czwartek, 31 maja 2012

Rozdział 21

 - Co znowu? - odebrałam 3 telefon od Harry'ego. - jak jeszcze raz się mnie zapytasz co jest napisane w moim pamiętniku to skrócę cie o głowę!
Harry dorwał się do mojego pamiętnika... tyle dobrze, że pisałam go po polsku ni nic z niego nie rozumiał. A Emily nie rozczyta mojego pisma... ledwie umi czytać... a co dopiero rozczytać moje bazgroły!
 - Twoja świnka się popsuła. Dostał jeść i pić... i nadal piszczy... a teraz coś z niej leci... FUJ!
 - Harry... - próbowałam mówić spokojnie, ale jak boga kocham z tym chłopakiem nie można po ludzku - zwierzęta też mają potrzeby fizjologiczne... chyba uczyłeś sie na tym na biologi...
 - Livia przyjedź tu bo zaraz do głowy dostanę... - nagle urwał -  Co z niej wychodzi?! - powiedział przerażony.
 - Harry jesteś obrzydliwy! - rozłączyłam się.
Danielle patrzyła na mnie z zaciekawieniem.
 - Co te dziecko znowu natworzyło?
 - A te dziecko nie uczy sie z biologii i nie wie, że zwierzęta muszą robić psipsi i kaka...
Dziewczyna uniosła brew:
 - Psipsi i kaka? Mówisz jak Emily...
 - Tak wiem.
Znów rozdźwięczał się mój telefon.
Kurwa i znów Harry.
 - I on tak przez 24 na h? - jęknęłam - nie da się go włączyć?
Danielle parsknęła śmiechem.
 - Uwierz... próbowałam... ale ciesz się , że to nie Lou... ten to ma ADHD!
 - Myślałam, że gorzej już być nie może - mruknęłam - CO?! - warknęłam do słuchawki.
 - Bo wyszło z niej takie 2 różowe kuki z oczami... Czy mam sie bać? - zapytał - bo to mi na kosmitów wygląda.
 - Czekaj, czekaj... jakie różowe kulki z oczami? Co ty gadasz?
 - Czekaj wyślę ci zdjęcie.
Rozłączył się.
 - Według Harry'ego, mam inwazje kosmitów w domu...
Dan westchnęła.
 - Powinien odstawić cukier.
 - Też tak sądzę. - potaknęłam.
Usłyszałam melodyjkę.
Wzniosłam oczy ku niebu.
 - Jak to znów Harry przysłał mi jakieś moje zdjęcie z dzieciństwa... albo co gorsza swoje zdjęcie... To osobiście pofatyguje się do Alex po jakiś pomysł powolnej i bardzo bolesnej śmierci! - wypowiedziałam to przez zaciśnięte zęby.
 - Teraz to raczej Alex obmyśla jakiś zabójczy plan na zemszczenie się na tobie i Harry'm... a znając życie, my czyli Ja, Emily, Eleanor i chłopaki też oberwiemy... - sprostowała Danielle
 - Nie będzie, aż tak źle... chyba. 
W samochodzie rozdźwięczał melodyjka, mojego telefonu.
Zaklęłam w duchu.
Otworzyłam wiadomość.
Wyświetliło się zdjęcie.
W klatce była moje Mikusia, a obok niej leżały różowe kuleczki. Przyjrzałam się im bliżej. Było widać zarysy oczu, nosku i łapek.
Ale to nie możliwe!
Przecież Mikusia nie mogła być w ciąży! Niby kiedy? Na pewno mama by mi o tym powiedział!
W samochodzie rozdźwięczył melodyjka.
O wilku mowa.
 - Znaleźliście ich? - nawet  nie dałam mamie zacząć. 
 - Tak.... są cali i zdrowi... no prawie... - usłyszałam w jej głosie nutkę troski. 
 - Powiedz mi, że nie złamała nic Zayn'owi... - jęknęłam. 
 - I co? Żyją? - dopytywała się lokata.
 - Cichaj! - syknęłam do Danielle i zakryłam palcami usta.
 - Nie nie nie! - uspokoiła mnie mama - raczej Alex... cała fioletowa i wg....
 - Co?! Pobił ją?! - prawie krzyknęłam, na co Danielle gwałtownie skręciła. Ciulnęłam głową o szybę pasażera. 
 - CO?! - krzyknęła dziewczyna. 
 - Cichaj! - próbowałam ją uspokoić. I tak ledwie co mamę słyszałam bo w tle Alex z Zayn'em kłócili się o jakąś pierdołę... Są gorsi od dzieci! - Mamo! Ucisz tamtą dwójkę bo cie nie słyszę!
Przez chwilę słyszałam stłumioną rozmowę. A później znów głos mamy:
 - Co ja mówiłam? - zapytała
 - Zayn pobił Alex? - byłam co raz bardziej ciekawa... 
Osobiście sądziłam, że Alex jest skłonna do pobicia... No przecież załatwiła nos Megan w pierwszej klasie... Ale aby Zayn? Oczywiście Alex jest cholernie upierdliwa i nachalna... no ale chyba mu aż tak za skórę nie zalazła!
 - A nie nie nie! Broń Boże! To chyba szybciej ona jego by pobiła! 
 - CIOCIU! - usłyszałam krzyk Alex.
Wyobraziłam sobie jej minę i uśmiechnęłam się.
 - Kochanie wszyscy wiedzą, że jesteś do tego zdolna! Siedź cicho i daj mi spokojnie porozmawiać z córką!  - ofuknęła ją mama.
 - Ciocia to by się lepiej na drodze skupiła, a nie na gadaniu z Livią!
 - Alex bo cie wyrzucę! - zagroziła mama - Przypominam ci, że jesteś na mojej łasce i mogę zrobić co chce!   
 - MAMO! Wróć do mnie! - przypomniałam, jej o mojej obecności.
 - Z Alex wszystko w porządku! Jest nieznośna jak zwykle... 
 - Ale co mówiłaś, że jest sina? - dociekałam. 
 - Bo siedzi tu w za krótkich spodenkach, w bluzce, która nie powinna nazywać się bluzką i...
 - Mówisz tak jak tata! - usłyszałam głos przyjaciółki 
 -... jest opatulona - mama puściła uwagę mimo uszu i kontynuowała - bluzą tego uroczego Zayn'a.
 - Uroczego? Nie wiem co w nim ciocia uroczego widzi... - znów Alex podjęła monolog
 - Jak podrośniesz to inaczej będziesz śpiewać! - upomniała ją. 
Czułam się jak jakiś podsłuchiwacz.
Nie chciałam przerywać ich rozmowy, ale przypomniałam sobie o Mikusi.
 - Momo! mogłabyś mi to wyjaśnić, że Mikuśka się okociła? - walnęłam z grubej rury      

I zaległa głucha cisza.
 - Ty kpisz sobie i o drogę pytasz?
 - Nie kpie. - ucięłam - Harry przysłał mi właśnie zdjęcie! I jak wół tak są małe świnki... i dużo krwi... Momo! Coś ty z nią zrobiła w czasie mojej nieobecności? - wyrzuciłam z siebie
 - No... No bo Mikusia była taka samotna jak ciebie nie było... zabrałam ją raz do koleżanki... ale jestem przekonana, że ona mówiła, że to ona, a nie on! 
 - MAMO!  
 - Livia! Pogadamy w domu! - powiedziała szybko i rozłączyła się.
Miałam ochotę cisnąć telefonem.
Danielle kazała opowiedzieć wszystkie szczegóły.
Więc tak zrobiłam.

***  

 - Zostawić cię na chwilę sam na sam ze świnką to już jej dzieci zrobiłeś!- dokuczył Harry'emu, Louis
  - Ja jej nawet nie dotknąłem! - zaprotestował loczek - to Emily zaczeła ją głaskać i nagle zaczeła wyć...
 - Tak jak ty? - dogryzła mu Alex.
 - Siedź cicho bo znów zamknę cie z Zayn'em w jednym pokoju! - odfuknął.
Widocznie jeszcze nie wiedział, że kłócenie się z Alex nie wyjdzie mu najlepiej.
 - Czy ty naprawdę chcesz sie pożegnać z męskością? - Alex uniosła brew - mogę ci to załatwić w 2 minuty! 
Chłopak zakrył swoje czułe miejsce, z przerażeniem w oczach.
 - Nie zbliżaj się do mnie! - zaczął oddalać się od skrzata.
 - Ale czemu? Przecież ja cie nie zamknęłam na kilka godzin do małej klitki z osobą, z którą najchętniej byś się pobił... I niby jaki masz argument do obrony?
Harry miał głupi wyraz twarzy. 
Czasem myślę, że ta kobieta mogła by być prawnikiem... ale wywalali by ja z sądów za używanie łaciny kuchennej.
 - Louis! Powiedz jej coś! - Harry schował się za przyjacielem, ale ten go odepchnął.
 - A co ja mam jej powiedzieć? Ja nie chce zostać znokautowany! - gdy na potkał wzrok Alex, chłopak  schował sie za swoją dziewczyną - El obroń mnie! Ona ci nic nie zrobi!
 - JA cie obronie Kochany, mój! - A teraz Emily weszła do akcji.
Stanęła pomiędzy Alex i kryjącym sie za Eleanor, Louisem. Wyglądało to przekomicznie. Emii w różowej sukieneszce i dwoma kucykami z zadziorną miną. i Alex, która próbowała pohamować śmiech... marnie jej to wychodziło.
 - Emily! Bo pójdziesz spać! - zagroziła jej starsza siostra.
 - Nie boje się ciebie! - zaprotestowała i skrzyżowała ręce na piersiach.
 - A powinnaś! - Starsza siostra zaczęła się do niej zbliżać.
Ale Liam porwał Emily z podłogi i przerzucił ją sobie przez ramię, ratując całą sytuację. Ta zaczęła wierzgać i okładać go małymi piąstkami.
 - Zostaw! Ja muszę chronić mojego Louiego! ZOSTAW! - darła się jak opentana.
A na chłopaku nie robiło to najmniejszego wrażenia.       
Nagle do salonu wkroczyła mama i opanowała sytuację.
 - Kto pomoże mi przy ciasteczkach? Specjalnie dla Emily CZEKOLADOWE!
Dziewczynka przestałą się szamotać i pisnęła radośnie.
 - JA pomogę! - zgłosił się Niall.
 - I ja! - potaknął Zayn, szturchnął blondyna w ramię - będę pierwszy!
I zniknął za drzwiami w kuchni. Blondyn z bojowym krzykiem poleciał za nim.
 - Jak dzieci! -westchnęła, Alex i wzniosła oczy ku niebu.
Mimowolnie parsknęłam.
 - Chłopaki! Czekajcie na MNIE! - loczek przebiegł obok mnie.
Ale ja nie miałam zamiaru go puszczać! Najpierw miał mi wyjaśnić, co on zrobił Mikusi.
Chwyciłam go za koszulkę.
On poślizgnął się na kafelkach i wylądował na stoliku.
 - Fajtułapa! - dokuczyła mu Alex
 - Zamknij mordę! - uciął chłopak .        
 - Marzysz! - pokazała mu język.
Boże ta dwójka tak się dopełniała!
W salonie zostałam tylko ja Alex, która pilnowała aby lokaty nie uciekł... lepszej fuchy nie mogłam jej znaleźć. Lou i Eleanor, którzy zajmowali się sobą na kanapie, a reszta z moją mamą na czele robiła ciasteczka w kuchni. 
 - Harry! opowiedz mi jeszcze raz co się stało ze świnką! - zażądałam.
 - No.. zaczęła kwiczeć... dałem jej marchewę.. a później z niej coś takiego wyskoczyło. - wyrecytował.
 - Tyle w tym szczegółów było, że o cholera! - zakpiła Alex.
 - No powiedziałem w skrócie!
 - Ten skrót to sobie możesz wsadzić! - ucięłam.
Ambitnie miałam 3 małych świnek... jakoś mi sie nie uśmiechało to wszystko hodować...


Po jakieś godzinie, Emily zasnęła na kolanach Louiego.
 - Patrz jaka słodka! - podniecała się El.
 - No nie? I jeszcze ma świra na moim punkcie! - powiedział chłopak
 - Ale spójrz na nią! Jakie ma słodkie loczki... uśmiech.. i wg cała jest słodka! - Eleanor skakała na sofie jak pojebana.
 - Jak chcecie to możecie ją sobie wziąć! - ożywiła się Alex - załatwię nawet papiery adopcyjne! Tata na pewno się zgodzi! A młoda bd w niebie! - Mówiła to z taką nadzieją w głosie, że prawie w to uwierzyłam.  
 - Co z ciebie za siostra?! - oburzył się Zayn.
 - Ja mam na myśli dobro dziecka! - powiedziała to jak jakaś babka z kiczowatych seriali, która odbiera rodzicom dzieci, bo za mało zarabiają...
 - A coś ty się taka wielkoduszna zrobiła?! - drażnił się z nią!
 - W małym ciele, wielki duch! - uśmiechnęła się z satysfakcją.      
 - Chyba chciałaś powiedzieć w mikroskopijnym ciele, wredny duch! - pokazał jej język i odrazu oberwał z poduszki.
 - Ja ci zaraz dam wredny!
Zaczęła go gonić po domu. Nagle wbiegli do kuchni i przez chwile nie było ich ani słychać ani widać. Ale nagle rozległ się paniczny krzyk Zayn'a... i nieprawdopodobnie szybko wybiegł z kuchni. A zaraz za nim Alex z patelnią.
Chłopak wskoczył za sofę kryjąc się przed małym skrzatem z wielką patelnią! 
 - Co ty wyrabiasz?
Krzyknęłam do przyjaciółki. Miała niebezpieczny obłęd w oczach.
 - ALEX! W tej chwili PROSZĘ odłożyć tą PATELNIĘ! Bo ZADZWONIĘ do twojego OJCA! - krzyknęła mama.
Alex w pół kroku stanęła.
Opuściła patelnię i zrobiła niewinną minkę.
 - Ale mogę raz! Obiecuje! Raz go walnę i odłożę! Proszeeee.... - zrobiła paczydłami jak kot ze Szreka.
 - Liczę do trzech! Raz...! Dwa...!
No i Alex zniknęła w kuchni. Aby po chwili pojawić się z wielkim tasakiem w ręku!
 - ALEX! - krzyknęła mama.
 - Ale nie mówiłaś nic o nożach! - zaprotestowała.
 - Dzwonię do ojca! - blondynka wyciągnęła telefon i kliknęła raz.
 - Ty go już masz na szybkim wybieraniu? - zakpiła Alex, ale od razu pożałowała tych słów.
Mama zrobiła się cała czerwona.   
 - ALEXANDRO DAJANO WASILEWSKA! Nie odnoś się tak do mnie! I odłóż tan nóż!
No i Alex znów zniknęła w kuchni.
Wróciła z bananem na ryjku.
Klapnęła obok mnie. Ale po chwili spojrzała na Emily i wstała.
 - Dobra ja się już zbieram i zabieram Emily na chatę.
 - Nieeeeeee! - krzyknęła równocześnie para.
 - Cicho! Zabieram ją do łóżka! - ucięła.
Wzięła torebkę.
Podałam jej klucze od samochody, a ona spiorunowała mnie spojrzeniem.
Wzięła Emmily na ręce i wyszła z domu.
 - Poszła już? - szepnął Zayn.
 - Teren czysty możesz wyjść. - powiedział Liam.
 - To co? - zaczeła El - my tez się już zbieramy?
Popatrzyła na swojego mena.
 - TAK! - przytaknął Liam - nie będziemy dłużej wam na głowie siedzieć!
 - KURWA! KTO WYLAŁ COLE NA SIEDZENIE MOJEGO WOZU?! - ryknęła Alex.
Harry mimowolnie pobladł.
 - Macie tylne wyjście? - zwrócił się do mojej mamy.
 - Och kochany! - zaczeła - nawet tylne wyjście nie pomoże ci w ucieczce przed Alex... Już ci współczuję biedaku!    
Harry zrobił się jeszcze bledszy.

