poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 38

 - Jesteś dziewicą? - zapytał Zayn.
 - Nie. - odparłam.
Spojrzał na mnie wielkimi oczami.
 - Ile ty masz lat?
Zgromiłam go spojrzeniem.
 - Mogłeś zadać mi tylko jedne pytanie. - pokazałam mu język - Teraz ja!
Graliśmy w butelkę. Dowiedziałam sie że Harry nie jest prawiczkiem i że Louis miał tajemniczego zmyślonego przyjaciela, a Liam jest zabawkowym królem... bardzo dojrzałe nie maco! O braciszku nie dowiedziałam sie niczego istotnego, no... ja zawsze z nim byłam na bieżąco, ale za to Mike wywalili z dwóch szkół ale nie powiedziała za co, a strasznie mnie korciło aby zapytać. 
Zakręciłam butelką i wylosowałam Lu.
 - Ona mnie zagnie! - zaczął panikować.
Spojrzałam na niego
 - Uspokój sie człowiecze! Tylko po wstaniu z łóżka jestem straszna, ale po nałożeniu tapety, zły czar pryska.
 - Coś mi... yhmyny, yhymn... sie zdaje, yhymn... że nie pryska... ehem, ehem!- próbował zamaskować wypowiedź kaszlnięciami ale  coś mu to nie wychodzi
Wszyscy ryknęli śmiechem, a  we mnie wrało od gniewu. 
 - Na mnie rzucili zły urok, a twoją mordą widać, że kotlety trzaskali więc z łaski swojej stul dziób i daj mi grać.
Znów wszyscy ryknęli śmiechem.
 - Pytanie czy wyzwanie?
Zrobił minę myśliciela i pogładził swoją brodę.
 - Dużo bezpieczne będzie pytanie. - w końcu oparł.
A ja bez zastanowienia: 
 - Twoja najgorsza wpadka?
Nabrał powietrza i zwolna je wypuszczał.
 - O matko! Trochę tego było.
Po czochrał włosami. Podobno mu się wtedy lepiej myśli.
Nagle pstryknął palcami strasząc wszystkich.
 - Mam! byłem w tedy w gimnazjum! Szedłem sobie spokojnie przez korytarzu gadając z kumplami. Później założyliśmy sie o coś... nie pamiętam już o co... Przegrałem. Miałem pocałować jakąkolwiek dziewczynę. Wybrałem taką, która stała obrócona do mnie plecami. Podbiegłem odwróciłem ją i pocałowałem. Gdy zobaczyłem jej twarz to, aż sie przeraziłem. Dziewczyną którą pocałowałem okazała się mama mojej przyjaciółki. Była w szkole wraz z mężem, który zaczął mnie gonić, a ja uciekałem jak porąbany. Do domu dotarłem w niecałe siedem minut... to mój życiowy rekord!...  przez tydzień bałem sie wychodzić z domu.    
Przez chwilę zaległa cisza i wszyscy wpatrywaliśmy sie w Chłopaka. Nagle wszyscy darli japy w śmiechu.
 - Jaki kasanowa!
 - Romeo jakich mało!
 - Loui! Daj buziaka skarbie! - powiedział Harry.
Oboje zaczęli się naparzać w końcu przestali, gdy Mike zagroziła, że wsadzi im do dupy po butelce.
Lou wylosował  Danielle.
 - Pytanie! - powiedziała zanim chłopak zaczął sie produkować. 
 - Kiedy ostatni raz byłaś z Li w łóżku?
Dziewczyna zarumieniła się tak samo jak jej chłopak.
 - W tę noc co do wszystkich dzwoniłam! W urodziny Emily! - wypaliłam zanim zdążyłam ugryźć sie w język.
 - ALEX! - oboje wydarli sie na mnie.
Zerwałam sie na równe nogi i zaczęłam uciekać.
 - Przepraszam! Przepraszam! PRZEPRASZAM! - zaczęłam wrzeszczeć, a reszta ludu lała ze śmiechu. W końcowym efekcie musiałam pozbyć sie koszuli bo była cała w bitej śmietanie i zostałam w czerwonym staniku od stroju kąpielowego.
Zadowolona z siebie parka usiadła przybijając sobie żółwika.
Usiałam na sowim poprzednim miejscu mierząc ich wzrokiem.
 - Danielle potwierdzasz słowa Alex? - zapytał rzeczowo Lou.
Dziewczyna westchnęła i spiorunowała mnie wzrokiem.
 - Tak...
 - Kręcisz! - wykrzyczał.
Ta zakręciła i wypadło na Malika.
 - Pytanie czy...?
Powstrzymał ja gestem.
 - Za dużo już pytań. Jestem gotów na wyzwanie!
Wyszczerzył się.
Dan porozumiała sie wzrokiem z Liamem.
 - Masz namiętnie pocałować, Alex z ruchami erotycznymi. - wyszczerzyła sie do mnie.
Zaprotestowałam.
 - EJ! Nie ustalaliśmy, że w parach!
 - Ale i nie, że nie wolno w parach! - powiedział Liam i podał mi butelkę z wódą. - Masz, powinno was rozluźnić.     
Spiorunowałam parkę wzrokiem i pociągnęłam soczystego łyka z butelki. Podałam go Zayn'owi, który też się załyczył.
 - To gdzie mamy to zrobić? Na ziemi czy na kanapie? A może w basenie? Albo na lampie? - podsunęłam propozycję.
Ci zaśmiali się.
 - Na lampie! - odparli chórkiem - gdzie wygodniej. - odparła Danielle.
 - Czekajcie! - krzyknął Lu ile miał pary w płucach - nagram to z bliska!
Sięgnął po moją kamerę, która stała ustawiona dokładnie tak, aby widziała wszystko co sie dzieje w małym kółeczku gdy graliśmy w butelkę. Praktycznie przytknął mi ją do twarzy.
 - Możemy zaczynać! _ powiedział uradowany - gotowi? Akcja!   
Pociągnęłam jeszcze jeden łyk.
 - Miejmy to już za sobą.
         Położyłam się na plecach. Chwilę później ukazała mi sie mordka szatyna. Zatonęłam w jego ciemnych oczach. Wplątałam palce do jego bujnej czupryny, a on położył ręce na moich plecach przyciągając do siebie. Nasze wargi spotkały się w namiętnym pocałunku. Miało być trochę erotyki więc obięłam chłopaka w pasie nogami, ku uciesze widzów. Ten zaczął gładzić mnie, ciepłą dłonią  po nodze zatrzymując się na jednym z pośladków. Pociągnęłam go lekko za włosy dając do zrozumienie, aby przestał bo nie jest na swoim terenie. Zayn zrozumiał bo znów zaczął jeździć mi po udzie. Oczywiście nie mógł sie oprzeć i od czasu do czasu zatrzymywał się na moim zacnym tyłku.
W końcu zwolniłam uścisk nóg i spadłam na podłogę jednocześnie kończąc pocałunek. Malik zgramolił się ze mnie.
Alan podał mi butelkę z soczkiem z gumi jagód i pociągnęłam potężnego łyka, aby zabić smak Zayn'a.     
 - I jak było? - Zapytał zaciekawiony Styles.
Zmrużyłam oczy.
 - Pytania zadajemy osobie, która wybierze PYTANIE! Nie bd odpowiadać na inne pytania! - powiedziałam jak jakiś pieprzony znawca.
 - Auć... zgasiła cię. - powiedział Niall i poklepał kolegę po plecach.
 - Dobra kręć! - rozkazała Liv.
Wypadło na Livie.
 - Pytanie! Już się boje wyzwania... stanowczo wole pytanie! - powiedziała.
 - Twój największy przypał.
Spojrzała to na mnie i Alana. Po tym wiedziałam co powie.
 - Nie! - zaprotestowałam ze śmiechem - tylko nie to!
 - Liv! Oszczędź nam wstydu! - zaśmiał sie Alen.
Wszyscy spojrzeli na nas jak na bandę wariatów.
 - Zrobiliście trójkącik! - Powiedział Danielle.
 - A idź ty głupku! - poczochrałam jej włochy. - jesteś nienormalna!
Teraz Mike wzięła głos.
 - Zamknąć mordy! Chce tego posłuchać! - skutecznie uciszyła szemranie.
Liv wzięła głęboki oddech.
 - Moim, a jednocześnie naszym - spojrzała na mnie i bliźniaka -  największym przypałem jest to, że wywalili nas z przedszkola. - powiedziała to nad wyraz spokojnie. Ręką uciszyła wszystkie śmiechy ludu zgromadzonego, a ja już nie potrafiłam i dławiłam się śmiechem bo wiedziałam co teraz nadejdzie. - Mała rozkoszna Alex....
- Wpierdole ci za rozkoszną. - wtrąciłam     
Przewróciła oczami i mówiła dalej.
 - Takie rude homo nie wiadomo i gapowaty Alan. Szli sobie ładnie w przedszkolu umyć ząbki. Wszystko było by fajnie, jakby Alex nie chciała sprawdzić jak działa system przeciwpożarowy, a że nie mieliśmy zapalniczki, to Alex wymyśliła coś fenomenalnego. Uciekliśmy z łazienki i poszliśmy otworzyć klapę z różnymi drucikami. Mała rozkosz wylała na druty wodę. Zrobiło sie  spięcie, a my cichaczem uciekliśmy do łazienki. Wybuchł pożar i wszystkich ewakuowano. Po przejrzeniu nagrań z kamer, które znajdowały sie w przedszkolu, wywalili nas, a rodzice mieli pokryć szkody. Amen.
Zaległa głucha cisza, a ja parsknęłam śmiechem.
 - Wcześniej mi o tym nie wspominałaś! - powiedziała z wyżutem Dan.
 - Jak. To. Zrobiłyście? - Nie mógł tego pojąć święty Liam.
 - Nie spaliłaś sobie czasem włosów? - dogryzł Zayn.
W jego strone poleciała wóda. Połowa sie na neigo wylała, ale o losie! Musiał złapać butelkę. Baran. Miała mu sie roztrzaskać na głowie.
 - Nie wchodź na cieki grunt! Jeszcze Ci nie wybaczyłam zjarania włosów! - zagroziłam!         
Po chwili znów zaczęła sie gra. Wypadło na mnie.
 - Pytanie... ale korci mnei do wyzwania, ale przez nich tego nie uczynię! - wskazałam na Dan i Peyna.
Ci wyszczerzyli się do mnie.
 - Kogo ci przypomina Zayn?
Zaległa głucha cisza. Wpatrywałam sie w tego kolesia i jedynie co mi przychodziło do głowy postac z bajki.
 - W tej fryzurce przypomina mi Tego lwa z Madagaskar 2... to był ten co wyzwał Zube na pojedynek... ale jak on się nazywał?
 - Makunga? - podpowiedział Alan.
 - O właśnie on.  - spojrzałam na Malika - Tez miał pasemko siwych włosów i zachowywał sie jak dupek.
Wyszczerzyłam się do przyjaciół.
Wszyscy ryknęli śmiechem.
 _ No ale widać pewne podobieństwo - Louis wziął Zayna pod brodę i przyjrzał mu sie dokładnie - jeszcze mu na policzkach zostało trochę dziecięcego tłuszczyku - poklepał go po policzku.
Ten wyrwał się w końcu.
 - Odechciało mi się grać. - powiedział.
 - Alkochińczyk? - zaproponowała Eleanor.
 - TAK!! - wszyscy odpowiedzieli.   
Dziewczyna przyniosła kieliszki z pomocą Louisa, a Danielle poszła po planszę.
        Zaczęliśmy grac. Po pierwszych czterech kolejkach piłam tylko raz gdy było hasło "Piją same dziewczyny", a tak to przeważnie mnie to omijało. Za to Mike i Alan byli już najbardziej wstawieni, ale jak na Rusów i Poloków przystało mieli dość twardą głowę więc dobrze sie trzymali. Po czym piłam tylko dwa razy, a gdy skończyliśmy grę byłam zaledwie po pięciu kieliszkach, a Niall odwalał nam prywatny koncert. Liam był całkiem trzeźwy bo nie pił, a Danielle piła skromnie po pół kieliszka.
       Ktoś był na tyle genialny i wytrzasnął fajkę wodną! A tym geniuszem był Louis! Kocham tego gościa! Mógłby być moim bratem! Zayn z Liamem się gdzieś stracili. A my już zaczęliśmy wciągać szyszę.
Dobrze znałam fajkę. W polsce to jest popularne. Mam nawet jedną w pywnicy i na każdą imprezę szmugluję, tak aby babcia nie widziała... bo bym miała po sprzęcie.
Zaciągnęłam się i przytrzymałam dym w płucach. Co prawda to jest 100 razy gorsze od papierosów, ale szlugi cuchną, a to jest... smaczne. Wypuściłam dym nosem i podałam Harry'emu.  
Przeszła kolejka i znów ja miałam przyjemność wciągania.
 - Mówiłaś, że nie lubisz szlug, a szyszę to wciągasz.- do pokoju wszedł Zayn.
Zaszczyciłam go spojrzeniem bo fajkę miałam już w ustach. Zaciągnęłam się. A on usiadł za mną. Wypuściłam dym w jego stronę.
 - Zamknij się. - odparłam i kolejna para dymu poleciała. Zaciągnęłam się jeszcze raz i podałam ją Zaynowi, który też się zaciągnął.
Próbowałam zrobić okręgi dymu ale marnie mi to wychodziło. Ostatecznie opanowałam wypuszczanie ustami dymu, a wciąganiem go nosem.
Po którymś z kolei zaciągnięciu się, znudziło mi się.
 - Ide się napić.
Powiedziałam i wstałam.
 - Pójdę z tobą. - zaoferowała Mike.
 - I ja. - powiedział Zayn.
Zeszliśmy na dół i zrobiliśmy sobie potrójnego drinka z sokiem malinowym i cytrynom... Mniam. Zayn postawił przed nami butelkę czystej i zasiedliśmy na sofie. Po drugim drinku, już zaczęło mi sie kręcić w głowie. Musze przystopować albo obudzę sie z głową w doniczce.
 - A wy tu się zaszyliście! - powitała nas Dan, w ręce trzymała butelkę czystej.
Usłyszeliśmy trzask i głośne łup.
 - Kto zaliczył zgon? - zapytał Zayn.
Ta uśmiechnęła sie cwaniacko.
 - Lou założył sie że przepije Eleanor i Alana. Coś mu nie wyszło. Jako jedyny grał fer... El wylewała to za siebie. A Alan właściwie nie wiem co on zrobił ale najbardziej trzyma się na nogach.... El wylądowała w pokoju wraz z Louim i bóg wie co tam się dzieje, a Nial totalnie odpłynął, ale nie dziwię się.
 - Nie sądziłem, że Harry obstał - powiedział Zayn. - zawsze pije równo ze mną... jak on sie nawali to i ja.
Wyszczerzył się.
 - Oj biedaczek. - powiedziała Mike.
Zaczęliśmy sie nawzajem przedrzeźniać.
A później Mike wpadła na pomysł.
 - Wy dwoje zagracie w limonkę!
Jęknęłam.
 - A może nie zagramy? - odgryzłam.
 - To świetny pomysł! - przytaknęła Dan. - Rozbierajcie się do strojów... wszystko przyszykuję! LIAM! CHODŹ ŻE TU! - wydarła się.
Westchnęłam.
 - Ty kiedyś dostaniesz wpierdol - wskazałam na Mike - A ty nie myśl sobie, żę to robię dla ciebie. Po prostu nie chcę zepsuć imprezy Dan.    
Wyszczerzył się.
 - Winny sie tłumaczy.
Moje spodenki poleciały w jego stronę.


