piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 26

                Gdy w końcu się opamiętałam, wstałam z ziemi i pobiegłam za Alex do kibla. Zaraz za mną biegła Sabrina chowając do torby netbooka.
 - Czyżby się o tym za drastycznie dowiedziała? - spytała, za zakrętem prowadzacym do kibla.
 - Ona? Coś ty... zrobiła sobie mały sprint do kibla tak dla zdrowia.. - powiedziałam ironicznie i przyśpieszyłam.
Chyba w tym kiblu nie trzymają ostrych narzędzi nie? Bo w końcu szkoła prywatna... ale chyba nie robią aż takiego zaangażowania. Wpadłam najpierw do kibla z trójkątem.
Kto normalny postawia drzwi do kibla zaraz za zakrętem? Przecież jakby ktoś biegł i nie zdążył by się zatrzymać to wleci męskiego i jeszcze wzrok straci...
Szybko ewakuowałam się z męskiego gdzie koledzy patrzyli na mnie.... a dokładnie rozbierali mnie wzrokiem...
Wpadłam do damskiego, a tam zobaczyłam Alex pochylającą się nad umywalką. Nie widziałam jej twarzy bo była do mnie dupom odwrócona.
 - Co ty robisz? - sapnęłam.
Dziewczyna niezdarnie się odwróciła w moją stronę.
Zobaczy łam, że przez cały czas płukała usta.
 - Pppmiałłaaam www upuustatacchhh  jjjjejaggoo bbbęzzykkk.. - wymamrotała.
 - CO?! - krzyknęłyśmy równo z Sabriną
Bie nie rozumiałyśmy co szatynka powiedziała.
 - Miałam w ustach jego język! - powiedziała wypluwając wode.
Obie z blondyną rąbnęłyśmy dupskami o podłoge i zaczęłyśmy sie z Alex lachać.
 - Kochanie ale ty już dużo więcej rzeczy w ustach miałaś niż jego język - powiedziała Sab.
Alex spiorunowała ją wzrokiem.
 - Nie udław się. - warknęła i znów wróciła do płukania ust.
Gdy w końcu się uspokoiłam usiadłam na ziemi i patrzyłam na przyjaciółkę.
Ta zaczęła sobie poprawiać włosy i raz po raz płukała gardło.
W końcu wyciągnęła telefon.
 - Do kogo dzwonisz? - zapytałam z czystej ciekawości.
 - Do Bena. Chce sie dowiedzieć w jakim stanie mnie znalazł... - powiedziała i przyłożyła słuchawkę do ucha.
 - A co myślisz, że sobie dzieciaka zrobiłaś? - dogryzłam jej.
Tak pokazał język.
 - Ben gdzie byłam gdy mnie znalazłeś? - chwila ciszy, jej rysy twarzy stężniały - w sypialni mówisz...
 - Co?! - szepłyśmy z Sabriną.
Alex gestem nakazała abyśmy siedziały cicho.
 - Daj na głośnomówiący! - powiedziałam.
O dziwo dziewczyna zrobła tak jak jej kazałam.
 - ... ja współczuje temu biednemu chłopakowi, który z tobą spał. Został brutalnie skopany na podłogę, gdy ty się rozwaliłaś na całym łóżku.
mimowolnie ryknęłam śmiechem.
 - Dobra... ale w jakim stanie mnie znalazłeś? - zpytała poirytowana dziewczyna.
 - spałaś. Ewidentnie spałaś. A Alana znalazłem pływającego na pontonie w basenie... no nie powiem aby było go łatwo wyciągnąć.
Alex już nie wytrzymała i zaczęłą sie drzeć do słóchawki :
 - CO MNIE INTERESUJE ALAN?! czy byłam naga jak mnie znalazłeś? - prawie rzuciła telefonem o ziemię.
Nastała niezręczna cisza.
 - Wiesz dobrze że mądrość odziedziczyłaś po chrzestnym. Więc nie byłaś taka głupia aby przelecieć pierwszego lepszego chłopaczka. - zakończył swoją rozmowe przekleństwem po hiszpańsku, którego nie powtórzę.
Widziałam uśmiech zadowolenia na twarzy Alex, która zaczęła tańczyć dziki taniec triumfu. W końcu uderzyła nogą o krawędź ściany i zawyła.
 - Zamknij się - warknęłam - wyjesz jak ranny mors.

***

              Dzień minął dość szybko. Zaraz po wyjściu z kibla skierowałyśmy isę do sekretariatu oddać papiery ukończenia liceum w Polsce. Później spotkałyśmy chłopaków i Alex zaczęła wrzeszczeć na Zayn'a, a brzmiało to mniej więcej tak ( jedne słowa ocenzuruje )    
 - Zayn! Tu skurwielu pip pip pip, co ty siebie wyobrażasz do cholery? Że mnie upijesz i przelecisz? pip pip pip chyba ci na mózg siadło pip... więcej się do mnie nie zbliżaj! i Wisisz mi płyn do płukania ust!
Alex wyżyta że mogła na kimś wyładować gniew z bananem na mordce powędrowała na apel, zostawiając zdezorientowanego chłopaka przed szkołą.
Później chłopcy do nas dołączyli, a Zayn trzymał się jak najdalej od Alex, która w każdej chwili mogła się na niego rzucić.
               Nasz pani dyrektor - Sofia Smith, przedstawiła chłopaków i wyznaczyła minie i Alex ( akurat to było do przewidzenia bo wcześniej z nią gadał Liam z Harrym ), na co ta rzuciła jej gniewne spojrzenie. Nie rzywiły do siebie jakiś wybitnych stosunków, ale można powiedzieć ze nie przepadały za sobą. Ales ją nie lubiła bo kazała jej nosić kiecki i uczęszczać na zajęcia pozalekcyjne, Smith, że Wesley nie ma odpowiedniego stroju i nie chce brać czynnego udziału w życie szkoły. Oczywiście Dyrektorka dała kilka słów, że bardzo się cieszy że my  w końcu wróciłyśmy i nic nam się nie stało.
Stanie w banie jak zwykle.
A później kazała nam się rozejść do sal lekcyjnych.
Okazało się, że jesteśmy w jednej klasie z Harrym i mieliśmy większość przedmiotu razem. Nawet było śmiesznie jak ten baran zaczał się wygłupiać, nawet zerwał kwiatek ze szkolnego ogródka i zaczął śpiewać na klęczkach do naszej nauczycielki Angielskiego.
Chyba uczy się od Paula.
Po lekcjach z Alex musiałyśmy iść na zajęcia taneczne. Na całe szczęście prowadziła je Danielle i chyba da nam troche wytchnienia, nie?
Ubrałyśmy się, w luźny czarny T-shirt i czarne spodnie dresowe. Na nogi naciągnęłam czarne baletki do tańca.
             Weszłyśmy na wielką salę taneczną, która była obita ciemnym drewnem, miała wielkie szklane okna i wielkie lustro na całą ścianę.
Na środku sali stała Danielle, która nami dowodziła... bo nasza choreografka... no po prostu nie chciało się jej z nami użerać i przychodziła pare razy w miesiącu zobaczyć jak sobie radzimy i powiedzieć nam gdzie mamy z jakim programem wystąpić.
Nam to nawet na rękę. Gdy nam się nie chciało przychodzić po prostu dzwoniłyśmy do Dan i odwoływałyśmy zajęcia. 
 - Hej! - ryknęłam na całe gardło.
Już mnie głowa nie bolała i błam happy.
Dziewczyna tylko odmachała.
Zauważyłam, że jak na razie pojawiłam się tylko ja i Alex. Nikogo więcej nie było.
 - Co tak nas mało? - zapytała Alex.
Danielle słabo się uśmiechnęła.
Też troszkę zabalowała ale Liam czuwał i nie schlała się za szybko.
 - Większość dziewczyn w zeszłym roku skończyła szkołę i w tym roku mamy dość okrojony skład.
Nagle do sali wpadła dziewczyna o blond włosach. Od razy poznałam w niej Care,dziewczynę która była przewodniczącą gimnazjum jak jeszcze do niego chodziłam. Była od nas starsza o rok, a dopiero w tym roku zaczęła swoją edukację w liceum. No może to dlatego, że wraz z Alex poszłyśmy szybciej do szkoły, a później i tak nas przerzucili o rok wyżej, bo dyrekcja uznała, że się zanudzimy na śmierć... No w Polsce dość dużo żeśmy się nauczyły i teraz, tak czy siak byłyśmy do przodu z materiałem.
 - Cześć wszystkim - wydyszała - sorry za spóźnienie ale się zgubiłam.
 - Spoko - powiedziała Alex i przytuliła dziewczyę.
 - Dobra dziewczyny rozgrzewamy się - powiedziała Danielle - a później mam dla was niespodziankę!
Dziwnym trafem popatrzyła na nas.
Poszłam pod lustro rozgrzewać się.
 - I jak tam w polsce? - zagadnęła blondynka.
Usłyszałam trzask drzwi i do sali wbiegła brunetka. Dam głowe, że ją gdzieś już widziałam.

