Otworzyłam oczy.
Na razie widziałam tylko niewyraźny kształt skaczący po łóżku. Przetarłam kilka razy oczy i obraz sie wyostrzył. Zauwarzyłam ciemną główkę, a później śliczną twarz dziewczynki. Miała oczy po tatusiu i delikatne rysy po mamusi. Skakała po łóżku i radośnie krzyczała, próbując nas obódzić. W końcu kochany tatuś ruszył dupe z posłania i zaczął droczyć się z małą.
- Zuz, daj mamie jeszcze pospać. - powiedział to biorąc, cureczke na barana i wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Ja natomiast prewróciłam się na drógi bok i zakryłam głowe kołdrą aby stłumić odgłosy rumoru w kuchni. Położyłam dłonie na lekkie zagłębienie brzuszka i wyobraziłam sobie jak dzieciaki poruszają się w środku. Będę miała bliźniaki. Boże jeszcze tego mi brakowało!! Już i tak z Zuzą się męczyłam 11 godzin, a potym byłam u kresu sił, a co dopiero z dwójką?! No to będzie istny sajgon. Ja kiegyś go zabije, za tak piekielnie uparte nasienie, ale w koncu trafił swój na swego.
Wsadziłam głowe pod poduszke gdyż usłyszałam odgłos tłuczącego szkła. Nie chciałam wiedzieć co Zuza narobiła, w końcu w dała się w matkę i jakoś kuchnią ją nie polubiła, totalna noga, tak jak ja. Jeśli chodzi o motoryzacje to lepiej się sprawuje bo uwielbia przesiadywać w garażu dziadka i patrzeć co dziwnego mamusia, albo ciocia Mike wyprawia z kupą żelastwa... albo uwielbia gdy sadza sie ją na kolana kierowcy ubraną w kombinezon ochronny i daje się jej władze nad kierownicą. Lecz można powiedzieć, że naprawde zakochana jest w koniach. Uwielbia przebywać w stajni razem z wujkiem Alanem i ciocią Emili i zajmować się końmi, a najbardziej swoimi kucykami. Miałam ochote zamordować Zayna, że kupuje jej kucyki przy każdej nadarzającej się okazji. Miała już z siedem Kucyków Pony o przeróżnej maści. Tu srokaty, tam w cętki, a ten siwy z czarną grzywą... no Boże!! Za bardzo ją rozpieszcza! Może tym próbuje wyleczyć swoje kompleksy? Gdyż jego córka oświadczyła, że nie bd z nim jździć do pracy gdyż jest za głośno i jej się nie podoba. Zayn załamał się i od tej pory próbuje zmusić Zuzke do przychodzenia na jego próby jako maskotka, ale wtedy ja wkraczam i trzymam jej stronę! W końcu jestem mistrzem rzucania talerzami w tym domu!!
Kiedy po raz kolejny usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła,
podniosłam się na łokciach i spojrzałam w stronę zegara, który wisiał
nad drzwiami, naszej pięknej, cholernie drogiej sypialni. Wskazywał on 09:20. Obiecuję, że zabiję kiedyś mężczyznę,
który śmie nazywać sie moim mężem! Wygrzebałam się spod pościeli i stopami zaczęłam
szukać swoich papci, które dostałam od Zuz na urodziny. Białe słodziutkie króliczki... pamiętajmy, że ona ma dopiero 4 lata i dobrze, że mam
chociaż troskliwą córeczkę.
Sięgnęłam jeszcze po szlafrok i wyszłam
z sypialni. Pokierowałam się do kuchni, która znajdowała się na
parterze. Na półpiętrze zatrzymałam się, żeby wyjrzeć przez okno w
nadziei, że chociaż takiego dnia, co dzisiaj rozpogodzi się, ale
oczywiście cholerna angielska pogoda nie odpuszcza. Przewróciłam oczami i
ruszyłam dalej. W kuchni zastałam Zuz bawiącą się kubeczkiem z kakałem,
a Zayn jak co dzień sprzątał potłuczone szkło…
- Wiesz, co? – usiadłam obok córeczki, nakładając na swój talerz jajecznicę.
– Już dawno temu powinniśmy się przerzucić na plastikowe nakrycie
stołu.