 - A może jednak bd stała? - zapytałam Danielle, która już stała z gotowym kieliszkiem.
 - Rób co chcesz! - ponagliła.
Westchnęłam.
 - Dobra lej.
Poczułam jak zimny płyn spływa mi po ciele.
Zwróciłam się do Zayn'a
 - Ale gramy... - nie dokończyłam do Liam wepchał mi do ust limonkę.     
Spiorunowałam go wzrokiem... najlepsze jest to, że cała gra zostanie nagrana.
 - No ruszcie sie bo się ściemnia! - ponagliła Li, która przyszła zobaczyć przedstawienie.
 - Wolałabym abyś leżała. - powiedział Zayn.
Wywróciłam oczami.
        Poczułam jego ciepły język w okolicach lewego biodra. Błądził po mojej skórze zlizując wódkę. Niejednokrotnie przechodził po mnie dreszcz przyjemności. Jechał powolutku po moim brzuszku. Gdy dotarł do szyi wygięłam ją aby lepiej mu się zlizywało. W końcu dotarł bo moich warg i odebrał słodko-kwaśną nagrodę. Czyli mój pocałunek i limonkę.
      Gamie zaczęli wiwatować. Danielle podała mi jakiś podejrzanie wyglądający drink. Ale wypiłam co do kropelki. Co prawda był ohydny... ale wypiłam cały. Teraz nadeszła kolej Zayn'a. Danielle polała go tak samo jak mnie i wsadziła mu do ust cytrusa.
 - Nie napalaj się. - dogryzłam Zaynowi.
        Dotknęłam językiem jedno skóry na kaloryferze. Była taka ciepła i delikatna. Czułam ostry smak jego perfum, ale słodki zapach jego skóry, mi wszystko wynagradzał. To było cudowne uczucie jeżdżeniem językiem po jego kaloryferze... tak śmiesznie skakał. W ślad za językiem szła moja dłoń, która muskała jego skórę. Poczułam jak drży pod moim dotykiem. Uśmiechnęłam się z satysfakcją i złożyłam na jego drabince jeden, krótki pocałunek, przy którym gapie nagrodzili nie głośnym "Uuuu" i "Oooo!". Znów zaczęłam szukać ostrego smaku wódki na jego skórze. Błądziłam sobie tak językiem po jego ciele, co jakiś czas mając pocałunki przy obojczyku, a później zaraz obok ust. Odebrałam od niego kwaśną limonkę z której od razu wycisnęłam sok i zjadłam popijając kieliszkiem wódki. W końcu zakręciło mi sie w głowie i poczułam, że przegięłam z ilością alkoholu. 
Chciałam coś odpowiedzieć na pytania przyjaciół, ale chwilowo straciłam kontakt z rzeczywistością ale na szczęście Danielle mnie oprzytomniała wrzucając mi kostkę lodu do stanika.
 - ZWARIOWAŁAŚ?! - wydarłam się na nią.
Zrobiła niewinną minkę.
 - Ups... wypadło mi. - zatrzepotała rzęsami.
 - To co? Jeszcze raz? - zapytał Liam.
Spojrzałam na niego z błaganiem.
 - Wolałabym teraz trochę popływać.
Chciałam sie jak najszybciej z tego wymigać.
  - Alex! Chyba nie wymiękasz?! - zawołała Mike. Nie umiałam jej zlokalizować w tym tłumie.
 - Lex! - rozpoznałam głos Alana. - popływasz w domu!
 - Tak! Daj sie napalić Zaynowi! - teraz krzyknął Harry.
Spojrzałam na Liama.
 - Nie daj sie długo prosić. - zatrzepotał rzęsami.
Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
 - Zdrajca!
Położyłam się na kuchennym blacie, bo bałam sie, że się wywrócę, a nie miałam si zdejmować szpilek. Na całe szczęście pomysł publice się spodobał... nie pomijając Zayn'a.
        Oblali mnie zimnym trunkiem i Zayn znów zaczął Gładzić mnie językiem po skórze. Teraz zaczął od stopy, a zaraz za jego posunięciem języka, szła jego delikatna dłoń muskając moja skórę i przyprawiając o dreszcze.
        Gładził mnie po udzie i przyprawiał o rozkosz. Miałam ochotę w pewnym momencie rzucić się na niego i wrzeszczeć " Zrób to! Zrób to! ". Ale ostatnimi siłami woli się powstrzymałam. Był już na moim brzuszku, a jego dłoń powędrowała na moje krocze. Poczułam tą rozkosz, ale od razu się opanowałam i kopnęłam go w ramię. Tłum zaśmiał się. A Malik zmienił ruch i znów zaczął mnie gładzić dłonią. Znów bałwan zatrzymał się na mojej piersi. Ten chłopak naprawdę jest niewyżyty seksualnie. Pacnęłam go w rękę, ku uciesze tłumów, po raz drugi. W końcu ta szalona przejażdżka rozkoszy się skończyła i chłopak wyjął mi z ust cytrusa. 
Ale na tym się nie skończyło.
Zdrajcy zaczęli krzyczeć " Całuj! Całuj!"
A że Zayn nie lubi załamywać tłumu szybkim ruchem odnalazł moje wargi i wpił się w nie. Nie wiedząc co robię odwzajemniłam słodki pocałunek.
       Totalnie straciłam głowę. Wplotłam palce w jego włosy, a on dosłownie na mnie wszedł. Podciągnęłam się aby być bliżej niego i przywarliśmy do siebie. Gładził mnie po skórze pleców wywołując niewyobrażalną rozkosz. Jęknęłam zadowolona prosząc o jeszcze. Za plecami napodkałam ścinę i przywarłam do niej. Czułam się bezpieczna mając u boku Zayn'a., który gładził mnie po udzie i często zjeżdżał ręką na pośladki. Pozwalałam mu na to. Całowałam bardziej łapczywie. Chciałam jeszcze więcej nie byłam z tego zadowolona, mój instynkt został nienapojony. Jedna dłoń powędrowała na jego plecy zostawiając na skórze czerwone ślady od  moich paznokci. Całowałam dalej. Byłam wygłodniała jak zwierzę. Zayn dostarczał mi tle rozkoszy... Objęłam go nogami w pasie, a ten jęknął. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe. Oboje wiedzieliśmy co za chwilę nadejdzie.


To teraz słowa skruchy, że dawno nie pisałam ale chyba było warto czekać? Nie powiecie inaczej? :P
Dziękuje wszystkim pisarzy, którzy dali mi jakiekolwiek pojęcie o taki rzeczach bo inaczej byłoby ze mną źle./ Mam nadzieję, nie zawaliłam bo nie znam się na temacie ostrej imprezy i seksu.
Coś czuję, że długo nie napiszę bo ten tydzień mam zawalony.
 Pozdrawiam!
Bujka:*               

niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 37

           Byłam umówiona z Niallem, że po mnie podjedzie o 15,30 mieliśmy sporo czasu na wymyślanie piosenek i opracowanie do niej rytmu. Wzięłam ze sobą swojego akustyka i zeszyt z piosenkami. Siedziałam teraz na krawężniku w krótkich szortach, zielonych podkolanówkach, zielonej bluzce i czarnej kamizelce. A cały ubiór dopełniały glany. Chwilowo nie pada i jest suchy chodnik, ale jak runie deszczem to z mojej rudej fryzury nic nie zostanie! Zaplotłam kłosa i postrzępiłam go. Mam nadzieje, że Niall się spręży.
Usłyszałam radosne pipanie i zza zakrętu wyłonił się Biały samochód zapewne Alex rozpoznała by go od razu.
 - Hej nie spóźniłem się? - zapytał otwierając przede mną drzwi jak dżentelmen.
Cmoknęłam go w policzek na przywitanie.
 - Nie punktualnie.
Wziął ode mnie gitarę i wsadził ją do bagażnika. Ja natomiast zapięłam się i rozsiadłam się wygodnie. Mój przyjaciel zajął miejsce kierowcy i ruszyliśmy.
 - Jak ci się podoba pomysł Danielle? - zagadnął.
 - Z tą dzisiejsza imprezą? - zapytałam. Danielle organizuje imprę do małego grona znajomych, czyli mnie, całego 1D z dziewczynami, Alana i Mike. - Całkiem fajny. - powiedziałam.
 - Też mi się tak wydaje... to tak jakby próba przed moimi urodzinami. - wyszczerzył się do mnie.
Uniosłam brew.
 - Kiedy masz? - zapytałam zaciekawiona.
 - Trzynastego. - odparł.
Zaśmiałam się.
 - Ja mam jedenastego.
Chłopak ożywił się.
 - Serio? To może zrobimy razem imprezę? - zaproponował.
Pomysł całkiem niezły. I podobał mi się.
 - A jakie miałeś plany co do urodzin.
Wzruszył ramionami.
 - Do clubu. Już nigdy domówki nie zrobię! Po urodzinach Liama odsypiałem kaca przez tydzień! - zaśmiał się.
 - No... to było straszne ale cała impreza była całkiem niezła. - sprostowałam i uniosłam brew - całowałeś się z Alex...  
Rozbawił się.
 - Ta... a dowiedziałem sie tego z gazet. Zemnie to inwalida - westchnął.
Uniosłam brew.
 - Z ciebie? To Alex dowiedziała się co robiła z netu, gdzie i z kim. Jakby nie to to by żyła w niewiedzy i Zayn nie miał by aż tak przestane. - próbowałam go zbesztać.
Ten nachylił się nade mną.
 - A czy Alex wie co Zayn do niej czyje?
Prychnęłam.
 - No na nie jest aż tak ślepa! Wszyscy chyba widzą ja  Zayn na nią patry. Jak walczy o minutę w jej towarzystwie. Ale Alex to osoba bez uczuć. Po śmierci mamy całkiem się z mieniła. Jak kiedyś była miłą, co prawda wyszczekaną dziewczyną, ale przede wszystkim była miła. A teraz zachowuje się ja suka bez uczuć. - sprostowałam najłagodniej jak potrafiłam.
Pokiwał z uznaniem głową.
 - Myślałem, że ten.... Macie damską solidarność. - zaśmiał się.
 - Bo mamy. Ona dobrze wie jak o niej sądzę. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami od zawsze i jesteśmy ze sobą szczere.
 - A wież po kiego kija Danielle robi jeszcze tą imprezę?? Bo ten pretekst o moich urodzinach to ściema.
Uniosłam z zaciekawieniem brew.
 - No? Gadaj!
 - Danielle z Liamem obmyślili plan jak połączyć Zayn'a i Alex.
 - Serio? A jak? - dupe mi rwało aby sie dowiedzieć.
 - Dowiesz się w swoim czasie! - powiedział tajemniczo,a ja zaczęłam sie upierać i błagać go. A on nic. Pastwił sie nade mną!
           Po zakończeniu tematu Niall zaczął opowiadać mi różne dowcipy i anegdoty. Gdy dojechaliśmy do od niech posesji pękałam ze śmiechu i z trudem utrzymywałam się na fotelu. W końcu z pomocą Nialla wyszłam z samochodu. Skierowałam się do domu gdy on wyciągał moje rzeczy z bagażnika. Poprzytulałam się z chłopakami i ich dziewczynami. Eleanor i Danielle pracowały pełną parą i przyozdabiały salon, kuchnie hol i basen. Chłopaki im pomagali. Co prawda Eleanor zrobiła całkowite przemeblowanie i zmusiła Liama i Zayn'a do dźwigania ciężkiej sofy. Chodzili w tę i z powrotem bo nie umiała zdecydować się gdzie ma stać. W końcu chłopcu ogłosili strajk i opuścili sofe na środku pokoju. W czym Eleanor pogratulowała wyśmienitego pomysłu.
Niall zaciągnął mnie do swojego pokoju. Rozsiadłą się wygodnie na łóżku, a chłopak stroił nam gitary.   
          Pokój był w odcieniach błękitu bardzo podobnego do tęczówek chłopaka. NA ścianach wisiały różne nagrody 1D i zdjęcia. Podeszłam do ściany gdzie były zdjęcia. Dużo Horana z przyjaciółmi. Ale słodko tak wyglądał.
 - Dobra gotowe. - powiedział w końcu.
 Odwróciłam się do niego.
 - Dzięki. - wzięłam gitarę i zagrałam jakiś akord - perfekcyjnie.
Pochwaliłam, a ten się wyszczerzył. 
 - Masz coś ciekawego? - zagadnął.
Pokręciłam głową.
 - A ty?
Wzruszył ramionami.
 - Coś smętnego o imprezie i porzuconej dziewczynie.
 - Aaaaa... zapomniałam, ze wasze piosenki słuchają zakompleksione dziewczynki... oczywiście bez urazy. - dopowiedziałam. Czyli myślenie na głos mi nie służy.
 - Spoko. Wolałbym coś innego, ale Simon uparł się na pierwszą płytę, że ma być o wychwalaniu kobiecego piękna i wiecznym imprezowaniu. -mruknął.
 - Założę się że chcesz grać coś bardziej dojrzalszego.
Pokiwał głową.
 - Dlatego słucham Rock'a. Tam dużo tekstów jest o przezwyciężaniu się, Wstawaniu i walczeniu, nie poddawaniu się. Znaczy jest o zdradzie i wg... ale ja słucham o bardziej życiowej tematyce.  
Pokiwał głową.
 - Zagram ci tamtą i powiesz jaka jest.
Zaczął wystukiwać na progach rytm.
Gdy ją słuchałam zrobiło mi się smutno. O dziewczynie, która umarła, a jej przyjaciel, który ją kochał popełnił samobójstwo aby być z nią.
 - I jak?
 - Masz zajebisty głos, który nie pasuje do tej piosenki. Ale sama piosenka jest niezła. - pochwaliłam - ja mam coś takiego.
Zaczęłam uderzać piórkiem w struny, gdy doszłam do odpowiedniego momentu zaczęłam śpiewać.