Alex       

          Do sali weszła Mike. Mike? Co ona tu robi?
Stała  drzwiach w czarnej bokserce, krótkich spodenkach i czarnych glana. Opierała się niedbale o drzwi. Żuła gumę i przyglądała się nam z niechęcią.
 - O - zaczęła Danielle podchodząc do dziewczyny - ty zapewne jesteś Lilianna Iwanov, zgadza się?
 - Po prostu Mike - warknęła dziewczyna.
Wstałam z ziemi i podeszłam do rozmawiających dziewczyn:
 - No proszę proszę... kogo tu przywiało. - przywitałam się.
Teraz Mike zwróciła na mnie uwagę.
 - Kojarzę cię. Ty jesteś tą dziewczyną od tych dwóch pedałów? - zapytała i podała mi dłoń.
 - Jednego... - usłyszałam szept Cary i wybuch śmiechu.
Rzuciłam w nią tym co miałam pod rękom czyli butelką z niezakręconą wodą, która uderzając w ziemię rozprysła się na Livie i Carę. Te spojrzały na mnie gniewnie i poszły do szatni się przebrać. Widocznie wiedziały, że się ze mną nie zaczyna.
Danielle parskneła śmiechem ale odrazu go stłumiła. Posłała mi karcące spojrzenie... znaczy się tak to miało wyglądać ale jej nie wyszło. Mike z ledwością opierała się o ścianę śmiejąc się.
 - Wytresowane. - stwierdziła.
 - Można tak powiedzieć - odparłam wymijająco - a co ty tu tak właściwie robisz?
Rzuciłam okiem na dziewczynę. Na ramieniu miała przewieszoną torbę, a lekcje się już dawno skończyły więc albo sie zgubiła albo...
- Stoję. - odparła bez wzruszenie.
Uderzyłam sie rękom w czoło.
 - nie kurwa... nie domyśliła bym się, wiesz? - odparłam z sarkazmem.
Mike otwierała uż usta ale pomiędzy nas wskoczyła Danielle. Widać wyczuła, że coś wisi w powietrzu.
 - Lilianna...
 - Mike - przerwała jej ostro dziewczyna.
Dan przewróciła oczami.          
 - ...Mike będzie z nami tańczyć na tej samej zasadzie co ty i Liv.
Spojrzałam z zaciekawieniem na Mike.
 - Fajnie. Chce widzieć ja zasuwasz na parkiecie - zwróciłam się do dziewczyny.
 - Ja tańczyć nie umiem. - odparłam.
Teraz to ja wywruciłam oczami.
 - Niech zgadnę, - zaczęła Dan - jesteś dobra w grzebaniu w samochodach ?
 - Tak.
 - Alex też tak mówiła i teraz nawet biodrami umi ruszać! - wystrzeliła Dan.
Brunetka ryknęła śmiechem.
 - Dzięki. - mruknęłam gniewnie i udałam się do rułek, które stały obok lustra na których niekiedy ćwiczyłyśmy rozciąganie. 
Gdy byłam już dość rozgrzana na salę weszły Liv i Cara ubrane w o wiele za duże koszulki. Spojrzały na mnie gniewnie i poszły do innego konta. Zrobiłam obrażoną minę i włączyłam muzykę.
                 W tym czasie Mike zdążyła się przebrać w długie dresowe spodnie. Weszła od niechcenia, na salę i zaczęła się rozgrzewać pod instrukcjami Danielle.
W końcu kuzynka wstała i zwróciła się do nas.
 - Dziewczyny dostałyśmy propozycję zatańczenia na gali... - wszystkie zaczęłyśmy wiwatować.. no oprócz Mike - ... która odbędzie się w Londynie dokładnie za 2 tygodnie. Mam już wymyślony układ i nawet wiem z jakimi gwiazdami macie tańczyć.- spojrzała na nas zadowolona - mają się dziś na próbie zjawić więc zabierzmy się do roboty z układem. 
Znów zaczęłyśmy wiwatować jak pojebane.
Ja nie mam pojęcia skąd u nas wzięła się chęć tańczenia... o ile wiem nie byłyśmy wybitnie dobre, a jednak chciałyśmy tańczyć. Dan zawsze powtarzała, że taniec bierze się z serca, a nie z umiejętności.
 - Dobra ustawcie się w szachownicy. - Zrobiłyśmy tak jak nam kazała. - będziecie go tańczyć z partnerami, ale wy i tak bd musiały odwalić połowę roboty za nich...  
 - Zamknij sie i pokazuj te kroki! - nie wytrzymałam już. 
Spiorunowała mnie spojrzeniem ale zaczęła tańczyć.
Gdy skończyła to oczywiście ja musiałam to skomentować.
 - To wgląda jak taniec na rurze.     
Dziewczyny mi przytaknęły.
 - Mówiłam wasi partnerzy będą śpiewać, a wy bd sprawiać dobre wrażenie...
 - I dlatego mamy się zachowywać jak pizdy? - warknęła.
Ta zmierzyła mnie spojrzeniem:
 - Ja  tego nie wymyślałam więc siedź cicho i powtórz to! 
Ja bardzo nie lubiłam jak Danielle b yła wkurzona. Kazała nam to tańczyć 1216884138463186453 razy do perfekcji.. jakby któraś się chociaż odrobinę spóźniła tańczyłybyśmy od początku i tak w kółko i kółko. Po pół godzinie byłam spocona, chciało mi się pić i chwiałam się na nogach.
Padłam zmęczona na zimny parkiet.
Usłyszałam uderzenie innych ciał o podłogę i zrozumiałam, że wszystkie padłyśmy ze zmęczenie.
 - Wody... - wychrypiałam - dajcie PIĆ!
Poczułam jak w moją głowę uderza butelka. Chicho jękłam i wypiłam całą zawartość butelki.
Od razu się ożywiłam czując jak zimna woda spływa mi po układzie pokarmowym.  
Wstałam i byłam gotowa do kolejnych seryjek nowych kroków.
 - Dobra okazuj drugi taniec! - zaaponowałam. 
 Dziewczyny cicho jęknęły, a Daniele, która ledwie się spociła stanęła zadowolona i ustawiłą się na miejscu.
 - Jaki drugi taniec? To nawet połowa nie była. Wstawać i patrzeć co jest dalej.
Znow pokazała seryjkę kroków.
Powtarzałyśmy to jak pojebane.
Nagle usłyszałam trzask drzwi i głośne śmiechy.
 - Wasi partnerzy nareszcie dotarli. - powiedziała zadowolona Danielle.
Odwróciłam się podniecona. Gale, które odbywały się w Londynie zawsze są na poziomie światowym. Wiec byłam ciekawa z jaką gwiazdą bd tańczyć.
Odwróciłam się i prawie zbiło mnie z nóg.
DO sali wszedł zespół...