***

Obudziły mnie budzik. 
Wstałam z łóżka. 
Wzięłam, ubrania i do skakałam do łazienki. 
Uciągnęłam na siebie czarne spodenki, białą bluzkę. Z przodu miała napis: " I Love Fencing ", a z tyłu szermierza w wypadzie. Założyłam na to szelki. Rozpuściłam włosy i roztrzepałam je. 
Zeszłam do kuchni i zjadłam śniadanie złożone z grzanek z dżemem. 
Dałam Mikusi świeżą wodę i siano. Zobaczyłam jeszcze jak tam ma się jej potomstwo. W nocy przybyły na świat jeszcze dwie. Nie mam pojęcia co z nimi zrobie jak podrosną! Chyba wyśle je dziadkowi  Alex, który ma bzika na punkcie zwierząt!
Spojrzałam na kalendarz: 27 sierpień... za 5 dni przyjeżdżają bracia od Alex, a za 7 dni rocznica śmierci mamy Alex....15 dni moje urodzinki, nie szykowałam zbyt wielkiej imprezy... 
Ale znając życie co najmniej pół szkoły zwali mi się na głowę... jak co roku... No i w końcu przyjedzie tatuś... po prostu cieszyłam japę... najchętniej to bym uciekła.
Albo po prosze Alex aby jako prezent załatwiła mi bilet na Hawaje! Albo gdziekolwiek indziej!
Albo lepiej! Naciągnę ojca aby zafundował mi i Alex krótkie wakacje w tropikach! Skrzat napewno się zgodzi pod pretekstem, że się wysmaży i trochę urośnie!  
Dobra! Koniec z marzeniami! - skarciłam się. 
Spojrzałam na zegarek 9,47
Mama już do godziny jest w pracy...
Alex jeszcze śpi...
Jak inni moi znajomi...
Nie miałam co z sobą zrobić...
Dopiero na 11,00 byłam umówiona z trenerem na konsultację... musiałam mu wyjaśnić, że nie wystartuje na najbliższych zawodach szermierczych bo jestem w gipsie.. Dokładnie nie wystartuje w żadnych zawodach do dwóch miesięcy!
Wzięłam torebkę i wyszłam na miasto.
Poszłam na przystanek autobusowy.
Centralnie zdążyłam na autobus do Londynu. Kupiłam bilet i wsiadłam do piętrusa.
Poszłam na samą górę podziwiać widoki.
Po 20 min wysiadłam i skierowałam się do centrum handlowego.
Połaziłam trochę po galerii.
Kupiłam sobie waniliowego Sheyka i poszłam usiąść na ławce.
Nagle usłyszałam znajome głosy. Odwróciłam się w tamtą stronę.
Stał tam Luke... i obściskiwał się z jakąś różową lafiryndą...
Czekaj czekaj! Ja znam te farbowane włosy i sztuczny nos! 
Luke leciał w ślinkę z Megan! Z naszym największym wrogiem!
Ten lalusiowaty pedał z piekła rodem, który chodził z Alex... teraz obściskiwał się z różową ropuchą, bijącą dzieci i sztucznym nosem.. a jestem pewna, że na swoje urodziny zrobi sobie operację plastyczną! 
Alex się załamie.. ale przecież z nim zerwała... ale ona znów coś do niego czuje... Kuźwa! Zaraz pozbawię go ojcostwa!
Wstałam z miejsca.
Zaczęłam do nich podchodzić ale nagle mój telefon zadzwonił.
Odebrałam:
 - Dzwonie i dzwonie, a ciebie nie ma! Gdzie jesteś? - usłyszałam głos Stylesa
 - Harry? O kurcze! Która godzina?!
Byłam z nim umówiona na 10,20 pod moim domem. Miał mnie zawieźć do trenera! Kompletnie o tym zapomniałam! 
 - 10,34 gdzie ty jesteś? Deszcz pada a ja stoje jak jakiś Romeo...
 - Harry... kompletnie zapomniałam! Jestem teraz w Londynie w centrum handlowym! Mógłbyś po mnie przyjechać?
 - Kobieto! Ty się zdecyduj! grrr... dobra zaraz bd czekaj tam na mnie! - i rozłączył się.
Schowałam telefon i odwróciłam się w stronę całującej się parki.
Ale ich nie było..
No ładnie.
Wyszłam z galerii.
No ładnie leje deszcz.
Witam w Londynie! 3/4 roku leje deszcz 1/4 świeci słońce... Bosko!
Nie miałam przy sobie, ani płaszcza, ani parasola... jak wychodziłam nie zapowiadało się na deszcz...
Weszłam do jakiegoś sklepu i wybrałam beżowy płaszcz z kapturem. 
Przymierzyłam go, zapłaciłam kartą, oderwałam metkę i założyłam go na siebie.
Ślicznie komponował się z czarną torebką i czarnymi botkami.
Wyszłam z centrum prosto do białego kabriolety (  na szczęście zamkniętego! ), który prowadził Harry. Miał na sobie dżinsy, szarą koszulkę z tekstem piosenki jakiegoś zespołu i czarną marynarkę i czapkę " kondona".
 - Cześć! - powitał mnie.
 - Hej! - cmoknęłam go w policzek na powitanie - malowałeś się pudrem?!
Chłopak zaczerwienił się.
 - Nie wiem czy wiesz.. ale moja twarz wczoraj spotkała się z nogą Alex! Kto ją wg puścił na Kapuera'ę?
Zaśmiałam się.
 - Wykupiłam jej na to kurs dwa lata temu! - wyszczerzyłam się.
 - Dzięki wielkie! Przez ciebie mam pół twarzy sine i rozwaloną wargę! - pożalił się.
 - To po jaką cholerę ci ta czapka, która odkrywa ci twarz? - powiedziałam ironicznie.
 - Bo mi Zayn powiedział, że puder ma się wysuszyć!
Ryknęłam jeszcze głośniejszym śmiechem.
 - Powiedz mi od kiedy puder się suszy? - postukałam go po głowie
 - ZAYN! Jak ja go dorwę! - wydarła się
 - Lepiej tego kondona zdejmij!
Zerwałam mu czapkę z włosów.
 - O wiele lepiej! - roztrzepałam mu jeszcze loki.
Harry bardzo nie lubi jak ktoś bawi się jego włosami! Zaczął się awanturować i sam zrobił sobie fryz.
 - A tak wg to gdzie jedziemy? - zapytał gdy staliśmy na skrzyżowaniu.
 - Do Hali Sportowej w Londynie.
 - A gdzie to jest?
 - Niech Bóg ma w opiece twoją małą duszyczkę! - wyrecytowałam fraze, którą zawsze babcia mi powtarza i wzniosłam oczu ku niebu.

                              
O 11,20 byliśmy na miejscu... Harry trochę pobłądził i musieliśmy pytać się o droge przechodniów... a później Harry pozował do kilku zdjęć.W końcu dotarliśmy do ziemi obiecanej!
Wyskakałam z samochodu i poczłapałam do sali.
Harry szedł tuż za mną i odganiał sie od fanek.
W końcu zatrzasnęłam za nami drzwi w sali.
Akurat wpadliśmy na trening i cztery plansze były zajęte przez szermierzy, którzy walczyli ze sobą. Od czasu do czasu zapalały się lampki sygnalizujące punkt zawodnika. Dźwięk uderzanych o siebie kling był niesamowity... uwielbiałam go... mogłam się w nim zatracić. OD czasu do czasu ktoś krzyknął.
Na najbliższej planszy rozpoznałam moje dwie kumpele walczące pomiędzy sobą. 
          
 - Ta po lewej, która właśnie zrobiła wypad do moja przyjaciółka Kaya, a ta druga to Sabrina trenują od szóstego roku życia. O właśnie obopólny!
 - Co to znaczy? Te ostatnie? - zapytał chłopak. 
 - Że dubel.  
 - Że co?
Irytował mnie!
 - Że punk to każdej zawodniczki! 
 - To trzeba było od razu! A ty mi z jakimiś cukierkami wyskakujesz... 
 - Harry! Trzasne cię w ten głupi łeb!
 - Ejj a co one teraz robią? 
Wskazał na planszę gdzie zawodniczki żegnały się. 
 - Dziękują sobie za walkę. Ty nigdy nie widziałeś jak sie walczy w szermierce?
 - Ja nawet tego powiedzieć nie umiem. - usprawiedliwił się. 
 - No fakt. - odparłam. 
 - No proszę, proszę! Kogo tu nogi niosą? - usłyszałam za sobą głos Kayi.
Odwróciłam się i zobaczyłam ją w pełnym białym mundurku, zlana potem, z maską i szpadą na rękach.
 - Jak widzisz jedna noga! - wskazałam na gips. 
 - Coś ty kurwa zrobiła?!  Sezon się zaczyna a ty w gipsie wylądowałaś? - zbulwersowała się - Pogięło cię? 
 - Opowiadaj! - Dołączyła do nas Sabrina 
Również w całym stroju szermierczym.
  
  - Przyjaciel tego pana - wskazałam na Harrego, który wpatrywał się w dziewczyny z zaciekawieniem - wziął i prawie nas potrącił na jezdni. Alex zrobiła skręt ratując nas od śmierci... ale zostałam w gipsie.
 - A Alex nie chce wrócić na stare śmieci? - zapytała Sabrina.
 - Jakby dzień był dłuższy to by walczyła... ale wiesz... tu club.. samochody, garaż kapuera.. ona już tego za dużo ma... przecież pamiętacie jak rozpaczała odchodząc... 
 - W sumie racja... - Kaya spojrzała na lokatego -   Ej Sari! - zwróciła się do Sabriny Kaya - czy to nie ten chłopczyk z tego zespołu?
 - Ej no! Rzeczywiście! - potaknęła.
Czy tylko ja z Alex na całej kuli ziemskiej nie znamy ich zespołu? 
Wyrwał mnie z rozmyśleń Harry:
 - Liv może nasz przedstawisz?
 - A... jasne! - opamiętałam się - Harry poznaj Kaye i Sabrinę! - pokazałam na ciemnoskórą i białaskę - dziewczyny poznajcie tego porywacza ze szpitalnych łóżek, który oberwał od dziewczyny... - zamilkłam na podkając jego wzrok - yyymm.... Panie poznajcie Harrego Stylesa... - po prawiłam się.
 - Miło mi waz poznać drogie panie! - ujął od każdej dłoń i pocałował. 
Miałam wrażenia, że dziewczyny się zaraz roztopią.  
 - CO TO MA BYĆ ZA OBIJANIE SIĘ?! - usłyszałam głos trenera... zawsze go słychać a później widać - JUŻ WSKAKIWAĆ NA PLANSZĘ! SMITH! JAKSON!  MAM WAM WYSŁAĆ SPECJALNE ZAPROSZENIE?  - dziewczyny, aż stanęły na baczność. 
 - My jesteśmy po walce! Zaraz przyjdziemy! - odkrzyknęła Sabrina
 - Trenerze! Ktoś do trenera przyszedł! - krzyknęła Kaya! 
Skubana chciała się mną wybronić! Nie daruje jej tego! 
 -  A KTO TO? - teraz trener wyłonił się w całej okazałości.
Niski mężczyzna... nawet niższy od Alex, posiwiały z brodą i bardzo dobrze rozwiniętym mięśniem piwnym, w okolicy gdzie kiedyś -  z pół wieku temu! - znajdował sie kaloryfer. 
Stefan Alberten, kawaler po 50 - siątce.
Budził postrach w swoich adeptach. 
 - Dobry trenerze! - pisnęłam. 
Ucieszyłam się widząc tego staruszka... przez prawie rok.. masakra. 
 - O witam panienko! Mam nadzieje, że ostro trenowałaś u tych pijaków!  - powitał mnie zgryźliwością.
 - Polska to nie jest naród pijaków... to tylko nasi politycy są pojebani! - zaczęłam się z nim wykłócać. 
Ten tylko się zaśmiał. 
Nagle z poważniał. 
 - Mam nadzieje, że to tylko ozdoba! - wskazał na gips. 
 - O tuż nie. Ściągają mi to coś pod koniec miesiąca, a później i tak przez miesiąc nie bd mogła ćwiczyć... Ale bd walczyć na wózku, aby nie wyjść z wprawy! - widząc minę trenera poprawiłam się. 
 -  NO TO NA CO CZEKASZ? JUŻ PRZEBIERAJ SIĘ! - zwrócił się do reszty - A WY CO? JUŻ WALCZYĆ! A CHŁOPAK TEZ MA SIĘ PRZEBRAĆ I ĆWICZYĆ! NA MOJEJ SALI NIE BD OBIJANIA!  NO JUŻ! 
Cała nasza grupka rozpierzchła się. 
 - Liv... ale ja nie mam nic na zmianę! - pożalił się Harry - a po za tym nie chce!        
 - Och nie marudź! zaraz ci coś załatwię! Ćwiczenia dobrze ci zrobią! 
Z szatni chłopców wyszedł właśnie Scott. Był rok 2 lata odemnie starszy, ale jako tako przyjaźniliśmy się. 
Prawie na niego wpadłam, ale w pore chwyciłam się drzwi. 
 
  - Scott! Hej miło cie widzieć! Wydoroślałeś! W polsce zajebiście! Tylko mi was brakowało! A gips... to taga głupia sprawa... prawie nas potrącili na motorze... Alex uratowała sytuację ale ja zostałam w gipsie... a tera ogromna proźba! - powiedziałam to wszystko na jednym wdechu - Musisz się tym o to gostkiem zająć - wskazałam na Hazzę - trener kazał mu ćwiczyć! Z góry dzięki! Harry Scott, Scott Harry. Mam nadzieje, że się zaprzyjaźnicie! To pa! 
Mówiłam to jak jakaś maszyna. Do skakałam do szatni dziewczyn.
W kilka sekund się przebrałam... Ubrałam na siebie jakąś koszulkę, rękawek plastron, wciągnęłam do rękawa mundurka kabelek do szpady i mundurek. Wzięłam maskę i szpadę z uchwytem francuzkim i wyszłam do ludzi...
Ambitnie musiałam wyglądać z jedną nogą w gipsie. 
Nawet sie nie rozgrzewałam.. Sam trener rozgrzał mnie krzykami.
Stanęłam przy drabinkach i celowałam w manekina, ćwicząc pchnięcia. 
Kontem oka widziałam wychodzącego z szatni chłopców Harrego i Scotta w stroju sportowym do rozgrzewki. Na Harrym koszulka wisiała jak na wieszaku. Kierowali się do szafy na szpady. 
Harry otworzył ją 
I wszystkie szpady zwaliły się na niego! 
To musiało boleć! 
Każdy mądry nie podchodzi do tej szafy bez zabezpieczenia! Od lat nikt w niej nie sprzątał!
Scott wyruszył mu na pomoc. 
Po 5 min stali obok mnie. 
 - Widzę, że poznałeś już nasza Narnijską szafę! - przywitałam go.
 - Te miejsce mnie przeraża!  - powiedział
 - Ja też tak miałam na początku! - westchnęłam. 
Po godzinie wskoczyliśmy na planszę... znaczy ja siedziałam na krzesełku, a Harry próbował mnie atakować... no nie powiem, że to mu jakoś ambitnie dobrze szło ale miał zaciesz więc było ok.
I tak upłynęła nam czas... 



