzył, ani nikogo w ogrodzie. Przechodząc przez furtki, trzasnęłam nią.
 - Kurwa... - zaklęłam.
Wyciągnęłam wytrych i zgrabnym ruchem otworzyłam maskę samochodu.
         Przyjrzałam się Chevroletowi i wykręciłam jedną małą część... która dużo mu kłopotów przysporzy.
Przetarłam ją chusteczką i wyrzuciłam w krzaki. Napchałam także chusteczek do rury wydechowej. Gdy skończyłam debastować mienie prywatne, znów udawałam agenta 001. Fajnie by było jakbym jeszcze wiedziała gdzie jest te okno... Gdzieś tam był krzak róży. Ale tu się roiło od takich krzaczków!
Zobaczyłam jakąś postać zza oknem i zrobiłam nura w krzaki.
 - Co ty wyprawiasz? - usłyszałam głos Zayn'a - W balet się bawisz?
Wywróciłam oczami.
 - Mógłbyś chodź ras się zamknąć i podziękować za zrobienie brudnej roboty. - podał mi ręce, i wskoczyłam do środka.
Wyszczerzył się.
 - Uczę się od najlepszych.
Spojrzał mi głęboko w oczy. Jego spojrzenie hipnotyzowało. Nie chciałam oderwać się od jego źrenic... były takie piękne... jak może czekolady. Ostatkiem rozsądku oderwałam od niego wzrok. Wpatrywałam się głucho w ścianę.
 - Alex... - wyszeptał.
W jego głosie wyczułam nutkę, pożądania, miłości i pragnienia.
Nie miałam odwagi na niego spojrzeć... po prostu wiedziałam, że gdy znów zatopię się w jego tenczówkach już się od niego nie oderwę...
Podniósł moją brodę tak abym spojrzała w jego oczy.
Teraz albo nigdy!
 - Zayn... ja...
        Poczułam jak jego ciepłe wargi wpijają mi się w usta. Położył mi dłoń na lędźwiach i przyciągnął do siebie. Przywarłam do niego całym ciałem. Palcami drugiej ręki gładził mój policzek, miękką skórkę za uszami i szyje. Obie dłonie oparłam o jego pierś i zaczęłam błądzić nimi po jego torsie, który zasłoniła koszulka. Jego ręce przestały mnie pieścić i przesunęły się w dół. Zjechały po pośladkach, aż na uda. Podniósł mnie z ziemi, a ja oplotłam go nogami. Palce wplotłam do jego włosów i przyciągnęłam do siebie. On nie został dłużny. Poczułam jedno ciepłe dłonie, jak pieściły mi nagą skórę pleców. Przesuwał rękoma po tali i znów na plecy i tak cały czas.Próbował ściągnąć mi koszulę ale najpierw musiał sobie poradzić z szalo-płaszczem. A To nie było łatwe jedną ręką. Ułatwił sobie zadanie i runął na łóżko. Nadal nie odrywaliśmy się od siebie dalej całując. Nasze języki stanowiły jedność. Były idealnie do siebie pasowane. Dobrze się znały i wiedziały gdzie jest granica. Pomogłam mu zdjąć szal i zabrałam się do jego koszuli. Ściągnęłam ją z niego, z z koszulką nie było tak łatwo. Więc zadowoliłam się tym co miałam. Moje dłonie pędziły jak oszalałe po jego skórze. Był tak ciepły.
Zayn już nie leżał tylko siedział  i znów mogłam go opleść nogami. Oderwaliśmy się od siebie. Jego wargi całowały mi skórę szyi i zjeżdżały do obojczyka. No nie powiem podnieciłam się. Moje usta znów spotkały jego usta. Teraz ja zaczęłam go całować. Byłam strasznie łapczywa i chciałam więcej. Chłopak głodził mnie po udach i coraz bardziej się jarałam. Znów oderwaliśmy się od siebie cali zdyszeni. Całowałam go po szyi i muskałam zębami jego ucho.
 - Alex... Kocham cię. - wysapał.


WITAM!
Zmogła mnie choroba i w końcu dokończyłam rozdział. Jest trochę dłuższa niż ustawa przewiduje, ale ma nadzieje, że nie macie mi tego za złe ;P Mam nadzieje, że wam sie spodoba. Chodź dopiero na końcu się rozkręca.
Z góry przepraszam, że musiałyście czekać 2 tyg. Przez czas gdy choruje postaram się napisać kilka notek w zapas:D       
Pozdrawiam!!
