Urodziny Emily skończyły się wielkim skokiem do basenu. Zorganizowaliśmy duże przyjęcie dla dorosłych w środku domu, a dla dzieci na zewnątrz. Dzieci miały małego białego kucyka do jazdy, klaunów i cały zespół One Direction do zabawy... a i dmuchany zamek, w którym ciągle siedział Harry. Na urodziny młodej przyjechał Christopher, ale niestety bez nikogo więcej, gdyż dużo roboty mają teraz w Polsce. Do tego przyjechał wujek Jacek wraz z narzeczoną, cały team zakładu samochodowego plus Ben i kilka ciotek, a do tego Mike wraz z mamą. ( okazało się, że Mama Mike i ciocie Małgosia znają się z przeróżnych konferencji ).
Młoda dostała tyle prezentów, że ledwie jej pokój się domykał. Ale najbardziej się cieszyła z prezentu, który sprawił jej cała rodzina. Dostała małego białego persa, którego nazwała Puszek. Na szyi miał zawiązaną różową kokardkę. Wyglądał naprawdę słodko, a i dostała ode mnie naszkicowane portrety chłopców.
Ale później współczułam Puszkowi. Emily targała go ze sobą wszędzie, aż się nad niem zlitowałam i zaniosłam go do swojego pokoju, gdzie zrobił rozrubę, ale mało kto zauważył bo i tak w nim był już bajzel.
Ale w końcu impreza dobiegła końca. Urodzinową wrzuciliśmy do basenu, a zaraz za nią popchałam Tatę, który próbował przytrzymać się na Alanie, ten na Christopherze, on na Jacku i tak poszedł łańcuszek. Sucha zostałam Ja, Liv, Mike, Danielle, Eleanor i całe 1D i zaledwie garstka gości. Długo to ja się nie cieszyłam suchością. Zayn wziął mnie na ręce i wskoczył do wody. Po tej akcji Podtopiłam go, Ale uratował do Tata i moje kochane rodzeństwo, które teraz mnie topiło. W ślad za głupkiem Malikiem poszedł, każdy chłopak z 1D. Biedny Niall, wrzucił Mike do wody... On jeszcze nie wie na co się pisze.
Na drugi dzień jechaliśmy na grup mamy. Wszyscy ubraliśmy się na czarno, a ja jeszcze wzięłam kapelutek z siateczką i taki fajny gotycki parasol. Kupiliśmy wiązankę kwiatów i w deszczu staliśmy przez godzinę. Później wróciliśmy do domu gdzie zaczęliśmy bić się na poduszki. W rezultacie trzy poduszki poszły do wywalenia, a cały salon trzeba było odkurzyć. Cały dzien spędziliśmy rodzinnie śmiejąc się i oglądając filmy jak byliśmy mali. Najwięcej filmów było z mamą w roli głównej.
- No to dzisiaj napiszecie test! - na ziemię sprowadziła mnie nasza nauczycielka Historii.
- Nieeee... - mruknęła klasa.
- Czy ja sie was pytałam o zdanie? - zapytała Monic.
Monic Fox. Świeżo upieczona nauczycielka. Z Livią kumplowałyśmy się z nią jeszcze przed tym niż zaczęła nas uczyć. Jeździła z nami na koncerty i była strasznie wyluzowana. Nie ubierała się jak nauczycielka. Zawsze nosiła rozpuszczone ciemne włosy, bluzkę z jakiegoś metalowego lub rock'owego zespołu glany i krótkie spodenki. Gdy na lekcjach kazała nam pracować z podręcznikiem, to albo czytała, słuchała muzyki na telefonie, bądź grała na konsoli. Osobiście zwracałam sie do niej per. Monic, bo nie widziałam sensu w Proszę pani.
- Za jakie grzechy? - zapytałam.
Spojrzała na mnie tymi swoimi oczami. Znaczy nie swoimi bo miała na sobie czerwone szkła kontaktowe. - Za te, że Pan Styles musi mieć jakieś ceny przed jego trasą koncertową. - wszyscy mruknęli.
- Widzisz Styles? - zwróciłam sie do chłopaka, który siedział bezpośrednio za mną - To wszystko przez ciebie!
