Alan usiadł na szklanym stoliki i trzymał ręce na moich ramionach, które skutecznie mnie unieruchamiały. Patrzył na mnie twardym wzrokiem. W tej chwili bardzo przypominał mi tatę, kiedy jest na mnie wkurzony do granic możliwości. Przypomniała mi się kłótnia gdy pierwszy raz przyszłam pijana... dokładnie to właśnie Alan mnie przywlókł do domu... Albo gdy zrobiłam sobie pierwszy tatuaż bez jego zgody... też był wściekły. Myślałam ze wybuchnie i później bd musiała sprzątać flaki. Mina nadopiekuńczego ojca nie pasowała do młodego wieku mojego młodszego braciszka... rozumiałabym jakby to Christopher robił mi wykład na temat ciąży, ale nie Alan! Przecież to jeszcze dzieciak... STOP. Jestem w jego wieku... dobra... przecież to jeszcze młody dorosły!
- Coś ty zaś narobiła?! - każde słowo przecedził.
Zatrzepotałam niewinnie rzęsami.
- Ja? - spytałam niewinnie - Nic...
Wstałam z sofy tak szybko, ze Alan nie zdążył mnie przechwycić.
- Alex... ja cie błagam... ile ty masz lat? - westchnął.
- Cztely... - próbowałam naśladować Emi jak była mała.
Zaczęłam przechadzać się po salonie.
Czułam się fantastycznie! Chodź zbierało mi się na wymioty.
Ostatni raz obżeram sie Sushi! Ostatni!
Zaczęłam krążyć po pokoju, a Alan pilnował mnie na każdym kroku.
- Powiedz mi prawdę - poprosił. Zatrzymałam się dokładnie przy drzwiach. - jesteś w tej cholernej ciąży?
Zrobiłam urażoną minę i chwyciłam się za brzuch.
- Nie urażaj mojego dziecka! - zrobiłam cwaną minkę - a już chciałam chłopczyka nazwać na twoją cześć!
Zacmokałam kilka razy. Przybliżyłam sie do klamki.
- Alex! - Alan był sflustrowany. Lubiłam doprowadzać ludzi do białej gorączki. - Do jasnej cholery! Jesteś w tej ciąży czy nie?
Usłyszałam dziwny dźwięk, który nie pasował do ciszy tego pomieszczenia. Przechyliłam głowę i spojrzałam w stronę drzwi.
Cwaniaczki! - pomyślałam.
Westchnęłam niby to bezradnie:
- Dobra... jak tak BARDZO chcesz to wiedzieć... - westchnęłam - to ci powiem... - załamałam głos do granic możliwości.
W tedy Alan zrobił bezradną minę.
- A jednak... coś ty narobiła?! - zapytał już spokojnie. Widziałam, że chce podtrzymać mnie na duchu.
Pociągnęłam nosem.
- Nie wiem.. tak jakoś wyszło... - powiedziałam to smutnym, troche spanikowanym głosem.
W tedy zdecydowałam sie szarpnąć klamkę. Drzwi uderzyły z hukiem o ścianę.
Do salonu wlecieli kolejno: Livia ( szczerze? zdziwiłam się. Bo zawsze Danielle jest najbardziej wścibska!) zaraz za nią wleciał Zayn, który dosłownie padł mi pod nogi, na nim wylądowała Emily, którą przygniatała Danielle. Wszyscy zaczęli jęczeć, a młoda piszczała bo jej rękę zgniatają. Pierwsze co przyszło mi do głowy na widok leżących na sobie osób to LUDZKA KANAPKA!
Spojrzałam z ukosa na Alana, który był lekko zszokowany.
- Przepraszam bardzo - zaczął - czy czasem nie mieliście nas zostawić samych?!
Pierwszy z ziemi wygrzebał się Zayn. Ale szybko wrócił na podłogę gdyż zaczepił się krawatem o pasek do spodni Livi. Haha... komicznie to wyglądała. Emily najszybciej się wygrzebała z pod tych trupów i podbiegła do Alana z płaczem.
- Ali! - zachlipała - boli mnie rączką! - pożaliła się.
Mój braciszek czule obejrzał jej rączkę.Podeszłam do nich gdyż, żal mi było biednej siostrzyczki.
Alan kilka razy zacmokał, aby zwrócić uwagę na siebie uwagę zapłakanej Emili. Nim on cos powiedział to ja weszłam do akcji.
Uważnie obmacałam jej rączkę, jak lekaż szukając jakiejś nieprawidłowości w kościach.
- Doktorze! - powiedziałam jak w jakieś tandetnej operze mydlanej - trzeba uciąć!
Alan zaczął grać fenomenalnie.
- Przynieś lud! ciepłom wodę, ręczniki, nożyczki i sznurek.
Spojrzałam na niego jak na debila.
- Czy to było przesłanie do mnie? - spojrzałam na niego psem - Przecież ona nie rodzi!
Chłopak wyszczerzył sie do mnie.
- Wiedziałem, że wychwycisz tą aluzje.
Trzepnęłam go w głowę.
Westchnęłam i przypomniałam sobie o małej.
- Ucinamy!
Wzięłam rączkę Emi i lekko ją ugryzłam.
Ta zaczęła sie śmiać.
No popaczcie! Ile potrzeba aby pocieszyć płaczące dziecko!
- Może byście się nami zainteresowali?! - jęknęła Livia.
Spojrzałam w ich stronę. Ciągle leżeli na sobie. I jakoś nie widziałam aby mieli chęci wstać.