Tak wiem zdupiłam i to mocno!!
Chciałabym was serdecznie... z całego serca przeprosić za to że obiecałam dodawać cześciej notki, a nie dodawałam. Ale ma usprawiedliwienie! Przygotowywałam akademie z okazji zakończenia gimnazjum i po prostu nie miałam czasu... Bo tu musiałam piosenki zgrywać tu wymyślać różne kompozycje... i jeszcze miałam próby bo wyjeżdżam na festiwal... Miałam totalne urwanie głowy...
I jeszcze chicałabym was przeprosić za zdupiony rozdział ;/ Pisałam go w między czasie... gdy mogłam odetchnąć i takie niezidentyfikowane coś wyszło...



A tutaj macie zdjęcie Cary :D

piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 25

                Usłyszałam namolny sygnał budzika. Ciulnęłam nim o ziemię i zamilkł. Poczułam ból głowy ale od razu mnie ścięło.
Coś zaczęło mną trząsać i z ciągnęło ze mnie kołdrę. Jęknęłam i otworzyłam jedno oko. I to był błąd.
 - Za jasno! - jęknęłam i schowałam głowę pod poduszkę.  
Teraz dopiero zaczęłam kontaktować.
                 Poczułam straszną suchość w gardle i potworny ból głowy. No tak... Objawy nieprzespanego kaca. Aż mi się niedobrze zrobiło.
Niewiele myśląc zgramoliłam się z łóżko, przy którym stał Ben i coś do mnie mówił, ale ja go nie słuchałam... moją misją było udać się do kibla.
Na całe szczęście doczołgałam się do łazienki, zanim zdążyłam udekorować podłogę mojego pokoju.
Obok kibla leżał słodko chrapiąc Alna, który musiał przez całą noc tulić kibel.
Moje pragnienie było tak duże, że zaczęłam pić wodę z kranu.
Cudownie...
Ktoś postawił przede mną szklankę z musującą substancją.
Łapczywie żuciłam się na nią i wypiłam jednym chlustem.
Gdy poczułam jej smak wyplułam to coś, przy czym oforskałam lustro.
Pięknie...
 - Co to? - sapnęłam płucząc usta wodą.
 - Proszki przeciwkacowe. - w jego głosie wyczułam nutkę kpiny.
Znów rzuciłam się na szklankę z proszkami, gdy poczułam palący ból w głowie.   
 - Za pięć minut na dole! - wykrzyczał Ben, wyciągając półprzytomnego Alanka z łazienki, który zaczął majaczyć:
 - Sexy and I Know It... Ej... maleńka... może jeszcze jednego drinka? - i czknął.
Wyglądało to komicznie. 
 - Nie wrzeszczcie! - warknęłam zatykając sobie uszy.
W cholerę coś mi szumiało i słyszałam odgłos kosiarki.
A tak wg... to nie myślałam wtedy trzeźwo! 
Wzięłam okulary przeciwsłoneczne i założyłam je na oczy.
Teraz już mi tak przed oczami nie świeciło.
Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
             Do moich nozdrzy dobił się zapach świeżych naleśników z wanilią, czekoladą, bitą śmietaną i syropem klonowym.
Od razu zrobiło mi się niedobrze i znów poleciałam do kibla.
Przewróciłam wazon z liliami i stolik z przedpotopowym telefonem stacjonarnym.
 - CO TAM SIĘ DZIEJE NA DOLE?! - krzyknął Ben i dodał jakies przekleństwo po Hiszpańsku, którym często mnie obrzucał. 
Nie odpowiedziałam.
Poczłapałam zmarnowana do kuchnie, gdzie siedziała Emily.
 - Dzień dobry ALEX! 
 - Musisz się tak drzeć? - warknęłam i obrzuciłam ją lodowatym spojrzeniem.
Ta zrobiła zdziwioną minę.
 - Ale ja nie wrzeszczę...
 - Ciiiiii...  - syknęłam przyciskając dłonie do uszy.
Położyłam głowę na blacie kuchennym i zcięło mnie.
Poczułam coś zimnego na skórze i wstałam. Spadłam s krzesła i obiłam swoje cztery litery.
Byłam cała mokra i śmierdziałam kawą.
 - Fuj! - jęknęłam.
Nienawidziłam kawy. To było ohydne, śmierdziało, wyglądało jak kupa i wg FUJ!
A teraz byłam cała tym oblepiona, a na dodatek zbierało mi się na wymioty.
I znów poczułam ból w okolicach skroni.
 - Masz 10min na ogarniecie się czyli: umycie i wypindrzenie i marsz do  SZKOŁY!! - powiedział ostro Ben - po dziesięciu minutach wchodze do łazienki i wyciągam cię z niej. Nie obcgodzi mnie, że bd goła. MAsz 10 min. Czas START! - popchał mnie w stronę łazienki.
Jęknęłam i znów poleciałam całować kibel.
Nie miałam siły na rozbieranie się.
Weszłam pod prysznic w ubraniach.
Nastawiłam na lodowata wodę i tak stałam przez 10min.