Zayn spojrzał na mnie wilkiem, a ja posłałam mu w powietrzu
buziaczek, ale z większym zainteresowaniem zabrałam się za konsumowanie
mojego śniadania. Ach, dobrze, że chociaż Malik nauczył się gotować, bo
mogłoby z nami być źle. A ta jajecznica, to największy cud w naszej
dzielnicy… jak nie kraju.
Kiedy już zjadłam, wzięłam talerzyk i kubek od Zuzy i włożyłam do zmywarki. Zayn stanął obok mnie i popatrzył w oczy.
- Cieszysz się, że ich znowu zobaczysz? – zapytał, parząc sobie poranną kawę. – Trochę nie widzieliśmy już tych - przerwał i zwrócił się do małej kopi siebie - zakryj uszy skarbie! - dziewczynka przestała rysować po meblach i zrobiła to co tatuś kazał. A Zayn mógł spokojnie dokończyć swoją frazę - idiotów.
W jednej chwili na jego twarzy pojawił się grymas. Złapałam go za dłoń i
popatrzyłam głęboko w oczy. W ciągu tych kilkunastu lat zmieniłam się… A
przede wszystkim stałam się wrażliwa na nieszczęście Zayna oraz Zuz, bo
jeżeli chodzi o resztę, to nic się nie zmieniłam… tak myślę. Dobrze
wiedziałam jak bardzo tęskni za swoimi przyjaciółmi.
- Nie wiarygodne, że już minęły dwa lata – szepnął. – Ja ciągle mam wrażenie, że dopiero wczoraj poznałem całą czwórkę…
Pocałowałam go w czoło. Sama zagryzłam zęby. Mi przez ostatnie dwa lata wcale nie było łatwo. Jakby nie ciągła opieka nad Zuzą to nie wiem czy psychicznie bym wytrzymała.
- Malik weź się w garść! – skarciłam go. – Powinniśmy tutaj jakoś
ogarnąć – spojrzałam na kuchnię, która o dziwo była jak na nas bardzo
czysta… Spojrzałam na swojego lubego - wiem to aż dziwne, że usłyszałeś to z moich ust. - przewróciłam oczami - Trzeba na zewnątrz posprzątać... - przez myśl przemknęła mi niezła myśl - a tym zadaniem najlepiej zajmie sie osobnik płci męskiej, który jest taki silny i ... męski.
Chwyciłam swoją córeczke w ramiona i uciekłyśmy z kuchni zaim Zayn wybuch. Na jego miejscu też bym zareagowała... Wspólne mieszkanie nie służy nam... Moje przyzwyczajenia dopadły jego i vice versa. To było kłopotliwe. Chodź mieszkamy ze sobą od jakiś 10 lat, nauczyliśmy się przebywać w swoim towarzystwie i jakoś przez rok naszego małżeństwa nie zauważyłam jakieś wielkiej zmiany... po prostu ślub dał nam to, że mogliśmy się nazywać małżeństwem.
NA te lato przenieśliśmy się do rezydencji na plaży, o której bardzo marzyliśmy. Kupiliśmy ten dom z okazji naszego małżeństwa i to w nim odbyła się uroczystość ślubna i to w nie spłodziliśmy moją ciąże. No ale cóż... mam duży dom, jedzenia nie zabraknie więc kolejne dzieci mogą być... tylko pytanie. Czy ja przeżyje kolejny poród? Zapewne bd klnąc jak szewc jak przy poprzednim, ale ten odbywał się w polsce i nawet znieczulenia nie dostałam. Ale teraz nie pełnie tego samego błędu... cóż mam na to jeszcze pół roku, ale i tak zaczęłam moje przygotowania nad porodem.
Weszłyśmy do pokoju mojego dziecka, który był beżowy, a jego ściany zostały oblepione zdjęciami. Tak tak miałam w tym wkład własny.
- Mamo? – odezwała się mała. Spojrzałam na nią pytająco, a ona się uśmiechnęła. – To będą dziewczynki?
- A chcesz mieć siostrzyczki? – zapytałam i przeczesałam kosmyki jej włosów za ucho.
- Nie! – pokręciła głową. – Chciałabym braciszków.
Uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam:
- Dobrze, w takim razie będziesz miała.