- No dobra żuczki moje! - powiedziała - rozdam wam testy, a Zdzisia - wskazała na dziewczynę o blond włosach i tapecie na mordce, miała na imię Cornelia, ale Monic lubiła mówić per. Zdziśka, Stefki, Zdzisie, Eugenie, Kunegundy itp. A to dlatego, że nie zapamiętywała imion. - przesiądzie sie do pierwszej ławki. Bd miała na cb oko!
Dostałam do ręki test. Spojrzałam na pierwsze pytania i prychnęłam.
- Przecież to banalne! - powiedziałam.
Starożytność... To było tak trudne, że aż śmieszne.
- Ciesze sie, że ci się podoba Alex, bo bd pisać tak test z każdego działu. - znów wszyscy zaczęli pojękiwać. - Czas START!
Pierwsze pytanie.
Jaki napój pili Bogowie greccy?
Wpisałam w wykropkowane miejsce:
Obiło mi się o uszy, że Ambrozja.
Kolejne.
Na każde odpowiadałam i znałam odpowiedź.
- Psyt! Psyt! Alex! - szeptał Styles.- Zamieńmy sie kartkami!
- A podpisałeś się? - zapytałam.
- Tak!
Co za gamoń. Popukałam się w czoło i wróciłam do zakreślania odpowiedzi.
- Alex! Daj odpowiedź na od piątego wzwyż! - błagał szeptem.
- A, B, B, D, C, D, B, A, D...
- Co w jedenastym?
- B.
- Co?
- B!
- CO?
- B! - prawie krzyknęłam, błyskawicznie wróciłam do pozycji pisania.
- Zdziśki moje kochane, ale proszę sie nie konsultować! - Powiedziała Monic i wróciła do książki.
Od tej pory miałam spokój. Została mi ostatnia strona do zakreślenia. I poczułam czyiś ciepły oddech na szyi.Podskoczyłam jak parzona i uderzyłam w szczękę Harry'ego, który jęknął.
- Co sie dzieje? - zapytała już poirytowana nauczycielka.
Szybo wróciłam do poprzedniej pozycji.
- Ale to za trudne! - jęknął loczek pocierając szczękę.
- Harry... pisz! - jęknęła i wróciła do lektury.
Znów zajęłam się sobą. Teraz Harry zaczął męczyć Livie. Zaczął tak mocno się nad nia nachylać, że w końcu musiał podnieść ławkę.
Mike patrzyła nie nich z politowaniem, a ja popatrzyłam na nią wymownie, że jak się lekcja skończy to zabije Harry'ego. Dziewczyna przytaknęła na pomysł. No cóż... może dostaniemy mniejszy wyrok jak zrobimy to we dwie? Szyja Harry'ego została wygięta pod niesamowitym kontem. Wyglądał ja żyrafa wyginający sie w stronę Livi. Ale w końcu zachwiał się i poleciał na nas. Poczułam miażdżenie nogi i poleciałam wraz z ławką do przodu. Narobiliśmy dość dużo hałasu. Wszystkie głowy zostały zwrócone na trzech boroków leżących na ziemi.
- Harry! Złaź ze mnie! - warknęłam - gnieciesz mi nogę!
- Przepraszam... - jęknął.
- Nie przepraszaj ale złaź! - próbowałam go z siebie zrzucić.
W końcu jakoś wyczołgałam się z pod gruzów ławek.
- Harry! Ja cie zabije! - zaczęła wydzierać sie na niego Livia.
- Za co?
- Niedawno miałam noge w gipsie! Zabije jak mi ją złamałeś!
- A przy okazji ja Cię zabije. Ale za to że nabiłeś mi siniaka! - prawie się na neigo rzuciłam ale Mike mnie przytrzymała.
- Po lekcjach Ci pomogę - szepnęła.
- Spoko. Masz siekierę? - odszepnęłam.
- Nie. - zawiesiła głos - ale w domu piłe łańcuchową. Możemy jej użyć. Mój ojciec glina na pewno nas z tego wyciągnie.
Pokiwałam ochoczo głową.
Spojrzałam na biedną Livię. Chwilowo Harry był zajęty przepisywaniem odpowiedzi od Livi niż ze zgramoleniem się z niej. No a po co? Niech se poleży... spłaszczy się jeszcze... och. przepraszam ona się już bardziej spłaszczyć nie może. Przecież to chuda szprycha.
- Boże! Na chwile spuścić was z oczu! - Jęknęła Monic. - Harry! Zejdź z niej!