Boli mnie gdy widzę Cię w moim śnie, 
Czuje wtedy, że tak bardzo brakuje mi Cię.
Otwieram oczy czuje chłód, 
Który przeradza sie w twój obraz we mgle...
Chce cię poczuć, usłyszeć i dotknąć cię.

Chce poczuć twój gniew, 
który rozkrusza serce me...
Odpłacić za grzechy 
i odzyskać Cię. 
Nie odchodź z nim,
Nie zostawiaj mnie! 
Popełniłem błąd, ale kocham Cię.

~ Oliwia... końcówka moja dlatego się kupy nie trzyma:P

Niall patrzył na mnie. 
 - Masz niesamowity głos. - powiedział. 
Poczułam ja czerwienie się. 
 - Ach przestań. Wyje do księżyca. - pachnęłam lekceważąco.
 - To ty przestań! Wiesz co?  - poruszał śmiesznie brwiami, a ja zaczęłam chichotać 
  - No? 
 - Zostaniesz naszą gitarą? Przy okazji bd w chórku. 
Czekał na moją odpowiedź. 
Roześmiałam się. 
 - Hahah! Dobry żart. Szczerze mnie rozbawiłeś - spojrzałam na jego poważny wyraz twarzy i zamknęłam się - ty mówisz na serio. 
zrobiłam face plama. 
 - Wiem, że brakuje ci kasy na elektryka więc przystanął bym na tą propozycje. O forse dogadam się z Paulem i bd git majonez. Co ty na to? 
Spojrzałam na niego jak na debila. 
 - Oszalałeś! - wykrzyknęłam - Przecież ja wyję do księżyca! 
 - Skończ już z tym. - wyciągnął rękę - umowa stoi?   

Alex

            Podjechałam na plac chłopaków, który znów został oblegany przez Hieny i fanki. Obok mnie siedział Alan   w okularach przeciwsłonecznych, a z tyłu leżała wyłożona Mike. Za moim Dodgem zamknęła sie brama i zatrzymałam samochód dokładnie przed drzwiami chłopców. Przez szyby widziałam jak dziewczyny jeszcze się miotają ozdabiając dom, a chłopcy latali za nimi jak psy. 
 - Może posiedźmy jeszcze te piętnaście minut w samochodzie? - zaproponował Alan. 
Uniosłam brew zza avionetek. 
 - A co boisz się, że Danielle wciągnie sie w ciężką harówę? - zapytałam. 
 - Dokładnie. - odparł. 
Mike poruszyła sie z niecierpliwiona na fotelu. 
 - A tak właściwie po co kazały nam ubrać stroje kąpielowe? 
Westchnęłam. 
 - Uwierz... chciałabym wiedzieć.
          Wysiadłam z samochodu. Słońce świeciło więc mogłam ubrać krótkie beżowe szorty i białą koszulę, a do tego czarne szelki. Chodź trochę upodobnię się do Louisa. Włosy miałam spięte w kłosa, który był o wiele krótszy niż ten, który miałam z przed palenia włosów przez Zayn'a! A właśnie... muszę mu przyłożyć. Moje nowe czarne szpileczki, które odkupił mi Malik stukały o posadzkę, a rzeczy w czarnej torebce szeleściły... a co tam takiego było? Jak w każdej studni bez dna wszystko. Łącznie z Laptopem i śrubokrętem.
         Za mną słyszałam kroki Mike, która wolała trzymać sie bliżej podłogi i miała na sobie czarne balerinki, małą czarną, i bluzkę z gorsetem. Czyli wszystko w stylu Mike. Włosy miała roztrzepane na głowie, a lekki maki makijaż mówił o tym, że nie za bardzo lubiła sie malować.
        Na samym końcu dreptał Alan, który pełnił rolę dżentelmena itp. Przed drzwiami zatrzymałam się. Nacisnęłam na dzwonek i wciskałam go tak długo, aż Harry się nie zjawił.
 - Witam w moich skromnych progach...
 - W NASZYCH skromnych progach! - odpowiedział mu chór głosów dochodżących z salony.
Chłopak skrzywił się.
 - Tak.. w naszych skromnych progach.
 - Cześć Harry. - przybiłam mu żółwika. Na więcej nie mógł liczyć. Podwinął wargę - Nie rycz! - ucięłam.    
Weszłam do środka robiąc miejsce.
Mieke pomachała loczkowi. Pilnowała go aby sie nie zbliżał. Znali sie niecałe dwa tygodnie, a ten by już wszystkich tulił.
Z Aleanem podali sobie ręce w serdecznym uścisku.
 - Harry! - usłyszałem głos Malika dochodzący z kuchni - Ile razy mam Ci powtarzać, abyś do domu nie wpuszczał zgrai bydła?
 - Zaraz ci jedna kobyła nakopie do dupy i rzuci Hieną na pożarcie! - zagroziłam.
 - Aby się jej paznokcie nie połamały! - odkrzyknął.
 - Mi? A kto dzisiaj odwołał nasz ROMANTYCZNY spacer bo musiał się udać do manikurzystki? - odszczeknęłam.
Buła! Jeden zero dla mnie! Trafiony zatopiony! Mówiłam, że w przepychankach słownych ja zawsze wygrywam.
        Rozległ się śmiech w salonie. Tak wiem jestem wredną jędzą, ale co z tego? Przecież muszę mieć coś z życie. Kłutnie z Zayn'em stały się moim rytuałem dnia. Bez tego czułam sie niedobrze. Poza tym, że uwielbiałam gnoić tego chłopaka to go lubiłam... oczywiście jak kumpla... chociaż nie poszłabym z nim do łóżka, ale nie miałam nic przeciwko niewinnym gierką, którym ciągle go poddaje. Wiem, że Livie męczy już moje zachowanie i chciałaby abym w końcu wróciła do normalności po śmierci mama... ale nadal nic nie jest wstanie wypełnić pustki w sercu, która została po niej.    
      Weszłam do salonu i nie poznałam tego miejsca.. Wszystkie meble zostały poprzestawiane. W rogu pod ścianą stał barek, który obsługiwał Louis wymachiwał szejkerem tak długo, aż spadł mu na głowę rozbryzgując niebieską breję. Wszyscy zaśmiali sie głośno wraz z poszkodowanym. El śmiałą sie najgłośniej i najbardziej szczerze. Pocałowała swojego chłopaka w policzek i kazała mu sie iść przebrać.
  - Hej! - cmoknęłam El w policzek, gdy odprowadzała Lou do schodów. 
Chłopak tez nadstawił policzek ale nie doczekał sie pocałunku.
 - Ej! a ja!? - zaprotestował.
Uniosłam brew.
 - Masz dziewczynę niech ona cie całuje! - prychnęłam i cmoknęłam go w policzek. Smakowałam teraz tej niebieskiej brei, która została mi na wargach - ymmm... musisz dodać więcej  cytryny.
Chłopakowi zabłyszczały oczy.
 - Już lecę!
Eleanor szarpnęła go za ramię powstrzymując.
 - Najpierw idziesz się przebrać! - zagroziła.
Po chwili postać Eleanor w długiej niebieskiej lnianej sukience i Louisa w brudnych ciuchach, zniknęły za zakrętem.
Przed oczami przemknęła mi postać ubrana w białą sukienkę i fioletowy stanik od stroju kąpielowego. Przywitałam sie z Danielle.
Rozejrzałam sie po pokoju ale nie zauważyłam Livi.
 - Poszukuje rudowłosej. Za każdą niezbędną pomoc oferuję solidną nagrodę! - ogłosiłam rzeczowym tonem.     
 - A co dasz dupy? - drażnił sie Malik wchodząc do pokoju.
W jego stronę poleciał dżojstik, który niestety musiał złapać.
 - Następnym razem trafię. - pogroziłam mu palcem. Coś w jego wyglądzie się zmieniło. Zmrużyłam oczy. Czarne spodnie, czarne buty, niebieska koszula i blond końcówki? - Zayn albo mam coś ze wzrokiem, albo ty siwiejesz... po dłuższej chwili zastanowienia uznałam, że siwiejesz.
Uśmiechnął się do mnie szarmandzko.
 - Jak byłem na mieście - celowo nie powiedział, że był robić paznokcie! Będę go tym dręczyć - wstąpiłem do studia fryzjerskiego i mam taką fryzurkę. - poczochrał czuprynę.
Uniosłam brew.
 - Co piłeś albo czemu się naćpałeś i to beze mnie?
Spojrzał na mnie rozbawiony.
 - Bo wiem, że byś wszystko wzięła do siebie.         
Zawtórował mu śmiech.
 - Ha, ha zaiste bardzo śmieszne... az boki zrywać.
Bąknęłam i poszłam poszukać Livi.
Przechodząc obok pokoju Niala usłyszałam brzdękanie na gitarze, a później śmiechy. Weszłam bez pukania.
 - Witajcie moje gołąbeczki! - oświadczyłam - impreza na dole kwitnie, a wy tu siedzicie! Mam was tam wołami zaciągnąć?    
 - Hej. - rzucili dalej sie śmiejąc - powiemy im razem? - zapytał Niall.
 - No raczej! - odpowiedziała mu ruda. 
Stałam oniemiała.
 - Chodzicie ze sobą?! - prawie krzyknęłam, a oni się zaśmiali.
 - Nieeee!? - powiedziała nie dowierzając dziewczyna. 
Uniosłam brew.
 - Jak jesteś w ciąży chce być ciocią! - w moją stronę powędrowała poduszka. Uskoczyłam na szczęście.
 - Nie! Dowiesz się później! - odpowiedziała Liv i pomknęła do drzwi.
Niall zaraz za nią, a ja na szarym końcu z załamanymi rękami.
Doszłam do nich jak Niall mówił:
 - Zaproponowałem Livi, aby została naszą nową gitarzystką i zgodziła się!
Obydwoje szczerzyli się do siebie, a wszyscy, którzy ich słuchali zastygli w oniemieniu.
Nagle zrozumiałam co się stało i wskoczyłam Livi na barana gratulując jej. Ta sie zachwiała i poleciała do przodu, desperacko chwyciła irlandczyka za koszulkę i we trzech zlecieliśmy ze schodów. Zatrzymałam się na Niallu, a na mnie leżała Livia.
 - To już wiem jak sie czyją sardynki w puszce. - wysapałam.
Reszta śmiała sie jak opentali, a ja zaraz do nich dołączyłam.
Jakoś nas poskładali do kupy, dostaliśmy po jednym kolorowym drinku od Louisa i  poszliśmy grac w butelkę.    