***

O 10,00 byłam już gotowa na cacy. 
              Kac mi trochę doskwierał, ale i tak dobrze, że proszki przeciw bólowe zadziałały i nie rozrywa mi głowy. Ale cholernie chciało mi się pić i miałam wstręt do światła... Nie mówiąc o tym, że ręce mi się trzęsły ze zmęczenia. przespałam ledwie 3h? No ładnie... coś mi się zdaje, że jutro nie pójdę do szkoły... 
Plus tego, że miałam kaca?
Całkiem zapomniałam o tym, że mój były chłopak - do którego coś czułam i to nie było coś więcej niż przyjaźń -  chodził z moim największym wrogiem.
W końcu usłyszałam klakson.
Nie byłam w stanie jechać samochodem  i Livia obiecała coś załatwić... a ja już się bałam co ta wymyśliła.
Wyszłam z domu zabierając z sobą torebkę do, której spakowałam półtorej litra wody, komórkę, papiery moje i Alana ( który teraz smacznie spał bo do szkoły zacznie dopiero chodzić od listopada... farciarz usrany! ), tabletki na gardło i portfel.
Przed domem stał czarny miniwan z przyciemnionymi na maksa szybami. Na moje oko o 4 stopnie więcej niż pozwalały na to przepisy.  
Podeszłam do samochodu.
Moje odbicie odbiło się w ciemnej szybie.
               Włosy miałam pół upięte, a reszta spływała mi falami na ramiona i lekki makijaż... na więcej mnie nie było stać tylko na zamaskowanie fioletowych worów pod oczami, ale i tak nikt nie widział moich oczu bo miałam je zasłonięte lustrzanymi pilotkami. 
Miałam na sobie czarne eleganckie spodnie, czarne baleriny ( nie chciałam zaliczyć gleby w szpilkach ), białą bluzkę, a nią bordową marynarkę z logiem naszej szkoły.
Co prawda powinnam byc ubrana w nasz szkolny mundurek, ale ja i Livia uważałyśmy, że to bez sensu, a i tak jak mamy pewność, że nas nie wywalą ( zawyżamy średnią szkoły ), ani ukarzą ( chodziłyśmy na możliwe wszystkie zajęcia pozalekcyjne, byłyśmy do tego zmuszane przez dyrektorkę w ramach pracy na "zaliczenie roku", a to dzięki temu, że wyjeżdżałyśmy co pół roki do polski i tam uczęszczałyśmy do szkoły ). Mogłyśmy sobie pozwolić na swój wkład własny w nasz image.
Na marynarce miałam kilka na szewek z anarchii, Linking Park'a, kilka pentagramów i pacyfek.
              Drzwi busiku otworzyły się i wyszedł z nich Niall, tez z okularami przeciwsłonecznymi i wpuścił mnie na tylnie siedzenie przy szybie, obok Livi.
Gdy wchodziłam do busu, który prowadził trzeźwy Liam, który wczoraj wypił na zdrowie jednego kieliszka... on to jakoś tłumaczył, że ma z nerkami problemy... czy nie ma jednej nerki... już nie pamiętam.
Uderzył mnie ostry zapach alkoholu, męskich perfum i potu... No nie powiem aby było to jakieś zajebiste zestawienie.   
 - Hej. - rzuciłam. Nie miałam nawet siły cmoknąć ją w policzek i usiadłam na miejscu.
 - Hej... - odpowiedziała pół przytomna.
 - Czy musicie się tak drzeć?! - usłyszałam łamliwy głos loczka, który rozłożył się na siedzeniu przed nami.
Uśmiechnęłam się do niego cwaniacko.
 - Trzebabyło tak ostro nie balować! - wykrzyczałam mu do ucha.
Wiem wredota ze mnie.
 - O ile wiem to ty schlałaś się najszybciej - odgryzł się.
Wzruszyłam ramionami.
 - I tak mam twardsza głowę od ciebie. Ty się schlałeś po 4 drinku, piwie i kolejce gadałeś gupoty, a ja miałam 3 drinki, dwa piwa, jedną kolejkę i strumień i dopiero wtedy film mi się uciął. - pokazałam mu język.
 - Ale ty to wszystko dobrze pamiętasz... - odparł sarkastycznie.
 - Ja nie ty. - warknęłam. 
 - Cicho! -jęknęła Livia - oboje się uciszcie! - odwróciła się dupą do mnie i rozłożyła się na dwóch siedzeniach.      
Oparłam głowę o szybę i pociemniało mi.

Obudził mnie głośny klakson.
Podskoczyłam na fotelu i huknęłam głową o dach busa. Jęknęłam i padłam na siedzenie.
 - JESTEŚMY NA MIEJSCU!!! - wydarł się Liam.
Wszyscy zgodnie wymamrotaliśmy, aby siedział cicho bo zostanie skopany.
Niall ( był chyba najbardziej przytomny ) otworzył drzwi, a promienie słoneczne brutalnie wdarły się do samochodu.
Poprawiłam okulary i postąpiłam krok do przodu. Od razu rąbnęłam głową o dach. Poleciałam do przodu.
Upadła bym ale czyjeś silne ręce przytrzymały mnie.
Spojrzałam na delikwenta, który uratował mnie od całowania gleby.
A był nim Zayn w okularach przeciwsłonecznych.
  - No nie wiedziałem, że tak pieszczotliwie bd mienie witać.  - uśmiechnął się łobuzersko.
Jak bym miała troche więcej siły to oberwał by  w twarz, ale nie chciało mi sie nawet odpowiadać.
 - Czy my o czymś nie wiemy? - puścił mi wredny uśmieszek Harry.
Spiorunowałam go wzrokiem.
 - Że jesteś debilem? - odparłam - wiem to od wtedy gdy cię poznałam.
Wyszarpałam się z objęć szatyna i wyszłam z busu. 
            Zobaczyłam znajome twarze, których od pół roku nie widziałam. Połowa ludzi, których mijałam miało na sobie okulary przeciwsłoneczne. No tak z pół starych znajomych  Danielle zleciało się na wczorajsza imprezę.
Przy wielkim dębie stała Sabrina.
Miała na sobie bordowy mundurek szkolny, czyli, spódnice do kolan, która wyglądała obrzydliwie i marynarkę z logiem szkoły. Na nasz widok rozpromieniła się.
Podeszła do nas,  a miał z tym nie mały kłopot, gdyz była na szpilkach. Tez wczoraj pojawiłam się na imprezie urodzinowej Liama, ale chyba piła najmniej. Gdy ostatni raz ją widziałam dopijała drugiego drinka. Ta to ma poukładane w głowie.
 - Cześć wam! - przytuliła nas - nie obraźcie się ale wyglądacie okropnie.
 - Tak... wiem... - wymamrotałyśmy.
Nagle usłyszałam piski.
W stronę chłopaków leciało stado rozwydrzonych, lasek z naszej szkoły. Boże... jak dobrze, że odeszłyśmy od nich... w innym wypadku zostałybyśmy zgniecione.
Ale współczułam im.
 - Biedni... - mruknęła Livia.
Wyciągnęłam wode z torebki, wzięłam łyka i podałam butelkę przyjaciółce. Ta łapczywie sie do niej przyssała.
 - No Alex gratuluje! Nie wiedziałam, że chodzicie ze sobą! - zaczęła paplać jak najęta Sabrina.
 - Czekaj czekaj... z kim chodzę? Że jak? - nie wiedziałam o co jej chodzi.
Ta zrobiła duże oczy i wyciągnęła z torby netbooka. Przez chwile coś na nim klikała, a później odwróciła go w moją stronę.
 - No popatrz. Trąbią o tobie i Zaynie od rana.
Gdy te słowa usłyszałam przestraszyłam się nie na żarty.
                   Na pierwszej stronie widniały zdjęcia pary, która była do siebie przyssana i nie szło odróżnić, która ręka do kogo należała. Zdjęłam okulary i przyjrzałam się osobom dokładniej.
Nie wątpliwie chłopakiem był Zayn... poznam jego egzotyczny kolor skóry.
A siebie poznałam po tym, że Zayn próbował mnie rozebrać i moja bluzka była dźwignięta do poziomu żeber, gdzie zobaczyłam moje tatuaże...
Będę musiała odkazić usta i zdezynfekować siebie... Fuj! Malik mnie dotykał! I wpychał język do mojego gardła. Ble...  
 - I to nie wszystko. - Sabrina kliknęła w następne zdjęcie.
W kolejnym całowałam się z jakimś blondynem. Ale na pierwszym planie było widać jak Eleanor zaczyna kręcić butelką więc odetchnęłam z ulgą.
 - Czy t Niall? - spytała Liv.
 - Nie mam pojęcia. Jakbyś nie zauważyła to ja genialna zasłoniłam mu twarz. - powiedziała cynicznie.
 - Nie wiesz z kim sie całowałaś? - sapnęła Sabrina z wyrzutem.
Spojrzałam na nią jak na debila.
 - Stara... ja połowy imprezy nie pamiętam... Ja nawet nie wiem jak się do domu dostałam.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko kliknęła na kolejne zdjęcie.
 - A kurwa... - wymsknęło mi się.
Ostatnie zdjęcie i tytuł : "Na nową dziewczynę, Zayn Malik nie może narzekać. Prezentuje się dość sex-ownie, a jej ruchy taneczne są płynne i wyzywające!" Tutaj dali moje zdjęcie jak tańczyłam z Zany'em taniec potocznie nazywany " do parteru ", Czyli jak sama nazwa wskazuje... Dobra nie bd wam tego tłumaczyć. "Na dodatek para postąpiła krok na przód spędzając z sobą imprezowa noc, sam na sam, oni i łóżko". 
Livia musiała doczytać ostatnie zdanie bo jebła śmiechem i zaczęła tarzać się po ziemi. 
 - Hahaha... boki zrywać... wyssali wszystko z palca - odparłam. 
Usiłowałam trzymać nerwy na wodzy.           
 - Kochana moja! - znów zaczeła Sabrina - ale oni nawet mają dowody, że weszliście razem do JEGO SYPIALNI! 
Szczęka mi opadła gdy zobaczyłam kolejne zdjęcie.
           Scena wyglądała tak: 
Ja wpijałam się w usta szatyna i przyciągałam go za bluzkę do siebie. Prawie na nim wisiałam... -,-" , a on natomiast obejmował mnie jedną ręką w talii, a drugą ręką usiłował zamknąć drzwi do jego sypialni. 
Spojrzałam z przerażeniem na Livie, która jeszcze bardziej się śmiała. 
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę łazienki.             





