piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 4

 Po wielu godzinnym rozważaniu... uznałyśmy, że ulitujemy sie nad wami i dodamy notkę. Dziękujcie za to Oliwii ( która mnie do tego przekonała ) i Kindze, która nas nawet w snach nawiedzała, abyśmy dodały tą notke... i o to jest:P  


 - Przez ciebie jakaś chora fanka ukradła mi beyzbolówke! - warknął
 - Oj tam, mam w domu kilka po moich braciach to ci przyniosę, w najgorszym wypadku ci odkupie... Ale nie rób sobie nadziei, bo nigdy więcej się nie spotkamy.
 - Z kąd masz taką pewność? - zapytał poirytowany.
 - Bo takich gejów jak ty, na co dzień się nie spotyka. - odparłam. Wcale nie myślałam, że on jest gejem, ale miałam takie przeczucie, że to trafi w jego czuły punkt. Nawet myślałam, że jest całkiem ładny, nie mówiąc już o jego mięśniach, prześwitujący przez podarty t-shert. 
-  Wiesz chyba nie mam wyboru  będę musiał ci udowodnić, to że nie jestem gejem...
Zaskoczył mnie tym wyznaniem. Chciałam zaprotestować, że nie musi tego udowadniać bo i tak mu się nie uda. Ale on odwrócił się do mnie puszczając kierownicę.
W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje, ale od razu zareagowałam instynktownie. Rzuciłam się na kierownice, aby nie doszło do żadnego wypadku. Chwyciłam kierownice i on wykorzystał okazję. Poczułam jego wargi na moich ustach. Zaskoczona odskoczyłam i dałam mu w twarz.
Tyle wystarczyło by się opamiętał, chwycił kierownice i dalej jechaliśmy w milczeniu. No prawie tylko ja co jakiś czas zwracałam mu uwagę, "że jest pedałem i że nie chce mieć z nim nic wspólnego." 
 - Kobieto, o ile tak cie można nazwać... po twoich humorkach widzę że masz okres...
 - A co ty mój kalendarz? - mruknęłam.
Chłopak zaczerwienił się i wyciągnął telefon. Wręczył mi go i już nic nie powiedział.
 - Po co mi go dałeś? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
 - Bo to twój telefon.   
 Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale spojrzałam na obudowę komórki i mnie zatkało. Nie wiedziałam co się święci i postanowiłam nie przyznawać się że to mój telefon.
 - Skąd masz telefon Livi?! - skłamałam.
Zayn po patrzył na nią.
 - I miała by siebie w kontaktach? - zapytał podejrzliwie.
 - I co może jeszcze czytałeś moje wiadomości?!
 - HA! - krzyknął, a ja przestraszona podskoczyłam na siedzeniu - czyli to jednak twój telefon! - powiedział z satysfakcją.
                        Chciałam mu wygarnąć to iż jest wścibski i co myślę o takich osobach jak, on. Ale nie zdążyłam otworzyć ust, bo nagle samochód zaczął się dziwnie zachowywać i zatrzymał się na drodze.
 - Co jest? - powiedział Zayn.
 - Po takiej jeździe jak twoja, też bym się na cb obraziła, gdybym była samochodem.
Zayn popatrzył na mnie morderczym spojrzeniem, wychodząc z samochodu trzasnął drzwiami. Otworzył klapę i już go nie widziałam.
 - Nareszcie nie muszę patrzę na twoją twarz. - mruknęłam
 - SŁYSZAŁEM! - ryknął.
Byłam szczerze rozbawiona tą sytuacją. Spojrzałam na deskę rozdzielczą i zaśmiałam się.
 - Ty zajmuj się naprawianiem auta, tymczasem ja się zdrzemnę... Tylko niech ci żaden głupi pomysł nie wpadnie z moją osobą w roli głównej.
 - Możesz sobie pomarzyć! - krzyknął.
Coś trzasnęło a Zayn krzyknął.
 - Miałeś się zająć naprawą samochodu, a nie przeglądaniem się w lusterku.
 - Nie miałaś czasem spać? - odparł zgryźliwie.
                        Nie chało mi się z nim więcej kłócić. Zwinęłam się w kłębek na siedzeniu włączyłam iPoda i zastanawiałam się kiedy Zayn wpadnie na to, że nie ma bęzyny. Ale w końcu sen mnie zwiódł i zasnęłam.
Znalazłam się w szpitalu. W sumie nie pamiętam jak i po co. Weszłam do pierwszej lepszej sali i stanęłam jak wryta. Na łóżku leżała Livia, obok niej siedział chłopak z loczkami, którego poznały w czasie wypadku. Trzymali się za ręce i coś do siebie szeptali. W sali znajdowali się także inni chłopcy i Danielle. 
 - Co wy wyprawiacie?! - zapytałam oburzona. 
 - Co ty gadasz?!  Przecież od 2 miesięcy chodze z Harrym! - powiedziała obrażona Livia. 
 - Co? Jak to? przecież poznałaś go rano! - zaprzeczyłam. 
Arab podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. 
 - Co jest kotku? - powiedział.
 - Jakie kotku? co tu się dzieje? Liv przecież wyszłaś już ze szpitala 2 tyg temu! - nie wiedziałam z kąt to wiem, ale coś mi tu nie pasowało. 
 - Alex spokojnie... zaczynam się martwić o cb... Zapomniałaś, że jestem w ciąży z Harrym? 
Ugięły się podemną nogi i upadłam na ziemi. 
 - Alle... aalleee kiedy? Co? - nie dałam za wygraną. 
 - Uspokój się! - powiedział Liam - przecież już nawet uzgodniliście, że zostaniesz chrzestną i dziewczynka bd miała twoje imię! 
 - What the fuck? - odparłam 
 - A po za tym mają już dobrego ginekologa, którego im poleciłam - powiedziała Danielle
 - Tak - wtrącił się Louis -  Harry jest dobrym ginekologiem, leczył mnie. 
Wszyscy na niego znacząco popatrzyli. 
 - No co? - zaczął Lou - nie mogę sobie pomarzyć?
Poczułam ból i obudziłam się. Nie wiem jak ja to zrobiłam ale teraz leżałam na ziemi, a nademną
stał Zayn. Trzymał rękę na klamce od drzwi samochodowych.
 - Pogięło cię?!  - odparłam. Na pewno dość mocno obiłam sobie tyłek.
 - Nie umiałem cię obudzić i użyłem drastycznych metod. - odparł podając mi rękę.
Ona niechętnie ujęła jego dłoń. Podniósł mnie, i nagle krzyknęłam.
 - Co jest? - wydawał się przerażony.
 - Nic - odparłam - chciałam tylko zobaczyć czy się przejmiesz. - pokazałam mu język.
 - To nie jest śmieszne. - skarcił mnie.
 - Dobrze tato... - mruknęłam
 - O ile mi wiadomo dziewczyny krzyczą takie, rzeczy w łóżku.
Popatrzyłam na niego przerażona.
 - Zboczony jesteś...! A przy okazji, z kąt wiesz? - zapytałam niewinnie.
Zayn zrobił się czerwony.
 - Nie wiem co się stało z autem. Nie umiem go naprawić - zmienił temat.
                         Spojrzałam na niego. Był w okropnym stanie. Cały umazany od smaru. Jego biała bluzka nie dość, że podarta to ledwie trzymała się na nim. ( Lepiej by wyglądał jakby zdjął bluzkę... nie miałabym nic przeciwko).
 - To nie ładnie zmieniać temat... - chłopak znów zaczerwienił się - słodko się rumienisz.
Uniósł jedną brew.
 - Podobam ci się? - zapytał podejrzliwie.
 - Atrakcyjnością mogę porównać cię do szkieleta.
Ku mojemu zaskoczeniu Zayn zdjął koszulkę.
 - Nadal tak sądzisz? - zapytał - ty też słodko się czerwienisz.
Zakryłam sobie oczy ręką, odwróciłam się i powiedziałam. 
 - Ubierz się nie chce stracić wzroku.
 - Wredota! - powiedział - będę cię teraz prześladować do końca życia moją, jak to powiedziałaś nie atrakcyjnością.
 - Dobra wygrałeś, ale ubierz już tą koszulkę! - powiedziałam -  To co z tym autem?  Bo z właścicielem to już wiadomo...
 - Ale co wiadomo? - zapytał zaciekawiony.
 - Baranie benzyna się skończyła... - powiedziałam odwracając się z perfidnym bananem na twarzy.
 Zayn stał osłupiały.
 - Co?!  I ty to przez cały czas wiedziałaś?
 -  Kretynie to się patrzy na licznik. - odparłam
 - Mówił ci ktoś, że jesteś wredna?
 - Co dzień na pobudkę. - mam nadzieje że wyczuł w tym zdaniu ironię.
 - Jesteś niemożliwa! - odparł odwracając się, potrzedł do klapy z samochodu i zatrzasnął ją.
 - A ty nerwowy - odparłam
 - Boże jak z tobą ludzie umią wytrzymać? - zapytał zaczepnie.
 - Długie lata tresury. - odparłam.
 - Gdzie ja mam telefon? - zapytał Zayn - Musze zadzwonić do Louisa, aby nas z tąd zabrał... a mam był w kiszeni.
 - Dobrze, że do tego nie zatrudniłeś detektywa. - bluzgałam go.
 - Jesteś niemożliwa.
Chłopak zrobił krótką rozmowe telefoniczną.
Przez najbliższą godzinę siedzieliśmy w milczeniu, obrażeni na siebie. 
W końcu na horyzoncie pojawił się czerwony kabriolet. Wstaliśmy. Pan od szelek siedział w samochodzie z perfidnym bananem na twarzy.
 - Co porabialiście dzieciaczki? Mam nadzieje, że nie zostanę wujkiem.
 - Akurat o to nie musisz się martwić - warknęłam - jest sztywny jak deska rozdzielcza.
 - Nie bądź taka do przodu, bo cię z tyłu zabraknie. - odparł Zeyn - albo i nie bo tyłek masz dosyć opszerny. 
 -  Czy to miał być komplemęt bo jakoś ci nie wyszedł. - odpłaciłam mu pięknym za nadobne.
Louis parsknął śmiechem.
 - Widze, ze się bardzo polubiliście. - zaśmiał się szelek.
Spojrzałam teraz na samochód. I zaklęłam.
 - Chyba cie pojebało! Przecież tu jest tylko jedno miejsce! - fuknęłam.


Sen troche się nie trzyma kupy... no ale cóż moje tez się nie trzymią i nic z nich nie wiem:D Mam nadzieje że notka się podobała:D
Pozdrawiamy!!
Zakręcony duet:D :* <3 

9 komentarzy:

  1. super :) w bardzo ciekawy sposób piszesz :)
    zapraszam do komentowania u mnie :)
    http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzoooooooooo mi się podoba. Czekan z niecierpliwością na następny, ale nie pospieszam : P


    Thekaxii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahah xq serio nawiedzałam Was w snach??? :D ma się ten talent :) nie no ten pocałunek Zayna i Alex wymiata i jeszcze ten jej sen :D genialny ten rozdział! tylko proszę nie karzcie mi tak długo czekać! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawiedzasz, nawiedzasz:D
      Juz sie boje co sie stanie jak kozemy ci na nasza notke czekać przez tydzień... ja chyba nie zasne w obowie przed tobą!!:

      Usuń
  4. Aaaa! jest w końcu nowy rozdział :D :D
    Uwielbiam kłótnie Zayna i Alex <3 <3
    świetne opowiadanie :)
    Pozdrawiam
    Nika

    http://dlaczego-to-takie-trudne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny.! Kurde niech ona Zayn'owi usiądzie na kolana ; )) I będzie dobrze. ; ***
    Czekam na kolejny.! ; DD

    +zapraszam do mnie, jak tylko pojawi się nowy odcinek. ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. Kłótnia Alex i Zayn'a jest świetna ;) Oni muszą być razem!
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże ta kłótnia jest zajebista . haha ale ona go pojechała :DDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny blog. Będę go polecać. Jest inny niż wszystkie te co czytałam (nie licząc o bromance)taki... humorzasty :D

    OdpowiedzUsuń