Bujka :*        

niedziela, 9 września 2012

Rozdział 39

        Wody! Wody! WODYY!!!!!!! Pić!!!! Pić! PIĆĆĆĆĆ!!! To właśnie moja podświadomość próbowała mi powiedzieć we śnie. Lecz niestety z nią przegrałam i otworzyłam oczy. Od razu tego pożałowałam.
 - Światło! - jęknęłam.
Przewróciłam się na drugi bok.
Coś zakuło mnie w nagi brzuszek. Wyciągnęłam to i okazało się, że są to magiczne, przeciwsłoneczne, okulary Alana! Założyłam je.
Niechętnie wstałam ze skórzanej kanapy.
       Postawiłam nogi na ziemi i dopiero teraz poczułam dudnienie w głowie, jakby ciśnienie rozpierało mi czaszkę od środka. Nie dość, że rzez jakieś pięć minut widziałam wszystko podwójnie i na dodatek cały głupi pokój się kręcił. W końcu wszystko się ustabilizowało i wiedziałam gdzie jest dół, a gdzie góra. Postawiłam pewnie nogi na ziemi, a ktoś pod moimi stopami jęknął i przewrócił się na drugi bok. Zlokalizowałam źrógło zamieszania i okazał się nim Zayn.
Nawet nie pofatygowałam się powiedzieć "Przepraszam"... PIĆĆĆĆ!
       Spróbowałam ominąć trupy, które leżały mi pod nogami. Z moich obliczeń wynika, że Brakuje Harrego, Mike i Alana... a ruda czupryna gdzieś się też zapodziała.... Kuźwa.... odbija mi. Weszłam na nogę Niallowi, a ten spał jak zabity z głową w doniczce... Widzę, że przez całą noc nawoził kwiatki. Znalazłam na ziemi bluzę i założyłam ją. Ciepło! Jak dobrze... Ale pić!
       Wtargnęłam do kuchni jak terminator przewracając wszystko na mojej drodze. szłam dość chwiejnym krokiem, bo niepewnie czułam sie na nogach. Czułam jak zbiera mi się na wymioty, ale na razie, chciałam się napoić. Sięgnęłam głową do kranu i puściłam lodowatą wodę. Cudowne orzeźwienie! Gdy wymoczyłam głowę, az tak, że stałam się całkiem przytomna, nadstawiłam usta pod strumień wody i zaczęłam czerpać radość, z życiodajnej wody. Piłam tak długo, aż zdało mi się, że pęknę. Czułam się jak smok wawelski, który chciał wypić całą Wisłę... Osunęłam się na podłogę, zostawiając ślady ściekającej ze mnie wody.
 - Alex... żyjesz? - poczułam że ktoś potrząsa mną.
Obudziłam się. Zamrugałam oczami regulując ostrość. Przed sobą zobaczyłam burze ciemnych włosów, a w nosie poczułam zapach słodkich perfum.
 - Zostaw mnie ja umieram. - mruknęłam i obróciłam się na drugi bok.
 - Skąd tyś się tu wzięła? - zapytała wcierając mi włosy.
 - Mama mnie urodziła- wymamrotała.
Dan westchnęła.
 - Wież, że nie o to pytam.
Próbowałam wzruszyć ramionami ale sie nie dało.
 - Ja nie myślę w godzinach porannych. - odpowiedziałam nasuwając kaptur na głowę.
 - Jest po dwunastej.
Kuźwa! Tak wcześnie!
 - Przed piętnastą nie funkcjonuję. - odparłam.
 - Jak nie chcesz gadać tonie. - wstała - na stole masz proszki na kaca. Radziłabym ci ich użyć.
        A później słyszałam już kroki na schodach. Pięknie. Czy tylko ja umiem od siebie ludzi odtrącać?
Sięgnęłam po szklankę i po pierwszym łyku, zawartość mojej jamy ustnej została wypluta na podłogę. TO BYŁO OCHYDNE!! Zmusiłam się do wypicia całego, tego fujstwa. Nie pofatygowałam się odłożyć szklanki na stół. Po prostu postawiłam ją na podłodze, zwinęłam sie w kłębek w cieniu wyspy. Zamknęłam oczy.
Obudził mnie jakiś jazgot dochodzący z drzwi.
 - Liam! To twój dom! - myślałam, że krzyknęłam, ale tak na prawdę wydał się ze mnie jakiś niezrozumiały charkot.