Rozdział 21!! W końcu!!
Sorry, że nie dodawałam, ale jestem zawalona rzeczami.. ty występy! Tu poprawy.. no masakra!
Ale jest długa więc myślę, że mi przebaczycie!! :P
Mam do was masakryczną proźbe!
Na Wymarzony Świat z 1D   jestem z numerkiem 9 i mam proźbę jak z mojego Radlina do Londynu! Proszę wejdźcie i zagłosujcie!!
Jest to dla mnie ważne!
Z góry dzięki za wszystkie głosy i pozdrawiam!! 
Tak jakoś naszło mnie na dodawanie zdjęć bohaterów:P 
Napiszcie, czy lepiej ich opisywać czy dodawać zdjęcia:D 
Bd mi lepiej:P 
<3 <3 <3 
Zakręcony Duet :*

piątek, 25 maja 2012

Rozdział 20 - naprawiłam:P

                 Usłyszałam odgłos zapalanych silników samochodowych. Dugnęłam Zayn'a, który był na mnie obrażony za stwierdzenie, że "Jeździ jak stara baba!", no ale cóż... prawda boli.
 - Ej... oni się zbierają.
Chłopak trochę się ożywił .
  - Ale chyba nas nie zostawią? - zapytał panicznie.
 - Nie wiem.
Nie zmówiliśmy się, ale oboje zaczęliśmy równocześnie krzyczeć i walić w drzwi. Ale nikt z łaski swojej nie podszedł.
Zaczęłam głośniej wrzeszczeć, ale na nic.  
 - Zdejmij stanik i rzuć go może zauważą! - powiedział Zayn pomiędzy krzyczeniem, a waleniem w drzwi.
Popatrzyłam na niego jak na skończonego durnia.
 - No chyba cie pogięło zboczeńcu! - odparłam - sam sobie, rzucaj.
 - A dasz mi stanik? - zapytał.
Miałam ochotę go udusić... ale się powstrzymałam. Policzyłam od jeden do dziesięciu i z powrotem i uspokoiłam się.
 - Udajmy, że tego nie słyszałam. - powiedziałam spokojnie.
Nagle odgłos silników ucichł. Opadłam na piasek.
Już próbowaliśmy się podkopać... ale po pierwsze: Było za mało miejsca; po drugie: Zajęło by nam to ze dwa dni... Więc byliśmy uwięzieni.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Jedyną rzeczą co miałam to moja torba i ciuchy, ale one się nie liczą... Bo przy Zayn'ie się nie przebiorę, a bikini mam jeszcze mokre... więc została torba, sięgnęłam po nią.
Zaczęłam w niej grzebać. Moja torebka pochłania wszystko jak czarna dziura... a nie Ona pochłania Jak Niall, zjada tak duże ilości, rzeczy, a później połowę z nich wydala...
Znalazła w niej : klucze z domu, iPoda, błyszczyk, balsam do ciała, gumę do żucia. Bilety z kina... bilety z jakiegoś koncertu, zapalniczkę ( w sumie nie wiem po co ), okulary przeciwsłoneczne i jakieś ulotki i batonik Mars.
Brak telefonu.
No tak... mogłam się tego spodziewać... Albo został w samochodzie, albo Emily go wzięła.
 - Masz coś dojedzenia? - zapytał Zayn.
 - Nie. - ucięłam i schowałam głębiej batonik - mam gumę do żucia. Chcesz? - wyciągnęłam w jedo stronę zielone orbitki.
 - Pytanie! - prawie się rzucił na gumy.
 - Ej no spokojnie! - upomniałam go.        
W końcu zadowolił się piątą gumą.
Siedzieliśmy w ciszy. Mnie już gardło bolało od ciągłego wrzeszczenia, jak nie na Zayn'a to na ludzi aby nam otworzyli.
Coś czuje, że jutro bd chora... A bardzo tego nie lubię!
 - Czemu mnie tak nie lubisz? - w końcu zagadnął Malik.
Przekrzywiłam głowę.
 - Ale to nie tak, że cie nie lubie... po prostu... - urwałam.
No i tu mnie miał.
Właściwie czemu ja go nie lubie?
Bo śpiewał Boybend'dzie? Bo prawie mnie potrącił? Bo ciągle dokuczaliśmy sobie nawzajem? Bo ubiera się jak gej? Nie mam pojęcia...
 - Hymmnn - zamyśliłam się.
Myśli przebiegały mi w głowie i tworzyły różne obrazy... ale w nich nie umiałam znaleźć odpowiedzi.
 - To nie jest tak że cie nie lubie... - zaczęłam ponownie - ja po prostu... obdarowuje cie inną formą przyjaźni! Serio! Z Livią nie chce się kłócić... bo przeważnie o coś mądrego przegrywam... a z tobą się kłócę... i moje życie przez to staje się ciekawsze!  
Chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem.
No tak... ja i moje głupkowate odpowiedzi... Po prostu bajecznie!
 - Dzięki - w końcu wydusił z siebie - a już się martwiłem, że nienawidzisz mnie przez to co śpiewam...
 - Jasne? Serio? - teraz ja nie dowierzałam własnym uszom - No szkoda, że ani jednej waszej piosenki nie słyszałam. - uniosłam brew. 
Nagle Zayn zaczał coś śpiewać... Albo rapować?
Brzmiało to mniej więcej tak:
So c-come on
You got it wrong
To prove I'm right I put it in a so-o-ong
I don't know why
You're being shy
And turn away when I look into your e-e-eyes...
No nie powiem... Szczęka mi trochę opadła. 
 - Nic nadzwyczajnego! - sprostowałam zaczepnie - sama potrafię lepiej! - droczyłam się z nim 
Chłopak zaskoczony, uniósł jedną brew:
 - Serio? Jesteś pewna? To dawaj!
No i nastała niezręczna cisza.
Przekrzywiłam głowę i wpatrywałam się w Zayn'a.
 - Głośniej bo nie słyszę! - ponaglił Malik.
Uniosłam brew.
 - Ty ogarniasz takie coś jak sarkazm? To jest w naszych czasach bardzo popularne. - powiedziałam.
 - Uwierz, wiem co to sarkazm, a teraz śpiewaj! - rozkazał.
 - Nie!
 - Śpiewaj!
 - Pogięło cię? - już mnie irytował - ja nie umiem śpiewać!
Chłopak uniósł brew.
 - Emily i Livia mówiły coś innego! No śpiewaj! - uparł się jak osioł.
Po patrzyłam na niego jak na wariata.
 - Czy ty jesteś pewny, że chcesz stracić słuch? - zapytałam ironicznie.
 - Uwierz, po święcę się. - wlepił we mnie paczydła.
Przekrzywiłam głowę.
Nie miałam zamiaru śpiewać. 
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam:
 - Wlazł Malik na płotek, walnął go młotek siekierka dobiła i Malika zabiła. - wyrecytowałam.  
Myślałam, że się na mnie obrazi, ale ten tylko zaczął się śmiać.
 - Wyjesz gorzej niż Louis pod prysznicem!
Te stwierdzenie, też mnie rozśmieszyło.
 - Zaśpiewasz coś normalnego? - zapytał niespodziewanie.
 - Nie odpuściłeś jeszcze? - jęknęłam - jesteś gorszy od Emily!
 - Dzięki za komplement - odparł, rzucając ten swój łobuzerski uśmieszek.
 - Ale to nie był komplement. - odparłam .
 - Ale słysząc to z twoich ust, to tak jakby komplement. - on się ze mną droczył! Jeszcze nie wie, że wszedł na niebezpieczną ścieżkę!
 - Jesteś niemożliwy!
 - Tak wiem.
 - I co, tylko tyle? Tak wiem? Myślałam, że zaczniesz mi dogryzać! - fuknęłam.      
No to teraz zaczął mnie irytować.
 - Tak wiem.
 - Przegrzało ci procesor? - przysunęłam się bliżej niego i zaczęłam pukać mu w czoło - Holo! - wydarłam się mu do ucha, a on nic - jest tam kto? Wszystko dobrze?
 - Mogłabyś ciszej? Próbuje się wyciszyć! - upomniał mnie Zayn.
No i szala się przelała!
Teraz byłam wkurzona i poirytowana... jak wybuchnę to nie będzie co zbierać...
 - Wiesz co tu masz? - wskazałam na jego głowę.
 - O ile mi wiadomo to mózg. - odparł spokojnie.
 - Otóż nie. Tam masz Mózgojada. A wiesz co on robi? - nie dałam mu czasu na odpowiedz - Głoduje, bo od... ile ty masz lat? - musiałam przerwać bo nie znałam odpowiedzi.
 - Dziewiętnaście... ale...
 - Bo od 19 lat nie miał co jeść! 
Uniósł zaskoczony brew.
JA tez byłam trochę zaskoczona, swoim wybuchem.
 - Wow... twoja pierwsza wypowiedź, która miała sens. - powiedział powoli.
Mój wyraz twarzy musiał być przerażający po zakrył się rękami.
Wyglądało to dość komicznie więc zaczęłam się śmiać.
                       Strasznie się nam nudziło więc zaczęłam w Zayn'a rzucać piaskiem.No i po jakimś 10 tysięcznej garści piasku na jego włosach zaczęła się wojna. Która skończyła się na tym, że Zayn musiał mnie wyciągać z pod kabiny. Bo próbowała się przecisnąć pod nią... No bo chciałam uciec... ale tego nie przemyślałam i ugrzęzłam.
 - Jak byś zrzuciła pare kilo to byś się nie zaklinowała! - dokuczał mi chłopak
 - No szkoda, że się zatrzymałam na etapie biustu! - warknęłam
Widziałam kontem oka jak chłopak się uśmiecha. Próbowałam się trochę odkopać ale nie dałam rady. Coraz bardziej sie pogrążałam...
 - Nie szarp się! Bo jeszcze bardziej pogorszysz sprawę. - pouczył mnie Zayn - pomogę ci.
 - Nie dzięki... - warknęłam.
Poczułam ból na pośladku.  
 - Co ty robisz? - warknęłam.
 - Nie mogłem się oprzeć. - wyszczerzył się chłopak.
Dostałam drugiego klapsa.
 - No ej! - krzyknęłam.
Próbowałam go wierzgnąć, ale nie umiałam się tak przekręcić.
 - To ty mi lepiej pomóż! - warknęłam.
 - Za buziaka. - odparł stanowczo.
 - CO?! - i znów dostałam klapsa - Grrrrrr! Jesteś okropny! -  Pożaliłam się
 - Zemsta jest słodka! - odparł złowieszczo.
Poczułam jak zaczął mnie po stopach łaskotać. Ale na mnie to nie robiło wrażenia, bo nie miałam łaskotek... ale za to mój brat miał za dwóch.
 - Czemu się nie śmiejesz? - usłyszałam zawiedziony głos Malika - powinnaś się śmiać!
Uparł się. Jego nie udolne próby łaskotania, dobijały mnie.
 - JA nie mam łaskotek... Takie rzeczy mnie nie ruszają. - odparłam. Wzięłam głęboki oddech - Czy pomożesz... a raczej. Czy wyciągniesz mnie? - wydusiłam w końcu.
 - Za buziaka! - powiedział głosem małego dziecka.  
 - No dobra! Ale wyciągnij mnie! - jęknęłam.
Perspektywa całowania się z Zayn'em nie bardzo mi pasowałam. Wolała bym już całować świnie!
Dostałam kolejnego klapsa, ale po tym wziął się do roboty.
W efekcie miałam zdarte plecy, ale już się wydostałam.
  - Teraz nagroda. - upomniał się chłopak robiąc dzióbek.
Westchnęłam.
Przyciągnęłam się do niego bliżej.
Zbliżyłam twarz do jego twarzy.
Widziałam każdy detal jego mordki. Posklejane rzęsty, usta o których marzyła każda kobieta, jego kakaowe oczy, a największe wrażenie robiło na mnie jego nie typowy kolor skóry i rysy araba. Wyglądał strasznie pociągająco i egzotycznie... Czekaj! Czy ja właśnie powiedziałam pociągająco? Mój mózg się przegrzał na tym słońcu!
Nasze usta dzieliły milimetry.
Zaraz miały się spotkać.
I wreszcie...
W ostatniej chwili, gwałtownie skręciłam, i cmoknęłam go w policzek.
Nie ukrywam, że chłopak jest zdziwiony.
Uniósł jedną brew:
 - Jesteś twarda - skomentował.
Ja tymczasem oparłam się o ściankę kabiny.
 - Nie powiedziałeś na jakiej zasadzie ma być buziak. - wzruszyłam ramionami.
 - Jesteś trudna!
 - Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. - odparłam z chytrym uśmieszkiem       
 - No i teraz cie mam! - powiedział triumfalnie chłopak - podobam ci się! - wskazał na mnie oskarżycielsko palcem.
 - Coś - ty - znów - wymyślił? - zaakcentowałam
 - Czyli mam jakieś szanse?
 - Chyba w piekle. - odparłam
I zapadłą niezręczna cisza.
Musze być bardziej ostrożna w dobieraniu słów. Chłopak wyłapuje wszystko z podtekstu... Masakra... Jest lepszy odemnie!
Wzięłam torebkę i odpakowałam batonika.
Wzięłam gryza.
 - MASZ MARSA! - wykrzyczał Zayn.
Patrzyła na batonik jakby to była Arka Przymierza.
 - Daj gryza! - zażądał - albo lepiej daj mi go całego!
 - NIE! - zaprotestowałam
 - Daj mi go!
 - Nie!
 - Daj albo go wezne! Jestem silniejszy!
 - A ja mądrzejsza! - odparłam.
 - Chyba w snach!
 - Nie bądź taki "Hej" do przodu bo cie z tyłu zabraknie!
 - To ty się zaklinowałaś!
 - NA etapie biustu! nie odwracaj kota ogonem!
 - Ale ty tam nic nie masz! Założę się, że nosisz staniki z push-up'em!- powiedział to i od razu się zamknął. Chyba zrozumiał swój błąd.
 - CO?! Chcesz mi powiedzieć, że chodzę w puszkach?! POJEBAŁO CIĘ?! -wszystko się w mnie gotowało i miałam ochotę go rozszarpać!
 - Alex... uspokój się bo zaraz wybuchniesz! - przeraził się mulat.
 - Grrr... - warknęłam - NIE dostaniesz BATONA! - wycedziłam.
 - Ej daj mi chociaż gryza! - błagał - głodny jestem!
 - CO mnie to?! Trzeba było uważać na słowa!
 - Bo go sobie weznę! - zagroził.
 - Zostaniesz skopany! - odgryzłam się.
 - Szybciej się połamiesz!
 - Raczej ciebie połamie!
Zatkało go. Raz za razem otwierał usta, ale nic z nich nie wypłynęło. No cóż... w grach słownych wygrywam!
Nagle chłopak rzucił się na batonika.
Walczyłam jak  lew w obronie "Marsa". Ale nasza bijatyka skończyła się na tym, że batonik wylądował w piasku.
Oboje krzyknęliśmy " NIEEEEEEEE" Ale to nie pomogło w skrzeszeniu jedzenia.
Już  1132 raz zabiłam Zayn'a wzrokiem, ale z marnym skutkiem.
Mierzyliśmy się wzrokiem.
Oczywiście wygrałam.
Usiadłam bezradnie, na piasku.
Nie wiem ile już tu siedzieliśmy, ale widziałam jak słabe już są promienie słoneczne, więc musi być już coś po 20,00.
Raczej nas nie otworzą... BO sobie pojechali... Nie wiem gdzie... A powinni już być jakby chcieli nas "wyswobodzić" i wrócić do domu przed ciszą nocną... Ale widać chcieli nas tu zostawić na noc.
Spojrzałam w górę kabiny.
Nie było dachu!
Poczułam jak nad moją głową  zaświeca się lampka.
 - Wstań! - rozkazałam Zayn'owi.
Ja sama byłam już na nogach. Próbowałam doskoczyć do krawędzi dachu. Ale los chciał abym miałą wielkość skrzata i ledwie dotykałam czubkami palców krawędzi.
 - Coś ty wymyśliła? - zapytał znudzony Zayn.
 - Podsadź mnie! - wskazałam na górę - wyjdę i otworze ciebie!
Chłopak rozpromienił się, ale zaraz spochmurniał.
 - Czemu na to szybciej nie wpadłaś? - oskarżył mnie!
 - Och! Przepraszam bardzo! JA chodziarz na coś wpadłam! A nie tak jak ty! - odwarknęłam.
Chyba wiedział, że ze mną w potyczkach słownych nie wygra i tylko piorunował mnie spojrzeniem.
Ale nie specjalnie mu to odpowiadało.
Pochylił się.
 - Wskakuj!
Musiał mnie wziąć na barana... Nie miał innego wyboru, bo inaczej się z tond nie wydostaniemy. No bo ja raczej go nie podsadzę! Szybciej to bym się złamała w pół!
Jakoś wgramoliłam się na niego.
 - Jesteś leciutka! - przyznał.
 - Wielkość skrzata robi swoje! - odparłam
 - Ale mogłabyś zrzucić pare kilo!
Pacnęłam w jego na żelowaną, czuprynę.
 - Siedź cicho! - syknęłam.
Musiałam się podciągnąć. A moje mięśnie mi w tym pomogły... ale i tak musiałam stanąć Zayn'owi na głowie... Średnio mu sie to podobało...
Ale w końcu byłam wolna! Zgrabnie wylądowałam na ziemi... ale trochę kostki zabolały. Przeciągnęłam się.
 - Od razu lepiej! - usłyszałam trzaski jak kręgi na karku mi postrzelały - Malik podaj mi torebkę!
Torba uderzyła mnie w głowę.
 - Uważaj! - warknęłam i potarłam bolące miejsce.
 - To teraz mnie otwórz! - zawołał chłopak.
Spojrzałam na krzesło. I uśmiechnęłam się w myślach.
 - Nie.
 - CO?! Czemu nie? - chłopak zaczął panikować i walić w drzwi.
 - Teraz jesteś moim więźniem. - powiedziałam triumfalnie.
 - Ty kpisz czy o droge pytasz?
 - Chce mieć troche rozrywki. Po czekaj chwile... a no tak ty nie masz wyboru... pójde kupić coś do jedzenia i przyjdę!
Ale nagle kabina zaczęła cała dygotać. Zayn chyba próbował wyważyć drzwi. Odsunęłam się pośpiesznie od kabiny... ale w między czasie upuściłam torebkę.
Nagle usłyszałam trzask i krzyk.
Kabina runęła na krzesło, krzyknęłam przerażona. To było za blisko...