Przeniosłam wzrok z niej na mężczyznę, który w deszczu próbował
doprowadzić do porządku nasz dwór. Podziwiam jego upór, ja
prawdopodobnie już od kilku chwil leżałabym w salonie, mówiąc, że już
nie chcę żadnej imprezy z okazji 1-wszej rocznicy ślubu… Jeszcze niedawno odrzucałam jego zaloty, przez co nie
raz wpadaliśmy w kłopoty.
Uśmiechnęłam się pod wpływem wspomnień.
Opuściłam Zuz na ziemię i podeszłam do jej szafy, znalazłam w niej dwie
sukienki… Jedna różowa, którą kupił wujek Alan… Kto jeszcze wybiera taki
kolor dla dziecka? Tak tylko mój brat. Oraz drugą, szmaragdową, którą ja sama kupiłam.
Postanowiłam, że chcę aby młoda miała chociaż jedną sukienkę w
dzieciństwie, a jeżeli jej się spodobają, to będę zmuszona, żeby zakupić
jej więcej, ale jak na razie nie ma takiej potrzeby.
Położyłam sukienkę na krześle obok balerinek tego samego koloru.
- Wolisz dwie kiteczki, czy dobieranego? – zapytałam.
- Hmm… A mogę iść w rozpuszczonych włosach?
Uśmiechnęłam się i połaskotałam małego łobuza, ta zaczęła piszczeć i uciekać. Kochałem tą zabawę. Więc coś z dawnej Alex mi jeszcze zostało. Znęcanie się nad słabszymi. To mi się nigdy nie znudzi.
W końcu mała wygoniła mnie z pokoju pod pretekstem, że chce się sama ubrać! Dałam za wygraną i wyszłam. Na korytarzu
spojrzałam na zdjęcie, gdzie byłam ja z każdym członkiem 1D.
Przewróciłam oczami i poszłam założyć na siebie strój, w którym będę
mogła się pokazać gościom. Chociaż jeszcze parę godzin mam do
rozpoczęcia imprezy, ale Niall zaproponował, że przyjedzie wcześniej,
żeby nam pomóc przy przygotowaniu dań, a raczej ich pożeraniu, ale każda
pomoc dzisiaj się liczy.
Spojrzałam na czarną sukienkę,
którą dostałam od Zayna parę dni temu… jak wspomniał, to taki spóźniony
prezent urodzinowy. miał wielką nadzieje, ze na nasze święto ubiore się w kiecke?! Niedoczekanie! Takiego zaszczytu może doznać jedynie w swoje urodziny i jakieś śluby czy innego rodzaju przyjęcia tego typu. z szafy wyciągnęłam niebieskie jensy i białą szeroką bluzkę, którą specjalnie kupiłam na tę okazje. Była niewinna i miałam wielką nadzieje, że szeroka bluzka zakryje mój brzuszek zanim obwieścimy radosną nowinę. przeszłam przez garderobe i udałam się do wielkiego lustra. Zrobiłam szybki makijaż i machnęłam czerwoną szminką usta. Włosy postanowiłam również rozpuścić. Wciąż
mam je tak gęste jak parę lat temu, przez co nadal jestem taka piękna.
- Dobra, nie podniecaj się tak – mruknęłam do lustra i nałożyłam
czerwoną szminkę. – Jeszcze tylko czerwone oczy i będę jak Bella po
przemianie.
- Mamo, kto to Bella? – spojrzałam w odbicie swojej
córki, która miała na sobie śliczną sukienkę, białe rajstopy i tuliła do
siebie misia. To najpiękniejsze, co mogło mnie spotkać.
- Ach, bohaterka takiej sagi sprzed lat – uśmiechnęłam się do niej. – Nic ciekawego.
- Jeżeli nic ciekawego, to dlaczego się do niej porównujesz? Przecież ty nie jesteś nikim ciekawym, przecież jesteś moją mamą.
Moje dziecko jest geniuszem! Dziękuję Boże za taki dar. Pokręciłam
głową z uśmiechem na twarzy i kontynuowałam swoje ‘upiększanie’ przed
lustrem, do czasu, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zuz zrobiła
wielkie oczy, a po chwili na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
Ruszyła w bieg, żeby otworzyć drzwi. Rzuciłam tuszem do koszyczka i
ruszyłam za nią. Zastałam ją, próbującą doskoczyć do zamka, ale no cóż,
wciąż brakuje jej kilku cm. Szybkim ruchem ręki otworzyłam drzwi za
pomocą klucza i zerknęłam na zewnątrz.