       Nie słyszałam odpowiedzi, wiec postanowiłam sama pofatygować sie, i otworzyć drzwi. Wstając uderzyłam głową z całej siły o blat wyspy. Jęknęłam i nad głową zaczęły mi latać jednorożce. Przejrzałam sie w jakimś garnku. Wyglądałam okropnie. Fioletowe sińce pod oczami i spierzchnięte usta. Moja twarz ogólnie wyglądała jak pobojowisko. Naciągnęłam kaptur na głowę i włożyłam okulary. I o wiele lepiej! Nie chciałam iść po zimnych kafelkach i wciągnęłam na nogi, buty... chyba Harry'ego? i poczłapałam do drzwi. Gdy zobaczyłam listonosza, zawahałam się... Ale w końcu odważyłam sie lekko uchylić drzwi.
 - Dzień Dobry. - pwiedział.
 - Dobry - powiedziałam.
 - Mam przesyłkę do pana Zayn'a Malika. - wskazał na pudełko pod nogami.  
Było dość spore.
 - Zayn - zaczęłam -  jeszcze ze śpi...        
 - Pani też morze podpisać. - podał mi kartkę - proszę o parafkę i i tu.
Spojrzałam na to podejrzliwie, ale podpisałam we wskazanych miejscach.
 - Dziękuje... życzę miłego dnia. - odwrócił się i odszedł.
 - Ja również...
Moje zmysły zostały otępiałe przez kaca to się nie dziwie mojego przymułu.
      Wtachałam paczkę do domu i sprawdziłam co to jest. Zayn się nie obrazi... chyba. Po wczorajszym to nawet nie bd się gniewać. A po za tym nie pamiętam co robiliśmy od czasu limonki. Film mi sie urwał... trzeba popytać ludzi jak sie obudzą.Postawiłam paczuszkę na kuchennym blacie i sięgnęłam po nóż. W środku znalazłam belgijskie cygarety i kilka paczek jakiś podejrzanych szlug.
      Mój mózg chodź otępiały zaczął już wymyślać bezbłędny plan zbrodni. Wypakowałam wszystko z paczki i wsadziłam do niej jedną z patelni. Poszukałam taśmy i zakleiłam pudełko. Perfekto! Prawie nie do poznania, że była otwierana.
Resztę tego świństwa zapakowałam do reklamówki, wzięłam kluczyki z samochodu i pobiegłam schować to do bagażnika. To prezent dla Bena na urodziny mam z głowy. Belgijskie cygara.... będzie zadowolony. A resztę oddam potrzebującym.
Wróciłam do domu i zaczęłam biegać po schodach. Dorwałam drzwi z pokoju Liama, za którymi słyszałam śmiechy i weszłam.
 - Mam genialny pomysł odnośnie Zayn'a! - uświadomiłam ich.
Ci spojrzeli na mnie najpierw ze zdziwieniem, a później z przebiegłymi uśmieszkami.
 - Widzę, że ci lepiej. - stwierdziła Danielle.
 - A co do wczorajszego wieczorka... no no... nie próżnowaliście razem - dogryzł chłopak.
Nie miałam siły na kłótnie wiec zostawiłam to na inny czas. 
 - Cicho! - uciszyłam ich gestem - Chyba wszystkich wkurza, że Zayn pali? - pokiwali głową - No to wpadłam na genialny pomysł... żebyśmy może tak pochowali mu wszystkie paczki szlug, a na nich miejsce dali antynikotynki? Co wy na to?
Na ich twarzach malowało się zdziwienie. A potem zabrali sie do roboty.
 - Pojadę po plastry i gumy do apteki - Li wziął klucze od samochodu i wyszedł z pokoju. 
Danielle szczerzyła sie do mnie:
 - Chodź! Lou wie gdzie Palacz ma pochowane szlugi! - pociągnęła mnie za rękę.
Wpadłyśmy do pokoju chłopaka...
 i prawie straciłam wzrok!
Tommo paradował sobie po pokoju na waleta i próbował skakać do piosenki... dziwne odreagowywanie kasa nie ma co.
Kuzynka pisnęła i zakrywając oczy pobiegła do pokoju swojego chłopaka i zatrzasnęła drzwi.
 - Lu! Na miłość boską zakryj się! - zaczęłam na niego krzyczeć.