<< Z perspektywy Zayn'a>>


Chyba za mocno wpadłem na ścianę, bo usłyszałem trzaśnięcie i konstrukcja, kabiny runęła w dół. Usłyszałem jeszcze krzyk Alex, a później kilkanaście odgłosów łamania czegoś. 
Runąłem w dół razem z kabiną... ni nie miałem innego wyjścia. Spadłem na ryj...coś czuje że bd miał podbite oko...
Zacząłem krztusić się piaskiem.
Wygramoliłem się jakoś z pod gruzów byłej kabiny.
Rozejrzałem się.
Chmura piasku zawężała mi pole widzenia.
 - Alex? - wykrztusiłem.
Nie było odpowiedzi.
 - ALEX! - krzyknąłem.
Spojrzałem w dół. Z pod guzów wystała torebka dziewczyny.
Teraz sobie skojarzyłem, że te trzaski to mogły być łamania kości...
A kabina była dziwnie w jednym miejscu wygięta. 
Co ja zrobiłem?!
 - Kurwa... tylko nie to!
Rzuciłem się na przewróconą kabinę. Próbowałem ją podnieść, ale okazała się za ciężka!
Osunąłem się na kolana.
Skryłem twarz w dłoniach.
 - Nie... tylko nie to... Co ja zrobiłem?! - zacząłem jęczeć - czemu ona? Czemu zawsze musi być ona? Coś mnie z nią łączyło... ale... KURWA CZEMU?!
Zacząłem się żalić.
Czułem się okropnie. Przy naszym pierwszym spotkaniu prawie ją potrąciłem... a teraz chyba ją połamałem... Czemu ja mam takie szczęście do kobiet?
 - Ja coś do niej czuje... - byłem na granicy płaczu.
 - Tak, nienawiść, niechęć, odrazę, cynizm to do nie czujesz!

Usłyszałem za sobą śmiech Alex.
Wstałem jak oparzony.
 - Jak ty to... Przecież byłaś tam! - wskazałem na przewróconą kabinę - Prawie wyznałem ci miłość...
Usp... Zagalopowałem się.
Dziewczyna patrzyła na mnie przerażona. Ale później zaczęła się śmiać.
 - Prawie udało ci się mnie nabrać! Dobry Żart!
Było mi trochę niezręcznie... ale też zacząłem się śmiać aby nie podpaść. 
 - Jak cie zaraz dorwę! NIE otworzyłaś mi DRZWI!
Dziewczyna zerwała się w biegu dalej się śmiejąc.
A ja pobiegłem za nią... chciałem ją dogonić.
Wbiegła do wody i od razu się zanurzyła.
Ja nie miałem ochoty zbliżać się do wody i zostałem na brzegu.
 - Dorwe cie jak wyjdziesz z wody! - zagroziłem.
<< Z perspektywy Livi >>

Harry'ego zostawiliśmy w domu razem z Emily i Mikusią... która miała ich pilnować. 
Jechałam samochodem Alex razem z  Danielle, która prowadziła. Zaraz za nami kulał się Louis z Eleanor, nieszczęsny Niall z moją mamą w białym kabriolecie i Liam swoim audi. Musieliśmy się rozdzielić na wypadek gdyby jakimś cudem spotkaliśmy Zayn'a i Alex po drodze... Oczywiście jeśli żyją... Bo prawdopodobne było to, że skrzat i mulat pozabijali się... Było już ciemno, a Zayn nie odpowiadał na telefon... A telefon Alex został w samochodzie... Troche zaczynałam sie martwić bo było już po 22,00, a my dopiero byliśmy w połowie drogi. 
Dan nerwowo stukała palcami o kierownice. 
Jej ciemne loki zostały spięte w koński ogon. Wyglądała ślicznie. 
Tak wyjątkowo. 
Dobrze, że Liam doceniał ten skarb jaki ma. 
Nagle zadzwonił mój telefon. 
Melodyjka "Lullaby" rozdźwięczała się po samochodzie. 
Spojrzałam na ekran. 
Dzwonił Harry... bawił się moim telefonem i nawet wyskoczyła jego mordka w zacieszu. Kiedyś go udusze!       
 - No? - odebrałam.
 - Ten twój szczur bez ogona piszczy. - usłyszałam poirytowany głos Harry'ego
 - To nie szczur! Tylko świnka morska! - poprawiłam go - daj jej coś do jedzenia to przestanie! ŻADNYCH ŻELEK! - dopowiedziałam, Harry był zdolny do wszystkiego.
Dan parsknęła.
 - No chyba bym nie dał jej takiego świństwa! Mogła by zjeść swoich braci!
Tak... chłopaka dobiło stwierdzenie mojej mamy, że żelatyna jest robiona z chrząstek zwierząt... Teraz ma odwrotną manię co do żelek... Daje mu tydzień i mu się odwidzi!
Nawet założyłam się z Lou... jak wygram kupuje mi płytę Nirvany. On obstawia, że jutro bd już wcinał żelki... jak przegram bd mu musiała kupić tygodniowy zapas marchewki!
 - Marchewka jest w lodówce... możesz jej to dać.
 - Dobra...
Rozłączył się.
 - Ciekawa jestem - zwróciłam się do Danielle - czy oni nadal siedzą w tej kabinie.
 - No... a tak właściwie to po co ich zamknęłaś?
 - Aby się kłócić przestali. - było to troche naiwne... ale była jakaś setna procenta, ze przestaną sie kłócić.
  - Ale wież, że jak z tego wyjdą... to bd bardzo poturbowani...
Wzruszyłam ramionami.
  - Nie moja wina!
 - A właśnie twoja!
 - Czemu zawsze wszystko idzie na mnie?!
<< Z Perspektywy Alex >>

Zimno.
Zimno.
Zimno.
Zimno.
ZIMNO! 
A nie miałam zamiaru wychodzić z wody.
Tam czekał na mnie Zayn. 
Zajadał się przysmakami kupionymi w sklepiku...
Siedział w ciepłej bluzie i patrzył jak się męcze. 
Słońce już zaszło i było ciemno jak w dupie. 
Jedna latarnia oświetlała tylko plaże i część jeziora. 
Raz za razem czułam jak jakaś rybka się o mnie ociera... Uwierzcie! Przerażające uczucie! 
Szczękałam zębami. 
miałam dziwne przeczucie, że Zayn to słyszy... ale chyba mi sie zdawoło. 
W końcu się poddałam. 
Szczękając zębami i trzęsąc się cała wyszłam na brzeg.
Podeszłam do chłopaka, który poklepał miejsce obok siebie.
Dwa razy szczękłam niż usiadłam.     
 - Jesteś uparta jak osioł! - powiedział zdejmując zieloną bejsbolówk.
 - Zimno... dddużżoo moo-żżeee.... - szczęknęłam.
Okrył mnie bluzą. Była tak ciepła.
Owinęłam się  nią szczelniej . 
 - Debilu możesz się nabawić zapalenia płuc. - powiedział zatroskany Zayn.
 - D-dllaczeko mi pp-omagasz? - zapytałam drwiąco.
 - W przeciwieństwie do ciebie ja ma serce.
 - Dzięki. 
No i nastała niezręczna cisza przerywana moimi szczęknięciami...
po 13 szczęknięciu Zayn nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
 - Ty kuźwa masz zaciesz ze wszystkiego.
 - To przestań! - nagle wstał - zbieraj się idziemy! Nie mam zamiaru spać wtulony do ciebie! Bo zamarzniesz z zimna! Wstawaj!
Praktycznie mnie podniósł.
 - No  i wróciła norma - uśmiechnęłam się. - a już myślałam ,ze te toje wyznanie było prawdziwe! - zażartowałam.
 - Taaaa... idź bo zmienie zdanie i wrzucę cie do wody! - zagroził
 - Już mnie nie ma!
Pobiegłam do jednej ze stojących kabin.
***

Było cholernie zimno. Szliśmy od pół godziny, było i zimno i ciemno jak w dupie. A końca drogi nie było widać. Od czasu do czasu słyszałam jakieś podejrzane odgłosy i kleiłam się wystraszona do Zayn'a... Co jak co ale nie lubię po ciemku w lesie chodzić... A zwłaszcza gdy Malik prowadzi.
Już straciłam nadzieje na dotarcie tej nocy do domu gdy zauważyłam reflektory samochodowe.  
  - Zayn...
 - Widzę. - uciął
Samochód zbliżał się.
Modliłam się w duchu aby to nie był jakiś pedofil... gwałciciel.. ani masowy morderca, który uciekł z więzienia.
Przy nas zatrzymał się biały kabriolet.
A prowadziła go ciocia Małgosia.
Na tylnym siedzeniu siedział Niall z lornetkami na oczach.
 - Bogu dzięki, że was w końcu znalazłam! - powiedziała ucieszona ciocia - wskakujcie!
Zayn przepuścił mnie. Usiadłam na fotelu obok kierowcy.
 - Dobrze, że sie nie pozabijaliście.  - powiedział blondasek.
 - Może się nie pozabijaliśmy... ale Livi i Harry to zimne trupy! - odparłam złowieszczo...



Rozdział 20!!!
Zaistniałe pewne komplikacje... notka pojawiła się już wczoraj, ale nie wiemy co się stało... poprostu włączyłam komp i jej nie było...
Dlatego wstawiłam ją teraz:D Bo wcześniej nie miałam czasu, a musiałam ją jeszcze dokończyc bo się całe nie zapisało...
Napiszcie w komentarzach, czy to dno, czy wręcz przeciwnie:P 