 OGŁOSZENIE PARAFIALNE!!
Uznałam, że zacznę pisać krótsze notki i bd je częściej wstawiała. (: 
Mam zamiar zrobić ankietę, bd ona polegała na tym, że chce sprawdzić ile osób czyta mojego bloga i bd tylko jedna odp. :P 
Po drugie: Serdecznie was zapraszam do " Bohaterów ", pojawią się tam nowe postacie (; 
Chciałabym was zaprosić na blog mojej przyjaciółki Pimeys z którą za niedługo zakładam blog :D Ale nie bd on o chłopakach z 1D... 
Również chciałabym was zaprosić do opowiadania mojej drugiej przyjaciółki Kingi, która powinna dostac porządnego kopa, aby dostała chęci do NAPISANIA jakiejś notki na swojego bloga o 1D i jej reszty blogów!!! 
Aaaaa!!! I chciałabym wam serdecznie podziękować za 44 obserwowanych i ponad 17,000 wejść! Wg, mam zaciesz na tej mojej krzywej mordce gdy wide ile osób ze mną jest:D 
Oczywiście dziękuje wam również, za wasze komentarze, które dają mi kopa do pisania kolejnej notki (: 
Tak więc kończę zanudzać (; 
Aaaa... Nie wiem kto czyta mojego bloga Nowe życie, ale chciałabym poinformować, że pojawiła się na nim kolejna notka!!       
Koniec :P
Kocham!

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział 24

Wparowałam do łazienki.
                 Miałam za 3 minuty być pod domem Livi... a ja nawet gotowa nie byłam...
Przez pół popołudnia i cały ranek siłowałam sie nad silnikiem Choppera. ślęczałam nad tym wraz z Lukiem i Benem. W końcu wpadłam na pomysł aby wszystko przeczyścić... W czym znaleźliśmy w jednej róże niedopałki papierosa... Miło!
                  Przed lustrem stał Alan zasłonięty tylko ręcznikiem... no tak... jeszcze się nie przyzwyczaiłam do tego, że teraz dziele ją z bratem.
 - Zasłoń się! - powiedziałam zakrywając sobie oczy - nie chce wzroku tracić!
 - ALEX! -wydarł się.
 - Cicho! - warknęłam - Złość piękności szkodzi! A tak po za tym starszym się ustępuje! - Wypchnęłam go z łazienki i zamknęłam na klucz.
Wskoczyłam pod prysznic.
Szybko się ogarnęłam. Ubrałam czarne spodnie, do tego szelki i biała bluzka. Włosy zostawiłam w artystycznym nieładzie, spinając je tylko w dwóch miejscach wsuwką. Teraz w ruch poszła moja kosmetyczka. Nałożyłam podkład, korektor i puder,  machnęłam tuszem rzęsy, a usta potraktowałam karmelową szminką.
Wzięłam jeszcze kluczyki z samochodu, parę drobnych, bilety i wejściówki Vip-oswkie, które załatwił Zayn.
Zbiegłam na dół, ubierając w pośpiechy glany, gdzie czekała Emily ubrana w różowe leginsy i białą bluzkę ze zdjęciami chłopaków.
Na mój widok zrobiła wielkie oczy i oświadczyła:
 - Ja tak się z tobą nie pokaże! - wskazała na moje ubrania palcem - masz się w tej chwili przebrać! - zażądała.
Spojrzałam na nią z wyższością:
 - O ile wiem to ja prowadzę, a bez zemnie się tam nawet nie dostaniesz, więc nie fikaj! - zagroziłam jej palcem.  
Z krzyżowała ręce na piersi i tupnęła noga o ziemię:
 - Grrr!! Że też ty musisz być starsza! - zrobiła obrażoną minkę - to chodź zmień buty! - wskazała na glany.
Uniosłam brew:
 - Co ci się w nich nie podoba? Zawsze w nich jeżdżę na koncerty!
Rozłożyła bezradnie ręce:
 - Ale my tam nie bd tańczyć Pogo!
Młoda miała racje...
 - Też fakt... -powiedziałam niechętnie - ale robię to tylko i wyłącznie dla ciebie! - pobiegłam z powrotem na schody i minęłam Alana w pełnym ubraniu.
 - A ty co? Bieg wahadłowy? - dogryzł.
 - Oberwiesz z glana! - zagroziłam.
Wpadłam do pokoju.
No tak... nim ja rozwiązałam glany... i zaczęłam szukać butów to młoda przyleciała z telefonem.
 - Livia dzwoni. - powiedziała i podała mi telefon.
 - Stara czekam na ciebie od 15 min. Znów się ubierasz? - powiedziała wkurzona.
 - Wcale, że nie! - skłamałam - jestem w połowie drogi. Za 5 min będę pod twoim domem!
 - Emily mi  wcisnęła inną bajeczkę! - powiedziała twardo!
Ups... wpadłam... Ja kiedyś ta mała sprzedam na jarmarku! 
 - Nie wiem co si Em nagadała ale chce cię poinformować, że kazała mi się przebrać a teraz butów szukam. - powiedziałam na jednym wdechu. - tak to byłabym dano na miejscu.
Słyszałam jak przyjaciółka westchnęła.
 - Dobra... poczekam... Nie rozbij się wariacie!- i rozłączyła się.
                   Młoda zniknęła z zasięgu mojego wzroku! No i dobrze! Jakby tu była wylądowała by za oknem! 
Podeszłam do miejsca gdzie powinna znajdować się garderoba, a znajduje się starte moich rzeczy. Zaczęłam ją przeszukiwać w poszukaniu balerin. Znalazłam piłkę plażową, kask, którego szukałam w zeszłe wakacje... O mam łyży! Nawet nie wiedziałam. Ale do teraz zastanawiam się skąd w moich rzeczach wzięło się koło od roweru?! Pewnie z jakiejś dzikiej imprezy...
Znalazłam pełno nie potrzebnych rzeczy, ale po balerinach ani śladu.
Byłam zmuszona ubrać szare botki na grubym, 7 cm obcasiku... Coś czuje, że po tym koncercie nie bd umiała chodzić.    
                  Wpadałam do salonu gdzie Alan z Emily oglądali jakąś bajkę. Włożyłam na siebie biały żakiet i znów wzięłam kluczyki.
 - Młoda jadę bez ciebie! - krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami.
Dobra nie przemyślałam tego... Lało jak jasna cholera, a ja miałam do pokonania dwadzieścia metrów dzielącą mnie od samochodu.
Wróciłam się po parasol, a przed drzwiami stała Emily z płaczkami w oczach.
Na mój widok się rozpromieniła.
 - Wiedziałam, że nie mówiłaś tego na poważnie!
Rzuciła mi sie na szyje.
 - Jakbym mogła o tobie zapomnieć, urwisie? - zapytałam opiekuńczo.
Bardzo nie lubiłam jak młoda płakała.
 - To dobrze! -oderwała sie odemnie - siadam z przodu!
Wyrwała mi kluczyki z Dodgg'a i wybiegła na deszcz w różowej kurteczce.
 - Co za mała spryciula!  - westchnęłam i chwyciłam czarny parasol.
 - Sama ją tresowałaś! - dobiegł mnie krzyk z salonu Alana.
 - Udław sie! - odkrzyknęłam - nie będzie nas przez dwie godziny więc masz dużo czasu na małe "Fap Fap" ! Nie zalej domu!  
Trzasnęłam drzwiami, ale i tak dobiegło mnie stłumiony, wściekły krzyk Ala : ALEX!