Nic nie widziałam przez dłonie którymi osłaniałam oczy przed oślepnięciem... a tak chciałam widzieć jego minę! No cóż... Może w innych okolicznościach!
 - Alex! Nie drzyj się! - powiedział. Daje głowę, że zatkał dłońmi uszy.
 - Ubrałeś się? - zniżyłam głos do szeptu.
 -Tak! - odszepnął.
Zrobiłam sobie szprę pomiędzy palcami. Gdy zobaczyłam dalej nagiego chłopaka, aż odskoczyłam piszcząc.
 - Ty porąbany cwelu! Czy tu naprawdę chcesz abym straciła wzrok?! - zaczęłam drzeć się na niego.- Może byś tak z łaski swojej się ubrał, a nie paradował na waleta w pokoju... z jednym dupnym oknem na ulice i fankami, które robią ci zdjęcia. 
Poczułam wiaterek i usłyszałam kroki wybiegającego w popłochy chłopaka.
Ciekawe kiedy się kapnie, że nie ma takiego okna, a jego widok jest na drzewa i basen. Jakby to wujek Ben powiedział " Nawet na kacu, ze mnie jest czwana bestia ".
Bezpiecznie otworzyłam oczy. Nie wiedząc co właściwie próbowałam osiągnąć powlokłam się d pokoju Zayna.
          Na drzwiach miał porysowane markerem jakieś ludki i całę były takie jakieś w artystycznym nieładzie... pobazgrane markerami. Była podobizna Harrego i reszty chłopaków... Jakis pies z zadurzą głową. O Paul! Coś mu się przytyło! Jeszcze kilka nieznanych mi osób... a ta która miała o wiele za dużą głowę i otwierała jape jak najszerzej aby na kogoś na wrzeszczeć to byłam ja. Poznałam po tym, że dał strzałkę i napisał " Codzienność Alex "... Ta... chyba sobie długo pogadamy! Mike pomoże mi przywiązać go do krzesła i zabezpieczyć od świata zewnętrznego, a później pójdzie w ruch paralizator... albo nie! Nożyczki do włosów! Zrobię go na wojaka! Może w końcu znajdzie se dziewczynę... Jak to mówią "Za mundurem Panny sznurem!".
Nacisnęłam na klamkę.
          Uderzył mnie zapach jego pokoju... Mógłby kiedyś wietrzyć! Od szlug robi mi się niedobrze! Ściany były w podobnym stylu jak drzwi... tylko jakby ułożone w komiksy i widziałam jeszcze dużo niezamazanego miejsca markerem... Pokój miał... kiedyś miał białe ściany... zwykłą żarówkę, która wisiała nieosłonięta, wygodne łoże małżeńskie... co prawda było całe rozkopane, i poniekąd leżały na ni ciuchy ale w porównaniem z moim pokojem, to on jest czyścioszkiem... no i oczywiście na ścianie nie mogło zabraknąć wielkiego lustra w którym Zayn mógłby się przeglądać!
          Podeszłam do szafki nocnej i otworzyłam szufladę. Pierwsze co rzuciło mi sie w oczy to okulary... To on chodzi w okularach? Nie wiedziałam... trzeba sie kogoś spytać... Żel do części imtymnych... prezerwatywy... Chłopak na wszystko przygotowany... haha! Po za tym paczka szlug! Sadziłam ją do kieszeni bluzy. Pod materacem znalazłam prezerwatywy... Tu się roiło od prezerwatyw! To prezerwatowe królestwo! A Zayn jest królem kondonów... Dobra odwala mi.
Usłyszałam skrzypienie drzwi i padłam na łóżko udając, że śpię.
 - Alex to tylko ja! - najpierw poczułam jak oberwałam z  poduszki, a później usłyszałam głos Louisa.
 - Ała! - krzyknęłam  - pogięło Cię?
 - To masz za to, że okłamałaś mnie z oknem! - krzyknął mi do ucha    
Spojrzałam na niego z ukosa, na szczęście miał na sobie gacie
 - Już Cię główka nie boli? - dogryzłam.
Spojrzał na mnie jak przyczajony lew, że zmrużonymi oczami.
Później zaczął mnie "łaskotać". Chyba mu nikt nie powiedział, że ja nie mam łaskotek.

***

 - No mówię ci! Tak było! - upierała sie Danielle. 
 - Nie uwierzę puki nie zobaczę! - zaświergotałam jej nad uchem.          