Pozdrawiamy!!<3
I jeszcze raz przepraszamy!!
Zakręcony Duet<3 <3 <3 :*

niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 19

                 Podjechaliśmy pod mój dom. Był to duży drewniany budynek o jasnych obramowaniach. Ogród był troche zarośnięty, ale to przez brak czasu i to, że nasz ogrodnik odszedł na emeryturę. Zaparkowaliśmy na podjeździe. Wyszłam z samochodu szukając kluczy w torebce: Powiadam wam: " Kobieca torebka to czarna dziura! Raz coś włożysz i już tego nie odzyskasz!". Ale  w końcu znalazłam klucze w tylnej kieszeni spodni... Z serii Livia szuka rzeczy! 
Oczywiście wszyscy wpakowali mi się na chatę. Co tam, że powiedziałam, że zajmie mi to 2 minuty... NO ale chłopcy musieli załatwić swoje potrzeby fizjologiczne... a w domu miałam tylko 2 łazienki... Matka mnie zabije, że bydło wpuściłam do domu! 
Naill poszedł się bliżej zapoznać z moją lodówką. A Liam rozsiadł się z dziewczynami na kanapie. 
Może mój dom nie był zbyt duży i wypasiony tak jak Alex, ale czuło się rodzinną atmosferę, której u mojej przyjaciółki brakowało. 
Przyjaciółka mojej mamy, która jest dekoratorką wnętrz, wybrała do naszego domu dość specyficzny wystrój. 
Ściany były szare z domieszką srebrnych wzorów,Kanapa była szara, a całą jedną ścianę zajmowało wielkie akwarium z jakimiś egzotycznymi rybkami i roślinkami... To akurat był wkład własny mojego taty, który opłacał nam cały dom... to były "jego" alimenty... Myślał, że jak przyjedzie raz w roku na moje urodziny i zabierze mnie na wakacje do polski to wynagrodzi mi to, że robi karierę w Polsce i ma mnie głęboko w dupie... No i niedawno się dowiedziałam, że mam przyrodniego brata! Zabawił się z jakąś laską, jeszcze nim ja się na świecie pojawiłam... Nie no... bardzo odpowiedzialny ojciec nie ma co!
Cały wystrój dopełniały białe meble ze srebrnymi obramowaniami.... No i oczywiście nie mogłam zapomnieć o białym fortepianie, który stał przy akwarium. Odkurzam go tylko wtedy gdy Alex przyjdzie.
No i nie mogłam zapomnieć o drewnianych schodach, które po prostu były bajeczne! A schodząc po nich zawsze czułam się jak księżniczka.
 - Zaraz przyjdę tylko pójdę po piłkę! - oznajmiłam kolegom.
Weszłam po schodach.
Ukazał mi się oczom, krótki hol w barwach szaro-srebrnych. Na komodzie do butów stał wazon z białymi tulipanami.
Poszłam na wprost i weszłam do swojego pokoju. Drzwi były charakterystyczne bo znajdowały się na końcu holu i namalowana na nich była wilka czarna gitara.
Weszłam do środka. Od razu uderzył mnie zapach trocin. W pokoju miałam klatę z Świnką morską Mikusią. Towarzyszyła mi już od 5 lat, był to prezent urodzinowy mojej mamy.
Zapiszczała radośnie na mój widok.
 - Maleńka zaraz ci marchewę przyniosę! - powiedziałam na jej widok.
Przeszłam przez pokój i udałam się do szafy, która znajdowała się w ścianie, na przeciw dużego łoża, które było cholernie wygodne.
Ogólnie mój pokój nie był super zajebiście wypasiony. Co prawda na ścianie wisiała moja gitara z podpisami, i na jednej ścianie miałam ponaklejane płyty od spodu... dało to jakby charakter lustra  i jeden obraz, który przywiozłam z Egiptu, ale to jedyny element ozdobny w pokoju. Posiadałam jeszcze biurko przy, którym się uczyłam, mini sofe i dwie gitary na, których grałam: akustyk i klasyk.
No ale w porównaniu z pokojem Alex ja bardzo dobrze widziałam kolor swojej podłogi, a co najważniejsze pamiętałam jak ona wygląda. Moje rzeczy były ładnie poukładane na miejscu i nic nie walało się po podłodze... no może oprócz trocin, ale to już wina Mikusi!
Otworzyłam szafe.
NA górze znajdowały się moje wszystkie buty i ozdoby. Poniżej na wieszakach znajdowały się ubrania poukładane kompletami, na samym dole znajdowały się pudła z różnymi duperelami np. Tekstami moich piosenek, starymi zeszytami szkolnymi, jakiś starych zabawek, no i miałam nadzieje, że tu gdzieś znajdę piłkę.
Przeliczyłam się trochę bo pudeł było za dużo i tak trochę nie dam rady ich sama przeszukać. Musiałam iść po pomoc.
Wyciągnęłam biało-brązowo-czarną świnkę morską z klatki. Wyglądała jak rozetka... ale była tak spasiona, że mogła by uchodzić za rasę Rex. No nie moja wina, że ja ją karmię i moja mama jej łakocie do rzuca...
 - Ale ty ciężka jesteś! - powiedziałam do niej - coś ty jadła? 
Wzięłam ją na ręce i zeszłam na dół.
Wkroczyłam do kuchni. Postawiłam świnkę na blat i otworzyłam lodówkę.
No tak... Niall się do niej dorwał i teraz świeciła pustkami... No tak... Napisałam mamie SMS, że ma zrobić zakupy.
 - Kto mi wyjadł wszystkie marchewki? - krzyknęłam w stronę salonu.
 - Zostały jeszcze dwie! - odkrzyknął mi Liam
 - No i poco jej mówiłeś? - teraz podniósł głos Louis - Już, żadnej nie ma! Horan zjadł!
 - A wcale, że nie! - zbulwersował sie chłopak - przyznaje się do: sera, sałaty, jogurtu, budyniu i zupy! Ale marchewkę to ty zjadłeś!        
 - Dzięki... ale z was za kumple!
Wzięłam świnkę na ręce i wmaszerowałam do salonu.
Lud zgromadzony okupywał laptop. No tak... telewizora nie miałam. Nie był mi po prostu potrzebny... a i tak większość czau przesiadywałam u przyjaciółki, a matka nie miała czasu na oglądanie telewizji.
Emily przewodziła kółkiem nadmiernej adoracji.  
Stanęłam przed laptopem.
 - Dawaj mi marchewki! - zwróciłam się do Louisa, przy okazji użyłam zabójczego spojrzenia Alex.
Chłopak schował a siebie marchewki.
 - Ale ja nie mam, żadnych marchewek! - zaprotestował
 - Prosze cię! - parsknęłam - nawet ślepy by zauważył jak chowasz je za siebie!
 - Co ty masz na rękach? - zapytała Eleanor.
Mikusia kwiknęła.
 - To jest moja świnka morska, a marchewki były dla niej!
 - Jaka słodka! - powiedział Harry - moge potrzymać?
Podszedł do mnie i wyciągnął po nią ręce.
Westchnęłam:
 - Dobra... ale nie spuść jej! - ostrzegłam.
 - No chyba jej nic nie zrobię!
Podałam mu ją.
NA nieszczęście, Harry ma dziurawe ręce, ale z pomocą przyszedł Liam i złapał świnkę przed uderzeniem o ziemi.
 - HARRY! - wydarłam się
Chłopak skulił się.
 - Wyślizgnęła się!
 - Ochhh! - sapnęłam.
Wzięłam od Louisa marchewkę i dałam ją śwince. Mikusia zaczęła ją chrupać na kolana Liama.  
Dziewczyny zaczęły ją głaskać, a Emily zaczęła paplać całą jej historię... no chociaż mnie wyręczyła...     
 - Dobra potrzebuje jakiegoś mężczyznę, aby pomógł mi poszukać piłki. - popatrzyłam się uważnie na  chłopaków.
 - Nie ja! - krzyknął Harry.
 - Nie ja! - krzyknął Liam.
 - Nie ja - Luis
 - Nie ja, nosz kurde! Zawsze przegrywam! - pożalił się Niall
Chwyciłam chłopaka za rękę i pociągłam go na schody.
 - Wy gracie w "nie ja"? Serio? - zapytałam się.
 - Jakbyś mieszkała razem z piątką facetów, która nie kwapi się do sprzątania, wynoszenia śmieci i robienia posiłków, to byś powiedziała coś innego.
 - Yyyyy Wole tego nie doświadczyć. - odparłam.
Zaprowadziłam chłopaka do pokoju.
Zrobił krótkie wow, patrząc na ścianę z płyt. 
Wyciągnęłam pudło z piosenkami i postawiłam je obok łóżka. Chłopak ciekawski zaczął je przeglądać.
 - Piszesz piosenki? - spytał.
 - No, jak mnie nawiedzi to coś napisze. - odparłam przerzucając kolejne pudła.
 - A co podobają ci się? - zapytałam.
 - Nom... Jedne masz naprawdę dobre. - odparł tym swoim śmiesznym irlandzkim akcentem - jak to się śpiewa?
Podał mi kartkę z tytułem " Ulotne chwile"
 - Szczerze mówiąc... nie mam pojęcia. Ale zaraz sprawdzę!
Wyciągnęłam gitarę. O dziwo była nastrojona więc zaczęłam grac i śpiewać. Po chwili zawładnęła mną muzyka. Odzyskałam świadomość po tym jak ciulnęłam gipsem o stolik z którego spadła figurka słonika.
 - Niezła jesteś -pochwalił mnie chłopak.
 - Dzięki. -odłożyłam gitarę.
Znów zaczęłam szukać piłki. W końcu ją znalazłam. Po czym zaczęłam szukać pompki... no bo piłka to taki flak, że się nawet nie chce odbijać.    
Po jakiś 10 minutach na pompowałam piłkę. Niall był zupełnie niepomocny bo albo sobie podgrywał na gitarze, albo czytał moje bazgroły...
 - Ej  a może napisałabyś nam kiedyś piosenkę?  - zagadną mnie.
 - Nieee... to nie dla mnie. A po za tym ja nie umiem pisać.
Chłopak spojrzał na mnie z pode łba.
 - Właśnie widzę jak nie umisz pisać. - potrząsnął kartką.
 - Naprawdę ci się podobają? - zapytałam podejrzliwie.
 - Serio. - odparł stanowczo.
 - No to chyba mam coś do ciebie. - powiedziała rozpromieniona.
Zaczęłam  grzebać w pudle, aż znalazłam mój notatnik. Wyciągnęłam najbardziej pomiętą kartkę na świecie. Nawet nie sprawdzałam co na niej jest. podałam blondynowi.
 - To jest chyba najlepsza piosenka, którą napisałam.
Chłopak popatrzył na mnie z iskrą w oczach. Zaczął czytać kartkę. powoli z jego ust schodził uśmieszek.
 - Nabijasz się ze mnie? - powiedział
Patrzyłam na niego zdziwiona
 - Ale o co ci chodzi?
 - To jest ta twoja "najlepsza piosenka"?  To jest chłam! Przedszkolak by tego nie zaśpiewał! - poderwałam się oburzona.
 - Palant! Trzeba było mi powiedzieć, że nie umiem pisać! A nie gnoić mnie! - odparłam z wyrzutem.
Wzięłam piłkę do ręki i skierowałam się w stronę drzwi.
 - Serio napisałaś piosenkę o keczupie i majonezie? Bo jakoś mi się nie chce wierzyć. - zawołał za mną chłopak.
 - Co ty gadasz? - zapytałam.
Byłam zflustrowana i nie miałam ochoty na niego patrzeć.
 - No bo piosenka zaczyna się " Pójdę do lodówki i wyciągnę majonez... " Cytuje z tekstu! - wyciągnął kartkę w moją stronę.   
Wzięłam od niego kartkę i zaczęłam czytać.
Teks opierał się na robieniu sałatki z keczupu i majonezu... Nie przypominam sobie, abym o czymś takim pisała...
 - Ale ja tego nie pisałam... EMILY! To ona musiała to napisać! Widocznie jak sprzątałam to włożyłam wszystko do pudła...
 Oboje ryknęliśmy śmiechem.
 - Co z nas są za idjoci! - powiedział Niall.
 - Potwierdzam... kretyni do potęgi!
Gdy w końcu się uspokoiliśmy zeszliśmy na dół, nadal się śmiejąc.
W salonie usłyszałam jeszcze jeden znajomy głos.
Weszliśmy do salonu. Na fotelu siedziała moja mama.
Była młodą kobietą po trzydziestce, jej blond włosy ścięte na "Kleopatrę", ładnie dopasowały się do jej twarzy. Miała na nosie okulary, które dodawały jej uroku.
Jej dźwięczny głos pobrzmiewał w salonie.
Tłumaczyła coś Harremu, który jadł żelki i patrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem.
A mama się produkowała:
 - ...skrobia kukurydziana, glukozy, syrop jabłkowy, mąka przenną. regulator kwasowości, kwas jabłkowy, przeróżne stabilizatory, barwniki i żelatyna.I dlatego nie powinieneś jeść żelek!
Z serii: Moja mama i zdrowa żywność.
Akurat weszłam na dobry moment do pokoju.
 Harry otrząsnął się.
 - Przepraszam mówiła coś pani? Bo mi się chyba płyta zacięła.  - i zjadł żelka.
Pod moją mamą ugięły się kolana.
 - Żelki są zrobione z chrząstek i kości zwierząt. - powiedziała twardo, piorunując chłopaka spojrzeniem.
Ten zrobił wielkie oczy i zaczął wypluwać na rękę żelki, które miał w buzi.
 - Trzeba było tak od razu! - powiedział machając gorączkowo rękami.
Moja mama wyglądała za usatyswakcjonowaną.
 - Ręczniki są w kuchni. - powiedziała do loczka, a on zniknął w głębi kuchni - o cześć kochanie! powiedziała na mój widok.
Podeszłam do niej i pocałowałam w policzek.
 - Hej... mam nadzieje, że już poznałaś resztę bandy? - wskazałam na przyjaciół.
 - Tak... Emily dość szybko mi ich przedstawiła... - przewróciła oczami - I coś czuje, że Louis, za kumplował się z Mikusią.
Wskazała głową na kanapę.
A ja parsknęłam śmiechem.      
Louis siedział na ziemi, a  na jego głowie siedziała Mikusia.
Na pierwszy rzut oka sama ta scenka byłą śmieszna... ale jakby się przypatrzeć to obojhe jedli jedną marchewkę.
Lou zrobił gryza i zaraz podał marchewę śwince, która zaczęła ją obgryzać... Wyglądało to wprost przesłodko!   
Nie szło się nie śmiać. 
A Harry wszystko zagrywał telefonem.
 - Livia wypożyczę cie kiedyś - zagadnął mnie Niall.
 - CO?! - podniósł głos loczek - jak to wypożyczyć?
Popatrzyliśmy na niego jak na debila. W pierwszej chwili nie wiedziałam o co mu chodzi... Ale później zrozumiałam.
 - Harry! Ty zboczuchu!
 - Ale mi chodziło - zaczął zaczerwieniony Niall - o to, że wypożyczyć na pisanie tekstów piosenek!  
Wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
Z jakieś dwie godziny zeszło nam gadanie z moją mamą.
Obgadywaliśmy różne gwiazdy i śmialiśmy się z kawałów chłopców.
Nagle spojrzałam na piłkę, która teraz służyła Mikusi za zabawkę.
 - ZAPOMNIELIŚMY O ALEX I ZAYN'IE! - wydarłam się. 

     



Z góry przepraszamy za tak słabą notkę... ale po prostu ja jestem chora... i moje "żarty" i wypowiedzi bohaterów są słabe... Obiecuje się poprawić!
I chciałabym podziękować Kindze, która zgłosiła nas do konkursu na Wymarzony Świat z One Direction:D  

Zaszła mała zmiana w Opisie Livi i Małgosi. Po prostu z nieuwagi zostało napisane, że ojciec Livi był aktorem... jak teraz to przeczytałam to mi coś nie pasowało, bo od początku była mowa, że jest Znanym polskim MUZYKIEM! Przepraszam was bardzo, za takie niedociągnięcia! ~ Oliwia

A z mojej strony macie pytanko : 
Z kim, waszym zdaniem powinny być dziewczyny:D
Proszę odpowiedzi w komentarzach lub GG :D

czwartek, 17 maja 2012

Rozdział 18

Skorzystałam z okazji gdy Alex z Zaynem wpadli do kabiny i zatrzasnęłam za nimi drzwi. Myślałam, że jak tak głośno się kłócą to nawet nie zauważą, że zamknęłam drzwi, ale po chwili poczułam napór z ich strony. Podparłam  drzwi gipsem i tak stałam. Nie mogłam się ruszyć więc zawołałam Harrego, który właśnie wyszedł z kabiny: - HARRY!! - wrzasnęłam - podaj mi jakieś krzesło!
Na początku stał jak sparaliżowany. Miał tak śmiesznie przekręconą głowę, że się nie dało. Popatrzył na mnie zdziwiony Wzruszył ramionami i posłusznie udał się w poszukiwanie krzesła.
 - Livia! Coś ty wymyśliła? - wytarła się Alex.
 - Nie skrzecz mi do ucha! - wydarł się na nią Zayn.
 - Ja wcale nie skrzeczę! - fuknęła - Livia wypuść nas! A w zasadzie mnie! On tu może zostać!
 - Dzięki. - mruknął.
 - Nie wypuszczę was! - odparłam - wkurzacie mnie, że się ciągle kłócicie! Wydostaniecie się dopiero gdy się pogodzicie!
Nagle napór ustał
 - Zayn'ie Malik'u - usłyszałam głos Alex - czy wybaczysz mi, że cię znieważałam, gnoiłam, obgadywałam i dokuczałam, że źle jeździsz?
 - Eeeee... yyy? - jąkał się chłopak - coś ty wymyśliła?
 - Ciiii - syknęła - przebaczysz mi? - znów podjęła swój tandetny monolog.
 - Nie. - odparł.
Usłyszałam głuchy PLASK i jęk chłopaka.
 - Alex! Nie bij go! - krzyknęłam w obronie chłopaka - i właśnie przez takie zachowanie was zamknęłam!
Do cholery gdzie ten Harry?    
 - To jak chcesz abyśmy oboje przeżyli to lepiej nas wypuść! - broniła się Alex... i znów zaczęła walić w drzwi.       
Na szczęście na horyzoncie pojawił się Harry z krzesłem.
Pomachałam mu aby się pośpieszył.
 - Alex tu jest Pppajjjąk!!! - wytarł się Zayn
 - No i co z tego? - odpowiedziała mu beznamiętnie dziewczyna - przez cały czas miałeś jednego na głowie.
 - CO?! - wrzasnął
 - Nie gadaj, że boisz się pająków! - zakpiła Alex
 - Weź go!
Usłyszałam głuchy odgłos jakby ktoś właśnie uderzył z całej siły w ścianę kabiny.
Trochę się przestraszyłam, że cała konstrukcja runie... a bardziej się bałam, że ktoś popełnił morderstwo.
 - Odsuń się odemnie! - wydarła się Alex
 - Weź tego pająka! - odparł chłopak.
 - Wezmę go jak mnie puścisz! - odparła
 - Eeee? Co tam się dzieje? - zapytałam
 - Tam jest Pająk - odparł Zayn
 - No dobra to wiem, ale co jeszcze? - zapytałam.
Byłam nawet skłonna im drzwi otworzyć.
 - Przytulił się do mnie! Narusza moją przestrzeń osobistą! I będę musiała się odkazić! - zaczęła lamentować Alex.
Niekiedy jej egoizm mnie przeraża.    
W końcu Harry przyniósł krzesło.
 - Dłużej się nie dało? - odparłam, robiąc miejsce Harry'emu, który unieruchamiał klamkę krzesłem.
 - Nie moja wina, że wszystkie jakieś kijowe! - odparł
 - Nie mów, że szukałeś odpowiedniego koloru... -jęknęłam
Ten uśmiechnął się, a ja walnęłam się w czoło.
 - No przecież żartuje! - odparł na co ja wypuściłam z ulgą powietrze.
 - Od czep się! Od czep się! Od czep się! Zabije cię! Od czep się! Od czep się! Od czep się! Zabije cię! Od czep się! Od czep się! - zaczęła Alex. Znów usłyszałam głuche PLASK! i jęk chłopaka - a to masz dopiero przedsmak śmierci! - powiedziała szyderczo Alex.
 - Eee?? możesz mi wytłumaczyć co się tam dzieje? - zaczął Harry    
  - To proste! Tam jest pająk, Zayn boi się pająka, przytulił się do Alex, a teraz oberwał od niej! codzienność! - wzruszyłam ramionami.
 - Tiaaaa... codzienność.
Nagle ktoś krzyknął i to nie była Alex.
Wrzeszczał wniebogłosy! Myślałam, że ktoś kota obdziera ze skóry!
 -  Wskakuj na barana! i sprawdź co się dzieje! - powiedział Harry głosem nieznającym sprzeciwu.
 - Nie ma mowy! - zaprotestowałam
 - Bez żadnego ale! - odparł.
Po chwili siedziałam mu na ramionach i wychylałam się zobaczyć co się stało.
Zayn leżał skulony na piasku zakrywał sobie twarz rękami, a Alex stała nad nim z wyciągniętą ręką na, której siedział czarny pająk wielkości kapsla. W oczach Alex malował sie obłęd! Co było codziennością!
 - Paczaj jaki ładny!  Patrz jaki słodki! - powiedziała przemiło Alex - Paczaj jaki ładny!  Patrz jaki słodki! Paczaj jaki ładny!  Patrz jaki słodki! - znęcała się nad nim.
 - Co sie tam dzieje? - zapytał Harry
Opowiedziałam mu w skrócie co widzę. Ten zaśmiał się i niestety zachwiał.
Nie wiem jak on to zrobił, ale wylądowałam na nim. On tylko głucho jęknął. Ważne, że mi było miękko.
 - Mam twoje włosy w ustach! - jęknął Hazza
 - To po co otwierasz jape? - odparłam wstając z niego.
Pomogłam mu wstać.
 - Zayn! Nadałam mu imię: HAROLD! - powiedziała Alex głosem małej dziewczynki - Zayn poznaj Harolda! Harold poznaj Zayn'a!   
 - Weź go odemnie! - wrzasnął chłopak.
 - Nie!
 - Alex! - zaczął Harry - jak będziesz grzeczna to was wypuścimy!
 - Co?! - szepnęłam do ucha lokatemu.
 - Ciii - gestem nakazał mi siedzieć cicho.
 - No dobra... - powiedziała Alex. - HAROLD! NIE! CZEMU?! ON BYŁ TAKI MŁODY!! tyle życia jeszcze przed nim!!
 - Ups! - powiedział figlarnie Zayn.    
 - Jak mogłeś go zabić?! - krzyknęła Alex
 - Dałaś mi go przed twarz! Ja tylko usunąłem twoją rękę z przed mojej twarzy! - powiedział z satysfakcją.
 - Celowo Walnąłeś moją ręką w kabinę! Zmiażdżyłam go przez ciebie! - fuknęła Alex.
- FE!! Jak mogłaś wytrzeć flaki pająka we mnie? - krzyknął chłopak.
 - Jak mogłeś go zabić?
Nie mogłam już słuchać tej kłótni.
 - Harry zabierzemy auto Alex i jedziemy do jakiejś knajpki? - próbowałam przekrzyczeć kłócących się.
Nagle kłótnia umilkła.
 - Nie masz klucza! - krzyknęła z satysfakcją Alex
 - Nie potrzebuje! -  droczyłam się z nią  - przecież uczyłaś mnie zapalać na styk!
Nagle przed moimi stopami wylądowały kluczyki!
 - Masz ale błagam! Nie popsuj! I tak cie zabije! Ale nie popsuj! -lamentowała.
 - Widzisz? - zwróciłam się do Harry'ego podnosząc kluczyki - tak się sprawy załatwia!
 - Harry też jest w to zaplątany?! - oburzyła się przyjaciółka - Wiesz, że cię zabije? - zagroziła dziewczyna..
Chłopak spojrzał na mnie przerażony:
 - Liv... może im jednak otworzymy? Ja jestem za piękny i za młody, aby umierać! - zaczął panikować. 
 - Co za skromność! - dogryzła Alex.
Spojrzałam na niego zadziornym spojrzeniem.
 - Zwariowałeś? Ten mały skrzat ci nic nie zrobi! A wypuścimy ich dopiero jak przestaną się kłócić!
 - JA ci kurwa dam małego skrzata! - przerwała mi przyjaciółka - Wypuść mnie to pokarze ci co ten mały skrzat potrafi!
 - Jak chcesz to pokazać,  to może to zrobić tu i teraz! - dopowiedział Malik
Ryknęłam śmiechem razem z Harrym
 - ZAYN!!! TY cholerny zboku! - wydarła się Alex - Livia błagam cie wypuść mnie! Zrobię co zechcesz! Mogę za ciebie sprzątać... Robić za twojego manekina! Nawet będziesz mogła uczyć mnie gry na gitarze tylko błagam wypuść mnie! Zrobię co zechcesz!
Nagle z kabiny wyszedł Liam z Dan, a zaraz za nimi Lou i El.
Liam popatrzył na nas ze zdziwieniem:
 - Można wiedzieć co się tak drzecie? - zapytał
 - No właśnie!- zaczął Lou - Przerwaliście nam... eeemmm... - popatrzył na Eleanor
 - Przebieranie się - powiedziała to trochę za szybko.
Li z Dan zrobili głośne " uuuuu " i zaczęliśmy się śmiać. Nasze gołąbeczki zaczerwieniły się i wycofały się.
 - Gdzie się podziała Alex z Zayn'em? - Dan zaczęła się rozglądać.
Spojrzałam na Harry'ego
 - Eeemmmm... poszli się przejść! - palnęłam
Na całe szczęście loczek przytaknął.
 - Jasne! Tak to się teraz nazywa! - zaśmiał się Liam - zapewne siedzą za jakimś krzakiem...
 - TU JESTEŚMY! - wydarła się Alex
Dan i Liam spojrzeli na nas zdziwieni.
 - Czemu zamknęliście ich w kabinie? -zapytała brunetka.
 - Bo mają się pogodzić i nie wypuścimy ich do puki się nie uspokoją!
Tupnęłam do wyrazu nogą
Para zaśmiała się i odeszła.
 - To co? - zwróciłam się do Harry'ego - jedziemy coś zjeść?
 - Zajmij się nim! - krzyknęła desperacko Alex
 - Harrym? - odparłam zaczepnie.
Wiem, że chodziło o samochód, ale nie mogłam się powstrzymać.
 - Jasne! - fuknęła dziewczyna - Tego do wsadź do torebki i wrzuć do jeziora!
 - Nie! - zaprotestował chłopak - chyba mi tego nie zrobisz? - zwrócił się do mnie, robiąc minkę bezdomnego psa.
 - Chodź!  - pociągnęłam go za koszulkę w stronę samochodu.  