***

                Pierwszy raz chce podziękować gwiazdą, że się spóźniają. Gdy dotarłyśmy do Sali koncertowej, w której miało się odbywać koncert, było 30 minut po czasie i Em suszyła mi głowę, że na najlepszej części koncertu nie bd. 
Ale gdy weszłyśmy i widziałam zawiedzione minki fanek to aż mi ulżyło.
Liwia torowała nam drogę... No tak wybłagałam aby wzięła kule i teraz wszyscy ją przepuszczając, unikając niechybnego nadepnięcia na stopę. Nie dziwie im się.  
Jakoś zdołałyśmy się przepchać do miejsca dla Vip-ów zaraz pod sceną. 
Gdy w końcu stałyśmy na naszym miejscu Paul wyszedł i zapowiedział chłopaków.    
 - Przepraszamy bardzo za spóźnienie... Ale mieliśmy małe problemy techniczne z dojazdem na miejsce... - nie wiem czemu spojrzał na mnie - tak więc bez większych przerw - wziął głęboki oddech. Widziałam jak żyły na szyi mu dygocą - Oto przed Państwem ONE DIRECTION!!! - fanki zaczęły piszczeć jak opętane. Założę się, że jutro będe przygłucha... A jeszcze czeka mnie impreza urodzinowa Liama, którą Danielle odprawia w swoim domu...  
Jakaś muzyka zaczęła grać i na scenę wskoczyła piątka pajaców, skaczących jak porąbani po sceny bez większego sensu. Zaczęli śpiewać coś co brzmiało "Up all Nihgt". 
Gdy skończyli wyć, Harry zaczął przemawiać tym swoim głosem, którym oddzielał każdy wyraz " emyy... yyyemm... eeyyy... " W jego wykonaniu to komicznie brzmiało. 
Spojrzałam na Livię. Miała minę męczennicy. 
Wprost nienawidziła jak ktoś się tak zawieszał. To była jej obsesja. 
 - No to co teraz zaśpiewamy Louis? - otoczył go ramieniem. Spojrzał mu w oczy i się uśmiechnął. 
Uuuu...  jak to słodko wyglądało. 
 - Ja mam ochotę na "One Thing", a wy? 
Nagle ktoś zaczął grać na gitarze. A tym kimś okazał się Niall. 
Ale to mi nie wyglądało na piosenkę z ich krążka... Może ich nie słuchałam, ale chyba umiem odróżnić "Happy Birthday to You". 
Zza kulis wyszła burza czarnych kręconych włosów, bardzo mi zresztą znajomych,  ubrana w czarne spodnie, białe szpilki i bluzkę ze Zdjęciem Liam'a, w wielkim serduszku. 
Danielle trzymała w ręce mikrofon. 
Przyłożyła go do ust i zaczęła śpiewać.
Liam był totalnie oszołomiony, taj jak prawie cała publiczność łącznie ze mną.
Ale wszyscy włączyli się do śpiewania piosenki. 

Happy birthday to You,
Happy birthday to You,
Happy birthday dear Liam!
Happy birthday to You!  

                Gdy w końcu skończyliśmy to Zayn zaczął drzeć mordę i śpiewać" Sto lat! " i wszyscy się do niego przyłączyli. Chłopcy zaczęli wyrzucać biednego Peyne'a w powietrze.
Gdy w końcu go postawili podszedł do Danielle, która stała z boku i pocałował ją, mocno i namiętnie.
Patrząc na nich po prostu widziałam miłość bijącą od nich. Było to magiczne uczucie... Też tak chciałabym kiedyś. 
Gdy w końcu przestali wpychać sobie języki nawzajem do gardła, Liam powiedział Danielle coś na ucho, a ona zachichotała. 
Teraz Liam zajął głos wciąż obejmując swoją druga połówkę w talii.    
 - Dzięki wszystkim za pamięć! Serio nie spodziewałem się tego... - trącił biodrem Danielle na co wszystkie fanki zaczęły wrzeszczeć: CAŁUJ! CAŁUJ!.. a ja się do nich przyłączyłam. 
No nie musieliśmy długo prosić o pocałunek bo po trzecim razie pocałowali się.
 - Chciałbym - znów zajął głos -  w ramach podziękować zaprosić kilka osób na scenę... - reszta zespołu wraz z muzykami i ochroniarzami mieli zdziwione miny - naszych najmłodszych fanów raz z opiekunami! - wydarł się. 
No i teraz zagościła wrzawa. Wszystkie fanki zaczęły wrzeszczeć jak opętane i przeciskać się. 
Podniosłam z ziemi Emily aby mi się nigdzie nie zgubiła. 
A teraz rozglądałam sie za Livią. 
Ta... Livia ratowała sytuację i okładała kogo mogła kulami... 
Pięknie! Jeszcze nas wywalą! - pomyślałam. 
 - Zayn! - wydarł sie Peyne - kogo proponujesz? 
Chłopak zrobił zaskoczoną minę, ale od razu spojrzał na mnie. I perfidnie się uśmiechnął.
Gdy zobaczyłam błysk w jego oku, wiedziałam co to znaczy.
Pokręciłam przecząco głową, a ten jeszcze szerzej się wyszczerzył.
Wskazał na mnie palcem: 
 - Mam na oku ta dziewczynkę w różowych spodenkach, która siedzi na ramionach swojej mamy! - zaakcentował to ostatnie słowo. 
Oj oberwie mu się za stwierdzenie MAMY! Och.. pożałuje tego! I to bardzo! 
Harry z Louim zaczęli krztusić się ze śmiechu. 
 - Dobra...  - powiedział Li - Kto dalej?! - zwrócił się w stronę Nialla. 
Spojrzałam na Danielle, która była czerwona ze śmiechu. Uniosła tylko kciuk do góry... och! Tej tez sie oberwie!
Zobaczyłam, że podchodzi do mnie jakiś łysy goryl. 
Spojrzałam na Livię.  
Spróbowałam jej przekazać aby mnie ratowała, a ta tylko pokręciła głową i wywaliła język.
 - Chodźcie drogie panie. - powiedział duży facet i pociągnął mnie za rękę.
Przeprowadził mnie przez tłum bez żadnego kłopotu. 
Otworzył przed nami barierkę na schody, które prowadziły na scenę. 
W połowie drogi wyszedł mi na spotkanie Zayn, szczerząc się. Miałam ochotę zetrzeć mu uśmiech z tej buźki.  
 - Ja się teraz nimi zajmę. - odparł chłopak. 
Wziął na ręce Emily.
Próbował cmoknąć mnie w policzek, ale ja się nie dałam. 
 - Wara odemnie zdrajco! - powiedziałam - Przeszedłeś na ciemną stronę moc! Będe cię z krzyżem gonić! - zrobiłam z palców krzyż. 
Emily zasłoniła dłonią twarz: 
 - Że ja jestem z nią spokrewniona! - westchnęła. 
Zayn roześmiał sie na cały ryj.  
Ja cała poczerwieniała. 
 - Że ja tu przyjechałam... - westchnęłam męczeńsko - i że tą małą zmorę zabrałam! - wskazałam na młodą.
Zayn nagle spoważniał.
 - Alex... - zrobił zmieszaną minę - zapomniałem ci powiedzieć, że mam włączony mikrofon... 
 - CO?! - wydarłam się, ale od razu zrozumiałam swój błąd. I zakryłam dłonią usta. 
Chłopak znów się roześmiał: 
 - Nabrałem Cię! 
 - Kretyn! 
Odsunął się w porę aby nie dostać obcasem. 
Spiorunowałam go wzrokiem. 
Podał mi jakis mikrofon. 
 - Masz będziesz śpiewać. - popatrzyłam na niego jak na debila. 
 - Po pierwsze nie umiem śpiewać. Po drugie nie znam ani jednego tekstu waszych piosenek. - odparłam.
Chłopak zrobił łobuzerski uśmiech. 
 - Wiem. - pociągnął mnie.
Wyszłam na dłużą scenę. 
Co prawda nie raz występowałam na scenie... w ramach " zaliczenia semestru ". Nasza porypana dyrektorka kazała mi, Livi i Alanowi, udzielać się w życie szkolne, aby zaliczyć semestr i rok... a to wszystko dzięki naszym wyjazdom do Polski. Razem tańczyliśmy, występowaliśmy w różnych przedstawieniach i ogólnie musieliśmy się angażować w każde szkolne imprezy... Żenada! 
Ale i tak musiałam zrobić wielkie oczy widząc tak wielką widownię. 
 - Kurwa... -zaklęłam. 
Chłopak znów parsknął śmiechem. 
Odegraliśmy z chłopakami scenkę, przedstawiania się i poznawania... żenada... 
Razem ze mną na scenę pojawiły się jeszcze cztery dziewczynki w wieku Emily, z opiekunkami w moim wieku lub starsze. Była Anabeth, Alice, Ella i Betti - tak się nazywały opiekunki, a dziewczynki to: Sindi, Jessy, Sandra i Boni. No i ja z Emily. 
Cała dziewiątka wraz z moją siostrą zaczęły skakać jak pojebane po scenie. Czułam się troche dziwnie bo nie podzielałam ich ekscytacji. 
                  W końcu po minutach męczarni chłopcy zaczęli śpiewać "One Thing". 
O dziwo była pod wrażeniem ich umiejętności wokalnych. Co prawda nie znałam ani jednego słowa, a Zayn przytknął mi mikrofon do twarzy. Jeśli chciał mnie poderwać to coś mu nie wychodziło...
Każdy z chłopaków zaczęli śpiewać... a tłum za nimi.
Po skończonej piosence, Malik podszedł do mnie i powiedział do mikrofony:
 - Czemu nie chcesz śpiewać? Wstydzisz się? - zagadnął i podał mi mikrofon. 
Miałam ochotę wydrapać mu oczy.  
 - Tak.. - odparłam. Robiłam dobra minę do złej gry - Bo nie umiem śpiewać...
Punkt dla mnie! Wybrnęłam! Pogratulowałam sobie w myślach. 
Przez chwilę widziałam, że Zayn zakłopotał się.
 - Jak nie chcesz śpiewać to nie musisz! A jaką piosenkę sobie życzysz? - zapytał perfidnie. 
To był ewidentny cios poniżej pasa! 
 - Emily, a ty co wybierasz? Przecież to twój wielki dzień! - próbowałam z tego wybrnąć. 
Błagałam w myślach, aby mi nie puściła świni.    
Ale ta na szczęście była w siódmym niebie i nie myślała o niczym tylko o swoich pięciu bogach.
 - "What Makes You Beautiful "! Prosze! Prosze! Proszee...!!!
 - No dobra! - Teraz Harry zabrał głos - No to gramy!
Akurat tą piosenkę znałam bo puszczali ja w radiu w samolocie jak leciałm do Londynu. Ale nawet nie przypuszczałam, że to od nich kawałek... 
A no tak... Gdy Zayn zaśpiewał swoją solówkę... tą samą, którą śpiewał mi gdy siedzieliśmy zamknięci w kabinie, mój mózg się obudził i skojarzył fakty .  To się nazywa ciężkie myślenie!
Na końcu Styles miał swoją solówkę, chłopcy ustawili się na środku scene i oświetlał ich tylko punktowiec. 
Liam z Zayn'em zaczęli gwałcić Harry'ego, a w rezultacie loczek zgubił buta i pasek do spodni. . 
Zaśpiewali jeszcze kilka piosenek, których kompletnie nie kojarzyłam i ruszałam wargami do lepszego efektu. 
W połowie solówki Liama 
I’m broken, do you hear me?
I’m blinded, ‘cuz you are everything I see
I’m dancing, alone
I’m praying
That your heart will just turn around
And as I walk up to your door
My head turns to face the floor
Cause I can’t look you in the eyes and say

Louis krzyknął na całe gardło, jedne imię: DANIELLE!  
Peyne, w pól słowa się zaciął, zaśmiał się i posłał buziaka do Danielle, a później do Louisa, który zaczął się wydurniać i skakać jak pojebany "łapiąc" jego buziaka bo mu ucieknie. Większej bandy debili nigdy nie spotkam. 
Natomiast przy solówce Marchewka w "More than this" i ryknął: ELEANOR! 
No i teraz chłopcy byli kwita. 
Zaczęli śpiewać "Gotta be You".
Była to zajebista piosenka... ale nie podobało mi się, że faworyzowała loczka, jak większość ich piosenek. Najmniej zawsze było Louisa i Nialla... A mieli na prawdę anielskie głosy.
Nagle za moimi plecami pojawił się Zayn. Ściemnili wszystkie światła i dali punktowiec tylko na nas. A on zaczął śpiewać: 
Oh girl, can we try one more, one more time?
One more, one more, can we try?
One more, one more time
           I'll make it better.             
  