- Ja sie nie ruszam. Jestem ciężarna. - chwyciłam sie za brzuch i odgięłam do tyłu - radźcie sobie sami!
Zasalutowałam im na pożegnanie i udałam się w stronę kuchni.
Przeszłam przez drzwi i pierwsze co zrobiłam to udałam sie do lodówki. Wyciągłam z nich ogórki kiszone. Od razu zaczęłam je pałaszować.
Po drugim ogórku zbladłam.
ZAPOMNIAŁA ŻE DZIŚ PRZEZ CAŁY CZAS CHAWTOWAŁAM!
Resztkę tego co miałam w ustach wyplułam do zlewu, a ogórka wywaliłam do kosza. Odmówiłam krótką modlitwę aby nie zwrócić.
Postałam zaryzykować i wyciągnęłam lody z zamrażarki. Wzięłam łyżeczkę i zaczęłam je pałaszować. Usiadłam na blacie przy oknie i zaczęłam sie delektować smakiem lodów śmietankowych z karmelem. Niebo w gębie!
Nagle usłyszałam głośne ŁUP i do kuchni wszedł Ben.
Na początku był zaskoczony moim widokiem.
- A ty co? W ciąży jesteś? - wskazał na ogórki i lody.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Trafiłeś w samo sedno. - posłałam mu chytry uśmieszek.
Szczena mu opadła.Ale po chwili przywrócił na swoje oblicze opanowanie:
- A niby kto cie dotknął? - odparł z równie wielką kpiną jak ja - przecież od dziecka dotykano cie widłami.
-,-" ~ ta minka dokładnie to wyraża co poczułam.
- Dzięki... nie powinieneś się tak odzywać do przyszłej matki. - wypięłam brzuszek.
Ten zaśmiał się.
Otworzył lodówkę i wyciągnął sobie piwo.
- To ci powiem, że dowcip masz dziś niezły. haha... - zaśmiał się i otworzył piwo.
Załyczył sie soczyście.
- Chcesz też? - spytał wystawiając w moją stronę puszkę.
Zrobiłam najbardziej urażoną minę jaką mogłam.
- Po pierwsze: jestem nieletnia. Za częstowanie małolatów grozi odpowiedzialność karna. Po drudie Nie będe truć DZIECKA!
Gdy to wypowiedziałam, akurat był w trakcie łykania napoju. Jego reakcja była następująca: Oforskać wszystko wokół siebie.
- Och dziecie, dziecie... - westchnął gruby - lepiej stąd wyjde bo sie jeszcze podławie ze śmiechu.
Poklepał mnie po policzku i wyszedł.
A ja znów wzięłam sie za pałaszowanie lodów.
Niespodziewanie do kuchni wpadło masa osób przekrzykujących się nawzajem. Wystraszyłam się tak, że prawie przykleiła się do ściany.
Najgłośniejsza była oburzona Danielle, która trzymała w ręce mój niezużyty test ciążowy.
- ALEX! Czemu nie zrobiłaś testu!?
- Nie krzycz na nią! - w mojej obronie stanął rycersko Zayn. Aż rzygać mi się chciało.
Później sie do tej wrzawy dołączyła Livia, a zaraz po niej Alan.
Równie dobrze mogło mnie tu nie być, ale dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy na swój temat.
Po jakiś 5 minutach nie umiałam znieś tej wrzawy.
Przyłożyłam kciuk i palec wskazujący do ust i zagwizdałam ile miałam pary w płucach.
Momentalnie zrobiło się cicho.
- O wiele lepiej! - powiedziałam zadowolona.
I znów zaczęli sie na mnie wydzierać. Ale teraz powodem wrzasku były ich kłótnie na temat tego iż chce aby wszyscy ogłuchli. Już widze nagłówki gazet " Zayn Malik musiał odejść z zespołu gdyż został ogłuszony gwizdnięciem swojej dziewczyny!" a pod tym moje zdjęcie w pasiastym wdzianku, zakuta w kajdany i z wyrazem szaleństwa na twarzy. To byłby niezły artykuł.
Westchnęłam i przystawiłam palce do ust.
- NIE! - wszyscy wrzasnęli chórkiem.
Skamieniałam zaskoczona.
- Alex. - przede mną stanęła Dan. Oparła ręce po bokach i teraz wyglądała jak jakaś matka, która chce prawić kazanie. - Jesteś w tej ciąży czy nie?!
Spojrzałam na jej poważne oblicze i wybuchnęłam śmiechem.
- Dobra... - otarłam łeskę która mi się wymknęła - już nie wytrzymałam.
Popatrzyłam na nich z osobna.
- Nie moge uwierzyć, że wy wszyscy myśleliście że jestem w ciąży. - przerwała i zrobiłam minę myśliciela - w sumie powinnam się obrazić, że uważacie mnie za nieodpowiedzialną. - zacmokałam z dezaprobatą.
Kilku osobą szczęka opadła.
- Miałaś nudności! - powiedziała twardo Dan.
- Spałaś ze mną! - dopowiedział Zayn.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Niby kiedy? - fuknęłam
Ten miał już przygotowana odpowiedź.
- Na urodzinach Liama.
Przypomniałam sobie te nagłówki gazet z naszymi zdjęciami, gdzie wyraźnie było widać jak zaciągam Malika do łóżka, a on za nami zamyka drzwi. Aż mnie ciary przeszły na wspomnienie tego dnia.
- Nigdy z tobą nie spałam. - powiedział m twardo - pamiętałabym te traumatyczne przeżycie.
- Byłaś pijana. - odparł.
Posłałam mu cwany uśmiech.
- Nigdy nie AŻ TAK pijana.
Jego mina bezcenna.
15 punktów dla Griffindoru!
- JAk wyjaśnisz, że przez caly czas wymiotowałaś? - Dan przyjęła ton jakiegoś prokuratora z sądu.
Już chciałam jej odpowiedzieć na pytanie ale Alan się wtrącił:
- Chyba ja wiem co to spowodowało. - poczochrał sobie swoją ciemną czuprynę - wczoraj zamówiliśmy na kolacje sushi.
Dan patrzyła na niego jak na debila.
- Ta. I co z tego?
- Alex uwielbia sushi. - wyjaśniła Livia.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
Ja uśmiechnęłam się do nich bezczelnie.
- No cóż. - podeszłam do Zayna - Niestety nie powiększe rodu Malików.
Poklepałam go po policzku.
Zgarnęłam z lady mój kubeczek teraz ze stopionymi lodami i skierowałam się w stronę garażu.
Coś mi sie zdawało, że dziś przesadziłam. I to ostro.
Nie powinnam z nich robić debili... no ale cóż. Taka już jestem. Może kiedyś się to zmieni. Chodź wątpię w to.
Przeszłam jak burza przez wszystkie stanowiska, aż dotarłam do swojej trzynastki. Nacisnęłam guzik otwierając blaszaną bramę i weszłam do środka. Zdziwiłam się na widok,prawie pustego garażu. Dałabym głowę, że jeszcze rano naprawiałam w pięknym Mercedesie 260D przekładnię. Po samochodzie ślad zaginął.
Jedynie na środku stał stary zardzewiały Harley z 76. Obejrzałam go dokładnie i stwierdziłam, że nawet żółtodziób poradzi sobie z nawalającą przekładnią. Jestem ciekawa kto zrobił mi głupi żart. No nic. Przebrałam się w strój roboczy... a dokładnie w część stroju roboczego. Gdyż włożyłam na siebie tylko spodnie, a na górze miałam białas bokserkę. Spięłam włosy w wysoki kucyk i stanęłam na chwilę przed lustrem. A gdyby je zafarbować na brązowo? Albo ciemny blond? Może w tedy zaczęłabym przyciągać więcej uwagi?
Nie dobra... lody zamroziły mi mózg.
Rzuciłam jeszcze raz okiem na odbicie i uznałam, że jestem nawet seksowna.
Trzeba by zacząć sobie szukać samca. - pomyślałam - chyba że zostanę starą panną z motorem? Yhym... kusząca propozycja!
Wyszłam z mojej trzynastki i zaczepiłam Maxa, który akurat przechodził załadowany jakimiś papierami.
- Nie wiesz co to za głupi żart z podmianą mi ślicznego samochodu na motor?
Ten spojrzał na mnie zza okularów przeciwsłonecznych. Pewnie znów oberwał i próbował zakryć śliwę pod okiem.
- Luke, był dziś u twojego ojca z prośbą o zamianę na samochód. - wzruszył ramionami - Jons mu pozwoli.
- Dobra dzięki. - mruknęłam i pozwoliłam mu odejść.
Jestem bardzo ciekawa po kija mu samochód? Bo raczej nie uwierzę, że nie poradził sobie z przekładnią.
Podeszłam do jego siódemki.
Nawet nie pukając weszłam do środka.
Pierwsze co zauważyłam to damskie ciuchy ba podłodze i otwarte drzwi samochodu. A kolejne żeczy wolałabym nie widzieć.
- O matko! - prawie krzyknęłam i zasłoniłam sobie oczy.
Nie mogłam uwierzyć, że Lukowi było potrzebne auto aby się piepszyć z Megan...
- Alex! - sapnął Luke.
Wyszedł cały nagi z samochodu jedynie co zrobił to zakrył swoje przyrodzenie.
Pierwszy raz w życiu brakowało mi słów.
Odwróciłam sie na pięcie i szybkim krokiem skierowałam w stronę drzwi. Nie zdążyłam ich otworzyć bo zostałam nimi znokautowana.
- Aua!! - krzyknęłam i spojrzałam na napastnika, którym okazał się mój tatuś.
- Matko Boska! - przejął się ojciec - Alex! nic ci nie jest?
Spojrzał na dużego guza, który momentalnie wyrósł mi na czole.
- Uważaj trochę! - warknęłam.
- Przepraszam ale właśnie ciebie szukałem... - Urwał. Wiedziałam, że już zauważył nagiego Luka. - czy mógłbym wiedzieć co to ma znaczyć?
Wydarł sie an chłopaka.
- Już ide BEN! - skłamałam i tempem sprint wybiegłam z tego piekła co za kilka sekund sie rozpocznie.
Czułam na sobie zaciekawione spojrzenia moich starszych kumpli.
Wbiegłam do trzynastki i zatrzasnęłam się.
Próbowałam zrozumieć co sie stało. Ale jakoś mój umysł nie umiał tego ogarnąć.
Od czasu do czasu dało się słychać krzyki taty...
Nagle zaległa cisza po której nastąpiło trzaśnięcie. Pewnie tata skończył wykład. Najprawdopodobniej go zwolnił.
Usłyszałam swój telefon i zaczęłam go gorączkowo szukać.
W końcu zauważyła, że coś świeci sie w spodniach, które leżały z drugiej strony sofy. Przekoziołkowałam przez nią i w ostatniej chwili odebrałam telefon.
- Słodziaczku o której jutro mam się po ciebie stawić? - usłyszałam pocieszny głos Louisa.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Uwielbiałam tego gościa ale chwilowo nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Cześć Misiu. - przywitałam go. Nadaliśmy sobie jakieś idiotyczne ksywki i od dłuższego czasu nimi się posługujemy - Co przyjechać?
Chłopak zaśmiał się.
- Sprawdź w kalendarzu. - zaśmiał sie - Będę o trzeciej... - coś trzasnęło - Harry! - musiałam oddalić słuchawkę od ucha bo prawie ogłuchłam - oddawaj moje marchewy!
I rozłączył się.
Westchnęłam.
Weszłam na kalendarz w telefonie.
Zrobiłam wielkie oczy.
O kurwa... 11 września.
Urodziny Livi.
ZAPOMNIAŁAM!!!
Jezu! Pragne prosić o wybaczenie i wyrazić moja najśmielszą skruchę! Chciałam zawrzeć w niej za dużo i wyszło masło maślane... JA wiem, ze to nie ma ładu i składu, nawet nie wiem skąd mi sie wziął pomysł o samochodzie i Luku... to buło do kitu ja wiem... ale cos musiałam napisać... Jestem zadowolona do akcji z ciążom. A potem jakieś badziewie. Nic przykro mi, że czytacie taki chłam. Dziękuje dobranoc xD
- Coś ty zaś narobiła?! - każde słowo przecedził.
Zatrzepotałam niewinnie rzęsami.
- Ja? - spytałam niewinnie - Nic...
Wstałam z sofy tak szybko, ze Alan nie zdążył mnie przechwycić.
- Alex... ja cie błagam... ile ty masz lat? - westchnął.
- Cztely... - próbowałam naśladować Emi jak była mała.
Zaczęłam przechadzać się po salonie.
Czułam się fantastycznie! Chodź zbierało mi się na wymioty.
Ostatni raz obżeram sie Sushi! Ostatni!
Zaczęłam krążyć po pokoju, a Alan pilnował mnie na każdym kroku.
- Powiedz mi prawdę - poprosił. Zatrzymałam się dokładnie przy drzwiach. - jesteś w tej cholernej ciąży?
Zrobiłam urażoną minę i chwyciłam się za brzuch.
- Nie urażaj mojego dziecka! - zrobiłam cwaną minkę - a już chciałam chłopczyka nazwać na twoją cześć!
Zacmokałam kilka razy. Przybliżyłam sie do klamki.
- Alex! - Alan był sflustrowany. Lubiłam doprowadzać ludzi do białej gorączki. - Do jasnej cholery! Jesteś w tej ciąży czy nie?
Usłyszałam dziwny dźwięk, który nie pasował do ciszy tego pomieszczenia. Przechyliłam głowę i spojrzałam w stronę drzwi.
Cwaniaczki! - pomyślałam.
Westchnęłam niby to bezradnie:
- Dobra... jak tak BARDZO chcesz to wiedzieć... - westchnęłam - to ci powiem... - załamałam głos do granic możliwości.
W tedy Alan zrobił bezradną minę.
- A jednak... coś ty narobiła?! - zapytał już spokojnie. Widziałam, że chce podtrzymać mnie na duchu.
Pociągnęłam nosem.
- Nie wiem.. tak jakoś wyszło... - powiedziałam to smutnym, troche spanikowanym głosem.
W tedy zdecydowałam sie szarpnąć klamkę. Drzwi uderzyły z hukiem o ścianę.
Do salonu wlecieli kolejno: Livia ( szczerze? zdziwiłam się. Bo zawsze Danielle jest najbardziej wścibska!) zaraz za nią wleciał Zayn, który dosłownie padł mi pod nogi, na nim wylądowała Emily, którą przygniatała Danielle. Wszyscy zaczęli jęczeć, a młoda piszczała bo jej rękę zgniatają. Pierwsze co przyszło mi do głowy na widok leżących na sobie osób to LUDZKA KANAPKA!
Spojrzałam z ukosa na Alana, który był lekko zszokowany.
- Przepraszam bardzo - zaczął - czy czasem nie mieliście nas zostawić samych?!
Pierwszy z ziemi wygrzebał się Zayn. Ale szybko wrócił na podłogę gdyż zaczepił się krawatem o pasek do spodni Livi. Haha... komicznie to wyglądała. Emily najszybciej się wygrzebała z pod tych trupów i podbiegła do Alana z płaczem.
- Ali! - zachlipała - boli mnie rączką! - pożaliła się.
Mój braciszek czule obejrzał jej rączkę.Podeszłam do nich gdyż, żal mi było biednej siostrzyczki.
Alan kilka razy zacmokał, aby zwrócić uwagę na siebie uwagę zapłakanej Emili. Nim on cos powiedział to ja weszłam do akcji.
Uważnie obmacałam jej rączkę, jak lekaż szukając jakiejś nieprawidłowości w kościach.
- Doktorze! - powiedziałam jak w jakieś tandetnej operze mydlanej - trzeba uciąć!
Alan zaczął grać fenomenalnie.
- Przynieś lud! ciepłom wodę, ręczniki, nożyczki i sznurek.
Spojrzałam na niego jak na debila.
- Czy to było przesłanie do mnie? - spojrzałam na niego psem - Przecież ona nie rodzi!
Chłopak wyszczerzył sie do mnie.
- Wiedziałem, że wychwycisz tą aluzje.
Trzepnęłam go w głowę.
Westchnęłam i przypomniałam sobie o małej.
- Ucinamy!
Wzięłam rączkę Emi i lekko ją ugryzłam.
Ta zaczęła sie śmiać.
No popaczcie! Ile potrzeba aby pocieszyć płaczące dziecko!
- Może byście się nami zainteresowali?! - jęknęła Livia.
Spojrzałam w ich stronę. Ciągle leżeli na sobie. I jakoś nie widziałam aby mieli chęci wstać.
- Ja sie nie ruszam. Jestem ciężarna. - chwyciłam sie za brzuch i odgięłam do tyłu - radźcie sobie sami!
Zasalutowałam im na pożegnanie i udałam się w stronę kuchni.
Przeszłam przez drzwi i pierwsze co zrobiłam to udałam sie do lodówki. Wyciągłam z nich ogórki kiszone. Od razu zaczęłam je pałaszować.
Po drugim ogórku zbladłam.
ZAPOMNIAŁA ŻE DZIŚ PRZEZ CAŁY CZAS CHAWTOWAŁAM!
Resztkę tego co miałam w ustach wyplułam do zlewu, a ogórka wywaliłam do kosza. Odmówiłam krótką modlitwę aby nie zwrócić.
Postałam zaryzykować i wyciągnęłam lody z zamrażarki. Wzięłam łyżeczkę i zaczęłam je pałaszować. Usiadłam na blacie przy oknie i zaczęłam sie delektować smakiem lodów śmietankowych z karmelem. Niebo w gębie!
Nagle usłyszałam głośne ŁUP i do kuchni wszedł Ben.
Na początku był zaskoczony moim widokiem.
- A ty co? W ciąży jesteś? - wskazał na ogórki i lody.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Trafiłeś w samo sedno. - posłałam mu chytry uśmieszek.
Szczena mu opadła.Ale po chwili przywrócił na swoje oblicze opanowanie:
- A niby kto cie dotknął? - odparł z równie wielką kpiną jak ja - przecież od dziecka dotykano cie widłami.
-,-" ~ ta minka dokładnie to wyraża co poczułam.
- Dzięki... nie powinieneś się tak odzywać do przyszłej matki. - wypięłam brzuszek.
Ten zaśmiał się.
Otworzył lodówkę i wyciągnął sobie piwo.
- To ci powiem, że dowcip masz dziś niezły. haha... - zaśmiał się i otworzył piwo.
Załyczył sie soczyście.
- Chcesz też? - spytał wystawiając w moją stronę puszkę.
Zrobiłam najbardziej urażoną minę jaką mogłam.
- Po pierwsze: jestem nieletnia. Za częstowanie małolatów grozi odpowiedzialność karna. Po drudie Nie będe truć DZIECKA!
Gdy to wypowiedziałam, akurat był w trakcie łykania napoju. Jego reakcja była następująca: Oforskać wszystko wokół siebie.
- Och dziecie, dziecie... - westchnął gruby - lepiej stąd wyjde bo sie jeszcze podławie ze śmiechu.
Poklepał mnie po policzku i wyszedł.
A ja znów wzięłam sie za pałaszowanie lodów.
Niespodziewanie do kuchni wpadło masa osób przekrzykujących się nawzajem. Wystraszyłam się tak, że prawie przykleiła się do ściany.
Najgłośniejsza była oburzona Danielle, która trzymała w ręce mój niezużyty test ciążowy.
- ALEX! Czemu nie zrobiłaś testu!?
- Nie krzycz na nią! - w mojej obronie stanął rycersko Zayn. Aż rzygać mi się chciało.
Później sie do tej wrzawy dołączyła Livia, a zaraz po niej Alan.
Równie dobrze mogło mnie tu nie być, ale dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy na swój temat.
Po jakiś 5 minutach nie umiałam znieś tej wrzawy.
Przyłożyłam kciuk i palec wskazujący do ust i zagwizdałam ile miałam pary w płucach.
Momentalnie zrobiło się cicho.
- O wiele lepiej! - powiedziałam zadowolona.
I znów zaczęli sie na mnie wydzierać. Ale teraz powodem wrzasku były ich kłótnie na temat tego iż chce aby wszyscy ogłuchli. Już widze nagłówki gazet " Zayn Malik musiał odejść z zespołu gdyż został ogłuszony gwizdnięciem swojej dziewczyny!" a pod tym moje zdjęcie w pasiastym wdzianku, zakuta w kajdany i z wyrazem szaleństwa na twarzy. To byłby niezły artykuł.
Westchnęłam i przystawiłam palce do ust.
- NIE! - wszyscy wrzasnęli chórkiem.
Skamieniałam zaskoczona.
- Alex. - przede mną stanęła Dan. Oparła ręce po bokach i teraz wyglądała jak jakaś matka, która chce prawić kazanie. - Jesteś w tej ciąży czy nie?!
Spojrzałam na jej poważne oblicze i wybuchnęłam śmiechem.
- Dobra... - otarłam łeskę która mi się wymknęła - już nie wytrzymałam.
Popatrzyłam na nich z osobna.
- Nie moge uwierzyć, że wy wszyscy myśleliście że jestem w ciąży. - przerwała i zrobiłam minę myśliciela - w sumie powinnam się obrazić, że uważacie mnie za nieodpowiedzialną. - zacmokałam z dezaprobatą.
Kilku osobą szczęka opadła.
- Miałaś nudności! - powiedziała twardo Dan.
- Spałaś ze mną! - dopowiedział Zayn.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Niby kiedy? - fuknęłam
Ten miał już przygotowana odpowiedź.
- Na urodzinach Liama.
Przypomniałam sobie te nagłówki gazet z naszymi zdjęciami, gdzie wyraźnie było widać jak zaciągam Malika do łóżka, a on za nami zamyka drzwi. Aż mnie ciary przeszły na wspomnienie tego dnia.
- Nigdy z tobą nie spałam. - powiedział m twardo - pamiętałabym te traumatyczne przeżycie.
- Byłaś pijana. - odparł.
Posłałam mu cwany uśmiech.
- Nigdy nie AŻ TAK pijana.
Jego mina bezcenna.
15 punktów dla Griffindoru!
- JAk wyjaśnisz, że przez caly czas wymiotowałaś? - Dan przyjęła ton jakiegoś prokuratora z sądu.
Już chciałam jej odpowiedzieć na pytanie ale Alan się wtrącił:
- Chyba ja wiem co to spowodowało. - poczochrał sobie swoją ciemną czuprynę - wczoraj zamówiliśmy na kolacje sushi.
Dan patrzyła na niego jak na debila.
- Ta. I co z tego?
- Alex uwielbia sushi. - wyjaśniła Livia.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
Ja uśmiechnęłam się do nich bezczelnie.
- No cóż. - podeszłam do Zayna - Niestety nie powiększe rodu Malików.
Poklepałam go po policzku.
Zgarnęłam z lady mój kubeczek teraz ze stopionymi lodami i skierowałam się w stronę garażu.
Coś mi sie zdawało, że dziś przesadziłam. I to ostro.
Nie powinnam z nich robić debili... no ale cóż. Taka już jestem. Może kiedyś się to zmieni. Chodź wątpię w to.
Przeszłam jak burza przez wszystkie stanowiska, aż dotarłam do swojej trzynastki. Nacisnęłam guzik otwierając blaszaną bramę i weszłam do środka. Zdziwiłam się na widok,prawie pustego garażu. Dałabym głowę, że jeszcze rano naprawiałam w pięknym Mercedesie 260D przekładnię. Po samochodzie ślad zaginął.
Jedynie na środku stał stary zardzewiały Harley z 76. Obejrzałam go dokładnie i stwierdziłam, że nawet żółtodziób poradzi sobie z nawalającą przekładnią. Jestem ciekawa kto zrobił mi głupi żart. No nic. Przebrałam się w strój roboczy... a dokładnie w część stroju roboczego. Gdyż włożyłam na siebie tylko spodnie, a na górze miałam białas bokserkę. Spięłam włosy w wysoki kucyk i stanęłam na chwilę przed lustrem. A gdyby je zafarbować na brązowo? Albo ciemny blond? Może w tedy zaczęłabym przyciągać więcej uwagi?
Nie dobra... lody zamroziły mi mózg.
Rzuciłam jeszcze raz okiem na odbicie i uznałam, że jestem nawet seksowna.
Trzeba by zacząć sobie szukać samca. - pomyślałam - chyba że zostanę starą panną z motorem? Yhym... kusząca propozycja!
Wyszłam z mojej trzynastki i zaczepiłam Maxa, który akurat przechodził załadowany jakimiś papierami.
- Nie wiesz co to za głupi żart z podmianą mi ślicznego samochodu na motor?
Ten spojrzał na mnie zza okularów przeciwsłonecznych. Pewnie znów oberwał i próbował zakryć śliwę pod okiem.
- Luke, był dziś u twojego ojca z prośbą o zamianę na samochód. - wzruszył ramionami - Jons mu pozwoli.
- Dobra dzięki. - mruknęłam i pozwoliłam mu odejść.
Jestem bardzo ciekawa po kija mu samochód? Bo raczej nie uwierzę, że nie poradził sobie z przekładnią.
Podeszłam do jego siódemki.
Nawet nie pukając weszłam do środka.
Pierwsze co zauważyłam to damskie ciuchy ba podłodze i otwarte drzwi samochodu. A kolejne żeczy wolałabym nie widzieć.
- O matko! - prawie krzyknęłam i zasłoniłam sobie oczy.
Nie mogłam uwierzyć, że Lukowi było potrzebne auto aby się piepszyć z Megan...
- Alex! - sapnął Luke.
Wyszedł cały nagi z samochodu jedynie co zrobił to zakrył swoje przyrodzenie.
Pierwszy raz w życiu brakowało mi słów.
Odwróciłam sie na pięcie i szybkim krokiem skierowałam w stronę drzwi. Nie zdążyłam ich otworzyć bo zostałam nimi znokautowana.
- Aua!! - krzyknęłam i spojrzałam na napastnika, którym okazał się mój tatuś.
- Matko Boska! - przejął się ojciec - Alex! nic ci nie jest?
Spojrzał na dużego guza, który momentalnie wyrósł mi na czole.
- Uważaj trochę! - warknęłam.
- Przepraszam ale właśnie ciebie szukałem... - Urwał. Wiedziałam, że już zauważył nagiego Luka. - czy mógłbym wiedzieć co to ma znaczyć?
Wydarł sie an chłopaka.
- Już ide BEN! - skłamałam i tempem sprint wybiegłam z tego piekła co za kilka sekund sie rozpocznie.
Czułam na sobie zaciekawione spojrzenia moich starszych kumpli.
Wbiegłam do trzynastki i zatrzasnęłam się.
Próbowałam zrozumieć co sie stało. Ale jakoś mój umysł nie umiał tego ogarnąć.
Od czasu do czasu dało się słychać krzyki taty...
Nagle zaległa cisza po której nastąpiło trzaśnięcie. Pewnie tata skończył wykład. Najprawdopodobniej go zwolnił.
Usłyszałam swój telefon i zaczęłam go gorączkowo szukać.
W końcu zauważyła, że coś świeci sie w spodniach, które leżały z drugiej strony sofy. Przekoziołkowałam przez nią i w ostatniej chwili odebrałam telefon.
- Słodziaczku o której jutro mam się po ciebie stawić? - usłyszałam pocieszny głos Louisa.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Uwielbiałam tego gościa ale chwilowo nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Cześć Misiu. - przywitałam go. Nadaliśmy sobie jakieś idiotyczne ksywki i od dłuższego czasu nimi się posługujemy - Co przyjechać?
Chłopak zaśmiał się.
- Sprawdź w kalendarzu. - zaśmiał sie - Będę o trzeciej... - coś trzasnęło - Harry! - musiałam oddalić słuchawkę od ucha bo prawie ogłuchłam - oddawaj moje marchewy!
I rozłączył się.
Westchnęłam.
Weszłam na kalendarz w telefonie.
Zrobiłam wielkie oczy.
O kurwa... 11 września.
Urodziny Livi.
ZAPOMNIAŁAM!!!
Jezu! Pragne prosić o wybaczenie i wyrazić moja najśmielszą skruchę! Chciałam zawrzeć w niej za dużo i wyszło masło maślane... JA wiem, ze to nie ma ładu i składu, nawet nie wiem skąd mi sie wziął pomysł o samochodzie i Luku... to buło do kitu ja wiem... ale cos musiałam napisać... Jestem zadowolona do akcji z ciążom. A potem jakieś badziewie. Nic przykro mi, że czytacie taki chłam. Dziękuje dobranoc xD
JA PIERDZIELE CZY WY WIDZICIE TE CYFERKI Z LEWEJ STRONY?!?!?
STO TYSIĘCY WEJŚĆ?!
NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ!!
DZIEWCZYNY! KOCHAM WAS!
I DZIĘKUJE, ŻE JESZCZE ZE MNĄ WYTRZYMUJECIE...
Wasza Bujka:**
Hahaha kocham twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńZawsze jak go czytam to uśmiech pojawia się na mojej twarzy :)
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
Super rozdział super blog przy nim to tylko ból brzucha od śmiechu murowany :)
OdpowiedzUsuńzajebisty blog. na nim zawsze można się pośmiać :) czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńHahahaha super właśnie i już czekam na kolejny, a ta ciąża i samochód uśmiałam się ;D Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńDziewczyno! Ty to masz pomysły ;D Rozdział oczywiście GENIALNY i nie mogę doczekać się nn!
OdpowiedzUsuńdobrze, ze Ci chociaz przykro.
OdpowiedzUsuńi pisze sie ciążĄ! nie ciążom ;)
Hahaha ale ty masz pomysły;D Jesteś zajebista. Co prawda popełniasz błędy i wgl ale treść jest ważniejsza ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Hahahahhah xD
OdpowiedzUsuńNiezłe, niezłe =D Cieszę się, że wróciłaś. Brakowało mi tej posranej Alex =D Wpadniesz i skomentujesz? http://the-end-of-the-rainbow-for-me.blogspot.com/
Jesteś niesamowita i za to cię kocham <3 cieszę się, że dodajesz częściej posty bo to co piszesz jest niesamowite, a ból brzucha i policzków gwarantowany.. no cóż tak mam, że jak za długo się śmieje to policzki mnie bolą :D Ale koniec o mnie czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńŚwietnie wybrnęłaś z tej ciąży - mistrzostwo ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze zabawny ;D Dobrze zakończony , liczę na jakąś niespodziankę w urodziny Livi ;)
hAHAHAHAH! ROZWALASZ SYSTEM! SERIO. HAHAHA! LOL! CZEKAM NA NASTĘPNY! ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Masz wielki talent na prawdę :) Czekam na next!
OdpowiedzUsuńNiestety, ale muszę to napisać...
OdpowiedzUsuńDobrze wiesz jak uwielbiam tego bloga, ale ostatnimi czasy jest coraz mniej ciekawy.
Na siłę wymyślasz coś śmiesznego, co w cale takim nie jest. Dodatkowo robisz wiele błędów ortograficznych i składniowych.
Wiem, że nie powinnam Cię pouczać i wg., bo sama mam o wiele, wiele mniej czytelników od Ciebie. Tylko już czytanie Twojego opowiadania nie sprawia mi tyle przyjemności co kiedyś.
Wiem, że mogłam Cię urazić i bardzo chcę Cię za to z góry przeprosić, ale myślę, że lepiej iż napisze prawdę niż będę Ci słodzić kłamstwem.
Mam nadzieję, że nie sprawiłam Ci przykrości.
Czekam na kolejne rozdziały i mam nadzieję, że uda Ci się napisać coś świetnego.
Pozdrawiam i jeszcze raz strasznie przepraszam za to, że jestem tak bezpośrednia.
Wiesz, że ten blog jest jednym x niewielu, który odwiedzam kilka razy dziennie? :-)
OdpowiedzUsuńO_O
OdpowiedzUsuńSpadłam z krzesła, jak to czytałam xD
Ta akcja z ciążą, samochodem i urodzinami Livi (których już nie mogę się doczekać) - po prostu mistrzostwo królowo. Od dziś jesteś moim wzorem do naśladowania ! (Ale ze mnie lizus ;p)
Czekam na kolejny z wielką niecierpliwością ;D
Zapraszam na stereo-soldier.blogspot.com i czekam na nexta:)
OdpowiedzUsuńSzczerze? Nudzi mi się ten blog -.-'
OdpowiedzUsuńmi tez i to jak! wez skoncz juz pisac
UsuńHahaha xD
UsuńJaki miły epizod;P
Mam do was małe pytanie:
A czy ja zmuszam was do czytania tego?? HahaxD najpierw zastanówcie się co chcecie napisać:P Bo o ile wam nie kazuje wam czytać moich wypocin:P
Pozdrawiam ;*
my tylko wyrazamy swoje zdanie. jezeli wolisz tylko sluchac jaki masz swietny blog i trele morele to przepraszam bardzo. no widac ktos nie potrafi przyjac krytyki na klate i probuje sie ratowac jezykiem w gebie.
UsuńJa bardzo lubie krytykę, gdyż wzoruje sie na słowach i wiem wtedy co mam poprawić aby moje pisanie było lepsze. Ale po prostu nie ogarniam zagadnień, cytuje: "wez skoncz juz pisac" Dla mnie to jest nie pojęte. Czy ja was zmuszam do czytania tego? Równie dobrze możecie skończyć odwiedzac tego bloga jak wam sie nie podoba;)
Usuń;)
no to ci powiem co mi sie nie podoba. po pierwsze to te bledy ktorych ilosc niemilosiernie sie zwieksza z kazdym rozdzialem. wiesz co to jest slownik? to ci powiem: to jest taka ksiazka ktora z pewnoscia stoi na twojej polce i sie kurzy. powinnas czasem ja wziac i przestudiowac bo nawet moj dziesiecioletni nie popelnia takich bledow. tylko mi nie mow ze to sa jakies literowki albo ze kazdemu sie zdarza popelnic jakas gaffe. no dobrze ale jak komus sie zdarzy to czyta drugi raz zeby je zniwelowac. kolejnym punktem jest to ze masz za dlugie te rozdzialy. przypominaja mi one moje prace na zajecia z jezyka polskiego, gdzie zeby napisac odpowiednia dluga ilosc musze lac wode. mysle ze wiele sytuacji moglabys napisac odrobine krocej i na pewno ciekawiej. kolejnym faktem jest wysokie ego glownej bohaterki - to juz sie staje nudne. wiecznie zadziorna niepotrafiaca chociaz raz zaplakac? powiedziec co lezy jej na sercu? osoby takie jak ona sa niczego warci.
Usuńpodsumowanie: jestes fatalna pisarka ktora nie potrafi pisac. powinnas wybrac sie na jakiejs kursy bo mysle ze wyobraznie masz ok ale brak talentu pisarskiego.
zadowolona z mojej opinii? wezniesz sobie to do serca?
Tak, to prawda, popełnia dużo błędów ortograficznych. To szczera prawda. Ale Ciebie chcę uświadomić, że nowe zdanie zaczyna się z dużej litery, co wie nawet mój siedmioletni brat. Co do długości rozdziałów. Według mnie to osobista sprawa każdego z nas. Skoro lubi pisać długo to niech sobie pisze. Czy wiesz, że są 400-stronowe książki, których akcja toczy się do tygodnia? I jakoś nikt nie narzeka, że jest długo i rozwlekle. Co do ego bohaterki- nie ma ludzi idealnych, a przykład tego, że ma wysokie ego, jest tego przykładem. Ma prawo kreować taką bohaterkę jaką chce. Co do tego, że jej bohaterka nie płacze- nie wszyscy płaczą z byle powodu. Żałosne to by było, gdyby płakała o wszystko. Wiele ludzi chęć płaczu zamienia na złośliwość. Patrząc na wartość ludzi na twój sposób, to prawie nikt nie jest niczego warty, bo każdy ma jakieś wady, może wydawać się dziwny, a także każdy ma swój sposób na życie. Co do jej talentu pisarskiego- blogi powstają nie tylko po to, aby chwalić się tym, ze się umie pisać, ale są także po to, by ćwiczyć pisanie i dzięki krytyce eliminować błędy i rozwijać zalążki talentu. Ale ludzie, którzy mówią "nie pisz więcej, bo nie umiesz" powinni w ogóle nie mieć prawa do komentowania. Jeśli uważasz, że jej blog nie powinien istnieć, a jej pisanie jest żałosne to po co to czytasz? Jeśli naprawdę ci się nie podoba, nie musisz tego ogłaszać całemu światu. Owszem, możesz napisać co ci się nie podoba, gdyż dzięki temu można wyeliminować błędy, ale wiec, że nie idzie trafić w gusta wszystkich, więc także nie wszystko się zmienia. Są osoby którym naprawdę się to podoba (nie, nie należę do nich, czytam to tylko by pomóc jej krytyką i wyłapać to, co robi dobrze) i właśnie dla tych osób, pisze się opowieść dalej. Czy wielcy pisarze przestają robić to co KOCHAJĄ tylko dlatego, że znajdzie się jeden taki co powie "a, to masz do dupy, po co ty w ogóle piszesz skoro nie umiesz". Nie oszukujmy się, Bujka talentem nie porywa, ale jeśli to kocha, to niech to robi nawet, jeśli nie umie. A ty czytać tego nie musisz, każdy robi to co chce. Amen.
Usuń