***

 Staliśmy w kolejce do kasy w McDonaldzie. W końcu! Gdy przyszła na nas pora dziewczyna zza ladą uśmiechnęła się promiennie na widok loczka. 
 - Dzień dobry co podać? - zapytała się Harrego wpatrując się w niego jak w obrazek
 - Na co masz ochotę? - zapytał mnie ignorując spojrzenie kasjerki. 
 - A co ty byś wybrał? - kurde! A obiecałam sobie, że nie będę z nikim flirtowała po tak, krótkiej znajomości! 
 - Z tąd? - spojrzał na jadłospis, a później na mnie - Najchętniej wybrałbym ciebie... - poruszał śmiesznie brwiami. 
Poczułam jak robi mi się ciepło na policzkach! Skubaniec jechał w otwarte karty! 
Puściłam mu kuksańca. 
 - Przestań bo się czerwienie! - odparła ironicznie. 
 - Słodko się czerwienisz! - odparł. Widocznie nie zajarzył mojej dyskretnej ironii.
Przewróciłam oczami. 
 - To ja jednak się skuszę na... - zwróciłam się w stronę jadłospisu - ... podwójne frytki, kurczakoburgera i wodę. A ty? - teraz popatrzyłam w zielone oczy loczka. 
Miał je ciemniejsze niż u Alex. Oczy mojej przyjaciółki wręcz hipnotyzowały. Były tak jaskrawe... zawsze wygrywała w bitwie na oczy! Jak ona tak na ciebie patrzy... jest przerażająca! A wyglądem przypomina skrzata... lub jakiegoś elfa! Jest taka drobniutka! I jeszcze jej zielone oczy! Masakra!
 - Ja to samo... tylko zamiast wody poproszę dużą colę! - odparł - ja płace! 
Powiedział gdy zobaczył jak wyciągęłam portfel. Ja od razu zaprotestowałam: 
 - Ale ja umiem zapłacić za siebie. 
 - I co mnie to interesuje? - Harry za dużo czasy spędza z Alex! Nabywa już jej cechy! Musze chyba z nią porozmawiać! - Ja zawsze płace na randkach! 
Uniosłam brwi
 - To MY jesteśmy na randce? - zarzuciłam włosy do tyłu i zatrzepotałam rzęsami.            
Dziewczyna zza ladą westchnęła głęboko. Popatrzyłam na nią. Napotkałam jej morderczy wzrok i mimowolnie skryłam się za Harrym.
 - Dobra zapłać jak ci tak zależy. - odparłam.
W sumie to miłe uczucie jak ktoś za ciebie płaci... czułam się tak dowartościowana...
Chłopak z bananem na twarzy zapłacił kasjerce i za pozował do kilku zdjęć. Gdy W KOŃCU usiedliśmy do stolika od razu wzięłam sie za jedzenie.
Harry opowiedział mi parę żartów. Później zadawaliśmy sobie różne dziwne pytania np: " Czy jesteś dziewicą? " , " Twoja największa tajemnica ", " Czego się najbardziej wstydzisz? ". W sumie trudno było coś z niego wyciągnąć bo był mistrzem wymijających odpowiedzi. Ale ja była czujna ( to zasługa Alex) i nie dałam się wywieść w pole!
Ciągle wracałam do tego samego, aż w końcu uzyskałam satysfakcjonującą mnie odpowiedź.    
 - Livia... wiesz dobrze mi się z tobą rozmawia... - zaczął Harry.
Po patrzyłam na niego z zaciekawieniem.
 - No? - ponagliłam 
 - Bo chciałbym ci coś powiedzieć...
 - Przecież cały czas rozmawiamy! - uniosłam brwi.
 - No wiesz... Boo... - nagle urwał. Po patrzył za okno. Wyglądał jakby się z czymś w środku bił. Nagle westchnął -  Czy chciałabyś się kiedyś ze mną wybrać a jakiś mały wypad za miasto?
No i wszystkie moje motylki w brzuchu, które szalały umarły... Mój czar prysł! Nosz kurde!
 - Wiesz powinniśmy już wracać... - powiedziałam wstając i zbierając moje rzeczy.
 - Tak... - powiedział ze smutkiem.
Pomógł mi zebrać wszystkie rzeczy i podtrzymał mnie gdy wyskakałam się z restauracji.
Chłopak otworzył mi drzwi do czarnego Doodg'era Alex.
Czułam się dowartościowana i tak jakoś miło.
Harry wsiadł do samochodu. W ręce trzymał niedopitą colę. Odpalił wóz.
Przez chwilę jechaliśmy w ciszy.
 - Cholera! - jego krzyk wyrwał mnie z zamyślenia - Alex mnie zabije!
Spojrzałam na niego.
 - Co zrobiłeś? - zapytałam.
 - Rozlałem colę na siedzenie! - pożalił się.
 - Mogła to przewidzieć - westchnęłam - Mam już szykować ci grób? 
Akurat to by mu się przydało jak Alex się dowie, że zbeszcześcił jej nowe autko... I jeszcze "pożyczyliśmy" je... a dokładnie ukradliśmy... Będzie wściekła.
Zdołowałam go jeszcze bardziej tym wyrażeniem no ale cóż... Naglę zaczęłam robić takie dziwne ruchy. Zaczęłam się śmiać.
Ale w końcu z czaiłam co chciał zrobić. Zdjął koszulkę odsłaniając ładny zarys kaloryferka na torsie. Nagle w samochodzie zrobiło się gorąco... Wspominałam już, że mam słabość do umięśnionych chłopaków?
Patrz prosta! Patrz prosto! Patrz prosto! - powtarzałam sobie litanię w myślach.
Chłopak zwinął koszulkę i zabrał się do wycierania rozlanej cieczy.
 - Wiesz, że mam coś takiego jak chusteczki? - powiedziałam wyciągając paczkę z torby.
Spojrzał na mnie z ukosa:
 - Trzeba było wcześniej o tym mówić! - podałam mu chusteczkę.

***

Wróciliśmy na plażę. Wyszłam z samochodu. Z kabiny wciąż dobiegały głosy kłócących się ludzi. Nadal nie mogli wyjść... a byli w tak felernej sytuacji... Ich kabina była najbardziej osadzona w piasku. I jakby chcieli się przeczołgać to najpierw musieli by dość sporo piasku usunąć.  
Mieli strasznego pecha. 
Poszłam z Harrym na plaże, gdzie  siedziała reszta naszej bandy. 
Emili z Danielle uciekały przed Liamem... Dość marnie im to wyszło bo chłopak szybko je dogonił i zaczął się nad nimi znęcać " Morderczymi łaskotkami!". To była jego masowa broń zagłady. 
Reszta osób siedziała na piasku. Wyglądali na znudzonych. 
 - A cóż się nie bawicie? - zapytałam szturchając blondyna, który leżał na piasku. 
 - Nie ma co robić. - mruknął. 
Słońce jeszcze troche świeciło... Wypad do Maka nie zajął nam więcej niż pół godziny.
 - Jak chcecie to mogę skoczyć do domu po piłkę do siaty... tylko ktoś mnie będzie musiał pod wieść.
Nagle wszyscy sie ożywili.
Zwołaliśmy się i po 5 minutach wszyscy... oprócz naszych więźniów siedzieli w samochodach. Obraliśmy najszybsza drogę do mojego domu... Czyli za jakieś 40 minut będziemy na miejscu^^


                 


Chciałybyśmy was bardzo przeprosić za to, że tak długo żeśmy notki nie dodawały... No ale byłyśmy przez cały tydzień zawalone sprawdzianami itp.
Przepraszam was bardzo za tak nudną notkę... ale po prostu nie miałam co wymyślić z braku czasu );No i wyszło takie coś... Takie Homa-niewiadomo  :(
Ciężko jest podzić moje życie prywatne i pisanie bloga... Po prostu ja angażuje się do wszystkiego... a że jeszcze mi sie nie chce uczyć to później musze wyciągać ocen^^
Notka w połowie napisana przez Oliwię... a w połowie prze zemnie:P Kolejna pojawi się w weekwnd... a w najgorszym wypadku we wtorek.. bo w poniedziałek jestem na wycieczce w Krakowie:P
Notka nudna jak flag z lejem ale obiecujemy się poprawić!!

Jeszcze z mojej strony chciałabym was zaprosić na oficjalny Blog One Direction. Dziewczyny miały naprawdę świetny pomysł na założenie tego bloga i obiecuje im w tym pomagać^^ Osobiście zgłosiłam się do ich "konkursu" Więc myśle, że będzie dobra zabawa:P
A tutaj Adres:  http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/

Chciałabym jeszcze was zaprosić na bloga mojej przyjaciółki, której pisałam niedawno rozdział^^ Kinga
I na blog mojej drugiej przyjaciółki, nie pisze o 1D, ale jej blog jest warty uwagi! Pisze jak nie jeden dobry autor książek!! Pimeys

czwartek, 10 maja 2012

Rozdział 17

 - Alex! Alex! WSTAWAJ!! - wydarła mi się do ucha Emily.
 - Spadaj mały skrzacie! - warknęłam zaspana - nie widzisz, że śpię? - naciągnęłam poduszkę na głowę.
Miałam zaburzone pole widzenia. Spać mi się chciało niemiłosiernie... może to dla tego, że ambitnie rozmawiałam z rodzinką z polski do 2 w nocy, a później jeszcze gadałam przez telefon z Livią...
Miałam bardzo namiętną noc!
 - Alex! miałaś mnie zabrać na plaże! - piszczał mała - to ostatni słoneczny dzień w te wakacje! ALEX! - zaczęła skakać po moim łóżku, a przy okazji i po mnie.
Jęknęłam.
 - Która godzina? - wychrypiałam, z ciągając z  siebie kołdrę i leniwie wstając.
Emyli pisnęła i zaczęła jeszcze bardziej skakać po łóżku.
 - 8,30!
 - CO?! Tak wcześnie?! - wydarłam się - JA wracam do łóżka. - i rąbnęłam całym ciężarem o materac.
Mała podskoczyła i zleciała z łóżka i huknęła sobą o podłogę.
Pisnęła ale nie rozpłakała się... No tak... teraz to mnie bd dręczyć.
 - Alex! No RUSZ się! - piszczała - Jak nie wstaniesz to zacznę wrzeszczeć!
 - Ty mała... - warknęłam
To nie fair! To był ewidentny szantaż! Nie lubię szantaży! No chyba że moje...
 - Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa - wydarła się.
Cisnęłam w jej stronę poduszką.
Która ja zwaliła z nóg czego nie chciałam... ale też może być...
Zrobiła głośne CAP na tyłek i przestała krzyczeć.
 - Ała... moja pupa! - zaczęła zawodzić, kilka razy chlipnęła.
Spojrzałam na nią, aby sprawdzić czy wszystko okej.
Popatrzyła na mnie szklanymi oczami z podwiniętą dolną wargą.
 - O ile wiem jesteś za duża i za chytra nad użalaniem się nad sobą. - powiedziałam i przewróciłam się na drugi bok.
 - Grrrr... -warknęła na mnie.
No cóż... sama ją wychowałam i znałam jej sztuczki. Nie nabierze mnie na nic.
 - Nie warcz! Bo wylecisz na dwór razem z Sabą! - dogryzłam.
Mała tupnęła nogą i jęknęła:
 - TATO! - i wybiegła z pokoju.
Powieki strasznie mi ciążyły. Po chwili odleciałam.

 - ALEX! - usłyszałam donośny głos taty i obudziłam się - Obudź się i zabierz Emi na plaże!
 - Jeszcze pięć minut! -jęknęłam naciągając kołdrę na głowę.
 - WSTAWAJ JUŻ! - wydarł się.
 - A nie lepiej jak ostatni dzień spędzi z tobą? Przecież wyjeżdżasz od jutra do Paryża!
Byłam wściekła, że nie dawają  mi  pospać.
A właśnie... tatuś nas opuszcza, aż na tydzień... wraca dopiero dzień przed rocznicą śmierci mamy. W tym czasie ja przejmuje jego obowiązki w domu i w warsztacie. aaa i jeszcze mam moich kochanych braci z lotniska odebrać 2 września... no ładnie...
Musze to zacząć zapisywać.
 - Alex! - wydarł się - wstawaj bez dyskusji! Albo przyjdę z wiadrem wody! Zimnej wody!
Zagroził.
Niech mnie pocałuje!
 - Jasne jasne. - obróciłam się na drugi bok.
I znów mnie ścięło.