A że jestem debil i zapomniałam umieścić tego w poprzedniej notce to teraz to robię:P
Otóż, moja wierna czytelniczka Pam, prosiła mnie abym zareklamowała jej bloga i właśnie to robię.
DZIEWCZYNY! APEL!
JEśli chcecie poczytać coś naprawdę fajnego i wesołego zapraszam na bloga Pam!
Czytałam go, a z braku czasu mam zaległości i chwilowo nie czytam go... ale naprawdę warto!
Tutaj macie adres:
http://myonedirectionandmylife.blogspot.com/
Miłego czytania!
Bujka :*

czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 36

          Urodziny Emily skończyły się wielkim skokiem do basenu. Zorganizowaliśmy duże przyjęcie dla dorosłych w środku domu, a dla dzieci na zewnątrz. Dzieci miały małego białego kucyka do jazdy, klaunów i cały zespół One Direction do zabawy... a i dmuchany zamek, w którym ciągle siedział Harry. Na urodziny młodej przyjechał Christopher, ale niestety bez nikogo więcej, gdyż dużo roboty mają teraz w Polsce. Do tego przyjechał wujek Jacek wraz z narzeczoną, cały team zakładu samochodowego plus Ben i kilka ciotek, a do tego Mike wraz z mamą. ( okazało się, że Mama Mike i ciocie Małgosia znają się z przeróżnych konferencji ).
          Młoda dostała tyle prezentów, że ledwie jej pokój się domykał. Ale najbardziej się cieszyła z prezentu, który sprawił jej cała rodzina. Dostała małego białego persa, którego nazwała Puszek. Na szyi miał zawiązaną różową kokardkę. Wyglądał naprawdę słodko, a i dostała ode mnie naszkicowane portrety chłopców.
Ale później współczułam Puszkowi. Emily targała go ze sobą wszędzie, aż się nad niem zlitowałam i zaniosłam go do swojego pokoju, gdzie zrobił rozrubę, ale mało kto zauważył bo i tak w nim był już bajzel.
          Ale w końcu impreza dobiegła końca. Urodzinową wrzuciliśmy do basenu, a zaraz za nią popchałam Tatę, który próbował przytrzymać się na Alanie, ten na Christopherze, on na Jacku i tak poszedł łańcuszek. Sucha zostałam Ja, Liv, Mike, Danielle, Eleanor i całe 1D i zaledwie garstka gości. Długo to ja się nie cieszyłam suchością. Zayn wziął mnie na ręce i wskoczył do wody. Po tej akcji Podtopiłam go, Ale uratował do Tata i moje kochane rodzeństwo, które teraz mnie topiło. W ślad za głupkiem Malikiem poszedł, każdy chłopak z 1D. Biedny Niall, wrzucił Mike do wody... On jeszcze nie wie na co się pisze.
         Na drugi dzień jechaliśmy na grup mamy. Wszyscy ubraliśmy się na czarno, a ja jeszcze wzięłam kapelutek z siateczką i taki fajny gotycki  parasol. Kupiliśmy wiązankę kwiatów i w deszczu staliśmy przez godzinę. Później wróciliśmy do domu gdzie zaczęliśmy bić się na poduszki. W rezultacie trzy poduszki poszły do wywalenia, a cały salon trzeba było odkurzyć. Cały dzien spędziliśmy rodzinnie śmiejąc się i oglądając filmy jak byliśmy mali. Najwięcej filmów było z mamą w roli głównej.
 - No to dzisiaj napiszecie test! - na ziemię sprowadziła mnie nasza nauczycielka Historii.
 - Nieeee... - mruknęła klasa.
 - Czy ja sie was pytałam o zdanie? - zapytała Monic.
Monic Fox. Świeżo upieczona nauczycielka. Z Livią kumplowałyśmy się z nią jeszcze przed tym niż zaczęła nas uczyć. Jeździła z nami na koncerty i była strasznie wyluzowana. Nie ubierała się jak nauczycielka. Zawsze nosiła rozpuszczone ciemne włosy, bluzkę z jakiegoś metalowego lub rock'owego zespołu glany i krótkie spodenki. Gdy na lekcjach kazała nam pracować z podręcznikiem, to albo czytała, słuchała muzyki na telefonie, bądź grała na konsoli. Osobiście zwracałam sie do niej per. Monic, bo  nie widziałam sensu w Proszę pani.
 - Za jakie grzechy? - zapytałam.
Spojrzała na mnie tymi swoimi oczami. Znaczy nie swoimi bo miała na sobie czerwone szkła kontaktowe.      - Za te, że Pan Styles musi mieć jakieś ceny przed jego trasą koncertową. - wszyscy mruknęli.
 - Widzisz Styles? - zwróciłam sie do chłopaka, który siedział bezpośrednio za mną - To wszystko przez ciebie!
 - No dobra żuczki moje! - powiedziała - rozdam wam testy, a Zdzisia - wskazała na dziewczynę o blond włosach i tapecie na mordce, miała na imię Cornelia, ale Monic lubiła mówić per. Zdziśka, Stefki, Zdzisie, Eugenie, Kunegundy itp. A to dlatego, że nie zapamiętywała imion. - przesiądzie sie do pierwszej ławki. Bd miała na cb oko!
Dostałam do ręki test. Spojrzałam na pierwsze pytania i prychnęłam.
 - Przecież to banalne! - powiedziałam.
Starożytność... To było tak trudne, że aż śmieszne.
  - Ciesze sie, że ci się podoba Alex, bo bd pisać tak test z każdego działu. - znów wszyscy zaczęli pojękiwać. - Czas START!
Pierwsze pytanie.
Jaki napój pili Bogowie greccy?

Wpisałam w wykropkowane miejsce:
Obiło mi się o uszy, że Ambrozja.
Kolejne.
Na każde odpowiadałam i znałam odpowiedź.
 - Psyt! Psyt! Alex! - szeptał Styles.- Zamieńmy sie kartkami!
 - A podpisałeś się? - zapytałam.
 - Tak!
Co za gamoń. Popukałam się w czoło i wróciłam do zakreślania odpowiedzi.
 - Alex! Daj odpowiedź na od piątego wzwyż! - błagał szeptem.
 - A, B, B, D, C, D, B, A, D...
 - Co w jedenastym?
 - B.
 - Co?
 - B!
 - CO?
 - B! - prawie krzyknęłam, błyskawicznie wróciłam do pozycji pisania.
 - Zdziśki moje kochane, ale proszę sie nie konsultować! - Powiedziała Monic i wróciła do książki.
Od tej pory miałam spokój. Została mi ostatnia strona do zakreślenia. I poczułam czyiś ciepły oddech na szyi.Podskoczyłam jak parzona i uderzyłam w szczękę Harry'ego, który jęknął.
 - Co sie dzieje? - zapytała już poirytowana nauczycielka.
Szybo wróciłam do poprzedniej pozycji.
 - Ale to za trudne! - jęknął loczek pocierając szczękę.
 - Harry... pisz! - jęknęła i wróciła do lektury.          
Znów zajęłam się sobą. Teraz Harry zaczął męczyć Livie. Zaczął tak mocno się nad nia nachylać, że w końcu musiał podnieść ławkę.
         Mike patrzyła nie nich z politowaniem, a ja popatrzyłam na nią wymownie, że jak się lekcja skończy to zabije Harry'ego. Dziewczyna przytaknęła na pomysł. No cóż... może dostaniemy mniejszy wyrok jak zrobimy to we dwie? Szyja Harry'ego została wygięta pod niesamowitym kontem. Wyglądał ja żyrafa wyginający sie w stronę Livi. Ale w końcu zachwiał się i poleciał na nas. Poczułam miażdżenie nogi i poleciałam wraz z ławką do przodu. Narobiliśmy dość dużo hałasu. Wszystkie głowy zostały zwrócone na trzech boroków leżących na ziemi.
 - Harry! Złaź ze mnie! - warknęłam - gnieciesz mi nogę!  
 - Przepraszam... - jęknął.
 - Nie przepraszaj ale złaź! - próbowałam go z siebie zrzucić.
W końcu jakoś wyczołgałam się z pod gruzów ławek.
 - Harry! Ja cie zabije! - zaczęła wydzierać sie na niego Livia.
 - Za co?
 - Niedawno miałam noge w gipsie! Zabije jak mi ją złamałeś!
 - A przy okazji ja Cię zabije. Ale za to że nabiłeś mi siniaka! - prawie się na neigo rzuciłam ale Mike mnie przytrzymała.
 - Po lekcjach Ci pomogę - szepnęła.
 - Spoko. Masz siekierę? - odszepnęłam.
 - Nie. - zawiesiła głos - ale w domu piłe łańcuchową. Możemy jej użyć. Mój ojciec glina na pewno nas z tego wyciągnie.
Pokiwałam ochoczo głową.
Spojrzałam na biedną Livię. Chwilowo Harry był zajęty przepisywaniem odpowiedzi od Livi niż ze zgramoleniem się z niej. No a po co? Niech se poleży... spłaszczy się jeszcze... och. przepraszam ona się już bardziej spłaszczyć nie może. Przecież to chuda szprycha.
 - Boże! Na chwile spuścić was z oczu! - Jęknęła Monic. - Harry! Zejdź z niej!
 - Jeszcze tylko jedna strona! - powiedział nie odrywając sie od pracy.
 - STYLES JUŻ! - wydarła się.
No to powstał.
Pomogliśmy wstać Livi.
 - No to teraz cała wasza czwórka wybierze się do Dyrektora! - powiedziała nauczycielka wskazując na nas. - Sprawdziany połóżcie na biurku.
 - Co ale czemu ja? - zaprotestowała Mike.
 - Bo tak mrówki faraonki chciały.
Wzięłam długopis do ręki i zaczęłam zakreślać odpowiedzi bez zastanowienia.
 - Alex podaj mi odpowiedzi od 46!
 - C, B,B, D, D, A, D, B, C, A, A, D, C, C.
 - Wolniej.
 - Piepsz się. - odłożyłam kartkę na stolik i trzasnęłam drzwiami.
Zaraz za mną wyszła Livia, a na końcu z klasy został dosłownie wywalony Styles. Którego chciałam udusić.
- Juhu! Będzie trzy! - zaczął wyć.
Spojrzałam na niego jak na debila, ten uśmiechał sie do mnie zadowolony doprowadzając mnie do szału.      Zwróciłam się do przyjaciółek.
 - Zrywacie się ze mną? Zadzwonię do Christophera i podjedzie po mnie.
 - Jasne! - powiedziały uradowana.
Harry wrył sie przed nas.
 - Drogie panie! - zatrzymał nas wyciągniętą ręką, spojrzałam na niego cierpko - ja to załatwię! - zobaczył moje spojrzenie i zamarł w pół ruchu - to za to że wyleciałyście z klasy...
 - Dobra zamknij się i dzwoń. - przerwałam mu.
 - Znajdziesz nasz na dworze. - powiedziała Livia.
Rozsiadłyśmy się wygodnie na ławce w cieniu.
 - Jestem głodna! - jęknęła Livia i zaczęła szukać czegoś w torebce.
 - Jak coś znajdziesz to sie podziel! - powiedziałam.
Mike siedziała i cos cykała na telefonie.
 - Co prawda nie wyglądasz mi na taką ale pasujesz do Zayn'a - zagadnęła Mike.
Próbowałam nie roześmiać się jej w twarz.
 - Tak... Może być. - odparłam.
Ta spojrzała na mnie zdziwiona.
 - Jak to może być? Cały świat dudni o waszym związku, a ty może być?
Liv uniosła brew i ugryzła Marsa. Gdy zobaczyłam batonik już go nie miała.
 - No ej! - jęknęła.
 - Trzeba było żarcia pilnować! - pokazałam jej język - Z Zayn'em nie jest tak jak myślisz. - zwróciłam się do dziewczyny.              
 - Że wasz związek do jedna wilka bujda? - zapytała.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
 - Dobra całkiem tak jak myślisz - odparłam
Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
 - Bo już myślałam.
Wyszczerzyłam sie do niej.
Mike z torebki wyciągnęła pojemniczek z jedzeniem. Postawiła na stole i zaczęła się w niego wpatrywać.
 - Czemu nie jesz? - zapytała Livia.
 - Czekam.
Wymieniłyśmy z Livia spojrzenia.
 - Na co? Aż jedzenie weźnie i ucieknie? - zakpiłam.
 - Dokładnie. Robiła je moja mama więc bym się nie zdziwiła. - odparła spokojnie i szturchnęła pudełko.   
 - A co? Chce cie otruć czy nie umi gotować? - zaśmiała się Livia.
Mike spojrzała na nią.
 - To nie jest śmieszne. Na pewno  to i to. Moja matka, hymn... Ma narzędzia kuchenne tylko na pokaz, kotlet piekła by w garnku, a jajka w zimnej wodzie. Cud, że wie do czego służy lodówka.
Livia zaczęła śmiać się jak opętania. Nic nie dawało kopanie ją pod stołem.
 - To całkiem tak jak Alex! Ona już Wode spaliła... a Z Kurczakiem...
Zatkałam jej usta dłonią.
 - Zamkniesz się? - warknęłam.
Na całe szczęście wybawił nas Harry przychodząc.
 - Nawet obok mnie nie siadaj! - powiedziała groźnie brunetka.
Jak na złość chłopak usiadł.
 - Nie jesteś czasem głodny? - zapytała go Mike.
 - Strasznie. A masz coś do zaoferowania?
Stłumiłam śmiech gdy spojrzała w stronę pudełeczka z jedzeniem. 
 - Powiedzmy, że ja tego nie zjem i nie mam co z tym zrobić.
Podsunęłam mu pudełeczko, a on w mgnieniu oka skonsumował całą zawartość.
 - Teraz trzeba odczekać 48h aby sie dowiedzieć, czy zatrute. - sprostowałam.
 - CO?! - krzyknął chłopak.
 - Kura sro. Nastaw morda to ci do. - odpowiedziałam.
Wszyscy zaczęli sie śmiać. Dopiero klakson oprzytomniał nas. Spojrzałam w stronę ulicy.
Kopara mi opadła.
Stała tam długa różowa limuzyna. Tak różowa... To tylko Harry mógł zrobić...
 - Harry Przegiołeś. - powiedziałam.
Ten podszedł do Limuzyny.
 - No chodźcie! Bd fajnie!
 - Ja do tego nie wsiąde! - zaprzeczyła Mike.
 - Ja też! - zawturowała ruda.
 - Jak powyżej.
Harry sięgnął po coś do wnętrza.
 - Mam szampana.
W rękach trzymał dwie butelki z soczkiem z Gumi jagód.
Nagle wszystkie trzy wryłyśmy się do Limuzyny.



Mam nadzieję, że się podobało.
Teraz może być biednie z notkami bo bd miała na głowie kuzynostwo więc nie wie kiedy napisze kolejną. Mam połowę ale nie mam pojęcia kiedy dam rade wejść i dokończyć.
A i dziękuje wam za  38 000 wejść,  444 komentarzy i 76 obserwowanych :P Jakby nie wy to nigdy bym takich liczb nie poznała :P
Pozdrawiam:D
A i zapraszam na moje pozostałe blogi!!
Bujka:*  

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 35

         Nie mam bladego pojęcia jak Zayn to zrobił, ale załatwił nam dzień otwarty! Razem z opiekunami zwierząt chodziliśmy, a oni opowiadali nam różne ciekawostki i historyjki związane z danym zwierzęciem. Jedne nawet dotykałyśmy. Karmiliśmy małe lwiątka, głaskaliśmy żyrafy i inne afrykańskie zwierzęta. Nawet taki fajny łysy pan dał mi na ramiona wielkiego boa dusiciela. Wszystko było by fajnie jakby nie zaczął ściskać mi nadgarstki.  później przeszliśmy w stronę pajęczaków. Momentalnie podtrzymywałam Zayna, aby nie upadła. Słabo mu było patrzeć na pająki. Poprosiłam dredziaża aby mi jednego wyciągnął i się zgodził, a później goniłam nim Malika, nie wiedziałam, że można tak szybko biegać! A niestety musiałam oddać pająka. Później przyszedł czas na DELFINY! Przebraliśmy się w specjalny strój i wyszliśmy do tych morskich ssaków. Karmiliśmy je i dotykaliśmy. Było naprawdę wspaniale!
 - Dopiero gdy dostanę zawału zrozumiesz, że boję się pająków? - zaczął drążyć temat.   
 - Wystarczy gdy zesrasz się w gacie. - wyszczerzyłam się.
Wywrócił oczami.
 - Z dniem robisz sie bardziej pyskata.
 - To akurat wiem - poklepałam go po policzku
 - I wredna.
 - Nie umknęło mojej uwadze.
 -Wszystkie twoje cechy są negatywne wiesz? - spytał.
Poruszyło mnie to.
 - Och przepraszam! JA potrafię być miła! - zaprzeczyłam sama sobie.  
Uniósł brew.
 - Jakoś nie zauważyłem.
 - Ha, ha, ha. Jesteś beznadziejny - wzniosłam oczy ku niebu.
 - Daj chodź jeden przykład, abym uwierzył, że jesteś miła.
Westchnęłam.
 - Już cie nie mieszam z błotem.
Zaśmiał sie jak obłąkanie chory.
 - Jasne. A czy w tej bajce jest smok? - zakpił.
 - Nawet dwa. - odparłam.
Zrobił wielkie oczy.
 - Co ćpiesz i jak śmiałaś się nie podzielić? - zapytał.
 - Ćpie bo lubie, a towaru nie oddam bardzo dobra jakość. Ale kurewsko drogie. - westchnęłam.
 - Daj namiary na diera. - drążył temat dalej.
Zrobiłam oburzoną minę.
 - Żebyś mi najlepszy towar gwizdnął z przed nosa? - prychnęłam - Mowy nie ma!
 - Ale widzę, że działa i jest dobry więc odsprzedaj trochę prochów...
 - Alex! Zayn! Uśmiech! - krzyknęła jakaś dziewczyna.
Zayn próbował zapozować i wciągnąć mnie do tego ale ja skutecznie mu to wybiłam z głowy.
 - Boroku i za każdym razem kiedy cie poproszą to będziesz pozował? - ówiłam to pouczającym głosem.
 - Zawsze tak robię.
Uderzyłam się dłoniom o ten mój pusty dekiel.
 - Zrób tak ze mną chodź raz to na wieki pożegnasz się z ojcostwem. - wyszeptałam.
Zesztywniał. Ale później się opanował. Zarzucił mi rękę na ramiona i próbował ignorować wszystkich fanów. No chyba że do niego podeszli to dał im autografy.
 - Szybko sie uczysz. - pochwaliłam zapinając pas.
 - Dzięki. - powiedział - mam nadzieje, że pani profesor jest w pełni zadowolona moim zachowaniem. Może buziak w nagrodę?
Prychnęłam pogardliwie. 
 - Chyba w snach.
Odpalił wóz. Powoli zaczął wyjeżdżać z parkingu.
Dajcie mi siekierę! Dajcie mi siekierę! No błagam! Dajcie mi siekierę!
Jak można tak krzywdzić taki wóż?! Jak tak dalej pójdzie to za parę miesięcy bd miał silnik do wymiany! Biedny samochodzik! To nie jego wina, że ma do dupy kierowcę!
Zaczęłam grzebać w miejscach gdzie by miał schowane prawo jazy. Ale ie znalazłam. Zaczęłam przeszukiwać jego kurtkę, którą miał na sobie.
 - Mogłaś powiedzieć, że chcesz małe macanko to bym sie zatrzymał. - powiedział Zayn i oberwał w ten głupi łeb.
Roześmiałam się pogardliwie.
 - Już mnie rwie. Normalnie suty mi stanęły wiesz? - powiedziałam ironicznie.
 - Nie kuś! nie kuś! Bo wiesz. - zrobił się tajemniczy - kiedyś pójdziesz sama, ciemną alejką. i ktoś na cb wyskoczy...
 - Domyślam is, że to bd ty. - wtrąciłam sie, ale on kontynuował.
 - ...i nagle ktoś cie przeleci.
Świerszcz. Świerszcz. Świerszcz. 
Nie no zakończenie bardzo złowieszcze.
 - Ty lepiej tyle nie myśl bo ci się procesor przegrzeje. - przerwałam ciszę.
 - Kto to się odezwał. Dziewczyna z mikroprocesorem zamiast mózgu. - dogryzł.
 - O przepraszam! - oburzyłam sie - jedyną osoba z mikroprocesorem zamiast mózgu w moim otoczeniu jest Alan wiec trzym ryj i daj mi twoje prawo jazdy!
Zrobił zdziwioną minę.
 - Po kiego kija Ci one? - zapytał.
 - Aby było śmiesznie. - syknęłam - gdzie są?
Uśmiechnął sie do mnie perfidnie.
 - W prawej tylnej kieszeni. - spojrzałam na niego jak na debila.
 - Kto. Normalny. Daje. Takie. Rzeczy. Do. Tylniej. Kieszeni. - wycedziłam powstrzymując sie od rozszarpania go.
Ten tylko się uśmiechnął.
Co za gówniarz. Troche mi zajęło wyciągnięcie dokumentów, bo Malik nie ułatwiał sprawy.
W końcu dostałam to czego chciałam.
Zaczęłam oglądać je dokładnie.
Zrobiłam wielkie oczy.
 - Masz lewe prawko! - zaczęłam się z niego nabijać.        
Zrobił sie czerwony jak buraczek.
 - I co z tego?  Ty tez masz.
Spojrzałam na niego ze szczerym rozbawieniem.
 - Jesteś ode mnie o trzy lata starszy i masz lewe prawko! Dwóch lat możesz mieć prawko! - zawachałam sie - nawet Harry ma prawko! 
Spiorunował mnie spojrzeniem.
 - Siedź cicho o Emily usłyszy. - warknął.
O kurwa...
Jak byśmy czytai sobie w myślach, obróciliśmy się w stronę pustego fotelika dla dzieci.
 - EMILY! - krzyknęliśmy równocześnie, a Malik zahamował. 

 Livia

               Z Harrym miałam się spotkać o 13,00 w Zoo. Obiecałam Alex, że dopilnuję aby wszystko na urodziny Emily zostało dopięte na ostatni guzik, a później miałam do nich dołączyć. Harry właśnie dostarczał prezent urodzinowy Emily do domu. Miał tu być już pół godziny temu. Jak przyjedzie to oberwie w łeb!
Stałam właśnie przy wielkim akwarium z boa dusicielem i oglądałam jak sie wyleguje. Po chwili mnie to znudziło i zaczęłam przeglądać sie swojemu odbiciu. Miałam na sobie krótką niebieską spódniczkę w drobne malutkie kwiatuszki, niebieską  koszulę, a do tego białe dodatki i balerinki. Włosy lekko nastroszyłam i odgarnęłam do tyłu tak aby nie zasłaniały twarzy. Powoli przeszłam do drugiego akwarium z Legwanami. Coraz bardziej oddalałam sie od głównego wejścia, a telefon nie dzwonił. Obiecuje, że jak ja nie rąbnę Harry'ego to Alex to zrobi!
 - Hej Liv. Mam nadzieje, że długo na mnie nie czekałaś. - usłyszałam za sobą spokojny głos Syles'a.
Gwałtownie się odwróciłam.
Mogłam tego nie robić.
Moje wargi przywarły do warg chłopaka.
Na początku patrzyłam na niego otumaniona nie wiedzieć co się dzieje, a zaraz po tym oślepił mnie flesz i oderwałam sie od niego rumieniąc się.  
 - Mogła byś mnie tak witać częściej. - powiedział uwodzicielskim głosem.
 - Jeszcze czego! - oburzyłam się - spóźniłeś się 30 minut! A później bezczelnie mnie całujesz!
 - ... Ja tylko wpadłem na cb! - zaczął sie tłumaczyć.
Zlustrowałam go wzrokiem:
 - Co? Tylko wpadłeś na mnie? Dobre sobie! - prychnęłam. Nagle moje trybiki zaskoczyły i skupiłam się na jego ubraniu  - Co ty wg masz na sobie?
Przyjrzałam się uważniej nie dowierzając własnym oczom i ryknęłam śmiechem.
              Wyobraźcie sobie metala ubranego w czarne długie spodnie, wielkie glany na zapięcia, czarną bluzkę z KoRn, na to skórzana kurtka. A na dodatek, na każdej ręce i szyi miał założoną pieszczotę. Jak już wyobraziliście sobie metala to teraz wyobraźcie sobie Harry'ego z wyprostowanymi włosami w jego ciuchach. Efekt powalający. Dosłownie. Nie dość, że ciuchy na nim wisiały jak na wieszaku, to w nowej fryzurze wyglądał jak pedał... no po prostu bajka.
Wyszczerzył się  do mnie.
 - Zrobiłem na cb wrażenie? - w jego głosie słyszałam zaciesz.
Chwilowo nie wiedziałam co powiedzieć.
Harry niezbyt ukrywał, że ja jemu sie podobam i to nie było jakąś wielką tajemnicą. Ten chłopak był uroczy, zabawny, prawdziwym cyrkowym pajacem z obsesją na temat swoich włosów. Ale to wciąż dziecko! Nawet ja byłam dojrzalsza od niego, a byłam młodsza o 2 lata!
Na prawde był uroczy i jak na niego patrzyłam robiło mi się cieplutko na serduchu ale... no nie widziałam przynajmniej na razie, przyszłości z Harrym. Może kiedyś... jak dorośnie.
 - Harry... ale nie musisz się dla mnie zmieniać. - powiedziałam wreszcie.
Na jego twarzy zagościło zmieszanie.
 - Yyy ale ja przecież...
Coś poruszyło mi się w serduchu. 
Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
 - To było słodkie. - wyszeptałam.
Uniósł zadowolony brew.
 - Może jeszcze raz? Tylko teraz w usta? - roześmiałam się na całe gardło.
 - Głupek.
Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę wybiegu dla Hien.
Chłopak kupił mi praktycznie wszystko co chciałam. Szastał forsa gdzie popadnie.
 - Wiesz jakie są plusy twojego nowego image? - zapytałam go wreszcie
Spojrzał na mnie zaciekawiony.
 - No co? - poruszał śmiesznie brwiami.
Znów się roześmiałam.
 - To, że twojego kamuflażu jeszcze nikt nie rozgryzł i żadna fanka nie podeszła po autograf! Stałeś sie nierozpoznawalny! - nabijałam się z niego.
 - A wcale, że nie! - próbował się bronić - Zaraz ci udowodnię! 
Wskazał na jakąś blond włosa dziewczynkę, która była odwrócona do nas tyłem i patrzyła na małe pumy. Coś w jej sposobie poruszania się sprawiało, że ją znam.
 - Cześć malutka, zgubiłaś się? - zagadał do niej Harry.
Ta nieznacznie uniosła główkę.
 - Siostra zakazuje mi gadać z nieznajomymi. - Znałam bardzo dobrze ten piskliwy głosik.
 - Emily?! - wydarliśmy się wspólnie z Harrym.

