poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 28 - pisany przez Pimeys

 PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!


Szłam na parking i ten dziwny typek z tego całego zespołu uparł się na to by mnie odprowadzić.
-Po co za mną leziesz?
-Przyciąga mnie do ciebie jakaś niesamowita siła.
Zbliżył się do mnie, a ja wyciągnęłam rękę by go powstrzymać.
-Idź z tą swoją siłą na pole, przyczep się do jakiegoś ciągnika i raz w życiu zrób coś pożytecznego.
Facet pokiwał głową.
-Lubie jak dziewczyna udaję niedostępną.
No teraz to już przegiął.
-Słuchaj ty nie jesteś za stary na takie numery?
            Facet pokręcił głową. Niemal się posikałam ze szczęścia na widok mojego srebrnego autka. Chłopak zdziwił się, kiedy zobaczył do którego auta wsiadam. Zamknęłam drzwi i przez nieuwagę prawie go przejechałam. Ale kto to widział stawać zaraz za autem. Pokiwał mi i coś jeszcze powiedział, ale skutecznie zagłuszyłam go głosem Coreya. Boże kto był na tyle psychiczny i kazał mi tańczyć? Jechałam zadowolona do domu, mając nadzieje, że to już koniec nieszczęść na dziś. Cóż trochę za bardzo się przeliczyłam i soczyście poklnęłam sobie po rosyjsku, kiedy zobaczyłam zaparkowane auto mamy. Czyli to był dopiero początek.     Czy ktoś mi kurwa wytłumaczy, co ona tutaj robi? Powinna jeszcze siedzieć w pracy albo na solarium, albo u kosmetyczki. Gdziekolwiek tylko nie tutaj. Wyszłam z auta z zadowoleniem takim jak przypalony kotlet. Weszłam do domu przeciągając tę chwilę jak najbardziej. Dom był duży i śmiało szło go nazwać mini willą. Musiałam przejść przed drzwiami kuchni, i salonu by dostać się na schody. Moja matka siedziała w kuchni i zadowoleniem połą kawę.
-Lili czekałam na ciebie.
Ludzie szykujcie kalendarze. O to dzień, w którym matka zdrobniła moje imię i jeszcze do tego cieszyła się, że wróciłam. Weszłam do ogromnej kuchni i pierwsze co zrobiłam to przeszukałam garnki z nadzieją, że jest coś jadalnego.
-Kochanie na patelni jest spaghetti. 
Nie wiem czego obawiałam się bardziej. Tego jak zachowywała się matka czy tego co jest na patelni. Podniosłam pokrywę i doszłam do wniosku, ze chyba sobie nie pojem.
-Wiem jak bardzo lubisz spaghetti więc zrobiłam je specjalnie dla ciebie.
Stałam szczerze zdezorientowana.
-Mamo... Czy ty sobie ze mnie kpisz?
Matka spojrzała na mnie zdziwiona i lekko zdenerwowana. Czyli jednak w tym domu nigdy nie będzie spokoju.
-Nie. Czemu pytasz?
Przewróciłam oczami. Matka znowu udowodniła, że nic o mnie nie wie.
-Mamo. Po pierwsze. Nie lubię spaghetti. Po drugie- nawet gdybym lubiła to go nie zjem, bo nie przepadam z mięsem, a tu jest go więcej niż samego makaronu.
Matka była szczerze zdumiona.
-Jak to nie jesz? Jak mieszkaliśmy w USA to jadłaś je niemal codziennie.
Miałam ochotę przywalić sobie patelnią w łeb.
-Mamo. Wujek Eric uwielbia spaghetti nie ja.
Zastanawiałam się co mogę spokojnie zjeść pod czujnym okiem szanownej pani doktor, by nie dostać opierdziel. A to byłą trudna decyzja bo zakupy robił ojciec i większość produktów w niej to byłą fast foody albo mrożonki, którymi matka gardziła.
-Byłabyś choć raz wdzięczna i nie wybrzydzała.
Z westchnieniem wyciągnęłam maślankę, jagody, truskawki, maliny i śmietanę wysokoprocentową. Matka przyglądała mi się uważnie i tylko czekałam aż skomentuje moje poczynania. Siedziała cicho kiedy wsypywałam do robota kuchennego cukier, owoce i zalewałam kefirem. Zamknęłam pokrywkę i spokojnie nastawiłam to dziadostwo.
-A po co ci ta śmietana?
Uśmiechnęłam się i wznosząc toast w stronę matki, przyssałam się do słodkiego, kremowego mleka. Matka wydawała się tym oburzona. Zabrałam gotowy koktajl i szklankę i miałam zamiar opuścić to pomieszczenie, kiedy zatrzymał mnie głos matki.
-Lilith chciałam z tobą porozmawiać.
Yhm zaczyna się. Połowa kłótni zaczyna się tymi słowami. Usiadłam na krześle na przeciwko matki i nie przejmując się nią powoli nalewałam koktajl do szklanki. Błogosławieni ci, którzy to wymyślili.
-Lili bo widzisz- mama przybrała delikatny ton- mamy bardzo ważną operację w Japonii- oczy otworzyły mi się szerzej na tą cudowną nazwę- i będziesz musiała zamieszkać sama z ojcem.
Ojej ale się przejmuję. Popijałam koktajl zastanawiając się czego ona ode mnie chciała.
- Nie będzie mnie prawie miesiąc- w moim mózgu rozległy się anielskie śpiewy- i chciałam z tobą porozmawiać.
Przewróciłam oczami.
-Robisz to od dziesięciu minut.
Matka musiała przerwać by przypadkiem mnie nie udusić. Nie wiem jak ona mogła być chirurgiem skoro nie umiała przy mnie wytrzymać więcej niż piętnaście minut.
- Nie będzie mnie jakiś czas i chciałam ci przypomnieć, że jesteś jeszcze dzieckiem i całe życie przed tobą.
Roześmiałam się, kiedy doszło do mnie znaczenie jej słów.
-Mamo. Masz 36 lat i chcesz przekazać swojej osiemnastoletniej córce, że ma się zabezpieczać podczas seksu? Czy ty sobie ze mnie żartujesz?- matka chciała mi odpowiedzieć, ale szybko jej przerwałam- wiem jak się czuje niechciane przez matkę dziecko i nawet jeśli zrobię sobie dzieciaka, w co wątpię, to się nim zajmę sama.
Matka się zbulwersowała.
-Wcale nie jesteś niechciana.
Pokręciłam głową z miną "kogo ty chcesz oszukać?".