PLUM
Poczułam chłód i nagle zrobiło mi się strasznie mokro.
Otworzyłam gwałtownie oczy i rąbnęłam czołem w stolik.
stolik?!
Jaki stolik?
Nie przypominam sobie abym na łóżku miała jakiś stolik! Ale mniejsza z tym.
Jęknęłam z bólu.
Sturlałam się jakoś z łóżka i całą sobą uderzyłam o ziemie.
Usłyszałam jak Emyli z tatą się chichrają.
Ja natomiast byłam cała mokra.
Moja biała koszula - mokra
Moje szorty - mokre,
Moje włosy - mokre,
Moje łóżko - mokre.
W tym dniu kokoś zabije i to nie będzie Zayn.
 - Czy was pogięło?! - wrzasnęłam na cały dom.
Woda ściekała ze mnie.
 - Ostrzegałem, że przyjdę z wodą. - wydukał tata nadal się chichrząc.
 - A po jaką cholere wam ten stolik?  - wskazałam na śniadaniowy stolik, o którego rąbnęłam.
Duże dziecko uraczyło mnie figlarnym uśmieszkiem
 - To są moje drastyczne metody - pokazał mi język.
 - Jak dziecko... - jęknęłam w weszłam do łazienki.

                        Po godzinie byłam już pod domem Livi. Wcześniej zadzwoniłam do niej z informacją, że zabieram ją nad jezioro. Nie specjalnie się ucieszyła... uwielbiała pływać, a gips nie dawał jej takiej możliwości.
Do Dodga ( pierwszy raz nim wyjechałam! Jarałam się tym niemiłosiernie! ) wpakowałam koc piknikowy, parawan, parasol, leżak, pływaczki Emyli, piłkę i parę innych rzeczy. 
Przechodnie patrzyli na auto z szacunkiem i zaskoczeniem. Nawet jacyś smarkacze... mieli od 18 do 22 lat. Cykali sobie przy moim autko focie!  
Emily rozsadzało z podniecenia.
Gdy w końcu Livia pojawiła się przed furtką... lekko szczęka jej upadłą.
Ale zaraz jej mina zrzedła i szła... bardziej skakała... wściekłą do samochodu.
Miała na sobie krótkie beżowe szorty i białą bluzkę z flagą Angli. Miała ze sobą dużą beżową plażową torbę, duży biały kapelusz i okulary przeciwsłoneczne i beżowe japonki. 
Gdy w końcu usiadła i zmierzyła mnie wzrokiem powiedziała:
 - Jak mogłaś mi nie powiedzieć że w końcu naprawiłaś te auto?! - wybuchła.
 Walnęłam się dłonią w czoło.
 - Ja już myślałam, że chcesz mnie opierdzielić za to, że wyciągłam cie nad jezioro albo za 100 innych rzeczy... a ty wyskakujesz mi z taką rzeczą... - odparłam rozbawiona - a tak przy okazji Hej.  - pocałowałam ją w policzek.  
 - Możesz mi to wyjaśnić?! - nie dawała za wygrana.
Przewróciłam oczami.
 - Chciałam ci zrobić niespodziankę. - pokazałam jej język.
 - Takie niespodzianki możesz sobie wsadzić! - warknęła
Obie wybuchłyśmy śmiechem.
Wyjechałam na ulicę.
Livia wyciągnęła z torebki poranną gazetę. Pokazała mi pierwszą stronę gazety:
" ZAYN MALIK PRZEFARBOWAŁ WŁOSY! "
Ryknęłam głośnym śmiechem, a Livia zaczęła czytać:
 - Ten 19- letni celebryta, wywołał skandal! Jego nowy kolor włosów wprost nie pasuje co do jego karnacji! Chłopak chyba zrozumiał swój błąd i zakrył swoją nową fryzurkę czapka... Niestety jedna wścibska fanka ściągnęła czapkę z jego głowy na próbie dźwiękowej. Liam Payne wypowiedział się na ten temat :" Zayn założył się z Louisem, że do końca dnia ma pocałować dziewczynę, która mu się podoba..."
Livia przerwała czytanie i uniosła brew:
 - Ciekawe, która dziewczyna... - odparłam sarkastycznie - czytaj dalej.
"... ale niestety chłopak nie odważył się... więc zerwał zakład i miał sobie przefarbować włosy ". Reporterka Abby S. próbowała się coś dowiedzieć o tajemniczej dziewczynie. Ale nie otrzymała odpowiedzi. Być może nową dziewczyną gwiazdy może być Alexandra Weasly, która jest kuzynką dziewczyny Liama, Danielle Peazer. Alex od dłuższego czasu kręci się wokół, chłopców... No cóż może w najbliższym czasie napiszemy o jakimś pikantnym romansie owej pary..." 
 - Alex czemu jesteś w gazecie? - zapytała Emily.
 - Zapytaj się Danielle. - odparłam i na tym rozmowa się skończyła.

W połowie drogi na plaże zadzwonił mój nowiutki telefon Samsung galax young, który wczoraj kupiła... wcześniejszy telefon oddałam Harremu... no cóż był wniebowzięty.
 - Hallo? - powiedziałam odbierając go.
Jeszcze go nie ogarnęłam gdzie się daje na głośnomówiący.
 - Hej Alex! tu Danielle.
 - Co tam? - spytałam.
 - Bo mam do ciebie sprawę.
 - No? - przełożyłam telefon do drugiego ucha.
 - Bo.... jak ci to powiedzieć... - zastanowiła się - dobra bez ogródek. Jesteśmy w drodze nad jezioro i Zayn auto popsuł...
 - Wcale że nie! - usłyszałam głos Malika.
 - Jasne jasne... - mruknęłam
 - Czy mogła byś nam pomóc? - zapytała Dan
 - Yyyy... mamy problem... ja też jade nad jezioro... muszę się dziś zając mała... i raczej nie mogę przyjechać... a po za tym nie mam narzędzi! 
 - Alex... proszę...! Zajmę się Emyli!
Oooo kusząca propozycja...
 - Przez tydzień! - targowałam się.
 - Dobra! Przez tydzień! Alex Proszę... - błagała dziewczyna.
Westchnęłam.
 - Dobra... gdzie jesteście? - uległam... noe nie mogłam jej zostawić... a bardzo kuszące było zostawienie Emyli na cały tydzień!
Opowiedziała dokładnie gdzie są i gdzie mam skręcać. Niestety musiałam nadrobić prawie 30km!
Gdy w końcu załapałam gdzie są, rozłączyłam się.
 - Zmiana planów! - oznajmiłam reszcie.
Obie siedziały na tylnym siedzeniu i grały w papier kamień nożyce.
 - Alex! Obiecałaś, że ten dzień spędzimy nad jeziorem! - zbuntowała się mała.
Spojrzałam na nią przez moje okulary pilotki.
 - No dobra... chciałam abyś spędziła cały dzień z tym swoim zespołem one... coś tam... ale jak nie...
Emily wydarła się.
Nim spowodowałam wypadek, Livia uciszyła małą swoim kapeluszem.
Na co ta zaczęła skakać jak pojebana po siedzeniu.
 - Masz dwie sekund do uspokojenia się albo już ich nigdy nie zobaczysz! - syknęłam
Emily ostatni raz pisła i usiadła grzecznie.
 - Zapnijcie pasy... musimy zawrócić i nadrobić 30 km. - uśmiechnęłam się do lusterka.
 - Alex... czy to na pewno dobry pomysł? Jak cie złapią na prawku tymczasowym to cie wpakują... 
Nie dosłyszałam co powiedziała bo zagłuszył ją krzyk.
Postanowiłam nie czekać na jakiś przydrożny postój.
Żadnego samochodu nie widziałam więc spuściłam ręczny i skręciłam autem.
Miałam wprawę w takich wyczynach... w końcu kto jest wicemistrzem Anglii w rajdach? No kto? Oczywiście że ja!
Samochód zmienił pas ruchu.
 - Kto puści pawia wylatuje z samochodu!
 - A można bez tego? JA NIE CHCE UMIERAĆ! - powiedziała Livia.
 - Tchórz! - odparłam dociskając pedał gazu.

***

W końcu zauważyłam na końcu drogi, dwa stojące samochody, jeden miał otwartą klapę i ludzie wokół niego się krzątali. Podjechałam. 
W końcu zobaczyłam Danielle opierającą się o białe Audi, i czarny wóz Malika. 
Podjechałam jak najbliżej włączyłam lampy awaryjne. Zgasiłam silnik. 
Livia z Emily wyskoczyły z auta i zaczęły całować ziemię. 
 - Dzięki bogu! - wyszeptała Livia. 
Obie dziewczyny były blade jak ściana.
Ja natomiast wyszłam z samochodu i skierowałam sie w stronę gapiów.
Pięciu chłopaków i dwie dziewczyny przywitali mnie z entuzjazmem. 
Przytuliłam się z Eleanor i Danielle. 
Harry rzucił się na mnie z tuleniem, ale ja go sprawnie odepchnęłam. 
Louis też próbował bez skutecznie.
 - A ty za ten wywiad w gazecie dostaniesz w kopane! - zwróciłam się do Liama - i Danielle cię nie obroni!
Chłopak zrobił niewinną minkę:
 - Nie wiem o czym mówisz!
Puściłam mu sójkę w bok. 
Niall z Harry'm podbiegli do Livi i Emily... a ta zaczęła piszczeć i skakać jak pojebaniec! Bo widzi swoich idoli.
Ja natomiast podeszłam do samochodu. 
Nie wiem po jakiego kija Malik zatrzasnął klapę... Jego głupota mnie przeraża! 
 - Ślicznie wyglądasz. - powiedział - jako moja przyszła dziewczyna prezentujesz się nienagannie.
Powstrzymałam się od rąbnięcia go w twarz.
Miałam na sobie czarne spodenki, które zakrywały tylko tyłek... i kusą niebieska nietoperkę, która odkrywała mi cały brzuch i jedno ramię, a pod tym zielono-czarne bikini... ubrałam się na plaże! Jak bym wiedziała, że dziś natknę się na chłopaków to ubrałabym się w golf i długie spodnie! 
Uśmiechnęłam się złowieszczo i zmierzyłam go wzrokiem.
 - A ty powinieneś się bardziej postarać. - odparłam. Miał na sobie białe rurki i niebieską koszule, która opinała jego mięśnie... nie nie powiem. Był dość nieźle zbudowany!
Minęłam go... bardzo.... bardzo blisko. Całkiem się o niego otarłam.
Poczułam jak przechodzi po jego ciele dreszcz.
Uśmiechnęłam się z satysfakcją.
Harry usiadł sobie, na fotelu kierowcy, patrzyła na mnie i czułam się niekomfortowo. Po prostu Styles rozbierał mnie wzrokiem i zajadał sobie bezczelnie żelki! 
Nie podobało mi się to... ale zaraz tą zabawę mu zepsuje.
Baran nie pomyślał, że zaraz jego widok zasłoni klapa...
Otworzyłam samochód i usłyszałam zawodzenie lokatego.
 - Przyznaj się! co znów popsułeś?! - zapytałam Zayn'a. 
 - JA?! Nic! Po prostu jechałem i nagle zaczęło się z niego dymić i stanął! - odpowiedział urażony.
 - Przyznaj się nie umisz jeździć! - dogryzłam.
 - Ja nie umie jeździć?! To ty mi się wpakowałaś pod koła! - oskarżył  mnie.
Uniosłam brew, powstrzymując się od przywalenia mu.
 - O ile wiem JA miałam ZIELONE światło. I dzięki MNIE nie ZDERZYLIŚMY się CZOŁOWO! - warknęłam - więc wbij sobie to do pustego łba - puknęłam go dwa razy palcem po czole - że JA jestem lepszym kierowcą  i możesz się za mną schować!
Całą moją wypowiedź napakowałam tyle jadu, że aż chłopak się odsunął.
Uśmiechnęłam się z satysfakcją i wróciłam do oglądania samochodu.
W tym czasie Styles wysiadł z samochodu i usiadł na poboczu gdzie miał dobry widok na MNIE!
Ale zbytnio się tym nie przejmowałam.
Zayn sobie gdzieś poszedł.
NO I DOBRZE!
Więc zostałam sam na sam z autkiem.... no i Harrym.. ale tego nie zwracałam uwagi.
 - Puścić ci pornosa? - zapytałam, a chłopak drgnął - bardziej się nim pod jarasz niż mną. - pokazałam mu język.
On popatrzył na mnie:
 - W zupełności mi wystarczysz! -  odparł posyłając mi perfidny uśmieszek.
 - Obyś się nie udławił lokami! - powiedziałam rozbawiona.
Ten chłopak działam na mnie kojąco.
Nie wiem czemu.
Był zabawny, śmieszny.... a jak patrze na jego pocieszną mordkę, aż humor mi sie poprawia.
A po za tym zachowuje się śmiesznie.... i to mnie do niego przyciąga.
Może i jestem dla niech ostra... no ale jak można śpiewać w boy bendzie? Tego jakoś nie umiałam przełknąć.... Za to Livia miała to gdzieś i cholernie jej tego zazdrościłam!
Nagle usłyszałam klakson i jakieś czarne Audi TT cupe, zatrzymało się obok samochodu.
Wyprostowałam się.
Poczułam jak staje za mną Harry i słyszałam kroki Zayn'a.
Czarna szyba powoli opuszczała się.
Oczom ukazała się dziewczyna niewiele starsza odemnie.
Miała skórę koloru niedojrzałej brzoskwini i niebieskie oczy koloru letniego nieba, które błyszczały podniecone spora prędkością. Włosy związała w koński kucyk, ale kilka niesfornych kosmyków opadało jej na twarz. Zakładała je odruchowo za uszy ale wyglądało na to że brązowe, falowane włosy żyją własnym życiem i tak jak właścicielka nie przestrzegała żadnych reguł. Na głowie zawiązała chustkę z Jack Daniels'a. Ubrana w kremową bokserkę i czarne rurki wyglądała niesamowicie i zarazem dziecinnie. Na fotelu obok leżała koszula w kratę.
 Uśmiechała się przyjaźnie. 
 - Hej może w czymś pomóc? - spytała poufale. 
Obejrzałam się za siebie na chłopców. 
Mieli zaciekawione miny. 
 - Jak masz narzędzia to witamy z otwartymi ramionami... ale jak nie no to przykro... - odparłam. 
Dziewczyna zmierzyła mnie spojrzeniem. 
 - No proszę... mechanik... - odparła zaciekawiona - więc sami swoi! - mówiła z amerykańskim akcentem, ale różnił się i to bardzo od akcentu Luke. 
Wyłączyła silnik i wyszła z samochodu. 
 Podeszła do bagażnika i wyciągnęła całe pudło z  narzędziami.
 - To jak? Mogę zostać? - spojrzała na mnie niebieskimi oczami. 
 - Witamy! - odparłam radośnie, podałam jej rękę - Alex.
Ujęła mnie za przegłub w geście mechaników, zrobiła to tak aby się nie pobródzić od smaru, który miałam na dłoni. 
 - Lilian... ale wszyscy mówią mi Mike. - odparła.
Właśnie mi się przypomniało, że Harry i Zayn robią za mój cień. 
 - Mike poznaj tego pożeracza żelek Harry'ego - wskazałam lokatego.
Chłopak był trochę zaskoczony, ale ujął jej dłoń. 
 - Mike - odparła. 
 - A o to - pokazałam na Zayn'a - rozjeżdżający  niewinne osoby i psuja samochodów, upierdliwiec to Zayn. 
Poczułam ból w stopie i zgięłam się. 
 - AU! - zabiłam Zayn'a spojrzeniem - pogięło cie?! Dobrze się czujesz? Bo coś mi się nie wydaje! 
Teraz mierzyliśmy się spojrzeniem.
 - Idź już naprawiać ten wóz! - rozkazał chłopak. 
Uśmierciłam go znowu spojrzeniem. Kiwnęłam na dziewczynę aby poszła za mną. 
Objaśniłam co się stało z samochodem i czego będziemy potrzebowały. Mike miała dużo, rzeczy w samochodzie i zrobiłyśmy z gumowej rułki prowizoryczną pompkę do wypompowania wody. Chłodnica była cała zalana i to nas niepokoiła ale w końcu dałyśmy rade.
Pracowałyśmy w ciszy. Niekiedy wymieniałyśmy się zdaniami. A tak było słychać tylko piski Emily i śmiechy chłopców i dziewczyn. 
 - Mike dlaczego się zatrzymałaś? - przerwał cisze Harry, który nadal zajadał się żelkami. 
Zamiast dziewczyny odpowiedział Malik:
 - Zapewne chciała autograf. - powiedział bez namiętnie. 
Widziałam jak dziewczyna unosi brew: 
 - Nie, - powiedziała bez ogródek - zobaczyłam jakąś dziewczynę, która użerała się z dwoma pajacami to postanowiłam ulżyć jej cierpieniom. - posłałam jej wdzięczny uśmiech.
 - Ale na pewno nie chcesz autografu? - dopytywał się Harry.
Wstał i za swojej szarej marynarki wyciągnął czarny marker... 
 - Proszę... gotowy na każdą okazję - mruknęłam, a Mike ryknęła śmiechem. 
 - A niby czemu chciałabym autograf od chłopaczków z boybendu? Aby opylić na allegro? - zapytała zdziwiona - sorry, ale nie jestem, biedna, aby tak nisko upaść. - wzruszyła ramionami. 
 - Sami swoi - powiedziałam i przybiłam jej żółwika.
Zaczęłyśmy się chichrać jak pojebane.
 - Widzę, że obie jesteście siebie warte... - zaczął niechętnie Zayn, który zaglądał nam przez ramiona pod maskę - Co jedna to gorzej poinformowana. 
Nagle z ręki Mike wypadł ogromny klucz, prosto na stopę Zayn'a. Chłopak zgiął się w pół i wtedy nadział się na mój łokieć.
Krzyknął z bólu. 
Nie moja wina, że nam dogryzał. 
 - Używaj swoich oczów to nie wpadniesz na mój łokieć. - odparłam krztusząc się ze śmiechu