         Gdy skończyliśmy akcje z podmianą szlug na gumy.... w czym Eleanor wpadła na genialny pomysł aby wyrzucić szlugi, a do pudełek wsypać gumy dla podpuchy. Wszystkim pomysł sie podobał. W sumie znaleźliśmy siedem pudełek papierosów. i Królestwo prezerwatyw... w czym Połowę Lou uznał za zapłatę za pomoc w rzuceniu palenia... Ja tych chłopaków nigdy nie zrozumie!
Jedliśmy śniadanie kiedy reszta jeszcze odsypiała kaca... dziwię się czemu ja też nie spałam... przecież w ołowie imprezy straciłam kontakt z rzeczywistością... ktoś mi coś dosypał! Nie no... pada mi na mózg.  Aktualnie Dan Z Liamem próbowali mi wmówić, że ja z Zaynm przez dobre półgodziny udawaliśmy orgazm leżąc razem na blacie kuchennym... akurat w to nie wierzę!
 - Zaraz kamera się naładuje to zobaczysz! - powiedział triumfanie Liam.
 - A se zobaczę! - nie wierzyłam  w to i moje słowa dawały mi pewność.
Teraz w piątkę siedzieliśmy wpatrując się w kamerę kiedy zaświeci pomarańczowa dioda. W między czasie dowiedziałam się, że El z naszym kochanym Louisem wylądowali w łóżku i tyle z tego pamiętają... W czym Liam im i uświadomił gdy kładł się spać przeszkadzały mu jęki Eleanor i stękania Louisa. A potem pan Marchewka zaczął śpiewać jakąś rycerską balladę, o pięknej królewnie, honorowym rycerzu i ptaszku, który wchodził do gniazdka. A ja postanowiłam nie wnikać.
W Końcu zaświeciła się dioda i wszyscy próbowali dostać sie do kamery.           
 - STOP! - krzyknęłam.. Wszyscy zastygli w jednym ruchu - To jest moje. I ja to bd trzymać!
Zaczęli szemrać... Ale uspokoili się.
Wzięłam kamerę i zaczęłam odtwarzać. Ostatnią godzinę, którą pamiętałam to 23,23... co za ironia losu! Włączyłam od tej godziny.
         Szczerze nie zdziwiło meni to, że Zayn na mnie leżał i całowaliśmy się na blacie kuchenny. Uczepiłam się go jak jakaś małpka, a później przyparł mnie do ściany. Zayn zaczął coś majstrować przy staniku, ale nie potrafił go rozwiązując na całe szczęście! Podwójny supeł rządzi! Po czym jak Daniele... niestety mówiła zaczęły się nasze jęki i skomlenia... to było poniżające... ale cóż mogę poradzić? To przez Malika!
 - Mówiłam! - wykrzyknęła triumfalnie.
 - Zamknij się! - warknęłam.
Przewinęłam dalej. O Mike i Alan... całowali się?! WTF?! Nie mogłam  w to uwierzyć. On przecież był zabujany po uszy w Livi! To nie możliwe! Oczy mnie mylą! Chwila! Przestali A Alan poszedł Błagać Livię o wybaczenie...  bez komentarza. Harry nagi w basenie... Spoko... osobiście to ocenzuruję. A teraz Goły Niall...
 - Co wy macie cie do tych biednych spodni? - zwróciłam się do Louisa
Ten wyszczerzył się.
 - Lubimy sobie swobodnie pomajtać! - wykrzyczał ten gamoń.
Boże! Z jakimi ja ludźmi żyję?
        Zignorowałam go i oglądałam dalej. Zayn z tłuczkiem do kotletów, garnkiem na głowie i fartuszkiem... Wrzeszczał coś, że jest królem gotowanej kukurydzy... Boże! chłopak totalnie odleciał. JA nie byłam gorsza. Próbowałam wejść do piekarnika, ale Danielle mi nie pozwoliła i  ostateczności weszłam do pralki... I zaczęłam się kręcić. Boże... już nigdy więcej alkoholu!
Oczywiście żartuje. 
Później Liwia tańczy na rurze... oczywiście rurki nie znalazła to zadowoliła się kolumną balkonową... Później przyłączył się do niej Alan, tylko w stroju kąpielowym... A później jakieś trzy postacie śmignęły przed kamerą i wskoczyły do wody. Gdy sie wynurzyły poznałam Mike, siebie i Zayna... Znów polecieliśmy w ślinkę... 