Ujrzałam tam uśmiechniętego
Horana. Nic się nie zmienił… No może poza tym, że w kącikach pojawiły mu
się zaczątki zmarszczek oraz kilka kg, ale wciąż był uroczy jak parę
lat temu. W dłoni trzymał białe róże, a w drugiej butelkę wina.
-
Witam pana – zaprosiłam go do środka, zabierając od niego prezenty.
Szybko włożyłam kwiaty do wazonu, który wcześniej przygotowałam. –
Horan! – odwróciłam się w końcu do niego. – Żarłoku, jak ja za tobą
tęskniłam, mój kochany idioto, którego i tak do kuchni nie wpuszczę!
Skoczyłam do niego, żeby go przytulić. Okazało się, że zrobiło się z niego kawał chłopa. Ciekawe czy się zdziwi, ja mu obwieścimy, że znów został wujkiem... ale teraz bliźniaków. Przytuliłam
się do niego ile miałam sił.mój żarłoczny Niall. Uważam, że mógłby być wspaniałym ojcem. Szkoda tylko,
że on i Kasya, jego żona, nie mogą mieć dzieci.
- Przytyło ci się troche. - usłyszałam tą uwage i momentalnie moja ręka powędrowała z dużą prędkością w strone głowy Nialla. Usłyszałam głuchy trzask.
- Jak zawsze pusto w srodku.
Oderwaliśmy sie od siebie. Policzyłam od jeden do dziesięć tak jak mi nakazywał psycholog i wróciłam do rzeczywistości.
- Wejdź proszę – wskazałam w stronę salonu, gdzie na sofie czekała Zuz. – Pamiętasz moją córkę?
- No nie wierzę, mała kopia Zayna! – w końcu usłyszałam jego boski
głos. Wziął małą w ramiona i zaczął ją przytulać jak jakąś laleczkę. –
Ale wyrosłaś ślicznotko.
- Ekhem… - uśmiechnęłam się do niego, kiedy
na mnie spojrzał. – Przypominam ci, że masz żonę, a moja córka jest dla
ciebie za młoda, - zakryłam jej uszy - pedofilu.
Posłałam mu figlarny uśmieszek.
- Wiesz co? – podniosłam brwi. – Ratuje cię tylko
to, że trzymam za zakładnika twoją córke, bo gdyby nie to, to dawno już byś leżała na tej
ziemi. A tak w ogóle, który z was wpadł na pomysł, tej całej imprezy? Przypuszczam, że Zayn bo to do cb nie pasuje. - posłał mi sójkę w bok
- No dziękuje bradzo. – usiadłam w fotelu, robiąc przy tym minę oburzonej. – Dlaczego Kasya z tobą nie przyjechała?
Pokłóciliście się, czy coś? Nie chciałeś nam nic powiedzieć przez
telefon.
Horan usiadł na sofie wciąż trzymając w ramionach Zuz, a
jej najwyraźniej się to podobało. W końcu przecież może się przytulić do
kogoś prócz mnie lub Zayna.
- Kasya musiała pojechać na rok do Afryki. Zapragnęła pomagać ludziom, a przede wszystkim dzieciom…
- Jakaś poprawa w tej sprawie?
Na twarzy przyjaciela pojawił się smutek, podobny do tego, który się
pojawił dzisiaj rano u Zayna. Ach, a może to nie ja się zmieniłam, a ta
ciąża to ze mną zrobiła? Wzięłam kilka wdechów i zdecydowałam się
podejść do niego i usiąść obok. Złapałam jego dłoń i spojrzałam w oczy.
- Niestety żadnych zmian. Nadal nie możemy mieć dzieci… Kasya pragnie
zdecydować się na adopcje, ale ja wciąż się tego boję. Bo, co jeżeli
trafimy na jakieś dziecko.. – przerwałam mu.
- Niall, nie ma „jakiś”
dzieci… - uśmiechnęłam się. – Gdy poznasz jedno dziecko, które jest ci
przeznaczone, to się w nim zakochasz po uszy. Popatrz na mnie.