***

Po dwudziestu minutach  W końcu naprawiłyśmy auto i teraz chodzi na cacy! 
Oczywiście poradziłam Malikowi, aby kupił sobie nowe, lepsze, szybsze...
A on tylko powiedział, że się zastanowi! 
No szlak by cie trafił. 
Wymieniłyśmy się z Mike numerami i pożegnałyśmy się. 
Dziewczyna wsiadła do swojego Audi i tyle ją widziałam. 
 - Kochani możemy jechać! - oznajmiłam.
Wszystkie głowy zwróciły się do mnie. 
Ja aktualnie wycierałam ręce w jakąś szmatę. 
 - Fajne bryka - powiedział Lou obchodząc moją czarną bestię - dasz się przejechać? 
Uniosłam brew: 
 - Chyba cie pogięło! - burknęłam - wiesz ile te auto jest warte? 
Chłopka zwiesił głowe i poszedł do swojej dziewczyny, która dała mu buziaka na pocieszenie, ku jemu wielkiemu zadowoleniu.
 - Alex! otwórz auto! chce usiąść za kierownicą! - powiedział Styles zbliżając się niebezpiecznie do samochodu. 
 - A jak myślisz, dlaczego zamknęłam samochód? - odparłam. Chłopak wpatrywał się we mnie tempo, westchnęłam - przed tobą! 
 - Ale Alex! - zaprotestował - ja już przecież nie jestem dzieckiem! 
 - No w to bym wątpiła!
Odpowiedziała Danielle wywołując tym salwę śmiechu. 
 - Nie to nie! - oburzył się lokaty. 
Wyciągnął telefon z takim impetem, że wyślizgnął się mu z rąk i uderzył o karoserię samochodu. 
 - STYLES!!! - wydarłam się co sił w płucach.
Liam i Niall powstrzymali mnie nad rzuceniem się na chłopaka. 
 - Przepraszam! Przepraszam! - zaczął się płaszczyć Harry - nie chciałem! To przez przypadek! 
 - Ty tu jesteś przez przypadek! - warknęłam - Masz dożywotni zakaz zbliżania się do MOJEGO SAMOCHODU! Pod karą śmierci! - te ostatnie słowa wypowiedziałam szyderczo. 
Nagle zza Audi wybiegła Emily. 
Nie wierzyłam własnym oczom. 
Na każdym miejscu na ciele miała czarne zakrętasy... Przypuszczam, że chłopcy przyozdobili ją autografami.
 - Co WYŚCIE jej ZROBILI?! - wydarłam się. 
Pozabijałam wszystkim spojrzeniem,  Szkoda tylko, że nadal stali. 
 - Alex! Alex! - Em szarpała mnie za spodenki - patrz! Podpisali mi się wszędzie! Czy to nie wspaniale? A jutro Zayn przyjdzie mnie pilnować bo Danielle nie może! Czy to nie wspaniale? 
Trajkotała jak najęta. 
Patrząc na jej słodką buźkę, cała moja złość się ulotniła. 
Posłałam Daniell spojrzenie pt. " Co ty zemną grasz? ", ta tylko posłała mi niewinny uśmieszek. 
Spojrzałam na Malika. 
Uśmiechał się do mnie perfidnie. 
Ja natomiast puściłam mu moje spojrzenie numer 5 " Ja cie do domu nie wpuszczę " 
 - Pozwolisz! Alex pozwolisz! - z psychicznego torturowania, wyciągnęła mnie Emily. 
 - Yyyyy? - spojrzałam błagalnie na Livie. Ta tylko pokręciła głową - Młoda do wozu! Jedziemy nad jezioro! 
Sama zdziwiłam się z jaką ulgą to wypowiedziałam. 

***
Nad Stare Jezioro dojechałam jako pierwsza. 
No tak... Założyłam się z chłopakami, że nawet gdy odczekam 10 min, nad jeziorem bd pierwsza. I miałam racje.... No ale nikt nie mówi, że nie można skrótami!    
Zaraz za mną przyjechał Liam z Danielle i Niall'em, a na samym końcu wlókł się Malik z Louisem i Eleanor. 
Natomiast Harry'emu pozwoliłam jechać ze mną Livią i Emily, ponieważ miał prawko i był pełnoletni. Jakby psy mnie złapali nie mogli by mi nic powiedzieć.   
 - Wisicie mi nową płyte Red Hot'ów - oznajmiłam już na plaży. 
 - Yhyymm - szemrali kierowcy. 
Słońce pięknie grzało. 
Jak na ostatni słoneczny dzień. 
Rozłożyłam parawan i w miejscu gdzie siedziała Emily rozciągnęłam parasol plażowy. Oczywiście na koc razem ze mną, Livią i małą wrył się Malik, który rozłożył sie perfidnie... bo nie chciało mu się rozkładać koca i Styles, który ambitnie zrobił sobie ze mnie poduszkę i rozłożył się na moich udach. 
Nie chciało mi się z nim sprzeczać i sypnęłam mu piaskiem po głowie. 
Ten wstał jak oparzony i zaczął mnie gonić.
Ja zaczęłam uciekać wzdłuż plaży.   
Na krótkie dystansy byłam na prawde dobra... Szybko uciekłam Harremu. Ale po 100 metrach opadłam z sił i Harry mnie dopadł. 
Obydwoje tażaliśmy się po piasku. 
Później Harry mnie podniósł i zaniósł mnie do wody. 
Harry rozbryzgiwał wode na wszystkie strony. 
 - Anie mnie nie próbuj wrzucić! - zagroziłam 
 - Czemu? - odparł 
 - Bo pociągnę cie za sob... - nie dokończyłam. 
Chłopak wrzucił mnie do wody, ale ja nie zastałam dłużna, Po ciągłam go za sobą i oboje pryskaliśmy się zimną wodą. 
Później reszta do nas dołączyła.
Niall i Louis próbowali nauczyć Emily pływać... no ale niezbyt im to wychodziło bo spryciula ciągle kleiła się do Lou... ( była w nim zakochana... i chciała mieć z nim piątkę marchewkowych dzieci... ale to inna sprawa! ). Biedna Eleanor... miała taką konkurentkę...
Mieliśmy możliwość skakania z mini mola na 6m.
Oczywiście Emily też chciała, ale jej nie pozwoliłam i biedny Lou musiał się z nią bawić na brzegu. Żal mi było tego chłopaka.
Zayn jako jedyny nie chciał pływać i ciągle gadał z Livią.
Polubili się bardzo... ale nie wiem co z tego wyjdzie... Mówili o muzyce i różnych innych pierdołach. No cóż... oboje nie pływali i mieli mnóstwo czasu na rozmowy.
Ale w końcu Zayn się przemógł i taplał się z nami.
Po jakiejś godzinie wrzasków, pisków i dobrej zabawy uznałam, że pójdę po Emily i zabiorę ją na rowerki wodne.
Tak więc wyszłam z wody na pomost i skierowałam się na plażę.
Nagle usłyszałam krzyki Danielle i Eleanor:
 - Ej gdzie jest Zayn? - powiedziała El.
 - Jeszcze przed chwilą tu gdzieś był. -  Liam zaczął rozglądać się.
 - Ale on nie umi pływać! Gdzie on jest? - powiedziała Danielle przejętym głosem.
Odwróciłam się i spojrzałam w stronę przyjaciół.
Rzeczywiście nie widziałam nigdzie Zayna.
 - Jest tutaj! - wrzasnął Harry.
Pokazywał na ciemną plamę pod wodą.
Wszyscy zaczęli w tamto miejsce podpływać.
JA natomiast stałam jak kołek na molu.
Podbieli do mnie Lou z Emily na ramionach i Livia, która klnęła na piasek, który dostał się jej do gipsu.
 - Co się dzieje? - zapytał chłopak.
 - Czy to prawda, że Zayn nie umi pływać? - zapytałam - bo jak wylądowałam z nim w waszym basenie to zdawało mi się, że pływał.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
 - Mi się zdaje, że tam wcale głęboko nie jest. Ja tam swobodnie stoje. Nie moja wina, że jesteś taka maleńka. - uśmiechnął się perfidnie i odskoczył od mojego ciosu.
 - JA ci zaraz dam maleńka...! - zaczęłam go gonić.
 - Pomóżcie! - wydarła się spanikowana Danielle.
Chłopcy próbowali wciągnąć bezwładne ciało Malika na pomost.
Pod biegliśmy do nich i pomogliśmy.
 - Trzeba mu zrobić sztuczne oddychanie - powiedział Liam.
 - A się na to nie pisze! - za protestował Harry.
 - JA też nie! - powiedział Lou
 - Jak powyżej! - poparł ich Niall.
 - Ja nie mam zamiaru go dotknąć! - oznajmiłam i wycofałam się.
 - JA CHCE! JA CHCE!  MOGĘ JA? NO PROSZE... - zaczęła wydzierać się Emily. 
Wszyscy spojrzeli na nią z politowaniem.
 - Nie mała - zaczeła Danielle biorąc ją na ręce - ale ty już jesteś ciężka! I wyrosłaś! - zaczęła odwracać jej uwagę.
 - Alex! - zaczęła Livia - przecież masz licencje ratownika! Umisz to robić!
No to teraz mnie wkopała.
Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem.
 - No rusz się! - popchnęła mnie El.
 - Zdrajcy! - warknęłam.
Uklękłam przy delikwencie.
Zrobiłam wszystko co miałam zrobić. Sprawdziłam oddech... i resztę pierdół... Robiłam tak samo jak mnie uczyli.
Zrobiłam głęboki wdech i zaczęłam zbliżać moje wargi do jego warg.
Gdy wreszcie się ze sobą zetknęły poczułam jak ktoś mnie obejmuje rękami i przyciąga do siebie. Spanikowana próbowałam się wyrwać.
Poczułam miękkie wargi Zayn'a, zapach wody i męskiego dezodorantu, którego woda jeszcze nie zmyła. Uwielbiam męskie zapachy! I męskie koszule!...
Poczułam jego język, który rozwarł mi zęby.
Nagle ogarnęła mnie rozkosz... ale później gniew.
Wyrwałam się z jego objęć i spoliczkowałam go.
Ku niezadowoleniu gapiów.
Wstałam i wściekłą zaczęłam oddalać się.
 - Skurwiel! - warknęłam.
Wszyscy się chichrali... łącznie z Livią - tą zdrajczynią, Danielle i Emily... och jeszcze mnie popamiętają.
 - Ej no Alex! To tylko zabawa! - powiedział Zayn
 - Jakaś chora zabawa! - warknęłam.
 - Wiem, że ci się podobało! Nawet się rozluźniłaś!
Tego już było za wiele. Obróciłam się w nadziei, że jakimś cudem mój wzrok może zabijać ale myliłam się.
Spojrzałam w odrażającą twarz Malika, który śmiał mi się w twarz.
Widząc moją minę uśmieszek mu zszedł.
 - Alex! Wyluzuj! - próbowała uspokoić mnie Livia, kładąc mi rękę na ramieniu.
Strzepnęłam ją.
Zayn podbiegł do mnie.
Byłam taka wściekłą, że popchnęłam go do wody.
Usłyszałam głuche łup, kiedy jego głowa uderzyła w kant mola i plusk, gdy wpadł do jeziora.
Wystraszyłam się i odskoczyłam w tył.
Koledzy westchnęli szybko.
To były sekundy grozy.
Nagle Zayn wypłynął, ale to bardziej wyglądało na topielca. Głowę miał cały czas w wodzie. 
Zgrabnie wskoczyłam do wody i podpłynęłam do Zayn'a.
Odwróciłam go twarzą, tak aby mógł swobodnie oddychać... czego nie zrobił.
Podpłynęłam z nim do mola... Dwa razy prościej to zrobić z manekinem, niż prawdziwym topielcem! Chłopcy wciągnęli go na molo.
Od razu zaczął kaszleć i wypluwać wodę.
Wyszłam z wody i przytuliłam go.
Strasznie się o niego bałam! A jeszcze miałam takie cholerne poczucie winy, że go prawie zabiłam!
- Zayn! Boże jak się bałam! Nie strasz mnie więcej! - przytuliłam go do siebie.
Oboje byliśmy w cholernym szoku.
 - Miękko. - powiedział.
Trochę mnie zaskoczył.
 - ZAYN! - wydarłam się.
Co tam, że przyciągłam go do siebie, tak, że jego głowa była na moich piersiach!

***

Gdy w końcu atmosfera opadła, wróciliśmy do zabawy. 
Załatwiłam nawet skuter wodny mojego braciszka... ( nawet mu o tym nie powiem! i tak by się nie obraził... chyba! ) 
Więc wariowaliśmy jak szaleni!
Malik już nie zbliżał się do wody i bawił się z Emily. 
Szkrab nie chciał ubrać pływaczek więc zakazałam wchodzić jej do wody!
Co mnie to obchodzi, że  wygląda w nich idiotycznie! Bezpieczeństwo jest ważniejsze!
 - Wyszczekana jest tak jak ty - podsumował Liam. 
 - No nie mów... - odparłam ironicznie - praktycznie to ja ją wychowałam... a że nabyła moje cechy to już nie moje wina! - broniłam się
Wzięłam nawet Zayna na przejażdżkę, skuterem.. tak w rama przeprosin... 
O dziwo się zgodził. 
A później chłopcy załatwili narty wodne i robiłam za holownika. 
Po 18,00 zaczęliśmy się zbierać.
Próbowałam być miła dla Malika.
O dziwo mi to wychodziło!
Wszystkie kabiny i łazienki ( w sumie było ich 5, a Liam  z Danielle weszli do jednej razem, a Louis i Eleanor zrobili tak samo... później dobiegały nas dziwne odgłosy... )  plażowe były zajęte... no nie licząc jednej. Ja z Zayn'em zrobiliśmy sobie małe zawody, kto pierwszy ten lepszy.
Wpadliśmy równocześnie do kabiny i zaczęliśmy się przepychać.
 - Damy mają pierwszeństwo! - powiedziałam ciągnąc go do tyłu.
 - Żadnej damy tu nie widzę! - odparł chłopak - starszym się ustępuje!
 - Zachowujesz się jak dziecko! - oskarżyłam go
 - A ty nie?
 - Akurat ja jestem dojrzalsza od ciebie!
 - W twoich snach...
 - W rzeczywistości!
 - Uważaj bo ci uwierzę!
 - A powinieneś!
 - Gramy w papier kamień nożyce? - zapytał
Westchnęłam:
 - Jak dziecko... Dobra.
Oboje staliśmy w kabinie.
 - Trzy, czte-ry! - powiedział.
HUK!
Drzwi z kabiny zatrzasnęły się zostawiając mnie i Malika w środku.
Zaczęliśmy zgodnie w nie walić. 




I w końcu rozdział 17! 
Pojawiła się w nim nowa postać i myślę, że się wam spodoba!
Chciałybyśmy wam gorąco podziękować za te 5,600 wejść! 
Nawet nie wiecie jak się jaramy! :D
Tekst zaznaczony na niebiesko był pisany przez przyjaciółkę, bo po części to jej postać:D  
Kolejna bd pisana przez Oliwie więc może w niej być zawarte wiele kontrowersji!!
Trochę musiałyśmy pozmieniać jak się robi sztuczne oddychanie na cele opowiadania! Mam nadzieję, że nie macie nam tego za złe.