Trzymał mnie wtedy za rękę i patrzył mi głęboko w oczy. 
Boże... Ja po prostu odleciałam na te pare sekund. Widziałam jego piękne kakaowe oczy i czułam jego męskie perfumy zmieszane z tytoniem. Dało to niesamowity efekt. 
Każdy detal jego twarzy widziałam bardzo dokładnie i starałam się zapamiętać.  
Ale nagle czar prysł i oświetliło mnie światło i znów usłyszałam wycie Harrego.
Do końca koncertu stałam grzecznie i próbowałam zapomnieć o tej solówce szatyna. Emocje dzisiejszego dnia za mocno na mnie wpływały i traciłam rozum. 

***

 - Gdzie zaparkowałaś ten wóz? - krzyknęła po raz setny Livia. 
Rozejrzałam się po parkingu osiemdziesiąty drugi raz. 
 - Nie pamiętam! - odkrzyknęłam. 
Ludzie, którzy obok nas przechodzili, dziwnie się na nas patrzyli. Może to dlatego, że darłyśmy się po sobie niemiłosiernie? Obie stałyśmy blisko głośników. Zespół miał sie tyle dobrze, że mieli zatyczki w uszach... a my? No te kilkadziesiąt Herców odbijało się jeszcze w uszach. 
 - Trzeba było zapamiętać! - odpowiedziała.
Zaczęłyśmy sie błąkać po parkingu. 
 - A na którym piętrze jesteśmy? - wydarła się młoda. 
Spojrzałam na znak i wybuchłam za głośnym śmiechem.      
 - Brawa dla geniuszy! - powiedziała Liv. 
 - Ta... Zamiast na Trzecie poszłyśmy na drugie... - westchnęłam - to tylko my umimy!
Zaczęłyśmy się grzebać po schodach.
W końcu znalazłyśmy mój wóz. Stał dokładnie tam gdzie zaparkowałam. 
Wpakowałyśmy się do środka i odpaliłam silnik. 
 - Czyli teraz do domu? - zapytałam. 
 - Jasne. Rzeczy na imprezę mam w bagażniku więc u was się przebiorę. Harry ma po nas przyjechać o 22,00, mamy dużo czasu. - powiedziała przyjaciółka. 
 - No to kurs DOM! - włączyłam silnik. 
Musiałam wyjechać z parkingu, a Liv zasłaniała mi całą widoczność lewej strony. 
 - Kobieto! Usiądź normalnie! Jeszcze przez ciebie spowoduje wypadek! - skarciłam ją. 
Liv dziwnie się zachowywała. Spojrzała za ramię. 
 - Wolne! Możesz jechać! - powiedziała za szybko. 
Przekrzywiłam głowę. 
 - Usiądź normalnie, albo wylatujesz z auta! - zagroziłam. 
Dziewczyna niechętnie usiadła na miejsce.
I teraz bardzo dobrze widziałam scenkę, którą zakrywała. 
               Prz parkingowych drzwiach stał Luke, obściskując się z jakąś blond laską. Całowali się dość namiętnie. W końcu odczepili się od siebie i dobrze widziałam twarz wiedźmy z piekła rodem: Megan. 
Nie wiele myśląc cisnęłam pedał gazu i z piskiem opon wyjechałam z garażu.
Nie zważałam na przerażone miny Liv i Młodej... a tym bardziej na samochody trąbiące na mnie.
Odliczyłam od 1 do 10 i z powrotem. Uspokoiłam się i wyrównałam jazdę.
Widziałam zakłopotanie w oczach przyjaciółki. 
 - Wiedziałaś. - szepnęłam. Jej wargi zmieniły sie w cienką linię. - I nic mi nie powiedziałaś... 
 - Alex... ja... 
 - Nie interesuje mnie to. - warknęłam. 
Zastanawiałam czy by jej nie wysadzić... ale jak bym się zatrzymała to rozkleiła bym się. 
Wiedziałam, że darzę uczuciem tego chłopaka... ale nie wiedziałam, że aż takim.
Droga do domu była długa i nużąca. 
Emily słodko pochrapywała na fotelu, a ja nie odzywałam się do przyjaciółki. 
Zaparkowałam na podjeździe i wyszłam wyciągnąć Em z auta.
Ale Liv mnie zatrzymała: 
 - Obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego albo powiem to Alanowi i nici z imprezy. - w jej głosie było słychać troskę.  
Spojrzałam na nią jak na debila: 
 - I co on zrobi? Zadzwoni po tatusia? Zamknie mnie w pokoju? - ofuknęłam ją - daruj sobie. Dziś mam zamiar się porządnie schlać. 

*** 

Na imprezę ubrałam w, krótkie spodenki i fioletowy top z odkrytymi plecami, który odsłaniał wszystkie tatuaże. Do tego czarne 15cm szpilki, aby umożliwiać mi całowanie z wysokimi facetami. Oczy miałam pomalowane na czarno, a usta na naturalny kolor. Włosy zrobiłam na szopę. I nawet dobrze wyglądałam. Do tego srebrna biżuteria... Nawet ładnie wyglądałam. 
Liv zrobiła sie na boginię sex-u. 
Mała czarna i złote bity i dodatki. Tyle co z makijaży zrobiła to, nałożyła czerwona szminkę, która podkreślała kolor jej włosów. 
A Alan jak to facet... Byle by były czyste spodnie i czysta bluzka. Jedynie co dodał to zegarek... 
Po prosty  to mój brat... 
 - Jak się obudzi - zwróciłam sie do Trudy ( opiekunki Emily. miła pani po 50-siątce, która nie ma co w domu robić po śmierci męża) - będzie głodna. to proszę dać jej coś do jedzenia. Będziemy gdzieś po 4 w domu. - spojrzałam na Alana. 
Jego wzrok mówił " Oby"  
 - Ale panienko Wesley... jutro musi państwo iść do szkoły... to nie stosowne...  
 - Dlatego wracamy tak wcześnie - przerwałam jej. Usłyszałam za sobą chichoty. - niech pani się nie martwi odwiezie nas Ben. - odparłam spokojnie. 
Usłyszałam klakson samochodowy. 
Liv wyjrzała przez okno. 
 - Patrz co ten pajac wymyślił. - wskazała w stronę okna. 
Spojrzałam tam.  
Podjechała pod mój dom limuzyna. Przez jej okno wyglądał Harry i machał do nas jak obłąkany. 
Wzięłam czarną kopertówkę 
 - Dobranoc! - krzyknęłam do pani Trudy i wyszłam z domu. 
Podeszłam do limuzyny.
 - Witam drogie panie.... - zrobił wielkie oczy na widok braciszka - i pana....? 
 - Harry to mój brat bliźniak Alan. Alan ten pajac z szopem na głowie to Harry Styles. - przedstawiłam chłopaków,  a ci podali sobie ręce. 
  - Bo już myślałem, że bd musiał przekazać Zayn'owi przykrą wiadomość, że jesteś zajęta - oberwał moją taszką w twarz.
 - Ty sie zamknij i ubij do środka. 
I tyle pamiętam ze spóźnionych urodzin Liam'a. 



I Rozdział 24!! 
Zepsułam cały koncert... a wiem że wiele osób czekało na tą notkę... Tak wiem debil jestem... 
No dobra bardziej sie nie skrytykuję... dam wam ta przyjemność :P 
Serdecznie zapraszam do stronki " Bohaterowie" Co jakiś czas będą się tam pojawiały nowe postacie :D
A i zapraszam na mojego nowego bloga: Nowe życie .
Dziękuje wam za te wszystkie głosy na Wymarzony świat z 1D, może i nie wygrałyśmy... ale było warto:D 

Serdecznie pozdrawiam!! 
Zakręcony Duet <3 <3 <3