Największa jędza – poruszałam brwiami. – w końcu jest matką, która jest
cholernie zakochana w tej małej istotce obok, która mam nadzieję, że nie
usłyszała tego przeklęstwa z mych ust i nie będzie tego powtarzać…
chociaż w towarzystwa ojca.
Horan pokręcił głową i pocałował mnie w policzek. Poklepałam go po udzie i położyłam swoje nogi na stoliku.
- A jeśli miałbyś jakieś problemy z jego wychowaniem, możesz go przysłać do mnie. Ja mu zrobie porządny obóz surwiwalu.
Spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Nie chciałbym tego. Współczuje Zaynowi, że z tobą mieszka, gdyż zdaje sobie sprawe, że poddałaś go niezłej tresurze.- rozejrzał się po pokoju- a właśnie Zayn na dworze? - pokiwałam twierdząco głową. – Pójdę się przywitać i mu pomóc.
Pokiwałam twierdząco głową i położyłam nogi w miejscu , gdzie przed
chwilą siedział. Sięgnęłam po poduszkę i zamknęłam na chwilę oczy,
odpływając w inny świat.
Znalazłam się w miejscu, które bardzo
dobrze pamiętam. Była to Polska. W końcu przyjechałam tutaj z moim
kochanym, żeby pokazać mój drugi dom. Zachwycał się wszystkim, co
spotkał na swojej drodze. Ach, no tak, przecież on całe życie wychowywał
się w mieście. Lecz kiedy weszliśmy do domu naszych dziadków poczułam
strach. Rozejrzałam się po mieszkaniu, nikogo w nim nie było… Nawet
Zayna. Weszłam do salonu, gdzie stał tylko telewizor… Z drżącymi rękoma
sięgnęłam po pilot, włączając go. Na ekranie pojawiła się znana
dziennikarka, która ze smutnym wyrazem twarzy zaczęła mówić:
-
Dzisiaj w godzinach porannych na krajowej A2 w wypadku samochodowym
zginęło ośmioro ludzi. W tym dwoje wokalistów znanego zespołu One
Direction: Louis Tomlinson oraz Liam Payne wraz ze swoją żoną, Danielle –
poczułam wielki ból w klatce piersiowej. – Louis Tomlinson zostawił
tutaj swoją żonę, która jest w ósmym miesiącu ciąży, a Payne’owie
osierocili 6-cio letniego syna.
Upadłam na kolana, krzycząc do utraty sił w płucach, później straciłam przytomność.
Ocknęłam się na sofie, a nade mną stał uśmiechnięty Zayn. Przytuliłam
się do niego tak mocno jak tylko mogłam, bojąc się, że go mogę stracić.
- Dziękuję, że tamtego dnia zostałeś ze mną i nie jechałeś tym
samochodem – szepnęłam. – Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła… Zayn,
brakuje mi tych idiotów. Na prawde brakuje.
- Mi też… Codziennie mam nadzieję, że jak się obudzę, to znów ujrzę ich uśmiechnięte mordki…
- I proszącego o kolejną marchewkę Louisa…
- Tak – przeczesał moje włosy i spojrzał w oczy. – Ale wiesz, że Louis
nie chciałby widzieć ciebie w takim stanie… - pokiwałam głową. – Chodź,
już wszyscy są. Pora powiedzieć im nowinę.
Złapałam jego dłoń i
ruszyłam za nim. W korytarzu jeszcze spojrzałam w lustro, poprawiając
włosy i ruszyłam ku wyjściu. Zauważyłam, że w końcu przestało padać, a
na niebie pojawiło się słońce. Może jednak, to będzie piękny dzień?
Wziełam kilka głębokich wdechów i uśmiechnęłam się. Stanęłam przy
drzwiach i wtedy ich usłyszałam. Te śmiechy, które otaczały mnie przez
lata. Wśród tego usłyszałam płacz dziecka, na który pogłaskałam swój
brzuch. Ruszyłam za Zaynem. Widziałam jego radość na twarzy, był
szczęśliwy.
- Alex! – usłyszałam swoje imię z ust…
- Livia! – wskoczyłam w ramiona przyjaciółki. – Jak ja za tobą tęskniłam! Twoje cholerne listy i telefony mi nie wystarczyły!