- Jeszcze tylko jedna strona! - powiedział nie odrywając sie od pracy.
- STYLES JUŻ! - wydarła się.
No to powstał.
Pomogliśmy wstać Livi.
- No to teraz cała wasza czwórka wybierze się do Dyrektora! - powiedziała nauczycielka wskazując na nas. - Sprawdziany połóżcie na biurku.
- Co ale czemu ja? - zaprotestowała Mike.
- Bo tak mrówki faraonki chciały.
Wzięłam długopis do ręki i zaczęłam zakreślać odpowiedzi bez zastanowienia.
- Alex podaj mi odpowiedzi od 46!
- C, B,B, D, D, A, D, B, C, A, A, D, C, C.
- Wolniej.
- Piepsz się. - odłożyłam kartkę na stolik i trzasnęłam drzwiami.
Zaraz za mną wyszła Livia, a na końcu z klasy został dosłownie wywalony Styles. Którego chciałam udusić.
- Juhu! Będzie trzy! - zaczął wyć.
Spojrzałam na niego jak na debila, ten uśmiechał sie do mnie zadowolony doprowadzając mnie do szału. Zwróciłam się do przyjaciółek.
- Zrywacie się ze mną? Zadzwonię do Christophera i podjedzie po mnie.
- Jasne! - powiedziały uradowana.
Harry wrył sie przed nas.
- Drogie panie! - zatrzymał nas wyciągniętą ręką, spojrzałam na niego cierpko - ja to załatwię! - zobaczył moje spojrzenie i zamarł w pół ruchu - to za to że wyleciałyście z klasy...
- Dobra zamknij się i dzwoń. - przerwałam mu.
- Znajdziesz nasz na dworze. - powiedziała Livia.
Rozsiadłyśmy się wygodnie na ławce w cieniu.
- Jestem głodna! - jęknęła Livia i zaczęła szukać czegoś w torebce.
- Jak coś znajdziesz to sie podziel! - powiedziałam.
Mike siedziała i cos cykała na telefonie.
- Co prawda nie wyglądasz mi na taką ale pasujesz do Zayn'a - zagadnęła Mike.
Próbowałam nie roześmiać się jej w twarz.
- Tak... Może być. - odparłam.
Ta spojrzała na mnie zdziwiona.
- Jak to może być? Cały świat dudni o waszym związku, a ty może być?
Liv uniosła brew i ugryzła Marsa. Gdy zobaczyłam batonik już go nie miała.
- No ej! - jęknęła.
- Trzeba było żarcia pilnować! - pokazałam jej język - Z Zayn'em nie jest tak jak myślisz. - zwróciłam się do dziewczyny.
- Że wasz związek do jedna wilka bujda? - zapytała.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Dobra całkiem tak jak myślisz - odparłam
Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Bo już myślałam.
Wyszczerzyłam sie do niej.
Mike z torebki wyciągnęła pojemniczek z jedzeniem. Postawiła na stole i zaczęła się w niego wpatrywać.
- Czemu nie jesz? - zapytała Livia.
- Czekam.
Wymieniłyśmy z Livia spojrzenia.
- Na co? Aż jedzenie weźnie i ucieknie? - zakpiłam.
- Dokładnie. Robiła je moja mama więc bym się nie zdziwiła. - odparła spokojnie i szturchnęła pudełko.
- A co? Chce cie otruć czy nie umi gotować? - zaśmiała się Livia.
Mike spojrzała na nią.
- To nie jest śmieszne. Na pewno to i to. Moja matka, hymn... Ma narzędzia kuchenne tylko na pokaz, kotlet piekła by w garnku, a jajka w zimnej wodzie. Cud, że wie do czego służy lodówka.
Livia zaczęła śmiać się jak opętania. Nic nie dawało kopanie ją pod stołem.
- To całkiem tak jak Alex! Ona już Wode spaliła... a Z Kurczakiem...
Zatkałam jej usta dłonią.
- Zamkniesz się? - warknęłam.
Na całe szczęście wybawił nas Harry przychodząc.
- Nawet obok mnie nie siadaj! - powiedziała groźnie brunetka.
Jak na złość chłopak usiadł.
- Nie jesteś czasem głodny? - zapytała go Mike.
- Strasznie. A masz coś do zaoferowania?
Stłumiłam śmiech gdy spojrzała w stronę pudełeczka z jedzeniem.