Alex

 - Jak mogłaś zgubić dziecko? - spytał się poraz setny Malik. 
Zaparkował obok jakiegoś starego Volvo. 
 - To ty ją zgubiłeś. - odgryzłam się 
 - Co ty gadasz? - zapytał Zayn. 
 - Gdy sie stresuje to gada głupoty. - odparłam. 
Puściłam się biegiem w stronę Zoo.  
 - Często się stresujesz. - pokiwał z uznaniem.
Mja pięś powędrowała na jego ramię.
 - Nie dogryzaj mi! To twoja wina, że ją zgubiliśmy! - warknęłam na niego.
 - Moja wina? Ty ją miałaś pilnować!
Spojrzałam na niego jak na debila.
 - Ty jesteś najstarszą osobą w tym towarzystwie więc wedle prawa cała odpowiedzialność cała na cb! -  zaczęłam wymądrzać się.
 - Alex Nie umisz się przyznać, że popełniłaś błąd? - drążył dalej.
No dajcie mi jakiś młotek! albo chociaż siekierę! Boże dajcie coś ciężkiego!   
 - Zamknij się wreszcie bo wylądujesz w zagrodzie goryli. - warknęłam rzez zaciśnięte zęby.
Przez chwilę lawirowaliśmy pomiędzy człowiekami, pośród człowieków spróbowałam dojrzeć Emily ale żaden ludź jej nie przypominał. Przez chwilę mignęły mi znajome rude włosy, ale w następnej sekundzie już ich nie było.
 - Wyglądasz jak blady trup.. - powiedział Zayn gdy zatrzymaliśmy się przy jednej z zagród z lamami.
Spojrzałam na niego z ukosa.
 - Próbuje upodobnić się do cb. - spiorunowałam go wzrokiem - po kiego kija mówiłes mi że jestem miła? Później się wyłączam i gubię takie małe, ruszające sie, bardzo ważne rzeczy!
Zaczęłam się żalić
 - To może skończ przynudzać i znajdźmy ja wreszcie? - zaproponował.
 - Ty przynudzasz. Jesteś niewyżytkiem seksualnym, który interesuje się własną fryzurą i nie potrafi prowadzić auta! - zaatakowałam go.
Westchnął.
 - Powtażasz mi to od dłuższego czasu. - wzniósł oczy ku niebu.
 - Nie dziwię się, że dinozaury wyginęły.
Zaskoczylam szatyna.
 - Dlaczego?
 - Bo jak sie dowiedziały, że na świecie bd chodziła taka krzywa morda to wyginęły!
Tak wiem bezsensu ale lepiej się czuję jak kogoś zgnoję.
 - Masz coś jeszcze w zanadrzu? - zapytał.
 - Gdy obsadzali dzwonnika z Noter Dame chcieli dać ciebie do głównej roli, ale w końcu uznali, że dzieci bd miały koszmary. - znów palnęłam głupotę.
 - To było dobre. -pokiwał znacząco głową.
 - Jak do mnie mówisz to trzymaj jape zamkniętą bo się muchy zlecą. - wpadłam w niezły nałóg.
 - O głupoto, bądź pozdrowiona! - zaśmiał się.
Spojrzałam na niego z ukosa.
 - Jak na cb patrzę to mam ochotę wysłać SMS-a POMAGAM! 
 - To było dobre! - pokiwał głowa.
 - Powtarzasz się. - westchnęłam
 - No nie gadaj! - odparł ironicznie.
 - Nie myśl tyle bo się spocisz.
  - A gdzie my tak właściwie idziemy> - zapytał.
 - Przypuszczam, że Emily bd przy swojej zagubionej rodzinie. - odparłam.
Przeszłam przez szyld na którym było napisane.
 MAŁPY
Zaczęłam się rozglądać. Ale jej tu nie ma.
 - Przy samych swoich ją nie ma. - odparłam bezradnie.
Zayn spróbował mnie przytulić.
Ale ja se nie dałam.
 - Ja jeszcze nie jestem, aż tak zdesperowana. - odeszłam od niego.
 - Mała! Nie bądź taka. No chodź! - otworzył przede mną ramiona.
Spojrzałam na niego z ukosa.
 - Mała to może być twoja pała.
Oddaliłam się od niego jak najszybciej umiałam.
 - ALEX! Do jasnej cholery czemu zostawiłaś Emily samą! - Wydarła się na mnie Livia.
Podskoczyłam jak oparzona i wskoczyłam na jedną z ławek.
 - Boże Livia! Do zawału mnie doprowadzisz! - chwyciłam się za serce, które waliło jak porąbane.
 - Dlaczego zostawiłaś Emily bez opieki?! - zaczęła się na mnie wydzierać.
 - Emily!  - Krzyknęłam gdy zobaczyłam małą chowającą się za nogami Livi . Porwałam ją w ramiona - Em! nie wolno ci się tak tracić! Powinnaś trzymać się blisko mnie! Wg gdzie ty poszłaś?! Pozwolił ci ktoś odejść od nas? - zaczęłam trajkotać jak porąbana.
 - Nie słuchaliście mnie gdy mówiłam, że chce iść do małej Pumy! - zaczęła się żalić.
 - No już, już - przytuliłam ją do siebie i wzięłam na ręce.
 - Alex... ty mnie kiedyś wykończysz. - westchnęła Livia.
Dałam jej soczystego buziaka w policzek.
 - Dzięki Liv! Jesteś wielka!
 - O cześć Alex. - usłyszałam głos Loczka.
 - Cześć Styles. - zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu przyjaciela, jakiś metal zawężał mi pole widzenia.
 - Stoje przed tobą.
Spojrzałam na metala.
Wyprostowane włosy? Ciuchy metalowca? Pieszczoty?
Jebnęłam śmiechem. 



Ta dam! Mam nadzieję, że się podobało ;)
Musze zwrócić się teraz do niektórych komentarzy:
Nie pisze kiedy bd kolejny rozdział gdyż, prowadzę tez inne blogi i mam swoje życie prywatne. Kilka razy próbowałam pisać kiedy dodam, a nigdy się nie wyrabiałam w terminie i później miałyście do mnie pretensje więc skończyłam z tym.
Myślę, że bd tygodniowo dodawać po dwie notki... może niekiedy trzy^^
To tyle z mojej strony.
Pozdrawiam.
Bujka:*  

piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 34

 - Alex! Alex! Alex! - przez ścianę przyjemnego snu o piłkarzu, z którym chodzę przebił się wysoki głosik Emily. 
Jęknęłam i nakryłam głowę poduszką.
Nie chciałam jeszcze opuszczać krainy snów.  
 - Alex... proszę! Śnił mi sie zły sen! - jęczała młoda. 
 - Alex. Obudź się. Uspokój ją to pójdzie spać i da nam spokój. - wymamrotała Livia, która spała razem zemną na podłodze w salonie. Zrobiłyśmy sobie małą imprezę z filmami.
 - Alex... proszę! - zaszlochała. 
Odkryłam kołdrę. 
 - Właź. - powiedziałam. 
Zapiszczała i wtuliła się do mnie. Jej bose stopy były zimne od kafelek i teraz mnie ziąbiła.
 - Mały bląblu to co Ci się strasznego śniło? - zapytałam walcząc ze snem - Może jakieś mary noc..
Poczułam ukucie bólu. 
 - Nie śpij! - pisnęła Młoda. 
 - Nie gryź mnie! - powiedziałam. 
 - Och ZAMKNIJCIE SIĘ! - uciszyła nas Liv - spokojny człowiek chce spać! 
Wymamrotałam jakieś pierwsze lepsze przeprosiny. 
 - Jakieś mary nocne Ci sie śniły? Albo jakiś potwory grasowały po twoim pokoju? - próbowałam zgadnąć, a jednocześnie rozśmieszyć - a może zamieniłaś sie w wielkiego gofra, którego chciałam schrupać? - połaskotałam ją, a ta zaczęła się chichrać.
 - Nieee... Śnił mi się mój ślub. 
WTF?
 - I co w tym takiego strasznego? - mruknęła Liv. 
 - To, że Louis uciekł z przed ołtarza, bo Harry nie chciał być świadkiem, a Liam i Niall nie przebrali się za druchny, a Zayn wolał iść z tobą do łóżka niż odprawić ceremonię! - zaczęła trajkotać. 
Walnęłam głową o podłogę, a Livia zaczęła się chichrać jak opentana.
 - I obudziłaś mnie po...? 
 - Po to, abyś zadzwoniła do chłopaków i im na wtykała! - powiedziała groźnie. 
Teraz to ja parsknęłam.
 - O trzeciej nad ranem!? oni mnie zaszlachtują! - odparłam. 
 - Kochanie - zaczęła  Livia - ale to było w twoje wyobra..
Cisnęłam w nią poduszką. 
Wolałam aby Młoda wierzyła w sny, o nie bd mogła ją straszyć, że nie dostanie prezentów na mikołaja.
 - Alex! Prosze... - zrobiła oczka kota ze Szreka.    
 Jęknęłam. 
 - Podaj mi telefon. - młoda wyskoczyła jak oparzona i podała mi telefon.
 Najpierw zadzwoniłam do Louisa.
 - Hal.. hall... halo? - powiedział w końcu i ziewnął. 
 - Hej tu Alex. - powiedziałam. 
 - Alex... normalni ludzie już śpią...
 - Przymknij się i słuchaj! - uciszyłam go - Więc jakbym nie zadzwoniłą to siostra nie dała by mi spać. Więc tak Emily śńiło się to, że nie chiałeś się z nią ożenić i uciekłeś z przed ołtarza. Więc do świętego spokoju ją przeproś! - podałam telefon młodej.
Przez chwile miała na twarzy maskę bez wyrazu, a później zaczęła się śmiać. 
 - Dobranoc! - powiedziała wreszcie i podała mi telefon. 
 - No i? - spytałam. 
 - Powiedział, że ty go do tego namówiłaś i groziłaś, że jak tego nie zrobi to mnie porwiesz! - powiedizała na jednym tchu. 
Szczęka mi opadła, a Liwia ryknęła śmiechem. 
 - To cie wrobił! - powiedziała. 
Co za łajza!
Dobra zostało mi tylko czterech kretynów.
Teraz odezwał się Irlandzki akcent. 
 - Tak mamo? - jęknął. 
 - Za tą mamę to masz dupę skopaną! - odparłam. 
 - Och cześć Alex. Czemu nie śpisz? - powiedział zaspany. 
 - A tak jakoś miałam ochote na nocną pogawędkę - odparłam ironicznie.  
Zaczał się chichrać. Ten chłopak chichra się z wszystkiego. 
 - A to miło, że zadzwoniłaś do mnie... - odparł  
 - Dobra a teraz sie skup.
 - Ok. 
 - Emily się śniło, że nie chciałeś przebrać się za druhnę na jaj i Louisa ślubie. Masz ją przeprosić. 
Chwila ciszy. 
 - Nie wnikam. - powiedział w końcu. 
Znów podałam telefon młodej. 
Chwile po gadała o głupotach... czyli o pogodzie? Aha... spoko. 
 - Powiedział, że schowałaś mu sukienkę. - oddała mi telefon. 
Uniosłam brew, a śmieszek chichrek, który spał obok mnie oberwał z łokcia. 
  - Liam. - wykręciłam jego nr. 
Usłyszałam Kobiecy głos: 
 - Słucham? - Danielle była jak najbardziej rozbudzona. 
 - Nie wnikam co teraz robicie z Liamem, ale daj do do telefonu.    
 - Alex. Jest środek nocy. - powiedziała. 
 - No słysze, że jesteś ambitnie śpiąca - odgryzłam się - daj Peyna do telefonu!
Po chwili odezwał sie meski głos. 
 - Witam Alex. Coś się stało? - powiedział opanowany Li. 
 - Słuchaj. Emili się śniło. Brała ślub z Lou i nie chciałeś z Niallem ubrać sukienki druhny. Masz ją przeprosić i możesz zająć się Danielle. 
Podałam słuchawkę Małej. 
Znów gadu gadu i oddała mi telefon. 
 - Niech zgadnę. - zaczęła Livia - Alex schowała mu sukienkę? Albo po plamiła? 
Dziewczynka zaśmiała sie.   
  - Nie! Sama sie w nią ubrała, a Liam nie miał w czym iść! 
Znów usłyszałam dźwięczny śmiech Rudej i znów mój łokieć powędrował w okolice jej brzucha. 
 - Mmmmyy? - pruknął Harry. 
 - Dzień dobry śpiochu! - krzyknęłam do słuchawki. 
 - Dobranoc.
Rozłączył sie. 
Zadzwoniłam znów ale nie odebrał. No to został domowy. Wiedziałam, że sie obudzi i bd musiał do niego podejśś bo znajduje się na ścianie przylegającej do jego pokoju. 
Po czwartym razie odebrał.
 - Straszczaj się. Jest mi zimno i zaraz zasnę.
 - Młodej się śniło, że na jej ślubie z lu nie chciałeś być świadkiem i masz ja przeprosić. 
Podałam młodej telefon.
Po chwili oddała mi telefon. 
 - Powiedział, że zaczęłaś szczudź go wściekłym królikiem, którego kupiłaś od Paula. Nie dość, że Harry uciekł to i zabrał twój nowy motor i wjechał w nim w nasz ołtarz! 
Teraz to ja się roześmiałam. 
 - Czego on się naćpał? - zapytała Livia. 
 - Zapewne dał w żyły i jednorożce widzi. - odparłam - no to teraz peda.. znaczy mój chłopak Zayn! 
Poprawiłam się. Jakby Emily o czymś wiedziała to z naszej tajemnicy nici. 
Zadzwoniłam.
 - Byle szybko... -wymamrotał i zaczał chrapać. 
 - Jestem w ciąży! Zostaniesz tatą! - powiedziałam z udawanym entuzjazmem. 
 - CO?! Ale że jak? Przecież ci nie wsadziłem! - no i nagle się rozbudził. 
 - Debilu nawet bym cie nie dotknęła... - poczułam ból w klatce piersiowej. Livia szturchnęła mnie i powiedziała bezgłośnie EMILY - Znaczy się Kochanie jestem za młoda, by coś takiego robić.   
 - Coś ty ćpała? 
Zaśmiałam się. 
 - Słuchaj. Emily JEST tu zemną, a dlatego, że jej się śniło, że nie chciałeś dać jej i Louiemu ślubu bo poszedłeś ze mną do łóżka. Masz ją przeprosić i sprawa załatwiona. 
Rzuciłam małej telefon. 
Znów paplała.
Rozłączyła się. 
 - Mój przyszły szwagier powiedział - ryłam w duchu śmiechem, a Livia dusiła sie poduszką aby zakryć, to że sie śmieje. - Że nie umiał oprzeć się seksownym ruchom mojej siostry i przeprasza i wyraża swoją najwiękrza skruchę za twoje i jego zachowanie, a córeczkę nazwie Emily. 
Świerszcz, świerszcz, świerszcz. 
 - Idź do łóżka. Jutro w nocy tata przyjeżdża. - owiedziałam. 
 - Ale on przyjedzie po dwunastej i powiedział, że zabierze mnie na urodzinowy obiad!
 - Muwie, że w środku nocy! - powiedziałam i padnęłam na poduszkę. 