- To moja wina? – odsunęła się ode mnie i popatrzyła na mnie. – Ale to
chyba ja powinnam być urażona, że od początku wakacji mnie ani razu nie zaprosiłaś! Jędzo jedna!
Zarumieniłam się. Chciałam się odgryźć ale spojrzałam jej przez ramię i zobaczyłam Harry’ego, który bawił się w piasku z Zuz i włąśnie oberwał piaskiem w oczy... Tak moja córka wiedziała kogo ma nie lubić. Livia zaraz poleciał opatrzeć swojego lubego. a zaraz za nią biegł Liam… Nie, to nie był on, to był jego
syn, James. To oni go wzięli pod skrzydła. Cieszę się, że chłopak ma się
z nimi dobrze. Dan i Liam dobrze wiedzieli komu chcieli przekazać
opiekę nad małym, dobrze wiedzieli… Obok niego siedziała Mike, która
razem z El rozmawiały. W końcu znalazły wspólny temat, którym są dzieci.
Mike i Alan, mój brat od dwóch miesięcy są upieczonymi rodzicami. Wciąż
nie mogę uwierzyć, że Alan jest ojcem, że na jakiś czas oczywiście
zrezygnował z koni dla swojego synka. El w ramionach trzymała swoją
córeczkę, której dała na imię Isabell, damski odpowiednik imienia Louis.
Mała jest podobna do swojej mamy, ale ma po swoim ojcu oczy… I widząc
po ubraniu, zapał do marchewek.
- Cieszę się, że przyjechaliście – oznajmiłam.
- Moje piękne oczy! – darł się Harry.
Przewróciłam oczami.
- Och zamknij się! Jaki przykład dajesz dziecią? Ja wogule nie wiem jak moja przyjaciółka mogła poślubić takiego lalusia!
Tradycją naszych spotkań z Harrym było besztanie się nawzajem, aż Zayn nie wyniesie mnie do innego pokoju. Na szczęście szybko przypomnieliśmy sobie o obecności dzieci i zamknęliśmy się.
Po chwili i tak wszyscy wybuchli śmiechem.
- A właśnie... - zaczął Alan - Jakiż to cel ma te spotkanie? Bo znając moja siostrę to nie wróży nic dobrego.
Zayn wziął mnie za rękę.
- No właśnie bo chcielibyśmy coś wam oświadczyć.
Na te słowa wygładziłam bluzke tak, że było widać mój lekki brzuszek.
- Jestem w ciąży.
Moje kochane stworki, to już koniec przygód Alex, Livi i całego zespołu 1D. Napisanie tego epilogu było dla mnie wielkim wyzwaniem gdyż zaczęłam pisać go w ferie zimowe, a i tak w tym musiała pomóc mi moja kochana KINGA, bez której ten epilog by się nie pojawił^^
Chciałabym serdecznie wszystkim podziękowac za cierpliwość ( wieże, że przez ostatnie pół roku odchodziłyści od zmysłów jak nie pisałm przez prawie 2 miechy ), wytrwałość ( przy moich będach, składniowych, ortograficznych itp. ) i że poprostu byłyście ze mna przez ten rok i kilka miesięcy^^
Jest to moje pierwsze opowiadanie, które doprowadziłam do końca z czego jestem bardzo dumna!!
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali moje wypociny i wspierali mnie. Nie będe wymieniać wszystkich, gdyż ślęczała bym przed kompem do rana. Więc pragnę wam podziękowac ogólnie gdyż boje się, że jak kogoś nie wymienie to poczuje się zraniony.
- dziękuje wam za słowa otuchy.
- dziękuje wam za doping.
- dziękuje za słowa krytyki.
- dziękuje, że byłyście/byliście.
- dziękuje za wsparcie.
- i po prostu dziękuje wam, że doceniłyście mnie i mój mały świat.
Oczywiście nie zbiore całej chwały i chciałabym wam przypomnieć, że początki bloga należą też dla pewnej upierdliwej osóbki Oliwi, która jest w spół założycielką i poniekąd autorką bloga.
Tak więc w imieniu moim i Oliwi:
DZIĘKUJEMY, ŻE BYLIŚCIE <3
To były moje ostanie słowa w tej opowieści!
Trzymajcie sie!! <3
Wasza:
Bujka!!! <3