- Powiedzmy, że ja tego nie zjem i nie mam co z tym zrobić.
Podsunęłam mu pudełeczko, a on w mgnieniu oka skonsumował całą zawartość.
- Teraz trzeba odczekać 48h aby sie dowiedzieć, czy zatrute. - sprostowałam.
- CO?! - krzyknął chłopak.
- Kura sro. Nastaw morda to ci do. - odpowiedziałam.
Wszyscy zaczęli sie śmiać. Dopiero klakson oprzytomniał nas. Spojrzałam w stronę ulicy.
Kopara mi opadła.
Stała tam długa różowa limuzyna. Tak różowa... To tylko Harry mógł zrobić...
- Harry Przegiołeś. - powiedziałam.
Ten podszedł do Limuzyny.
- No chodźcie! Bd fajnie!
- Ja do tego nie wsiąde! - zaprzeczyła Mike.
- Ja też! - zawturowała ruda.
- Jak powyżej.
Harry sięgnął po coś do wnętrza.
- Mam szampana.
W rękach trzymał dwie butelki z soczkiem z Gumi jagód.
Nagle wszystkie trzy wryłyśmy się do Limuzyny.
Mam nadzieję, że się podobało.
Teraz może być biednie z notkami bo bd miała na głowie kuzynostwo więc nie wie kiedy napisze kolejną. Mam połowę ale nie mam pojęcia kiedy dam rade wejść i dokończyć.
A i dziękuje wam za 38 000 wejść, 444 komentarzy i 76 obserwowanych :P Jakby nie wy to nigdy bym takich liczb nie poznała :P
Pozdrawiam:D
A i zapraszam na moje pozostałe blogi!!
Bujka:*
Młoda dostała tyle prezentów, że ledwie jej pokój się domykał. Ale najbardziej się cieszyła z prezentu, który sprawił jej cała rodzina. Dostała małego białego persa, którego nazwała Puszek. Na szyi miał zawiązaną różową kokardkę. Wyglądał naprawdę słodko, a i dostała ode mnie naszkicowane portrety chłopców.
Ale później współczułam Puszkowi. Emily targała go ze sobą wszędzie, aż się nad niem zlitowałam i zaniosłam go do swojego pokoju, gdzie zrobił rozrubę, ale mało kto zauważył bo i tak w nim był już bajzel.
Ale w końcu impreza dobiegła końca. Urodzinową wrzuciliśmy do basenu, a zaraz za nią popchałam Tatę, który próbował przytrzymać się na Alanie, ten na Christopherze, on na Jacku i tak poszedł łańcuszek. Sucha zostałam Ja, Liv, Mike, Danielle, Eleanor i całe 1D i zaledwie garstka gości. Długo to ja się nie cieszyłam suchością. Zayn wziął mnie na ręce i wskoczył do wody. Po tej akcji Podtopiłam go, Ale uratował do Tata i moje kochane rodzeństwo, które teraz mnie topiło. W ślad za głupkiem Malikiem poszedł, każdy chłopak z 1D. Biedny Niall, wrzucił Mike do wody... On jeszcze nie wie na co się pisze.
Na drugi dzień jechaliśmy na grup mamy. Wszyscy ubraliśmy się na czarno, a ja jeszcze wzięłam kapelutek z siateczką i taki fajny gotycki parasol. Kupiliśmy wiązankę kwiatów i w deszczu staliśmy przez godzinę. Później wróciliśmy do domu gdzie zaczęliśmy bić się na poduszki. W rezultacie trzy poduszki poszły do wywalenia, a cały salon trzeba było odkurzyć. Cały dzien spędziliśmy rodzinnie śmiejąc się i oglądając filmy jak byliśmy mali. Najwięcej filmów było z mamą w roli głównej.
- No to dzisiaj napiszecie test! - na ziemię sprowadziła mnie nasza nauczycielka Historii.
- Nieeee... - mruknęła klasa.
- Czy ja sie was pytałam o zdanie? - zapytała Monic.
Monic Fox. Świeżo upieczona nauczycielka. Z Livią kumplowałyśmy się z nią jeszcze przed tym niż zaczęła nas uczyć. Jeździła z nami na koncerty i była strasznie wyluzowana. Nie ubierała się jak nauczycielka. Zawsze nosiła rozpuszczone ciemne włosy, bluzkę z jakiegoś metalowego lub rock'owego zespołu glany i krótkie spodenki. Gdy na lekcjach kazała nam pracować z podręcznikiem, to albo czytała, słuchała muzyki na telefonie, bądź grała na konsoli. Osobiście zwracałam sie do niej per. Monic, bo nie widziałam sensu w Proszę pani.