Usłyszałam klakson samochodu i Krzyk Zayn'a.    
 - ALEX! Rusz się bo sie spóźnimy! 
Wstałam z posłania jak oparzona.
Wszystko już dudniło życiem, a różni ludzie kszątali się po moim domu, a ja sobie słodko spałam na podłodze w salonie, nie zważając na hałas. 
Drzwi trzasnęły i moim oczom ukazał się Zayn. 
 - Boże Alex! Za 20 minut mamy być pod Mckiem, aby odebrać Emily i zawieść do Zoo, a ty jeszcze w piżamie!
Jakby to jeszcze była piżama. 
Spałam w koszulce Christophera, która ledwie zakrywała mi tyłek. 
Zayn był ubrany, w beżowe spodnie, bordową bluzę z kapturem, smerfetkę i okularami przeciwsłonecznymi na głowie.
Wzięłam go za rękę i poprowadziłam do mojego pokoju. 
Kazałam u usiąść na łóżku, a sama wbiegłam do łazienki.
Szybko się ogarnęłam i w bieliźnie wmaszerowałam do pokoju.  
Zayn zagwizdał. 
 - Ale Alex! Teraz nie mamy czasu na erotyczne gierki. 
Rzuciłam w niego jakąś koszulką. 
 - Widziałeś mnie już w stroju kąpielowym, a tam było widać więcej ciała. - odparłam. 
Wyciągnęłam Czarne przylegające rurki, turkusową zwiewną tunikę, białą chustę i białe balerinki. 
 - Yyy... Znajdź taką małą białą torebkę z marszczeniami, ok? A ja się ogarnę. 
Nie czekałam na odpowiedź tylko trzasnęłam drzwiami. 
Poszukałam mojej kosmetyczki i szybko się pomalowałam. Beżowe powieki i kremowa nieścieralna szminka. To cały mój makijaż. 
Jeszcze włosy nastroszyłam jeszcze bardziej. 
Do ręki wzięłam grzebyk i wyszłam z pokoju. Na całe szczęście Malik znalazł torebkę i teraz wpakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. 
 - Gotowa? - zapytał lekko uśmiechając się.
 - Tak. - odparłam. 
Objął mnie ramieniem, a ja go w pasie. 
Wyszliśmy z pokoju udając zakochaną parę.
Nagle Zayn przystanął. 
 - Pocałuj mnie tutaj! - wskazał na szyję. 
Spojrzałam na niego jak na skończonego idiotę. 
 - Nie?! 
 - Hieny pomyślą, że spaliśmy ze sobą. Czym więcej takich scenek tym szybciej zerwiemy. - westchnęłam. 
 - Mam lepszy pomysł. 
Zbliżyłam wargi do jego skóry. Pachniał męskimi perfumami. Po prostu magia! Zero tytoniu!          
Zrobiłam mu malinkę. 
 - Masz wystarczy na dłuższy czas. 
Zeszliśmy na dół dalej przytuleni. Napodkałam Alana i podbiegłam do niego. 
 - Pamiętasz co masz tacie powiedzieć? - powiedział i wręczyłam mu zaklejoną kopertę  z listem - nie chce aby odwalił scenkę przy gościach. 
 - Pamiętam spokojnie! Najwyżej z Chrisem zaciągniemy go do basenu to się uspokoi. 
Roześmiałam się
 - Kochany jesteś. - pocałowałam go w policzek. 
 - Wiem.
Miał wyjaśnić tacie mój związek z Zayn'em, a w liście opisałam mu wszystkie szczegóły. Nie chciałam zepsuć urodzin Emily, jakąś bezsensowną sprzeczką z tatą.
Podbiegłam Do Zeyna. Te obiął mnie ramieniem i wyszliśmy. Otworzył przede mną samochód, a ja wsiadłam do niego. Zaczęłam zaplatać kłosa. Nim przyjechaliśmy pod Macka był zrobiony i postrzępiony grzebieniem.
Widziałam tatę, który trzymał za rękę młodą. Usadził ją w foteliku., 
 - Dzień dobry Panie Jons. - powiedział uprzejmie mój chłopak. 
 - Dla kogo dobry, dla tego dobry. 
Zaraz oberwie w zęby. 
 - Tacie się podróż nie udała! Siedział obok jakiegoś grubasa! - zaśmiała sie Em. 
Kąciki moich ust powędrowały ku górze.
 - Ciesze się, że już wróciłeś. - powiedziałam szczerze - Shelby chodzi jak marzenie. 
Wlepił we mnie zdziwione oczy. 
Westchnęłam. 
 - Nowa zielona rajdówka.
 - Aaaaa... A motor przyszedł? - wyszczerzył sie w uśmiechu.
Próbowałam zamordować go spojrzeniem.   
 - Byłam zdziwiona, że czerwoniutki Hayabusa stoi sobie w garażu nic nie robi, a części z mojego czarnego nie ma... Jak samego motoru...  
Znów się wyszczerzył. 
 - Dobra dzieciaki jedźcie już bo czas goni! Najlepszego malutka! - rozczochrał jej włosy i zamknął drzwi. 
Zayn ruszył, a ja modliłam się aby nas nie rozwalił. 
Siedziałam grzecznie patrząc jak Zayn zajeżdża własne auto. Kiedyś go uduszę!
W końcu dojechaliśmy na miejsce!
 - ZOOooooo! - wykrzyczałam wraz z Emily.


Mam dwa słowa określającą tą notkę:
Jest słaba.
Może to dlatego że ciągle żyje Bieszczadami i nie umię się skupić... 
Z góry przepraszam i obiecuję poprawę!
Bujka:*
<3 <3 <3

wtorek, 7 sierpnia 2012

Rozdział 33

            Ubrałam na siebie strój kąpielowy.Później nałożyłam na siebie białą nietoperkę czarne rurki kapelutek i wzięłam małą torebkę do, której spakowałam bieliznę i potrzebne rzeczy. Do bagażnika wrzuciłam ręcznik i wsiadłam no mojej kochanej fury, którą przyozdobiłam wielkim czerwonym smokiem na lewej karoserii.
Po 40 min znalazłam się pod domem chłopaków.
Zayn powinien już stać gotowy, a tym czasem go nie było. Odczekałam 10 min, ale go wciąż nie było. Zadzwoniłam na niego.
 - Halo? - powiedział zaspany.
 - Durniu gdzie ty jesteś? - warknęłam
 - W łóżku. - ziewnął.
Usłyszałam huk i coś nas rozłączyło.
Z mojego gardła wydarł się dźwięk podobny do warczenia.
Wyszłam z samochodu i trzasnęłam drzwiami.
Wpakowałam się do domu chłopaków, którzy właśnie robili kolację.
 - Cześć mysie pysie! - krzyknęłam w stronę kuchni.
Nagle wyleciał z niej Harry u brany w fartuszek z klatą jakiegoś kulturysty. Mimowolnie się uśmiechnęłam bo wyglądał komicznie. Różowe puchate lacze, króliczki na nogach, w obu dłoniach trzymał rękawice kucharskie, a na głowie miał czepek kąpielowy.
Jebłam śmiechem.
 - Jesteś dziewczyną? - zapytał.
Uniosłam brew.
 - Co tobie tez mam pokazać cycki? - zasłoniłam je dłońmi.
Ten wywrócił oczami.
 - Tu tylko Zayn jest niewyżyty seksualnie...
 - Potwierdzam.
 - ... jesteś dziewczyną więc zapewne ogarniasz kuchnie - chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć do kuchni - i pomożesz nam  w tym.
 - Harry... ae ja nie jestem dobrą kucharką! A wręcz fatalną! - próbowałam się wymigać.
Wciągnął mnie do kuchni.
Liam, Niall i Louis stali podobnie ubrani co Styles, a do tego Louis trzymał rozpalnik gazowy na ogniu. Widząc to przeraziłam się. JA nawet nie wiedziałam do czego służą poszczególne rzeczy kuchenne!
Ich kurczak płonął żywym ogniem.
 - Alex! zrób coś! - powiedział Louis rzucając w moją stronę rozpalnik jeszcze włączony.
Złapałam go i mocno się poparzyłam.
 - Debilu jebnięty co ty robisz? Chcesz puścić cały dom z dymem? Jakby to spadło to rozwaliło by wam pół kuchni.
Spojrzałam na oparzoną dłoń. Zaczęły się już tworzyć pęcherze.
 - Nie wiedziałem! A teraz zrób coś! - rozkazał Lou.
 - Pieprz się. Wyście to zrobili to sobie radźcie.
 - Co z ciebie za przyjaciółka? - powiedział Harry
 - Która właśnie powstrzymała wielkie jebnięcie i zmiecienie was z powierzchni ziemi, a sama się boleśnie poparzyła?
 - CO?! - powiedzieli wszyscy chórkiem i pokazałam im dłoń.
Wszyscy powiedzieli zgodnie "ble"
 - No właśnie. - mruknęłam.
 - Jesteś mądra to sobie z tym poradzisz. - powiedział Liam i schował się za mną, a reszta poszła za jego przykładem.
Zaczęłam gorączkowo rozglądać się po kuchni. Aż w końcu zauważyłam gaśnice piankową. Jednym susem pokonałam całą odległość dzielącą mnie od nie. Chwyciłam ją i skierowałam piankę w stronę kurczaka, ale miała taki odrzut że udekorowała chłopaków warstwą białej piany.
 - Sorry! - Namierzyłam teraz na kurczaka, a chłopaki zaczęli panikować.
W końcu cała kuchnia była biała na na środku stały cztery bałwany, dosłownie.
Uśmiechnęłam się zadowolona z efektu.
Ale nagle zaczał się wrzask.
 - To był nasz obiad!
 - Teraz tego nie możemy zjeść!
 - Coś ty zrobił!
 - Nadaje się do wyżucenia!
 - Moje loki!
Nie interesowały mnie ich wrzaski.
Teraz dopiero poczułam bul w łapie.
Zaczęłam przeklinać po Polsku.
Bolało jak Cholera!
Dużo razy zdarzało mi się poparzyć przy samochodach, ale nie na aż tak dużej powierzchni i tak boleśnie.
Syknęłam z bólu.
 - Gdzie macie apteczkę?
Chłopaki uciszyli się i wskazali miejsce nad umywalką i szczątkami kurczaka.
Podeszłam i wyciągnęłam ją.
Bez słowa udałam się do pierwszej lepszej łazienki i zamknęłam się.
Włączyłam zimną wodę i włożyłam dłoń pod lodówkę.
Łezki poleciały mi z oczu. Bolało niemiłosiernie.
Wyciągnęłam łapę z pod wody.  Przy kciuku była spalona prawie do mięsa i widziałałam wszystkie ścięgna. Poczułam zapach ropy i krwi i niedobrze mi się zrobiło.
Powtarzałam ta czynność jeszcze 3 razy w ciągu 10 min.
Później zjawił sie Liam, całkiem czysty, a z włosów ściekała mi woda..
 - Ok?
Pociągłam nosem i pokazałam mu dłoń.
Ten zrobił wielkie oczy.
 - Jedziemy do szpitala! - powiedział Li.
Spojrzałam na niego jak na debila.
 - Zwariowałeś? To jest małe oparzenie! miałam już większe i jeszcze, żyje! - skłamałam.
 - Alex ale to jest poważne!
Wywruciłam oczami.
 - Nie bd się powtarzać. Lepiej daj mi tabletkę przeciw bólową i skombinuj coś przeciw zapalnego.
Widzałam jak zaciska szczękę. Wiedział, że ze mną nie miał szan więc odpuścił i wyszedł bez słowa.
Po chwili wszyscy oprócz zacnego Malika zjawili się w łazience.
Połknęłam przeciwbólówkę, a drugą tabletkę rozmiażdżyłam na proszek.
 - Bd wciągać? - zapytał Harry.
 - Boże do pomóż! - westchnęłam nad głupotą Stylesa - Przecież prowadzę.
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
Rozsypałam tabletkę po oparzeniu.
 - Alex czy jesteś pewna, że właśnie tak się robi? - znów zaczął zamartwiać się Liam.
Westchnęłam
 - Mój dziadek zawsze to stosuje...
 - Jak tak to dobrze - powiedział chłopak.
 - ... do koni jak mają jakieś oparzenia.
Wszyscy spojrzeli na mnie jakby nie chcieli uwierzyć w to co usłyszeli.
 - Jedziemy do szpitala.
 - Biore kluczyki!
 - Na mózg jej padło z bólu!
Nie mogłam wytrzymać ich jazgolenia.
 - TRZYMAĆ MORDY ZAMKNIĘTE!! - krzyknęłam, ale uspokoili się - pójdziemy na kompromis. Jeśli jutro nadal mnie to bd boleć to Liam i Marchewa zabiorą mnie do szpitala ok?
Nie chętnie ale w końcu powiedzieli tak.
 - A teraz Li chodź bo sama tego nie zawiążę.
Wyciągnęłam żelowy opatrunek i przycisnęłam go do rany.
 - Zwiąż mnie bandażem.
W końcu byłam opatrzona i gotowa obudzić Malika.
Nalałam całe wiadro zimnej wody i z kopa otworzyłam drzwi.
Malik ocknął się ale i tak oberwał wiadrem.
 - Za co? - krzyknął - przecież się obudziłem!
 - Za to, że już godzinę powinniśmy jechać samochodem, a ty śpisz w najlepsze! Ja już zdążyłam uratowac czterech ćwoków przed niechybną zgubą i boleśnie się oparzyć! Więc mnie nie denerwuj ubieraj Kąpielówki i jazda do wozu.
Patrzyła na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
 - Zrozumiałem tylko oparzyć i kąpielówki.
Warknęłam i wiadro poleciało w jego stronę robiąc mu wielkiego guza.
 - RUSZ DUPĘ!