-Chciałaś rozmawiać na poważnie więc teraz nie okłamuj samej siebie. Wychowywało mnie dwóch mężczyzn, bo dla ciebie kariera jest ważniejsza niż dziecko. I nawet nie próbuj zaprzeczać bo ja mam dobrą pamięć. Zresztą po moim zachowaniu widać, kto mnie wychowywał, a kto nie.
-Lilith Karen Smith- powiedziała wściekła- nie życzę sobie, żebyś odnosiła się do mnie w taki sposób i to jeszcze w moim domu.
Prychnęłam wyprowadzona z równowagi.
-Co już nawet prawdy nie umiesz przyjąć prosto w twarz? Lepiej jedź do swojego kochanego szpitala, bo uśpiona osoba nie powie ci, że coś zrobiłaś źle. A skoro już tak ładnie prosisz to wyprowadzę się szybciej niż ty wyjedziesz do tej swojej durnej Japonii- krzyknęłam, wzięłam koktajl i ruszyłam do swojego pokoju.              Przeszłam przez ogromny hall i wdrapałam się po schodach na pierwsze piętro. Weszłam do pokoju i na znak dla matki, rąbnęłam drzwiami z całej siły by była pewna, że nie ma tu po co przychodzić. Miałam ochotę krzyczeć, ale zamiast tego wypiłam resztę koktajlu i usiadłam w moim kochanym bałaganie. Ściany oblepione plakatami z autami, zespołami i drużynami baseballowymi, zarzucone ubraniami łóżko i pełno śmieci na podłodze przypominało mój poprzedni pokój. Ale były tu też przedmioty wstawione przez moją matkę, które z uporem tu wracały za każdym razem gdy się ich wyzbyłam. Wielka flaga Anglii, magazyny z angielskimi gwiazdkami( kto w ogóle produkuje takie gówno?) i jakieś dziwne figurki przedstawiające atrakcje tego przeklętego kraju, prześladowały mnie swoja obecnością. Ściągnęłam z siebie ubrania i spojrzałam na siebie w lustrze. Nie wyglądałam najgorzej, ale ta zakichana Anglia mi nie służyła. Wykonałam kilka ruchów z tańca obserwując swoje ciało. Nie, tych co kazali mi tańczyć naprawdę pojebało. Przecież ja się do tego nadawałam, jak rower do wyścigów samochodowych. Ubrałam jakąś luźną koszulkę, jeansy, moją kochaną baseballówkę z nazwą drużyny, w której grałam nim mnie tu sprowadzono i dumna z siebie wyszłam z pokoju. Matka dalej siedziała w kuchni.
-A ty dokąd się wybierasz?
-Jak najdalej stąd- odpowiedziałam nawet się nie obracając. Wyszłam z domu, nie zważając na słowa matki. Jak chciała tak ma. Poszłam do garażu i wyprowadziłam z niego swoje małe srebrno- szare cudeńko.
            Zabrałam ten przeklęty kask i kurtkę, pomachałam matce, która obserwowała mnie z okna kuchni i pojechałam w świat zastanawiając się dokąd?
Pojechałam na plażę, jedynie normalne miejsce, które znałam po kilkumiesięcznej wizycie tutaj. Rozłożyłam się na piasku i opierając głowę o motor, obserwowałam wzburzone fale. Jakieś małe dzieci biegały po plaży, a ich rodzice wykorzystywali pogodny dzień spacerując. Jakiś chłopczyk zatrzymał się przy mnie i wyciągnął rękę w stronę motoru.
-Jaki fajny- powiedział. Był mały i całkiem uroczy. Miał jasne roztrzepane włoski i ciemne oczka. Nie przepadałam za blondynami, ale ten był całkiem przyjemny dla oka. Odsunęłam się trochę od motoru i zachęcając dzieciaka by podszedł bliżej.
-Musi się nim fajnie jeździć.
Pokiwałam w odpowiedzi głową.
-Jeśli twoi rodzice się zgodzą, to przewiozę cię kawałek.
Chłopak spojrzał na mnie smutno.
-Moich rodziców tu nie ma.
Chłopczyk usiadł obok mnie głaskając niebieski lakier.
-A gdzie są twoi rodzice?
Chłopaczek wzruszył ramionami i zrobiło mi się go naprawdę żal.
-Jesteś tu sam?
Chłopaczek pokiwał głową.
-A gdzie mieszkasz?
Zdałam sobie sprawę, ze zachowuję się jak jakiś pedofil, ale chłopak chyba nie miał mi za złe tego wypytywania.
-Mieszkam u babci, ale ona nie widzi i muszę bawić się blisko domu.
             Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się pocieszająco do chłopaka. Wiedziałam jak to jest nie mieć matki ( moja angażowała się w moje życie, mniej niż parówki, które jadłam na śniadanie), ale nie wyobrażałam sobie życia bez ojca. Usiadłam na motor i posadziłam chłopaka przed sobą. Chłopak wydawał się szczęśliwy nawet wtedy, gdy robiliśmy kółka na ścieżce przylegającej do plaży. Cieszył się tak bardzo, że nawet mi polepszył się nastrój. Kiedy przejażdżka się skończyła, chłopak zaciągnął mnie do jakiejś kryjówki i pokazywał mi muszelki, które znalazł na plaży. Zostałam wzbogacona w kilka ślicznych okazów w podziękowaniu za przejażdżkę. Robiłam z chłopakiem zamek z piasku, bawiąc się przy tym doskonale, kiedy na plażę władował się jakiś chłopak i zaczął wołać mojego kompana. Jimmy, bo tak nazywał się mój nowy znajomy nie był chętny do odejścia więc jego opiekun przyszedł do nas.
-Bardzo dziękuje, ze..- chłopak przerwał i spojrzał na mnie uważnie- ja cię znam.
Pokiwałam głową. Ja też go znałam, ale nie umiałam powiedzieć skąd. I po chwili sobie przypomniałąm.
-Ty jesteś z bandy gejów- krzyknęłam. Tylko nie umiałam sobie przypomnieć jego imienia. Hmm...
-A ty jesteś Mike jak się nie mylę- powiedział, a ja kiwnęłam głową. Jak on się nazywał? Chłopak dosiadł się do nas i razem budowaliśmy zamek. Przyglądałam mu się czasami, próbując przypomnieć sobie jego imię. No do jasnej cholery! Znaleźliśmy sobie patyczki i udawaliśmy, że to prawdziwi ludzie podkładając im głos. Cała moja wściekłość na matkę, wypłynęła. Cudowne uczucie.