- Za jakie grzechy? - zapytałam.
Spojrzała na mnie tymi swoimi oczami. Znaczy nie swoimi bo miała na sobie czerwone szkła kontaktowe. - Za te, że Pan Styles musi mieć jakieś ceny przed jego trasą koncertową. - wszyscy mruknęli.
- Widzisz Styles? - zwróciłam sie do chłopaka, który siedział bezpośrednio za mną - To wszystko przez ciebie!
- No dobra żuczki moje! - powiedziała - rozdam wam testy, a Zdzisia - wskazała na dziewczynę o blond włosach i tapecie na mordce, miała na imię Cornelia, ale Monic lubiła mówić per. Zdziśka, Stefki, Zdzisie, Eugenie, Kunegundy itp. A to dlatego, że nie zapamiętywała imion. - przesiądzie sie do pierwszej ławki. Bd miała na cb oko!
Dostałam do ręki test. Spojrzałam na pierwsze pytania i prychnęłam.
- Przecież to banalne! - powiedziałam.
Starożytność... To było tak trudne, że aż śmieszne.
- Ciesze sie, że ci się podoba Alex, bo bd pisać tak test z każdego działu. - znów wszyscy zaczęli pojękiwać. - Czas START!
Pierwsze pytanie.
Jaki napój pili Bogowie greccy?
Wpisałam w wykropkowane miejsce:
Obiło mi się o uszy, że Ambrozja.
Kolejne.
Na każde odpowiadałam i znałam odpowiedź.
- Psyt! Psyt! Alex! - szeptał Styles.- Zamieńmy sie kartkami!
- A podpisałeś się? - zapytałam.
- Tak!
Co za gamoń. Popukałam się w czoło i wróciłam do zakreślania odpowiedzi.
- Alex! Daj odpowiedź na od piątego wzwyż! - błagał szeptem.
- A, B, B, D, C, D, B, A, D...
- Co w jedenastym?
- B.
- Co?
- B!
- CO?
- B! - prawie krzyknęłam, błyskawicznie wróciłam do pozycji pisania.
- Zdziśki moje kochane, ale proszę sie nie konsultować! - Powiedziała Monic i wróciła do książki.
Od tej pory miałam spokój. Została mi ostatnia strona do zakreślenia. I poczułam czyiś ciepły oddech na szyi.Podskoczyłam jak parzona i uderzyłam w szczękę Harry'ego, który jęknął.
- Co sie dzieje? - zapytała już poirytowana nauczycielka.
Szybo wróciłam do poprzedniej pozycji.
- Ale to za trudne! - jęknął loczek pocierając szczękę.
- Harry... pisz! - jęknęła i wróciła do lektury.
Znów zajęłam się sobą. Teraz Harry zaczął męczyć Livie. Zaczął tak mocno się nad nia nachylać, że w końcu musiał podnieść ławkę.
Mike patrzyła nie nich z politowaniem, a ja popatrzyłam na nią wymownie, że jak się lekcja skończy to zabije Harry'ego. Dziewczyna przytaknęła na pomysł. No cóż... może dostaniemy mniejszy wyrok jak zrobimy to we dwie? Szyja Harry'ego została wygięta pod niesamowitym kontem. Wyglądał ja żyrafa wyginający sie w stronę Livi. Ale w końcu zachwiał się i poleciał na nas. Poczułam miażdżenie nogi i poleciałam wraz z ławką do przodu. Narobiliśmy dość dużo hałasu. Wszystkie głowy zostały zwrócone na trzech boroków leżących na ziemi.
- Harry! Złaź ze mnie! - warknęłam - gnieciesz mi nogę!
- Przepraszam... - jęknął.
- Nie przepraszaj ale złaź! - próbowałam go z siebie zrzucić.
W końcu jakoś wyczołgałam się z pod gruzów ławek.
- Harry! Ja cie zabije! - zaczęła wydzierać sie na niego Livia.
- Za co?
- Niedawno miałam noge w gipsie! Zabije jak mi ją złamałeś!
- A przy okazji ja Cię zabije. Ale za to że nabiłeś mi siniaka! - prawie się na neigo rzuciłam ale Mike mnie przytrzymała.
- Po lekcjach Ci pomogę - szepnęła.
- Spoko. Masz siekierę? - odszepnęłam.
- Nie. - zawiesiła głos - ale w domu piłe łańcuchową. Możemy jej użyć. Mój ojciec glina na pewno nas z tego wyciągnie.
Pokiwałam ochoczo głową.
Spojrzałam na biedną Livię. Chwilowo Harry był zajęty przepisywaniem odpowiedzi od Livi niż ze zgramoleniem się z niej. No a po co? Niech se poleży... spłaszczy się jeszcze... och. przepraszam ona się już bardziej spłaszczyć nie może. Przecież to chuda szprycha.
- Boże! Na chwile spuścić was z oczu! - Jęknęła Monic. - Harry! Zejdź z niej!
- Jeszcze tylko jedna strona! - powiedział nie odrywając sie od pracy.
- STYLES JUŻ! - wydarła się.
No to powstał.
Pomogliśmy wstać Livi.
- No to teraz cała wasza czwórka wybierze się do Dyrektora! - powiedziała nauczycielka wskazując na nas. - Sprawdziany połóżcie na biurku.
- Co ale czemu ja? - zaprotestowała Mike.
- Bo tak mrówki faraonki chciały.
Wzięłam długopis do ręki i zaczęłam zakreślać odpowiedzi bez zastanowienia.
- Alex podaj mi odpowiedzi od 46!
- C, B,B, D, D, A, D, B, C, A, A, D, C, C.
- Wolniej.
- Piepsz się. - odłożyłam kartkę na stolik i trzasnęłam drzwiami.
Zaraz za mną wyszła Livia, a na końcu z klasy został dosłownie wywalony Styles. Którego chciałam udusić.
- Juhu! Będzie trzy! - zaczął wyć.
Spojrzałam na niego jak na debila, ten uśmiechał sie do mnie zadowolony doprowadzając mnie do szału. Zwróciłam się do przyjaciółek.
- Zrywacie się ze mną? Zadzwonię do Christophera i podjedzie po mnie.
- Jasne! - powiedziały uradowana.
Harry wrył sie przed nas.
- Drogie panie! - zatrzymał nas wyciągniętą ręką, spojrzałam na niego cierpko - ja to załatwię! - zobaczył moje spojrzenie i zamarł w pół ruchu - to za to że wyleciałyście z klasy...
- Dobra zamknij się i dzwoń. - przerwałam mu.
- Znajdziesz nasz na dworze. - powiedziała Livia.
Rozsiadłyśmy się wygodnie na ławce w cieniu.
- Jestem głodna! - jęknęła Livia i zaczęła szukać czegoś w torebce.
- Jak coś znajdziesz to sie podziel! - powiedziałam.
Mike siedziała i cos cykała na telefonie.
- Co prawda nie wyglądasz mi na taką ale pasujesz do Zayn'a - zagadnęła Mike.
Próbowałam nie roześmiać się jej w twarz.
- Tak... Może być. - odparłam.
Ta spojrzała na mnie zdziwiona.
- Jak to może być? Cały świat dudni o waszym związku, a ty może być?
Liv uniosła brew i ugryzła Marsa. Gdy zobaczyłam batonik już go nie miała.
- No ej! - jęknęła.
- Trzeba było żarcia pilnować! - pokazałam jej język - Z Zayn'em nie jest tak jak myślisz. - zwróciłam się do dziewczyny.
- Że wasz związek do jedna wilka bujda? - zapytała.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Dobra całkiem tak jak myślisz - odparłam
Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Bo już myślałam.
Wyszczerzyłam sie do niej.
Mike z torebki wyciągnęła pojemniczek z jedzeniem. Postawiła na stole i zaczęła się w niego wpatrywać.
- Czemu nie jesz? - zapytała Livia.
- Czekam.
Wymieniłyśmy z Livia spojrzenia.
- Na co? Aż jedzenie weźnie i ucieknie? - zakpiłam.
- Dokładnie. Robiła je moja mama więc bym się nie zdziwiła. - odparła spokojnie i szturchnęła pudełko.
- A co? Chce cie otruć czy nie umi gotować? - zaśmiała się Livia.
Mike spojrzała na nią.
- To nie jest śmieszne. Na pewno to i to. Moja matka, hymn... Ma narzędzia kuchenne tylko na pokaz, kotlet piekła by w garnku, a jajka w zimnej wodzie. Cud, że wie do czego służy lodówka.
Livia zaczęła śmiać się jak opętania. Nic nie dawało kopanie ją pod stołem.
- To całkiem tak jak Alex! Ona już Wode spaliła... a Z Kurczakiem...
Zatkałam jej usta dłonią.
- Zamkniesz się? - warknęłam.
Na całe szczęście wybawił nas Harry przychodząc.
- Nawet obok mnie nie siadaj! - powiedziała groźnie brunetka.
Jak na złość chłopak usiadł.
- Nie jesteś czasem głodny? - zapytała go Mike.
- Strasznie. A masz coś do zaoferowania?
Stłumiłam śmiech gdy spojrzała w stronę pudełeczka z jedzeniem.
- Powiedzmy, że ja tego nie zjem i nie mam co z tym zrobić.
Podsunęłam mu pudełeczko, a on w mgnieniu oka skonsumował całą zawartość.
- Teraz trzeba odczekać 48h aby sie dowiedzieć, czy zatrute. - sprostowałam.
- CO?! - krzyknął chłopak.
- Kura sro. Nastaw morda to ci do. - odpowiedziałam.
Wszyscy zaczęli sie śmiać. Dopiero klakson oprzytomniał nas. Spojrzałam w stronę ulicy.
Kopara mi opadła.
Stała tam długa różowa limuzyna. Tak różowa... To tylko Harry mógł zrobić...
- Harry Przegiołeś. - powiedziałam.
Ten podszedł do Limuzyny.
- No chodźcie! Bd fajnie!
- Ja do tego nie wsiąde! - zaprzeczyła Mike.
- Ja też! - zawturowała ruda.
- Jak powyżej.
Harry sięgnął po coś do wnętrza.
- Mam szampana.
W rękach trzymał dwie butelki z soczkiem z Gumi jagód.
Nagle wszystkie trzy wryłyśmy się do Limuzyny.
Mam nadzieję, że się podobało.
Teraz może być biednie z notkami bo bd miała na głowie kuzynostwo więc nie wie kiedy napisze kolejną. Mam połowę ale nie mam pojęcia kiedy dam rade wejść i dokończyć.
A i dziękuje wam za 38 000 wejść, 444 komentarzy i 76 obserwowanych :P Jakby nie wy to nigdy bym takich liczb nie poznała :P
Pozdrawiam:D
A i zapraszam na moje pozostałe blogi!!
Bujka:*
Boski.! Czekam nn. :p
OdpowiedzUsuńHahaha :D Zajebiste :P
OdpowiedzUsuńNo po prostu się wzięłam zachłysnęłam picie ze śmiechu . ^.^ Kocham twoje opowiadanie :P Styles z szyją żyrafy XD Ciekawie , ciekawie : P < lol2 > Czekam na kolejny ♥
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMają cudowną nauczycielkę. Też bym taką chciała ;)
Czekam na następny
wow, rozdział znów tryska humorem. ; DD
OdpowiedzUsuńuśmiech praktycznie cały czas nie schodził mi z twarzy. ; ]]
Ciekawe co takiego Styles jeszcze wymyśli. ; DD
czekam na kolejny i serdecznie pozdrawiam. ; **
Kocham !!!!!!!!!!!!!! ♥♥♥♥♥♥♥ :* DAWAJ NOWY !!!!!!!!!!! Podpisuje się do tego powyżej !
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńhttp://kochajaca-bezustannie-blog.blogspot.com/
Hahaha... Supeeer. Ja chce już następnyy !!
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://up-all-night-one-direction-love.blogspot.com/
No i wreszcie odczekałam się tego rozdziału! ^^ Kocham Monic, ale Ty już wiesz dlaczego. Normalnie chciałabym mieć znowu takiego nauczyciela historii! xD Różowa limuzyna
OdpowiedzUsuńCiesze się, że wzięłaś moje porady do serca:D Poprawiłaś już pewne,rzeczy i rób tak dalej! Nauczycielka ma ciekawy charakter, a sama sytuacja jest prze komiczna. Dodałaś do niej wyrazy żartobliwe i zrobiłaś z niej jeszcze zabawniejszą. Pudełko niezidentyfikowanego pochodzenia było przeboskie;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!