 - Boże! Nie mogę tego oglądać! -  próbowałam sklapnąć kamerkę, ale czyjaś ręka mi przeszkodziła.
 - Czekaj teraz bd najlepsze! - Powiedział Liam i cofnął dłoń.
 - Pamiętaj, że tylko małe dzieci i pijani mówią prawdę! - poradziła mi Dan...
Spojrzałam na nich przerażona.
 - Nie wiem po kija mi to wiedzieć... ale nie wnikam... po tej imprezie mało co mnie zdziwi.
No i oglądałam dalej.
Wszyscy wylądowali w basenie i śmiali  sie do rozpuku. Później Niall zaliczył zgon na kanapie, po nim Liwia i Harry... którzy przez większość filmiku gdzieś zniknęli w podejrzanych okolicznościach... Osobiście jestem przerażona perspektywą zostania ciocią. Po czym Zayn zrzucił biednego Horana na ziemie, a ten ocknął się i zaczał się miotać. W ostateczności wsadził głowę do doniczki i zaczął nawozić fikusa... Ble! Dobra...
Usiadłam razem z Zaynem na kanapie i oboje jakoś gaworzyliśmy po pijaku... z trudem, ktoś nas zrozumiał, a co dopiero my siebie.. 
 - Ale... wiesz... gdy ja usłyszałem, że Dan robi... imprezę... To chciałem zwalić konia... 
WTF? - dobra dalej.  
 - Kupić konia? - pijana Alex wytrzeszczyła na niego oczy - A nie lepiej go nająć? 
Ten zaczął wymachiwać rękami w niezgodzie.       
 - ZWALIĆ!  - wydarł mi sie do ucha. 
 - Aaaaa... - olśniło mnie. 
 - Tak więc... O czym my gadaliśmy? - chłopak całkiem się stracił. 
 - Nie wiem! - zaśmiałam się. 
Ten podrapał się po głowie. 
Później podeszła do nas Mike i włączyła sie do monologu. Oczywiście wszyscy wszystkich zrozumieli i wg... JA z Mike ciągnęłyśmy się aż tak w rozmowe o jakiś pierdołach, że nie dałyśmy Zaynowi dojścia do głosu. 
 - Alex... - wymruczał... 
 - Co?! - powiedziałam poirytowana i czknęłam. 
 - Bo ja chce ci coś powiedzieć! - zacżał wrzeszczeć mi do ucha jakbym była głucha.
 - NO?! - powiedziała za mnie Mike. 
Chłopak udał zakłopotanego. 
 - Bo ja Cie kocham. - Widać w jego twarzy, że mówił prawdę. 
Pijana wersja Alex spojrzała na niego i nic nie powiedział. Wpatrywała się tylko w niego z niedowierzaniem. 
 - Alex... naprawde Cię Kocham... 
I chłopak uciął komara.            
         Kuchnia jakoś opustoszała. Siedziałam sama na krześle i wpatrywałam sie w kamerkę. Przewinęłam i oglądnęłam jeszcze raz scene, w której Zayn wyznaje mi miłość.
 - Kocham Cię... - ciągle i w kółko powtarzał te słowa.
W brzuszku poczułam przyjemne motyli. Pierwszy raz od wielu tak poczułam się dowartościowana. Ktoś mnie ko cha... i to szczerze... Uśmiechnęłam się. I tak sobie siedziała, szczeżąc się jak głupia do wyłączonej kamery. 


        Na reszcie dokończyłam ją! Miałam zamiar ją dodać 3 września, ale wyskoczyło mi pare spraw związane z naszą 10 przyjaźni moją i  Kingi! Kochanie! Kocham Cię! I mam nadzieje, że zawsze już bd razem!! A Ja nie bd chciała być moim świadkiem na ślubie albo chrzestnym moich dzieci to zamorduje z zimną krwią!
         Chciałabym was poinformować, że postaram się notki dodawać co weekend, ale nie wiem czy mi wyjdzie... nowa szkoła i muszę najpierw się w niej odnaleźć, a później bd myśleć co dalej. Nie bójcie się! Obiecuje, zakończyć ten blog i bd go prowadzić az do końca:D
Zapraszam do wszystkich zakładek, które są na blogu. Pojawił sie mój wywiad z Wymarzony Świat z 1D  i Kto jeszcze nie przeczytał to polecam! Również zapraszam na moje blogi, które prowadzę z Pimeys  i Kingą!
Pozdrawiam!
Bujka!!!