         Alleluja! Dojechaliśmy na miejsce! O dziwo nie padało, a to nowość w londynie i czekała mnie bardzo zimna kąpiel. Piasek był strasznie zimny a woda zdawała się lodowata.
 - Myślałem, że chcesz się przedemną obnażyć w mniej publicznym miejscu. - powiedział Malik.
Z ciągnęłam bluzkę, a zaraz potem spodenki.
 - Uwierz. Obnaże się przed kimś kiedy bd tego chciałą. A po za tym nie zakładaliśmy się, że mam ci pokazać cycki, tylko mam w twojej obecności ściągnąć stanik. A to dwie różne żeczy. - uśmiechnęłam się triumfalnie.
Zayn wyglądał na zawiedzinego.
 - Wież że jestes niewyżyty seksualnie? - rzuciłam rpzez ramię.
Po chwili wachania odparł.
 - Myślałem, że moja dziewczyna mi w tym pomoże!
Dobre sobie! Nie dla psa kiełbasa!
 - NIBY dziewczyna chciałeś powiedzieć. Zamiast ciebie mogłabym chodzić z Harrym i Niallem,. Ale nie! Kazali mi z tobą! Uczepiłeś się mnie jak rzep psiego ogona! - powiedziała lekcewarząco.
Miałam wody po kolana i zdecydowałam już wskoczyć.
Lodowata woda obmyła mi ciało. Mimowolnie zacżełam szczękać zębami.
Wynużyąm się i miałam teraz do pasa wody. Popłynęłam tak daleko, aż woda sięgała mi szyi, czyli jakieś 10m od brzegu
Woda zakrywała moje piersi i bez skrępowania zdjęłam staik i żuciłam go na brzeg.
 - Zadowolony?! - krzyknęłam.
 - Odpuszcze ci! - w jego głosie wyczułam niebespieczną nutę.
 - To teraz żuć mi stanik!
 - Nie ma mowy. - powiedział tylko.
Jak dobrze, że pod ręką nie miałam siekiery albo piły łańcuchowej!
Zakryłam biust i powoli przemieszczałam się do brzegu.
          Zayn stał po kostki w wodzie w ubraniach.Bezczelnie podał mi rękę gdy przechodzilam obok niego. Spojrzałam na niego z pogardą. Przeszłam za nim i wymieżyłam mu potężnego kopa. A ten wpadł do wody z głośnm pluskiem. Póściłam sie biegiem po stanik i wbiegłam do przebieralni. Za sobą słyszałam wściekłego Malika.
Szybko włożyłam stanik i zawiązałam go na dwa węzły.
Sięgnęłam też po kamęrę, kóra wszystko nagrała. Będe go długo szantażować.
W końcu odważyłam się otworzyć drzwi.
         Zdziwiłam się bo myślałąm, że chłopak bd chciał się mścić ale tego nie zrobił. Ale coś mi nie pasowało w wodzie. Coś na niej dryfowało. JEdna rzecz miała kształt... BUTA! Bezczelnie wrzócił moje ciuchy do wody! Co za łajza! Nawet nie ulitował się nad kapelutkiem! Malik stał tyłem do mnie i niewidział co robię. Włożyłam kamerę do samochodu i podeszłam do niego jak najciszej umiałam.
Zdjął z siebie mokre ubranie i teraz stał ociekający wodą w samych kąpielówkach. Był wyraźnie zadowolony. A że stał zaraz przy brzegu to wylądował znów w wodzie.
 - Wrzuciłeś moje buty do wody! - powiedziałam wściekła.
Spojrzał na mnie jak na debila.
 - Odegrałem się za ubrania!
Moje nerwy były na wytrzymaniu.
 - Ale to były BUTY!!! - wydarłam się - wisisz mi nowe! I nowy kapelutek!
Uniósł brew.
 - Tak? Ty mi wisisz nowy telefon, paczkę papierosów i zapalniczkę!
Próbowałam zabić go wzrokiem ale jakoś nie działało. Bd musiała użyć innego sposobu.
 - Nie dla psa kiełbasa! Telefon jeszcze! Ale szlugi?  bobre sobie! - prychnęłam. - Wiesz że palenie szkodzi zdrowiu?!
Przewrócił oczami.
 - Co tak się o mnie martwisz? - nagle lampka mu się zaświeciła nad tą głupią czachą - Zależy ci na mnie!
Spojrzałam na niego jak na debila.
 - W twojej chorej wyobraźni! - zawiesiłam głos - po prostu jarasz szlugi, a później się musze z tobą całować! Wiesz jakie to obrzydliwe?!
 - Powiedz lepiej, że Ci na mnie zależy.
Prychnęłam.
 - Prędzej pocałuje świnię!
Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w stronę samochodu.
Coś szarpnęło mi za kostkę i zaryłam o zole.
Mimowolnie zaczęłam się chichrać jak pojebana. 
 - Debil! - Powiedziałam przez śmiech i również go przewróciłam do wody.
Leżałam na nim i oboje brechtaliśmy sie jak pojebani.
Później zaczęliśmy się turlać po brzegu. Naprawdę dobrze się bawiłam.
W końcu cali zdyszni zatrzymaliśmy się. JA wylądowałam na Maliku i śmiełam się do jego ucha. Później brakło mi tchu i podniosłam się.
 - Kretyn! - zacżęłam go obrzucać obelgami przez śmiech - Debil, łajza, idiota! Ciul, Pojebaniec, pedał, Niewyżytek, Cieć, gej, Kretyn...
 - Już mówiłaś. - zauważył.
 - Bydle,  cep, cwel! ciołek, Gnój! - ciągnęłam dalej, aż brakło mi tchu.
Opadłam na niego.
Cicho się śmiejąc.
 - Myślałem, że na więcej cie stać. - dogryzł debil.
 - Uratowałam waszą kucnię od wybuchu, a sama zjarałam sobie całą dłoń to teraz nie mam weny. - pomachałam mu dłonią przed nosem.
Opatrunek już prawie spadł, pod ciężarem nasiąkniętych bandaży.
  - Nie zwalaj winy na taką błahostkę! - zaśmiał się Zayn.
 - To nie błahostka! Naprawdę bolało! I boli nadal!  - odparłam.
 - Och zamknij się już!
Jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie i nasze wargi się spotkały. Na początku zacżął delikatnie ale po chwili jego wargi zaczęly być bardziej łapczywe.
W pewnej chwili jęknęłam i oderwałam się od niego kaszląc.
 - Chcesz mnie udusić? - zakasłałam - Jak tak dalej pójdzie to twój ohydny jęzor wepchnie mi się do gardła! - poskarżyłam się.
uniósł brew.
 - Sugerujesz, że nie umiem całować? - zawiesił się - Czy to pretekst do pocałowania mnie?
Co za namolny cwaniak.
 - Oczywiście, że nie umisz całować! "Chodzimy" ze sobą od jakiegoś czasy i to jakoś wstrzymywałam ale teraz przegiąłeś! -  w końcu powiedziłam co mi leżało na serduchu.
 - No to mnie naucz. - zaczął ze mną bezczelnie flirtować.
Spojrzałam na niego z ukosa.
Westchnęłam bezradnie.
 - Ktoś musi.
Pochyliłam się nad nim.
 - To nie takie łatwe jak wygląda. - zaczęłam swój wykład - w pocałunku francuskim jest ważne to, aby swojemu PARTNEROWI nie WPYCHAĆ języka do Gardła! Zobacz... znaczy poczuj... - znaczy... - nie wiedziałam jak się to poprawnie nazywa.  - och wiesz o co chodzi!
      Pozwoliłam aby nasze oddechy się skrzyżowały. Powoli zbliżyłam nasze wargi do siebie. W końcu się spotkały. Zaczęłam powoli i delikatnie. Mój język muskał jego język w niesamowitym tańcu. Ale Malik za mocno się napalił i znów cudem uniknęłam uduszenia.
 - Debilu co ja mówiłam? - zakasłałam - Człowieku czy ty nie umisz się nauczyć tak prostej rzeczy? Ty weź idź sobie ulżyj z jakąś striptizerką, bo się za szybko napalasz! - wyrzucałam z siebie słowa jak karabin maszynowy.
 - Nie kuś! Nie kuś! - zaczął sie ze mną drażnić.       
 - Skup się! - zażądałam - jeszcze raz.
Znów nasze wargi się spotkały. Całowałam go, a on mnie. W kocu uznałam, że opanował sztukę francuskiego pocałunku i postanowiłam spróbować się na nim zemścić.
Wplątałam palce w jego włosy. Na parłam na niego mocniej, a on już totalnie nie wytrzymał. Obiął mnie w tali i przayciągnął do siebie. Jego ręce błądziły mi po plecach. Jego opuszki pieściły moją skórę. Nawet mi się to podobało. Ale nie zmienia to faktu, że ja do biednego chłopaka nie czuję nic.
W końcu oderwaliśmy się od siebie. Dyszałam równie ciężko jak on.
 - Test zdany - pochwaliłam.
 - Dziękuje pani profesor. - zaśmiał się - Może teraz w krzaki i wież...?
Moja pięśc udezyła jego ramię.
 - Nie pozwalaj sobie! - uprzedziłam.
Zgramoliłam się z niego i uwaznie mu się przyjrzałam.
Zrobiłam wielkie oczy.
 - Stanął Ci!
Wskazałam na jego Wacka.
 - CO?! - spojrzał w te miejsce - Kobieto gdzie ty się patrzysz?! Ile ty masz lat? Te rzecxzy są od 18 w górę!
Prychnęłam.
 - Do twojej wiadomości w lutym skończyłam 16!
Sytuacja zrobiła się troche napięta i postanowiłam ocalić moje ciuchy i buty.
Podpłynęłam do nich, a były już dość daleko od brzegu. Do mnie to różnicy nie robiłobo w końcu mam tą kartę ratownika. Ale szczeże brzydziłam się tych glonów oplatających mi nogi w niektórych miejscach. Miałam takie upiorne wrażenie, że zaraz mnie coś wciągnie do wody.
Zabrałam moją garderobę i dopłynęłam do brzegu.
Byłam przemoczona, a zimny wiatr mi w tym nie pomagał. aczęłam trząść się niemiłosiernie i szczękać zębami.
W końcu MAlik przyszedł na ratunek z ręcznikiem i okrył mnie nim.
 - Dzzzzziięękkki.... - wyszczękałam.
 - Nie ma za co.
Podkurczyłam pod siebie nogi i próbowałam zrobić kokon, ale ęcznik okazał być za mały. No cóż. Takie życie.
Byłam wdzięczna za to co Zayn właśnie dla mnie zrobił. Nie dość, ze okrył mnie ręcznikiem to i przytulił. Zrobiło mi się ciepło ogólnie, alr też poczułam przyjemne ciepełko na serduchu. To znak, że mama nade mną czuwa.   




Troche takie z dupy wyciągnięte ale cóż musiałam coś napisać. Nic się w niej szczególnego nie dzieje, no ale musiałam to napisać!
Poczatek wyszedł słaby i wg nie wiem co mnie napadło aby to napisać... ;/
Reszta mi się nawet podoba... no ale też mam do niej zastrzeżenia.
Jak komuś się nudzi albo lubi mitologię to zapraszam na http://dzieje-olimpu.blogspot.com/  pisze wraz z Kingą :D
Pozdrawiam!!
Doma :*