           Ta dam! Wielka władza obalona! Cha cha cha :D A więc dam wam odpowiedź na pytanie Bujki. Jest tą tancerką z kucykiem ^^ Ale się cieszę, że w tym nie tańczyłam :D Mam nadzieję, że wam się podobało, bo to chyba ostatni raz kiedy Bujka dała mi trochę władzy :D Z pozdrowieniami. P.

Znów spróbowałam sił w  Wymarzony świat z 1D  proszę o głosy :D MAm nadzieje że w tym etapie mi szczęście dopisze^^ Z góry dzięki <3 <3 <3 
Bujka i Pimeys
<3 <3 <3

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;)
    Ja Ten blog zgłosiłam,
    bo Bujka się zgodzić nie chciała . Nikt mi się nie sprzeciwi... Hehe ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne to! ^^
    Ciekawe kogo Mike spotkała na plaży...
    Polubiłam jej postać.
    Dodajcie szybko następny :D
    Łejtam na nexta ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że napisałaś z perspektywy Mike, mi się strasznie podoba. Ciekawe kogo takiego spotkała z "bandy gejów" haha ; DD
    Czekam na next'a i poproszę dużo Alex i Zayn'a. ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy Alex i Zayn wreszcie bedą razem, ja sie pytam ? :D

    swietny blog, ale moze trzeba napisac o czyms innym niz tylko kłótnie pomiędzy Malikiem a Alex ? Niech oni beda razem w końcu! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział , kocham czytać tego bloga!:D!:D!:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super < 3
    Czekam nn ; *

    Polecam bloga Agaty ; )
    http://showyourtears.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń