niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 44

         W dość szybkim tępię z Livią dostałyśmy się do mojego domu. Ruda zajęła łazienkę, a ja spakowałam rzeczy od suni, którą z Zaynem znaleźliśmy w worku na śmiecie. Z Malikiem podzieliliśmy się obowiązkami, on kupił jej wszystkie akcesoria, a żarcie i kosz do spania. Dziś miał się nią zająć Zayn, więc musiałam ją całą spakować i mu ja zawieść.
Chłopak zaangażował się w opiekę nad pieskiem i zasięgnął rady eksperta co do jej rasy. Okazała sie Berneńskim psem Pasterskim. Podobno kiedyś moja mama takiego miała. Mieszkał w stajni z końmi, a wokół niej kręciły się wszystkie psy od sąsiadów.
         Maluszka nazwaliśmy Crazy. Imię idealnie do niej pasowało. Jest niezłym rozrabiakom. Ja myślałam, że do tej pory miałam bajzel w pokoju... Po zamknięciu ją w moim królestwie... noo... dużo z niego nie zostało. Szafa całkiem opustoszała, wszystkie moje płyty leżały rozwalone na podłodze, gitara jakimś dziwnym trafem straciła wszystkie struny... Nie byłam zbyt zadowolona wchodząc do pokoju. Tak więc szczeniak przybrał imię Crazy.
 - Wolne! - Liv wyszła z łazienki ubrana w ręcznik. Po jej włosach ściekała woda.
 - W końcu!! - wstałam z podłogi i rzuciłam się do łazienki.
Po pół godzinie byłam odświeżona i umalowana.
Wyszłam z łazienki w samej bieliźnie.
Pierwsze co zrobiłam to wskoczyłam na łóżko, gdyż Kotka Emily z sykiem przeleciała mi pod nogami, a zaraz za nią szczekająca Crazy.
 - Boże jaki zwierzyniec! - wzniosłam oczy do nieba. - Crazy daj popalić tej kupie sierści! - zaczełam kibicować suczce. I tak ten kocur mnie nie lubił, a mi nie zrobi różnicy jak wyjdzie bez ucha albo bez ogona.
Livia ślęczała przed lustrem również w samej bieliźnie  i malowała się.
 - Puszek! - Usłyszałam piskliwy głos Emily.
Cos małego i lukatego wleciało do mojego pokoju.
 - Puka się. - warknęłam.
Dziewczynka wzięłam kota z szafy. Odwróciła sie do nas. Przekrzywiła głowę.
 - Ale wy jesteście grube. - spojrzała na mnie i zaczęła wskazywać palcem - tam ci się wylewa, tu masz za dużo, tam celuid. I jak ty mozesz chodzić z Zaynem? - wzniosła oczy do nieba i wyszła z mojego pokoju trzaskając drzwiami.
Spojrzałyśmy na siebie.
Podeszłam do Livi, która stała przed lustrem, które zasłaniało pół mojej ściany. Obie stanęłyśmy przed nim i zaczęłyśmy oglądać swoje tyłki. 
 - Jaka ja gruba jestem. - spanikowała Liv.
Spojrzałam na tego patyka. Nie dość, że jest wysoka to chuda, a ja takie małe coś, wyglądam przy niej jak dziecko. Oczywiście miałam swoje walory, które Livi brakowało ale jednak, byłam od niej szersza.
Spojrzałam na nią jak na debila:
 - Jak ty jesteś gruba, to ja przy tobie jestem zapaśnik sumo!

 

 - Witam wszystkich! - wchodząc przez drzwi przywitałam się uradowana. Byłam tu po raz pierwszy odkąd wykręciłam wszystkim numery... a raczej zemstę.
Wypuściłam pieska z objęć, który od razu pobiegł do kuchni. Zabije Zayna, że ją rozpieszcza. Za niedługo to bd jedna wielka kupa sierści, która bd leżeć i zdychać.  
Usłyszałam kilka głosów entuzjazmu i biegnącego Nialla po schodach.
 - Misiu! Nie uciekaj mi!! Mam dla ciebie CIASTO!! - wydarłam się i zaczęłąm za nim biec jak pogłupawa.
Tak tak jestem wredna. 
 - Nic od ciebie nie chce! - odkrzyknął spanikowany. 
 - Ale Nialluś! No czekoladowe! - próbowałam go zachęcić, ale usłyszałam trzaśniecie drzwiami.
Zaśmiałam sie jak wariatka i poszłam do salonu pękając ze śmiechu.
 - Cześć wszystkim! - przywitałam się i wcisłąm się na kanape pomiędzy Louim, a Liamem. - jak tam dzień mija?
Nie uszło mojej uwadze, że obaj pseudo mężczyźni oddalili się ode mnie.
 - Jakoś leci... - odparł Li.
Uśmiechnęłam się.
 - No tak Liamku... ta fryzura ci nie pasuje. - po głodziłam jego prawie łysą czachę.   
Gwałtownie wyrwał mi się obrażany i wyszedł.
Louis parsknął śmiechem.
 - Wiesz, że Danielle go prawie zabiła? A cb to już w ogóle.
Wzruszyłam ramionami.
 - Jakbyście nas nie zamknęli w jakimś ciulatym domku to by nie było żadnych skutków ubocznych tego czynu. - zamrugałam uwodzicielsko rzęsami.
Ten wywrócił oczami.
 - Na mnie to nie działa. Idź to Zayna.
Zaczęłam się lachać.
 - A tak właściwie to gdzie się schował mój luby? - zapytałam rozejrzawszy się po pokoju.
Nie widziałam nigdzie tego idioty, któremu jeszcze mózg się przed głupotą broni, ale widać już pierwsze oznaki kretynizmu po nieudanej blond pasemce.
 - Poszedł zapalić na ganek. - odpowiedział Harrry, który oberwał z poduszki od Louisa.
 - Dobry z ciebie kumpel - mruknął tamten  - miałeś jej nic nie mówić!
Chłopak wstał od stolika przy którym siedział z Livią.
 - Wybacz! Ale ja się jej boje! - wskazał oskarżycielsko na mnie.
Louis zrobił Face plam.
 - Co za ciućmo...
Zostawiła kłócących się małżonków z Livią ( może niczego nie rozwalą ) i udała się w poszukiwania mojego lubego!
Próbowałam skradać się ja kot, ale już po moim pierwszym ruchu z parapetu spadła doniczka z kwiatkiem i zniszczyła cały efekt. Chłopak odwrócił sie w moją stronę. Jego oczy rozszerzyły się i prawie połknął szluge wciągając.
Zaczął kaszleć i zrobił się zielony.
Zaczełam klepać go po plecach, a przy okazji mówiłam jakim to on debilem i idiotom nie jest.
Zrzucił oplutą szluge na ziemie i przydeptał ją ze złości.
 - Mówiłam że szkodliwe.
Spojrzał na mnie nienawistnym wzrokiem.
 - Fete połknąłem. - zaczął się tłumaczyć.
Przewróciłam oczami.
 - Sam jesteś sobie winien.  - wzrószyłam ramionami - A czy ja czasem nie dała ci szlaban na szlugi? - zapytałam niewinnie.
Ten zrobił cwany uśmiech:
- Nie przypominam sobie.
Zacmokałam kilka razy.
Wyciągnęłam w jego stronę dłoń:
 - Dawaj je.
Chłopak podwinął dolną wargę w podkówkę. Sięgnął do tylniej kieszeni i wyręczył mi jakiś papier do rąk.
Uniosłam pytająco brwi.
 - To mi nie wygląda na paczkę szlug.
Zaczęłam zniecierpliwiona tupać nogą.
Chłopak klepnął się otwartą dłonią w czoło.
 - No tak! To przecież bilety na Jesienny koncert metalowy w Anglii... - Wyciągnął po nie ręke.
Zrobiłam wielkie oczy. Wypowiedział te słowa, a mi sie żarówa zaświeciła. Przygarnęłam bilety do siebie.
 - Tam ma grać Linkin Park!!!!! - wydarłam sie, a chłopak był zmuszony zasłonić sobie uszy.
Wzrószył ramionami:
 - I kilka innych zespołów... System, Metallica, The Rasmus, My Chemical Romance...
 - Wiem kto tam występuje. - ucięłam groźnie - dałeś mi na to bilety? - zapytałam podejrzliwie.
Pokiwał głowa.
 - A dokładnie bilet i wejściówki dla Vip'a.
Oczy jeszcze bardzie mis ie zaświeciły.
 - A gdzie haczyk? - zmrużyłam oczy.
Wzruszył ramionami.
 - Prezent na urodziny.
Zmarszczyłam czoło.
 - Mam dopiero w Lutym.
 - Więcej nie dostaniesz... - uśmiechnął  się perfidnie.
Posłałam mu całuska.
 - Ale...
 - Kurwa... - zaklęłam... zawsze musi być jakieś pieprzone ale.
 - Ale pójdziesz ze mną. 
Jęknęłam... Czy moje życie musi być aż tak skomplikowane?
 - No... No... - nie umiało mi to przejść przez gardło - no dobra...- uśmiechnął się z satysfakcją. Miałam ochotę strzeć mu tę uśmieszek z twarzy. P ochwili znalazła się okazja. - wszystko pięknie i wg, a teraz dawaj te pieprzone papierosy.
Uniósł brwi zaskoczony.
 - Jeszcze sie taki nie narodził co by tobie dogodził.
Machnęłam lekceważąco rękom.  
 - Taaaa tata powtarza mi to co dzień, przy śniadaniu.



  - Za każde dobrze zrobione zadanie dostaniesz cukierka - Livia zaczęła mu wymachiwać cuksem pudrowym przed twarzą. - zrozumiałeś?
Chłopak patrzył na cuksa anielskim spojrzeniem. Dam głowę, ze ślinka mu pociekła! Pokiwał dwa razy głową i nadal wpatrywał sie w cukierka rozanielonym wzrokiem.
 - To bobrze.
Dziewczyna zaczęła mu coś tłumaczyć z matematyki, a ja wróciłam do lektury. Leżała rozłożona na kanapie i czytałam sobie ostatnią część zwiadowców po polsku. Louis za mną siedziała i zgadywał jakie słowo co oznacza. Trafił w każde imię... po prostu geniusz.
 - Usadów się na siedzeniu, bo cos ci zrobie. - zagroziłam.
Moja cierpliwość była na skraju wyczerpania.
 - Zależy co? - powiedział głębokim głosem.
Spojrzałam na niego z ukosa, po czym wzniosłam oczy ku niebu.
 - Jeden idiota, drugi idiota, trzeci idiota... - zaczełam liczyć na uspokojenie.
 - To  ja koleżance zrobie rozluźniający masaż. - zaproponował.
W sumie? Pomysł nie najgorszy.  
 - Później zdam relacje Eli - uśmiechnęłam się do niego.
 - Ją to dzisiaj czeka. - powiedział chłopak.
Usadowiłam się na ziemi tak, aby on miał do mnie wygodny odstęp.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
 -  Czyli ja królik doświadczalny? - sptałam niby urażona.
 - Dokładnie.
Zaczął mnie masować, a ja wróciłam do lektury.
Jego dłonie rozluźniały każdy mój mięsień. Było to przyjemne uczucie. Poczułam się całkowicie rozluźniona i wg. Cały stres i złość uszły ze mnie. Wraz z oderwaniem jego ciepłych rąk od mojej skóry skończyła się przyjemność.
 - A ty gdzie? - warknęłam niezadowolona.
 - Po oliwkę zaraz przyjdę!
Zniknął za drzwiami.
Wzruszyłam ramionami i wróciłąm do lektury.
Co chwile dochodziły mnie odgłosy podniesionego głosu Livi. Straciła już totalnie cierpliwość i zaczęła się wydzierać na chłopaka, który ciągle nie ogarniał prostych rzeczy... miał takie braki w edukacji, że aż bolało patrzeć... a tym bardziej bolało patrzeć na jego oceny z maty... zupełnie jak z moim hiszpańskim. Też jadę aby przeżyć... A jakby nie Livi, która pisze mi kartkówki i spr to bym leżała.
Poczułam jak chłopak usadawia się na miejscu za mną i znów zaczyna mnie masować.
 - Cos długo cie nie było. - skarciłam go.
 - Sorry Mam bajzel w łazience.
Prychnęłam. 
 - Ta... tłumacz się.
Znów wróciłam do lektury.
Długo se nie poczytałam gdyż Livia zrobiła protest.
 - JA nie mam siły! ALEX! Weź mu to wytłumacz. - spojrzała w naszą stronę i zastygła.
Przekręciłam głowę i spojrzałam na nią.
NA jej twarzy malowało się wiele. Zdziwienie, zaskoczenie, i iskierka rozbawienia.
Spojrzałam za siebie i...
ZWAŁ!
MASOWAŁ MNIE ZAYN, A LUIS STAŁ OBOK NIEGO!
A najlepsze było to że MAlik miał na sobie ciuchy Louiego i na odwrót!
Pierońskie Szwaby! Wrobili mnie!
Wyrwałam sie mu i zaczęłam się wydzierać.
Poczułam jak czerwienie się po twarzy...
 - Chrońcie swoje genitalia! - krzyknęłam i rzuciłam się na nich. 
           Po dwóch sekundach zostałam unieruchomiona. Zayn na mnie siedział i unieruchamiał mi nogi, a Louis próbował unieruchomić mi ręce ale trudno mu było mnie złapać jak na nim leżałam. Miotałam się jak jakiś demon i próbowałam kogoś bardziej uszkodzić. W rezultacie Liam wleciał do salonu i zaczął sie na nas wydzierać, a gdy oblali mnie wodą to się uspokoiłam. Tak wiem mam coś z głową. I tak wiem, że mam załatwione miejsce w psychiatryku. 
Po pół godzinie " izolatki " jak to błyskotliwie Harry nazwał, zostałam wypuszczona, aby pouczyć Styles'a.
Weszłam do salonu i zgromiłam chłopaków spojrzeniem.
Przysiadłam obok Harrego i spojrzałam na podręcznik.
 - Wyłączanie czynnika niewymierności z mianownika? Serio? - pokiwał z powagą głową - jak można tego nie umieć?! 
Chłopak zrobił urażoną minę.
 - Normalnie! Nie jestem tak inteligenty jak ty. - próbował się usprawiedliwić.
No nie mogłam się nie odgryźć.
 - No w to nie wątpię. - westchnęłam - a teraz się skup - przybrałam surowy ton - powiem to raz i tylko raz. Nie mam zamiaru sie powtarzać. - postukałam palcem w podręcznik, a później wzięłam ołówek i zaczęłam mu tłumaczyć - dobra a teraz zrób to...
Dałam mu przykład do zrobienia.
 - A za dobry przykład bd cuks? - zrobił oczka kota ze Szreka.
 - Nie - odparłam twardo - nie bd się w takie pierdy bawić.
Chłopak zrobił smutną minkę.
 - JA się tak nie bawię.
Trzepnęłam go w głowę.
 - To zacznij. - warknęłam - albo coś ucierpi - spojrzałam na jego krocze, na niego i znów na jego krocze.
Chłopak kapnął się o co chodzi i z przerażeniem, wziął się za obliczanie, a ja rozłożyłam się na ziemi i wróciłam do mojego Willa. Po jakiś pięciu? do piętnastu kartek, Harry w końcu dał mi przykład do sprawdzenia.
Cóż... pominąć to, że się wyżył artystycznie na tej kartce i przykład był zły... to nieźle karykaturował.
Trzasnęłam go w ten pusty łeb.
 - Źle. Przyjrzyj się przykładowi jeszcze raz. Kapniesz się co źle zrobiłeś. - pocieszyła go na swój sposób.
Chłopak podwiną wargę i wziął kartkę.
Ja natomiast znów poczytałam kilkanaście kartek im on dał mi przykład do sprawdzenia.
 - Źle. - zamachnęłam się, ale powstrzymałam się widząc jak się zasłania. Zrobiłam jakiś dziwny teatralny gest i wzięłąm ołówek do ręki. - czy to aż tak trudno pojąć?- wzniosłam oczy do nieba.
Po jakiejśc godzinie chłopak miał dość dużego guza na głowie ale kapnął temat. Więc przeszliśmy do nowego. Ja się męczyłam z Loczkiem, a Livia pomagała Liamowi i Zaynowi w hiszpańskim. Myślmy wszystko przerobiły w polskiej szkole więc uchodziłyśmy za geniuszy.
 - Dobra Alex... ja tylko pójdę do łazienki. - Harry zaczął się wykręcać - przyjdę za chwilę.
 - Jak chcesz. - przeciągnęłam się.
Po jakiś 15 minutach wrócił.
Spojrzałam na niego.
 - Harry idioto czy mógłbyś mi powiedzieć co ty masz na sobie?   
Spojrzał na siebie.
 - Bo ja nie chce mieć pokaleczonej mojej pięknej twarzy.
Walnęłam głową o szklany stolik.
 - Gdzie ty kuźwa widzisz piękno? - powiedziałam sarkastycznie.
Harry miał na sobie, tak: Na nogach glany ( nie mam pojęcia z kąt je wziął ), na łydkach ochraniacze piłkarskie, na udach miał ochraniacze do hokeja, na klacie jakąś deske przywiązaną sznurkiem, na rękach znów ochraniacze go hokeja i na głowie wielki kask.
 - Stary coś ty na siebie włożył?! - podszedł do niego Liam i zaczął oglądać jakby był eksponatem w muzeum.
 - Sprawdźmy czy skuteczne. - Zayn pociągnął chłopakowi z pięści w brzuch.
 - To bolało! - krzyknął loczek.
Malik potarł swój zbolały nadgarstek.
 - Głupek. To nie miało prawa cie zaboleć.
Przez cały ich bezsensowny monolog Livia śmiała się jak pogłupawa. Miałam dość tej sieczki.
 - Siadaj. - warknęłam odklejając swoje czoło od stolika.
 - Zapomniałam o ochraniaczu na wrażliwe miejsce!! - wydarł się.
 - To masz pecha! - powiedział Zayn.
Z Liamem wzięli go pod ramię i siłą usadowili go obok mnie.
 - Chłopaki! Ja chce mieć dzieci! - zawodził.    
Cała sytuacja bardzo przypadła mi do gustu. Postanowiłam się troszkę nad niem poznęcać.
 - Wzór na  skrócone mnożenie?
Chłopak spojrzał na mnie z przerażeniem.
 - Nie... Niee... Ni-ee... Nie wiem! - wyjąkał w końcu.
Spojrzałam na jego przyrodzenie, znów na niego, na przyrodzenie... Chłopak krzyknął.
Uwielbiam znęcać się nad ludźmi.


***
WRÓCIŁAM!!! Cieszycie się? 

Chciałabym życzyć wam Zdrowych, wesołych Świąt, Mokrej choinki, karpia z ośćmi, kośćmi... wszystko jedno, gruzu pod choinką i dojścia do domu po sylwestrze xd 

To takie krótkie życzenia ode mnie xd   

A teraz troche smędzenia jak na mnie przystało. 
Nie wyszło z góry przepraszam, to jest bezsensu i wg... przepraszam, ze jestem do bani, ale muszę nabrać pomysłów... co tam że to co teraz napisałam wymyśliłam przed wakacjami ;P Haha 

Wesołych!!
Bujka:**
 

środa, 21 listopada 2012

Libster Award

W sumie nie wiem o co chodzi... nie mam najmniejszego pojęcia.
Ale jak sie bawimy to sie bawimy:P
Nominacja ta jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy należy odpowiedzieć na .11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował
 To tak na dzień dobry.
Nominowały mnie 3 osoby? Bodajże jak dobrze pamiętam. Więc odpowiem na pytania:P
Najpierw Forever Young :

Będę pisała prosto i na temat więc nie zanudzę:P I tak garstka osób to czyta ;)
1. Co skłoniło cię do założenia bloga?
B: Do założenia bloga skłoniła mnie nuda i świetny pomysł na opowiadanie. Wcześnie miałam kilka naście blogów, więc uznałam, że mogę iść o krok dalej:P
2. Miłość czy przyjaźń?
B: I tak bd starą panną z koniem. Wybieram czekoladę:P
3. Opisz siebie
B: Upierdliwa, mały demon, rudo-blondynka- z-domieszką-jasnegobrązu. Wielkie niebieskie oczy, włosy jak siano. Małe cycki wielka dupa.
4. Twój ulubiony zespół?
B: LINKIN PARK!
5. Twój ulubiony film.
B: Wszystkie fantasty, przygodówki, sf, horrory psychologiczne itp.
6. Co sądzisz o Onedirection?
B: Nie wiem czy mogą być jeszcze bardziej sławniejsi. Zmienili się i nie wiem czy na lepsze czy na gorsze. Są inni ale nadal uwaąam ich za bandę brykających bez sensu małpiszonów, z przedawkowanym cukrem:P
7. Rock czy pop?
B: Wybieram Metal i Rock.
8. Twoje hobby.
B: Że jestem kobietą o wielu zainteresowaniach to je wymienię: JAZDA KONNA, taniec, taniec, taniec! gra na scenie, KSIĄŻKI! LENISTWO <3
9. Masz już plany na przyszłość?
B: Pomiędzy prezydentem stanów zjednoczonych, a elfem.
10. Twój autorytet.
B: Nie ogarniam dziśxD Syriusz Black:P
11. Ulubiona pora roku, dlaczego?
B: Wszystkie xD Jestem otwarta na wszelkie zmiany pogody:P

Pam. <3<3
1. Jaka jest Wasza aktualnie ulubiona piosenka?
B: Shedow of the day - Linkin Park
2. Co chciałybyście dostać na gwiazdkę?
B: Johnnego Deppa
3. Jakie jest Wasze największe marzenie?
B: Kupić se w końcu konia -,-" 
4. Jaki jest Wasz ulubiony kolor?
B: Zieleń. /Albo czerń. Nie zdecydowałam się. 
5. Jeżeli miałybyście możliwość wyprowadzenia się gdziekolwiek na świecie gdzie to by było?
B: Komoda pod schodami na Privet Drove 4 :P 
6. Jaki jest Wasz idealny typ faceta?
B: Zostawiam to bez komentarza :P  No ba, taki coby mi dogodził:P
7. Bez jakiej rzeczy nie umiałybyście przeżyć jednego dnia?
B: Łóżka
8. Jakie jest Wasz hobby?
B:  Że jestem kobietą o wielu zainteresowaniach to je wymienię: JAZDA KONNA, taniec, taniec, taniec! gra na scenie, KSIĄŻKI! LENISTWO <3
9. Jesteście raczej optymistkami czy może pesymistkami?
B: O Matko!  Za mądre pytanie. 
10. Co skłoniło Was do pisania bloga?
B: Do założenia bloga skłoniła mnie nuda i świetny pomysł na opowiadanie. Wcześnie miałam kilka naście blogów, więc uznałam, że mogę iść o krok dalej:P
11. Czy jesteście directionerkami?
B: Byłam. Teraz miej. 

ThatGirlEwa
1. Twoje motto, myśl przewodnia, sentencja?
B: Hakuna matata! 
2. Twoja wymarzona randka?
B: Z wymarzonym facetem:P 
3. Ulubiona piosenka?
B:  Shedow of the day - Linkin Park
4. Co Cie najbardziej wzrusza, doprowadza do łez?
B: Król Lew: Kiedy Mufasa umiera, a Simba nad nim płasze i prosi aby wrócił do domu ;( 
5. Twoje hobby?
B: Że jestem kobietą o wielu zainteresowaniach to je wymienię: JAZDA KONNA, taniec, taniec, taniec! gra na scenie, KSIĄŻKI! LENISTWO <3
6. Co było twoim natchnieniem do założenia bloga?
B: ??? Nie potrafię sobie przypomnieć:P 
7. Gdzie szukasz weny?
B: U przyjaciółek. 
8. Największy błąd życia?
B: Mam się rozpisywać? Yyyyy... Budyń:P 
9. Twoja lista 5 ulubionych blogów.
B: http://more--than--this.blogspot.com/
     http://did-you-see-love.blogspot.com/
     http://faith--hope--and--love.blogspot.com/
     http://luna-and-pymeys.blogspot.com/
     http://the-sun-will-set-for-you.blogspot.com/
10. Jakie masz największe marzenie?
B: Kupić se konia. I jechać na Koncert LP z wejściówkami za kulisy *.* I kupić cobie Deppa. xD 

I jeszcze trzy xD 

CookieJuliet
1. Co skłoniło cie do pisania bloga ?
B: Do założenia bloga skłoniła mnie nuda i świetny pomysł na opowiadanie. Wcześnie miałam kilka naście blogów, więc uznałam, że mogę iść o krok dalej:P
2. Jak poznałaś chłopaków z one direction i dla czego zaczęłaś o nich pisać ?
B: Od mojej przyjaciółko-siostry Kingi, która miała na ich punkcie fizia. Zaraziła mnie nim i tak zaczęłam pisać:P
3. Co zmieniła byś na świecie ?
B: Wszystko
4. Co chciała byś dostać pod choinkę ( mówimy o każdej dostępnej rzeczy )
B: Johnego Deppa;P
5. Jaką piosenkę 1d lubisz najbardziej ? 
B: -,-
6. Gdybyś mogła spełnić swoje 3 największe marzenia, jakie by to były ?
B: K"upiła bym se małpkę, wskrzesiła Jaksona i poszłabym do Hogwartu.
7.Gdybyś mogła na jeden dzien ( wypożyczyć ) któregoś chłopaka z 1d kto to by był i dla czego ?
B: Zayn - poczochrałabym go <3
8. Co byś zrobiła gdyby Louis Tomlinson napisałby ci że planuje Cię odwiedzić ?
B: Zignorowała - niemożliwe.
9. Ulubiona książka ? 
B: Duzo tego xD 
10. Ulubione zajęcie ( w wolnym czasie ).
B: Lenistwo.
11. Najbardziej głupia rzeczy którą zdążyłaś w życiu zrobić ?
B: O cholera... mam zacząć wyliczanie? :P 

Darcy Roberts 
1. Twój ulubiony kolor ?
B: Zieleń lub czerń:P Nie zdecydowałam.
2. Gdybyś miała zmienić świat, jak byś go zmieniła ?
B: eeeee... Budyń?  
3. Jaki jest twój nawyk, twoja codzienna rutyna ?
B: Spać, szkoła, telewizor, face, trening, nauka, spanie. Czasem wychodzę do łazienki i jem xD  
4. Jeśli byłabyś którymś chłopakiem z One Direction, to którym ?
B: Zaynem.  
5. Jakiej cechy nie lubisz u siebie najbardziej, a jaką uwielbiasz ? 
B: Spać.  
6. Jakie jest twoje motto życiowe ?
B: Mam wyjebane na wszystko.  
7. Jakie masz plany na życie ?
B: Przeżyć.  
8. Jakiego typu muzyki słuchasz ?
B: Rock, Metal - wszystkie odmiany.  
9. Co robisz w wolnym dla ciebie czasie ?
 
B: Leniuchuje.
10. Co sprawiłoby ci największy ból ?
B: Śmierć bliskich lub zwierzaczka xD   
11. Opisz siebie w 3 słowach.
B: Mała, upierdliwa, energiczna.  

One_Direction
1. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
B: I w UFO ;P 
2 Od kiedy jesteś Directioner?
B: Byłam w marcu, przeszło mi:P 
3 Masz zaufanych przyjaciół?
B: Mam zajebistych przyjaciół:P 
4 Wierzysz w zębową wróżkę?
B: I w duchy. 
5 Jaki film najbardziej polecasz?
B: Ciekawy. 
6 Co Twoim zdaniem oznacza słowo 'szczęście'.
B: Kakałko. 
7 Byłaś/eś kiedyś szczerze zakochany/a?
B: TAK XD
8 Lubisz Jazz?
B: Nw. Ale tańcze do takiej muzyki:P 
9 W jakiej muzyce gustujesz?
B: Rock, Metal
10 Lubisz chemię?
B: Za trudne pytanie. 
11 Ile masz lat?
B: Jestem stara dupa xD 

Aaaaa.. Jeszcze jedenastka xD O matko...
http://more--than--this.blogspot.com/
http://the-sun-will-set-for-you.blogspot.com/
http://did-you-see-love.blogspot.com/
http://youaresostupidbutiloveyou.blogspot.com/
http://do-not-forget-about-me.blogspot.com/
http://uwierzwprzeznaczenie.blogspot.com/
http://babyyoulightupmyworldlikenobod.blogspot.com/

To by było na tyle...

Moje pytania:
1. Ulubiona potrawa?
2. Ulubiona książka?
3. Najdziwniejsza rzecz, która w życiu zrobiłaś? 
4. Kim chciałabyś zostać po reinkarnacji?  ( tak czy siak odpowiadaj! )
5. Jakie zwierze odzwierciedla cb? 
6.  Ulubiony serial?
7. Jak nazwałabyś swoje dzieci?
8. Ulubione zwierze?
9. Jakiego aktora bądź piosenkarza albo sportowca... w ostateczności modela, chciałbyś ukraść i wziąć do domu?
10. JAk byś się zachowała gdybyś poznała 1D?
11. Przy naszym spotkaniu przytuliłabyś mnie, strzeliła w łeb, czy olała?

To nie było łatwe xD

A tak przy okazji zgłoszono mnie do konkursu na http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/ więc było by mi miło jakbyście zagłosowały xD Serducho się cieszy!!

Do zobaczenia :P
Wasza Bujeczka :**

poniedziałek, 19 listopada 2012

Chyba zostanę powieszona ...

!!!UWAGA!!!
!!!WAŻNE!!!

       Związku z tym, że nie mam czasu na pisanie, postanowiłam zawiesić bloga do świąt... musze się skupić na nauce a zamartwianie się o bloga mi w tym nie pomacha -,-"
Długo nad tym myślałam i postanowiłam, że tak dla każdego bd lepiej... I wy się męczycie czytając moje wypociny pisane na ostatni moment i ja się nimi męczę bo moje pomysły nie są już tak spektakularne jak kiedyś... Postanowiłam trochę wypocząć od pisania tej historii i nazbierać siły na dalszy ciąg:P  
BYNAJMNIEJ NIE USUWAM BLOGA! 
Obiecałam wam już kilkaset razy, że zaprowadzę go do końca i tak zrobie! , lecz teraz muszę troszeczkę odpocząć:P Zaplanowałam już sobie dość spektakularny powrót więc czekajcie do ŚWIĄT!!

Zawsze możecie mnie odwiedzać na moich blogach które prowadzę z Kingą:
i Pimeys:
Oraz moich wypocinach, które wg mi nie wyszły: 

Tak więc żegnam was i do zobaczenia w ŚWIĘTA!! xD 

Kocham Was <3
Bujka:***


piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 43

 - Jak wy mogłyście dostać z tego pięć?! - wydarł się Styles.
Spojrzałam na niego jakby był obłąkany.
 - Normalnie. To było banalnie proste. - powiedziała spokojnie Livia.
Spojrzał na nas z przerażaniem.
 - Ja was nie znam. Jesteście podejrzane... A szczególnie ty Alex! Już więcej sę nie zbliżaj do mojego pokoju! - wydarł sie.
Nauczycielka skarciła nas i wróciła do omawiania lekcji.
Prychnęła.
Po tym jak upozorowali mi i Zaynowi upojną noc w lesie, postanowiłam dość ostro sie zemścić na spiskowcach.
 - Ja przynajmniej nie doprowadzam ludzi do stanu krytycznego!
Harry cały się gotował.
 - Chyba se kpisz! - wydarł sie - kto normalny smaruje drugiej osobie ręcznik klejem? Ciesz sie, że nie zacząłem się wycierać od krocza!
Wyszczerzyłam się.
Byłam dość zadowolona z tego numeru ale myślałam, że zacznie od głowy. Liam teraz komicznie wygląda ścięty na jeżyka... A Styles zafundował sobie depilacje nóg. Gamoń.
 - Panie Styles... naprawdę nie obchodzi nas co pan wyprawia z panną Wasley... więc uspokój się. - upomniała go nauczycielka z matematyki.
Zrobił sie czerwony jak burak.
 - Zapewniam panią że nic się nie dziej. Ja już jestem - zawahałam sie. Nie chciałam żygnąć tym słowem - zajęta. Wiec ma się kto mną zająć.
Kobieta obróciła się na pięcie. Zapewne chiała skryć zażenowanie.
 - Panno Wasley zapewniam cię, że nie chcemy poznać szczegółów z twojego życia erotycznego więc z łaski swojej oszczędź je nam.
Posłałam jej kwaśny uśmiech.
 - Do niektórych to będzie bardzo interesujące - zamruczałam pod nosem.
Mam nadzieje, że nie wychwyciła tej nuty kierowanej do niej.
Nauczycielka zaczerwieniła się jak burak.   
 - Chciałabym przypomnieć panie Styles, że jak pan nie zda kolejnego testu to może być pan zagrożony. - powiedziała niby to niewinnie.
Harry aż sie poderwał.
 - Ale ja nie moge być zagrożony! - wy piszczał.      
Nauczycielka tryumfalnie wzruszyła ramionami.
 - Takie życie.
Chłopak opadł z zrezygnacją na krzesło.
Poklepałam go po plecach, a on z trzepnął moją rękę.
 - Zawsze możesz zwrócić sie o pomoc do przyjaciół.
Popatrzył na mnie gniewnie, ale w jego oczach zobaczyłam iskierkę przebłysku inteligencji... rzadko mu sie to zdarzało.
 - No właśnie... - obrócił sie do mnie plecami - Livia! Pouczysz mnie matmy? - daje głowe, że zrobił maślane oczka.
Ta była nie w temacie bo intereowała się książką od Cook'a, którą miała w torebce.
 - Co? Aaaa? Jasne? - po chili o przytomniała - ale na co ja się tak właściwie zgodziłam?
Wyszczerzyłam sie do niej.
 - Będziesz uczyła Harolda matmy.
Dziewczyna jęknęła i zwrócila sie szybko w stronę chłopaka:
 - Wybacz Harry dostałam dużą działkę od Alex i pewnie była jakaś felerna bo nie ogarniam. Więc jak co to ostatniej mojej wypowiedzi nie było. Koniec kropka. - powiedziała bezbarwnie.
Do końca lekcji matematyki Harry próbował przekonywać Livię do korków, ale ta była nie ugięta. Wiedziała na co się pisze i na jej miejscu zarzekałabym się tego jak ognia. Błaganie Harrego doprowadziło do szału nauczycielkę i w rezultacie pisaliśmy karną kartkówkę.
 - Ale proszę pani! - jęknął wstając z krzesła - Ja już grzeczny będę i nawet będę cicho tylko proszę niech pani tej kartkówki nie robi! - podszedł do niej i zaczął robić Allahy.
Styles ma w sobie siłę przekonywania bo udobruchał nauczycielkę, która całą tą sprawą była zażenowana. Całą lekcja minęła nudnie!!!!
Akurat rzeczy, które robiliśmy na tej lekcji czyli wzory skróconego mnożenia, przerabiałam w Polsce i było to wielką NUDĄ! Jedyną rozrywką było znęcanie sie nad Harrym przez całą lekcję.
Rozległ się kochany dzwonek!
Jako pierwsza dopadłam drzwi i wyszłam na korytarz gdzie słyszałam gwar rozmów, wygłaszanych przez nierozgarniętych uczniów.
W szkole aż dudniło o imprezie Kings i Horana. W sumie nie dziwiłam się. Zapowiadał się ostry melanż na który byłam VIPEM! To już o czymś świadczyło.  Niall chciał za wszelką cenę zrobić imprezę w clubie. W sumie nie dziwie mu się. Przy tej bandzie skretyniałych dzieci mogliby wybuchnąć się razem z domem.     
Zauważyłam jasną czuprynkę przechodzącą nieopodal mnie.
 - Cześć Niall! - wydarłam się. Chłopak przez cały dzień próbował mnie unikać. Jeszcze tylko dla niego nie miała zemsty. Louisowi pospałam ubrania proszkiem na swędzenie i... no... jego super zajebisty bieg na golasa do basenu był... bardzo interesujący. Nie wiedziałam, że można tak szybko zedrzeć z siebie ciuchy. Danielle panicznie boi się żab i właśnie to wykorzystałam przeciw niej. Wybrałam się z Młodą nad staw i nazbierałam żab. Wrzuciłam jej do torebki i do samochodu... teraz się do mnie nie odzywa ale ma za swoje. Livi nagle wszystkie ciuch zmieniły kolor na wściekły róż... w czym myślałam, że mnie udusi, a Eleanor miała dość ekscytującą sesje zdjęciową. W roli głównej: woda, osy, węże, duże pająki itp. A Mike? Cóż... miała bliskie spotkanie z biała farbą do włosów w szamponie. Do teraz nie umi uzyskać naturalnego odcieni włosów, a i jeszcze dziwnym trafem rozleciał się jej motor. Ciekawe dlaczego?!  A teraz biedny Niall czeka na swoją kolej.
Chłopak zatrzymał sie w połowie roku i odwrócił sie niechętnie.
 - Cześć...
Miałam wrażenie, że chciał uciec.
 - Wiesz bd dziś u was na chacie.
Przeczesał niespokojnie swoją czuprynę.
 - To super...
Spojrzałam na niego przebiegle:
 - Wiesz Harry potrzebuje korków z maty i będe u was bywała częściej. Podobno Paul mu zagroził, że jak bd zagrożony to koniec z zespołem? A to ci niefart...
Miałam wrażenie, że zaraz z emocji wybuchnie. I miałam racje. Kurde! Mogę iść na wróżkę!
 - Dobra Alex wygrałaś! - krzyknął. Kilkoro przechodniów się odwróciło w naszą strone - Trzymasz mnie trzeci dzień w niepewności! Mam tego dość! Weź zrób mi to co masz zrobić! Proszeeeeee! - zaczał błagać.
Nie miałam zamiaru mu iść na rękę.
Zatrzepotałam przebiegle rzęsami:
 - Przyjdzie czas, przyjdzie miejsce... albo na odwrót.
Posłałam mu buziaczka.
Szczerze podziwiałam go za to, że nie wybiegł z płaczem, ale szybkie ewakuowanie też mi wystarczyło.
 - Bawi cie takie znęcanie się nad ludźmi? - usłyszałam sarkastyczny głos Malika.
Skrzyżowałam ręce na piersiach i skierowałam się ku niemu.
 - A ty im nie chcesz dać nauczki? Przeszło ci już? - zapytałam z równym sarkazmem.
Ten uśmiechnął się szarmancko.
 - Bez przesady. Jeszcze pocierpią swoje. - uśmiechnął się tajemniczo.
Miałam ochotę własnymi rękami wycisnąć z niego wszystko to co chce zrobić bo szczerze mnie zaciekawił.
 - Działasz na własną rękę? - dopytałam się.
Zaśmiał się rozbawiony.
 - Już wiem czemu to tak lubisz. - powiedział odwracając sie na pięcie.
Czy ja jestem tępa czy on właśnie mi coś sugerował?
 - Ale co? - spytałam głupkowato.
Odsalutował i zniknął w tłumie.
Chciałam go dogonić ale jakoś mi zniknął. Pierdzielony czarodziej. Hudini się znalazł.
Zostało mi tylko rozmyślanie, co miał na myśli.

 - Długo mam na ciebie czekać? - warknęła Livia do słuchawki.
Zapięłam spodnie i wciągnęłam na siebie białą bokserkę.
 - Już jadę... - mruknęłam.
Byłam spóźniona już 20 minut.
W warsztacie zgubiłam rachubę czasu... Amerykański Harley z 95 bardziej mnie interesował niż piepszony czas, którego zawsze miałam za mało. W rezultacie spóźnie się do Miki... a wraz ze mną Livia, po którą miałam być 40 min temu. Pięknie.
        Zabrałam kluczyki i dopięłam skórzaną, kurtkę. Dopakowałam parę rzeczy. Porwałam z ziemi kask i dryblując między zabawami Emily, nią samą i zwierzakami dotarłam w końcu do mojego kochanego motoru. Dosłownie wskoczyłam na niego w powietrzu dopinając kask.... w czym jakby nie ściana no by się Hayabusa przewrócił. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i d moich uszu dobiegł piękny odgłos pracujących koni mechanicznych... istna magia.
Prułam po sosie z przyzwoitą prędkością 110 km/h. Modliłam się tylko aby mnie smerf nie goniły bo by było kiepsko. Ale kij z tym.
Gdy zauważyłam wkurzoną osóbkę nazywającą się Livią, to cała magia jazdy się ulotniła, a ogarnęło mną przerażenie. To się doigrałam.
 - Hej. - wymamrotałam.
 - Coś ty zmarłych grzebała? Albo zarzynała małe bezbronne dzieci? - wydarła się - dłużej nie szło?
Widać było, że jest na mnie zła. No ale cóż... raz sie żyje.
 - Żadnego "hej kochanie"? Ani " Miło cie widzieć " ? "Ciesze się, że gdy jechałaś na złamanie karku nic się nie stało i nadal chodzić z żywymi"? Nic cię nie rusza?
Powiedziałam z rozpaczą.
Przewróciła oczami.
 - Ruszyło mną gdy zobaczyłam "moje"  różowe rzeczy. - ledwie słyszałam ją przez kask.
Czyli jeszcze jest na mnie zła.
Ruszyłam z kopyta na spotkanie z Mike.

 - Kazałam ci skręcić w lewo za żywopłotem! - Liv próbowała przekrzyczeć wiatr.
 - No i tak zrobiłam! - wydarłam się.
Parsknęła
 - Skręciłaś  w te drugie lewo idiotko!
Uuuu... Oaza spokoju troszkę się poirytowała. To nie wróży nic dobrego... 
Byłam już wkurzona i nie chciało mi się nawracać normalnie. Po prosu przyhamowałam i zrobiłam zwrot prawie doprowadzając Livie do zawału. Nie lubiła gdy tak robię. A teraz miałam to w dupie.
Przy tym cholernym żywopłocie skręciłam w dobrym kierunku.
 - Zadowolona? - warknęłam.
 - Bardzo.
Obie grałyśmy dobie na nerwach. W sumie. Każda była tak samo uparta i nie chciała dać za wygraną. No ale cóż..
       Po piątym kółku w końcu ukazała nam sie postać Mike stojąca na chodniku. Była wkurzona.
Zaszarżowałam w jej stronę. Poczułam jak Livia przerażoną moim zamiarem chwyta mnie mocniej w pacie, a ja powoli zaczynam tracić dech. Zatrzymałam się gwałtownie pół metra d dziewczyny, kóra stała nie wzruszona.
 - Umowną godziną była 15.00 - warknęła.
Była ubrana w luźne spodnie dresowe i czarną koszulkę. Włosy miała spięte wysoko, a kilka niegrzecznych kolczyków opadało jej na spocone czoło.
 - No wiesz! To nie ja dałam ci mapę ze słowami klucz takimi jak. " Zielony żywopłot " Zobaczysz dom z kominem" " Słup z Maryją". Przecież to absurdalne! - wydarłam sie.
Spojrzała na mnei gniewnie.
 - Absurdalnie to było wlanie mi farby do włosów do szamponu. Wredna jędza!
Mówiła  to bardzo spokojnie jak na siebie. Aż sę zdziwiłam, że coś knuję.
 - Niewinna sie odezwała - prychnęłam - ciesz się, że to była tylko farba! Byłam do ciebie miła! Mogłas skończyć tak jak biedy Peyne. - powiedziałam z zawadiackim uśmieszkiem.
Spiorunowała mnie spojrzeniem:
 - A idź ty się schowaj. - warknęła - wogule nie wiem poco Cię tu zaprosiłam! - odwróciła się do mnie dupą i zaczęła iść w kierunku boiska do kosza gdzie grało już parę osób.
      Ja uznałam że bezpieczne miejsce mojego motoru będzie gdzieś gdzie bd miała go na oku. Więc podjechałam bliżej. Dziewczyny dopiero dochodziły, a ja te chwile przeznaczyłam na obczajanie klat grających w kosza. Kilka samców było dość niezłych. Zdjęłam kask i poczułam w powietrzu testosteron!
 - Wasley pakuj swoje dupsko na boisko i gramy! - krzyknęła w moją stronę Mike.
Spojrzałam na swój tyłek:
 - Co ty masz do niego? Nie jest aż tak wielki... no dobra jest.. w sumie musiałabym iść pobiegać bo już mi boczki odstają, a zamiast w cycki to idzie mi w dupsko... trzeba sie wziąć za siebie. - Mówiłam to do dziewczyn, ale równie dobrze mogłam to mówić do słupa, bo te inteligente osoby mnie nie słuchały. 
Westchnęłam i wzniosłam ręce do nieba.
Weszłam na boisko i skierowałam się na ławki gdzie Livia zdejmowała spodnie i zakładała nowe.
 - STRIPTIZ!! - zaczął sie wydzierać jakiś chłopak.
Grający faceci przerwali grę i jak sępy gapili się na Livię, która wciągnęła na siebie spodnie.
 - Nie imbecylu to nie striptiz - powiedziała rozbawiona Livia.
Mike posłała mi niebepieczne spojrzenie:
 - Jak chcesz striptiz to zgłoś sie do niej - wskazała kciukiem na mnie.
Rzuciłam w nią torebką ale gnój miał refleks i uskoczył przed nią.
Zrobiłam się czerwona jak burak i czułam jak tętnica na czole pulsuje mi.
Miałam ochotę ją rozszarpać, ale zamiast tego zciągnęłam z siebie skórzane spodnie i kurtkę.
Stałam ubrana w szary szeroki dres i biała bokserkę. Włosy spięłam w wysoki kok i byłam gotowa do gry.
 - Dobra! - uciszyła nas Mike - Te spóźnialskie to moje przyjaciółki. - rzuciła mi spojrzenie spode łba, a ja pokazałam jej język - ta wiedźma to Alex - puściłam jej sójkę w bok za te stwierdzenie  - a ten rudy to Livia.
Przez chwilę paplała bezsensu i przedstawiała nam chłopaków i dziewczyny, kóre miały z nami grać. Czy ona myśli, że ja ich imiona zapamiętam?? Ja ledwie pamiętam imiona osób w warsztacie, a co dopiero nowe twarze.
 - Od razu mówię, że mam słabą pamięć co do imion więc nie miejcie mi tego za złe.  
Mike zignorowała mnie.
 - Dobra dzielimy się!
Wyszło na to, że byłam z Mike, 2 bliźniakami ... imion nie zapamiętałam.. i dwoma blondynkami, które były piekielnie dobre.
Zaczęliśmy grać.
            Piłka śmigała w każda stronę. Mike ignorowała mnie ale jak udało mi sie rzucić kosza to ogarnęła sę i zaczęłyśmy współpracować. Osobiście nie wiem jakim cudem ta piłka wpadła do kosza... nie grałam az tak dobrze w kosza osobiście wolałam ręczną. Jakiś blondyn się na mnie uwziął i ciągle mnie krył... co z tego że ta gra na tym polegała?! W porównaniu z nim byłam drobniutka i krucha.
W końcu udało mis ie podać piłkę jednej z dziewczyn. Po kilku akcjach przegrywaliśmy tylko jednym punktem.
 - OSTATNI RZUT! - zakomunikowała Mike
Dostałam piłkę i pan Andrzej ( tak nazywałam wszystkich chłopaków, których imion zapomniałam ) znów zaczął mnie kryć.
 - Z łaski swojej weź się odsuń bo naruszasz moją przestrzeń. - kozłowałam piłkę, a jednocześnie szukałam podania u kolegów z drużyny, ale niestety wszyscy byli kryci.
 - Na tym polega ta gra. - usłyszałam jego głęboki głos.
 - No spoko ale za chwile bd tak stać do rana, bo ty mi nie odbierzesz piłki. - próbowałam go sprowokować. 
Zaśmiał się.
 - Czy czasem w te grze o to nie chodzi? - spojrzał na mnie lazurowymi oczami.
 - Ta... - wykorzystałam chwilę nieuwagi i próbowałam się wydostać.
Rezultat?
Wpadłam na niego i przeturlaliśmy się  po ziemi. Piłkę przejęła Livia i tym samym jej drużuna wygrała.
 - Baran! - fuknęłam śmiejąc się - Przez ciebie przegrałam!
Zaśmiał sie.
 - Ta zwal wszystko na biednego kalekę. To ty się na mnie rzuciłaś jak rozwścieczona osa.
Dźgnęłam go w pierś.
 - Taa... raczej gracja hipopotama.
Uniósł brew, a w jego oczach widziałam rozbawienie.
 - Raczej stada rozwścieczonych waleni.
Oberwał za to stwierdzenie w ramie.
  - Baran.
 - Powtarzasz się. - zaśmiał się.
Wywróciłam teatralnie oczami.
 - Jasper ! Nie podrywaj mi koleżanki! Jest już zajęta! - usłyszeliśmy krzyk Mike.
Jasper trza zapamiętać... może się przydać.
Spojrzał na mnie badawczo:
 - Spoko kuzynka my tylko gadamy.
Zrobiłam wielkie oczy jak spodki.
 - Jesteście kuzynostwem?! - pokiwali głowami - Bez obrazy Jasper ale wiesz w jakie gówno się wpakowałeś?!
Nie czekałam na odpowiedź gdyż rozwścieczona Mike zaczęła mnie gonić.  Zasłoniłam się chłopakiem i to on przyjął na sebie cios w brzuch Mike. Chwilę mu zajęło przywrócenie prawidłowego oddechu.
   - Wybacz Jas... To nie było przeznaczone do ciebie. - zaczeła go przepraszać.
Wyszczerzyłam się.
 - Obrońco mój! - cmoknęłam go w policzek.
Mike odchrząknęła.
 - Malik będzie zazdrosny... - zaświergotała.
Miałam ochote wymierzyć jej policzek.
Jasper zrobił wielkie oczy:
 - Chodził z Tym Malikiem?
Zrobiłam kwaśną minę.
 - Taaaaa...
 - Są razem juz od roku i bardzo się kochają. Nie słyszałeś ploty o ich zaręczynach? - miałam ochote przywalić Mike.
Odchrząknęłam.
 - Dasz mi mówić za siebie? - warknęłam.
Ta wyszczerzyła się.
 - To ja was zostawię...
Odwróciła się na pięcie i poszła w stronę ławeczki gdzie siedziała Livia.
 - Wredna Małpa! - zawołałam za nią.
Ta tylko uniosła rękę w geście rogów szatana.
Gadaliśmy jeszcze  jakiś czas, gdy Liva przeyszła i świadczyła, że Harry wzywa nas na chatę aby się pouczyć matematyki.
Czy ten dzień może być jeszcze piękniejszy?? Przez dobre trzy godziny będę znęcała się nad loczkiem. Moje modły zostały wysłuchane!  


No i wróciła po dwóch tygodniach:P
Dopiero teraz miałam czas na napisanie notki... znaczy większość już miałam wcześniej ale teraz to dokończyłam. Nie jestem z niej za bardzo zadowolona bo się nie klei...
Przestaje mędzić i wracam do zeszytów.
Bujka :**

wtorek, 16 października 2012

Rozdział 42

 - Jak to nie ma zasięgu?! - wydarłam sie na pół lasu - To spraw aby był! Nw... klaśnij w dłonie, stań na uszach, ale zrób ten cholerny zasięg!
Spojrzał na mnie gniewnie:
 - A jak ja niby mam to zrobić? Czarodziejką nie jestem! - bronił się.
 - To chyba się ostatnio w lustrze nie widziałeś! - mruknęłam - och przepraszam... przecie ty nie umiesz żyć bez lustra! Założę się, że zagapiłeś sie w swoje odbicie i dlatego zjechałeś z drogi! 
Poczerwieniał jak burak.
 - Wcale, że nie! - zaprotestował - to ty zawsze musisz znaleźć dziurę w całym! Nie możesz przyjąć do wiadomości, zę było ślisko i wpadłem w poślizg?
Zaśmiałam mu się w twarz:
 - Jak ja bym ci tej wymówki nie podała to byś sam tego nie wymyślił! - prychnęłam - twój mózg jest wielkości orzeszka!Grrrrrr! Jesteś takim bezmyślny! Dlaczego nie patrzałeś na drogę? Teraz wylądowaliśmy w lesie i jeszcze jakiś Pedobear przyjdzie i nas zgwałci.
Spojrzał na mnie z wrednym uśmieszkiem:
 - Jedne osoby nawet nie muszą na Pedobear;a czekać. Chętnie sie nimi zajmę.
Spojrzałam na niego moim najbardziej morderczym spojrzeniem. Pięć sekund później. Kurwa! To nie działa! On nadal stoi! Dziadostwo...
 - Wiesz... jak na światową gwiazdę to jesteś strasznym lamusem i lamą... nie wspominając już o tym, zę jesteś pedofilskim niewyżydkiem seksualnym, jakiego świat nie wiedział.
Wstałam i wzięłam na ręce małą. Nie chciałam ją po lesie gonić więc wolałam ją nosić. W sumie byłam ciekawa rasy. Moje pojęcie o psach skończyło się na Dogu Niemieckim, Owczarkach Niemieckich, Labradorach, Yorkach, tych takich małych z wyłupiatymi oczami, co się ciągle trzęsą i tych co spadły z czwartego piętra i jamniki.
Tak więc miałam naprawdę małe pojęcie o rasach psów.
Wyszłam na drogę i przystanęłam na poboczu. Może ktoś pojedzie i złapie go a stopa? Tylko abym nie trafiła na jakiegoś gwałciciela.
 - Co ty robisz? - zapytł ten debil.
 - Czekam aż mi chuj wyrośnie aby ci go wsadzić. - odpyskowałam i na tym sprawa zamknęła się.
Stałam tak przez godzinę. Ani jednego zasranego samochodu.
Byłam zmęczona, wściekła, poirytowana, jeszcze bardziej wściekła i zmęczona.
Zeszłam z drogi i usiadam w moim poprzednim miejscu. Dupę tez tam grzał Zayn. A moim postanowieniem było, przyłożyć mu jak się odezwie.
 - Ostatni raz z tobą jechałam! - oświadczyłam.
Uniósł głowę.
 - Nikt ci nie kazał do niego wsiadać. O ile dobrze pamiętam to ty po wejściu do niego zaczęłaś mnie namiętnie całować i nie chciałaś przestać. - wyszczerzył się.
Gdzie jest moja siekiera? Gdzie jest moja siekiera? KURWA! Została w domu. Ma chłopak szczęście! Ale chwila... może ma coś bolesnego w taszce!
 - To było dawno i nieprawda! - zaprotestowałam.
Spojrzał na mnei znacząco:
 - Prosze cię! Nie jesteś oryginalna! Ten twój tekst znam już na pamięć! Zmień go albo wg sie zamknij! - dogryzł.
Spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem, które do jasnej cholery nie działało!
 - A chcesz sie bliżej poznać z moją pięścią? Naprawdę mogę ci to załatwić! - powiedziałam to nawet nie podnosząc głosu. Wyszło to nawet bardziej złowieszczo.
Na tym skończyła sie nasza jakże o ekscytująca rozmowa.
Powoli się ściemniało, a my nadal tu gniliśmy.
Westchnęłam i wstałam.
 - Gdzie idziesz? - zapytał chłopak również wstając.
 - Nie mam zamiaru tu tkwić całą noc. Może jak wyjdziemy z lasu to najdziemy pomoc.
Cyba uznał to za sensowny pomysł gdyż nie skomentował go.
Przez cały czas szłam pierwsza i miałam niemiłe uczucie, że Malik ciągle gapi się na mój tyłek. Walić to. Jest nie wyżyty niech se popatrzy... Ale to było niebezpieczne... a jak dostanie chcice na spermobombę? Zostałam do odszczału.. fuj...
Nie zważałam na to i szłam dalej. Po jakiś trzech kilometrach zdjęłam botki i sadziłam je do torby. A w tedy co suczka zrobiła? Nawiała do lasu!
 - Goń ją! - Wydarłam się na chłopaka.
        Ten rzucił sie za nią biegiem. wyglądał przekomicznie, ale znacząco zbliżał się do pieska. Piędziesiąt metrów dalej już ich nie widziałam. Po jakieś minucie stając sama na środku drogi uznałam, ze najlepiej będzie ich poszukać... Kurwa... Nienawidzę lasów nocą. Wydaje podejrzliwe dźwięki i nie wiesz z której strony masz się obawiać zagrożenia.... a jeszcze to wszystko rzuca cienie. Zagłębiłam się w las. Słyszałam pohukiwania sowy i od czasu do czasu spłoszyłam jakiegoś ptaka, wtedy odwracałam się w panice.
Nie miałam pojęcia dokąd idę. Było ciemno i dam wiarę, że zabłądziłam.               
 - Spoko Alex... Nie panikuj... Zaraz Zayn wyskoczy z krzaków próbując Cię nastraszyć. Idź na luzie... Bo co się może stać? Spotkasz miłego niedźwiadka, który rozerwie cię na strzępy, albo nie jakiegoś wilka... tak.. wilka... albo nie! Zza krzaków wyskoczy jakiś Pedobear, który wciągnie mnie za krzaki i boleśnie zgwałci. Spoko Alex! Nie masz się czego obawiać.
Coś za moimi plecami strzeliło, a ja wydarłam sie jakby mnie ze skóry obdzierali.
 - Zamknij się! - syknął Zayn zakrywając mi usta.
Z całej siły uderzyłam fo w ramię.
 - Wiesz jak mnie nastraszyłeś?! Myślałam, że mi serce weźnie wstanie i wyjdzie... Dupek. - zakończyłam swój krótki monolog, a chłopak się roześmiał - dupek. - powtórzyłam.
 - Nie mów, że boisz sie ciemności? - zakpił - mam cię potrzymać za rękę?
W samą porę zatrzymał moją dłoń, kóra leciała w stronę jego twarzy.
 - Nerwowa jesteś nawet jak na ciebie. - zgromiłam go za tą wypowiedź spojrzeniem.
Popatrzyłam na niego. Pot się z niego lał ale jakoś suczki nie zauwarzyłam. Palant nie złapał jej... ta  teraz bd ją szukać... O tym marzyłam.
 - Pierdzielony palaczu jakbyś odstawił te zasrane szlugi to byś złapał mała... ma tak straszysz niewinne osoby. - dźgnęłam go łokciem w żebra.
Spojrzał na mnie z wrednym uśmieszkiem.
 - Ta niewinna, wredna, mała osóbka zajebała mi drogie cygara... Nie mówiąc już o całym zapasie szlug... a co mi dała w zamian? Gumy i plastry antynikotynowe... wielkie dzięki.
Pokazałam mu z satyswakcją język.
        Szliśmy dalej w ciszy. Drzewa rzucały przerażające cienie. Sowy huczały na gałęziach, a wiatr poruszał liśćmi... Nienawidzę chodzić nocą w lesie! Przypomina mi się sytuacja jak byłam z kuzynami w Polsce, i graliśmy w podchody... kuzynka zaprowadziła nas lasem na cmentarz... oczywiście schowaliśmy sie za nagrobkam. Było ciemno jak w dupie u murzyna, zimno jak w chłodni i przerażająco. . Nagle ktoś zaczął na nas wrzeszczeć i gonić za nami z łopatą. JA jeszcze w życiu tak szybko nie biegałam... masakra... nie zapomniene wspomnienia. Wpadliśmy do lasu i wplątaliśmy sie w jakieś sznury... z kuzynostwem zaczęliśmy wrzeszczeć i na zmianę płakać... w końcu po godzinie znaleźli nas roztrzęsionych i wymarzniętych... dziadek dostał hajny, a mama od razu z nami do Brytanii wyleciała. Alan się z tego nabijał ale zawsze był uciszany moją pięścią... Zawsze z niego było homo nie wiadomo... i mięczak... ale w końcu dorósł i jest wzorowym bratem.
         Coś strzeliło a ja prawie wskoczyłam na Zayn'a. Ku jego pełniemu rozbawieniu. Pierdzielony kretyn. Najchętniej to bym mu ten uśmieszek własną ręką starła...
 - Jak chcesz to mogę cię wziąć na ręce. - poczułam jego ciepły głos na moim lodowatym uszku.
Spiorunowałam go wzrokiem.
 - Rękami to się możesz onanizować się. - odgryzłam się pięknym za nadobne.
Spojrzał na mnie lekceważąco.
 - Nudzisz mnie. - zaśpiewał.
Wywróciłam oczami.
 - Pierdziel się! - odparłam.
Szliśmy w ciszy... A moja głupia wyobraźnia fantazjowała na temat Pedobearów wychodzących z lasu... Tak moja psychika jest zboczona.
W oddali zauwarzyłam coś jasnego.
 - ŚWIATŁO! - i puściłam się biegiem w stronę jasnej plamki.
Kurwa. Dwa razy wyskoczyło mi na droge drzewo... coś mi się zdaje, że mój nos wygląda jak rozdeptany pomidor... ale kij z tym! Ja chce do światła!! A mówią, aby nie iść w strone światła...
Za sobą słyszałam krzyki Zayn'a... Może go zgubie? I tak zaraz bd dyszał jak stary dziad... powinien odstawić szlugi. A jak nie to wpierdol.
Przebiegłam ostatnie 200m i wpadłam na polanę.
Odetchnęłam z ulgą wybiegając z lasu... nie nawidzę lasów.Rozejrzałam się po polanie. I co ujrzałam? Merdający ogon, który na mój widok zaczął piszczeć i skomleć. Wzięłam małego urwisa na ręce i spojrzałam na nią.
 - I co ty mały szaleńcu? Musisz wszystkim uciekać? - potarłam jej główkę. - a teraz mi powiedz gdzie jesteśmy...
Rozejrzałam się po okolicy.
W odległości 500 metrów zauważyłam latarnię oświetlającą szosę. A na środku polany, kontury jakiejś starej rozpadającej sie chatki.
Przekrzywiłam głowę w tym samym momencie, kiedy zdyszana masa ciała, zwana potocznie Zaynem Malikiem wturlała się na polanę dysząc niemiłosiernie.
Zlekceważyłam go. Bardziej mnie interesowała ta latarnia.
 - Ja idę na szosę. Moze będzie zasięg - właśnie wpadłam na pomysł - daj mi sznurówkę z buta! - spojrzał na mnie jak na wariatkę. - zrobie prowizoryczną smysz dla niej. Nie patrz tak na mnie!
Zaczęłam na niego wrzeszczeć ale w końcu uległ i dał mi ta sznurówkę. Tak jak mówiłam zrobiłam z niej smycz i już nie musiałam wszędzie nosić małej.
W  tym czasie Malik ogarnął się i wstał z ziemi. Jego oddech słyszałam z odległości 3 metrów... świszczał jakby połknął gwizdek...
Przez cały marsz nie odzywaliśmy się do siebie. Nie miałam o czym z nim rozmawiać i vice versa. On chyba ciągle rozpamiętywał moje słowa...
Kij mu w oko.
         Weszłam na szosę i rozejrzałam się. Nagle znieruchomiałam i wbiłam wzrok w miejsce po prawej stronie szosy.
 - Czy ten świat se kpi czy w kulki leci? - w oddali widziałam zarys  naszego samochodu w drzewie. - jak żeśmy tam byli to było cima jak w dupie a teraz lampy oświecili! - zaczełam bulwersować się.
Zayn spojrzał na mnie jak na wariatkę.
 - Ja myślałem, że bardziej cie zainteresuje fakt, że po lesie kręciliśmy się w kółko... - podrapał się po głowie - jestes zadziwiająca.
 - Chyba bardziej poirytowana! - ofuknęłam go - Co za pierdzielony dzień! - zaczęłam sklinać na czym świat stoi - sprawdź zasięg.
Zaczęłam się rozglądać.
Weszłam na szosę zostawiając Zayna samego. Kurwa! Ani jednego samochodu no!! Pierdzielone zadupie!
        Nie wal głową o jezdnie, nie wal głową o jezdnie... wyżyj się na Zaynie... Czułam się jak Gollum z Władcy Pierścieni, on też wpadł w paranoje i gadał do siebie... tylko że ja konwersację przeprowadzam w myślach... Boże! Musze skończyć przedawkowywać uspokajacze... odbija mi... Jeszcze brakuje mi jednorożcy i misi gwałcących małe dziewczynki... Dobra... kończę.
 - Nie ma zasięgu. - powiedział bezradnie.
 - Tego się spodziewałam geniuszu. - dogryzłam mu.
Spojrzał na mnie tępo
 - To po co kazałaś mi to sprawdzać? - zapytał z kpiną.
Spojrzałam na niego ze znużeniem:
 - Z nudów.
Szybkie ewakuowanie sie z miejsca zanim Zayn wybuchnie... ale ku mojemu niezadowoleniu stał jak jakaś pierdzielona świątynia spokoju. Ja go zaraz rozszarpie...
Tak i jestem poirytowana.
Pokręciłam sie przez chwilę w miejscu myśląc co mam zrobić. W końcu uznałam, że nie ma innego wyjścia i trza zapukać do tego domku jak z horroru.
 - Jedyną nasza nadzieją jest ten domek - w końcu Zayn odważył sie coś powiedzieć.
Musiałam niecętnie przyznać mu racje
 - Prowadź. - rozkazałam - jeśli bd głodni rzucą się na ciebie. Jesteś bardziej mięsisty. - gadałam do jego pleców.
Przystanął, a ja na niego wpadłam.
 - Czy ty coś sugerujesz? - zapytał.
Jakby nie wiedział.
Uśmiechnęłam sie do niego niewinnie:
 - Rozmyślam na głos jakby się ciebie pozbyć... nic więcej - uśmiechnęłam sie do niego.
Westchnął i przewrócił oczami.
 - Zachowujesz się jak dziecko. - podjął marsz w stronę chaty.
Wzruszyłam ramionami.
 - Czyli tak jak zawsze. - mruknęłam pod nosem.

 - Nikogo nie ma. - oznajmił chłopak, kiedy po raz trzeci nikt nie otworzył.
Stałam przed schodami tuląc do siebie suczkę.
Wspominałam, że te domek wygląda 100razy bardziej przerażająco z bliska?
      Dobek był zrobiony z surowego jasnego drewna, które już gniło, a z niektórych stron dało się zauważyć mech.Wszystko się sypało. Okiennice krzywe, okna zasłonięte, dach dziurawy. Nie mówiąc już o tym, że gdy stąpało się p deskach, a te skrzypiały jak w najgorszym horrorze.  
Osobiście nie miałam zamiaru wchodzić na nie. Stałam więc w bezpiecznej odległości, a puściłam na pożarcie Zayna. Jego mi nie szkoda...
Kurwa... muszę przestać tak myśleć.
Odkąd wyznał mi miłość... zaczynam wariować i przy tym czuje się nieswojo... Ja chce do domu!!
Tak tak... przesadziłam z narkotykami... za dużą działkę wzięłam, a że dobre to mi się troche a dużo wzięło... a w sumie mój diler mi postawił dobrą mieszankę...
Dobra... obiecuje pójdę się leczyć.   
 - Zapukaj jeszcze raz morze śpią. - zaproponowałam.
Ten westchnął.
Zapukał.
Czekamy, czekamy, czekamy.
Cisza.
 - Alex to bez sensu. - powiedział poirytowany - wracajmy do samochodu. Za niedługo zaczną nas szukać.
Próbowałam mnie uspokoić. Coś średnio mu to wychodziło.
Jęknęłam:
 - Dobra...
Odwróciłam się.  
Usłyszałam kroki Malika na werandzie. A zaraz po nich coś strzeliło i słyszałam jedynie krzyk bólu i zawodzenie szatyna.
Odwróciłam się szybko.
Chciałam zobaczyć co znów ten pajac zrobił.
Przekrzywiłam głowę w lewą stronę i zastanawiałam sie jak on tam wlazł.
Aż do kolana był uwięziony w werandzie, a reszta jego ciała dziwnie podskakiwała i gibała się we wszystkie strony.
Widząc tą scenkę mimowolnie ryknęłam śmiechem.
 - I o cie bawi? - warknął w moją stronę -  Lepiej mi pomóż!
Naśmiewałam się z niego jeszcze przez kilka długich sekund, zrobiłam mu zdjęcie i podeszłam do niego z pomocną dłonią.
 - Czekaj ja ciągnę, a ty... spróbuj sie uwolnić. - wystękałam. Na nic lepszego nie umiałam wpaść.
Spojrzał na mnie jak na debila ale powstrzymał się od komentarza.
Zaczęłam go ciągnąć za rękę. Ganek okazał się bardziej śliski niż przypuszczałam i co chwile musiałam walczyć z równowaga. Pierdzielone drewno.
W końcu Zayn prawie wyszedł.
Pociągnęłam go jeszcze raz. Poślizgnęłam się na podłodze, wpadłam na drzwi, które swoim ciężarem wyrwałam z zawiasów i przeturlałam sie do środka, wzbijając tumany kurzu.
Zaczełam kaszleć jak stary palacz.
Nie potrafiłam złapać powietrza, a w moich płucach znajdował się chyba tona kurzu. Głupie szczęście.      
Zamrugałam kilka razy, aby odgonić łezki, które mi naleciały wraz z kurzem. Ustawiłam se ostrość i rozejrzałam się po domku.
Najpierw poczułam smród, a później coś włochatego przygniotło mnie do podłogi.     
Zaczęłam sie wydzierać w niebo głosy.
Próbowałam sie jakoś z tego wydostać, ale po pierwsze to byó za ciężkie, a po drugie nie chciałam tego dotykać.
 - ALEX! - usłyszałam krzyk Zayna.
Byłam na skraju załamania nerwowego i już szlochałam.
        Nie miałam pojęcia co mnie przygniotło, ale wystarczyło, że śmierdzi i widziałam, że coś metalowego  z ząbkami dynda mi nad głową. Zaczęłam panikować i głośniej się wydzierać.
W końcu moje modły zostały wysłuchane i w drzwiach pojawiła sie sylwetka chłopaka bez buta. Doskoczył do mnie i po kilku sekundach wyciągnął mnie z pod tego włochatego, czegoś.
Gdy w końcu uwolniłam sie od kupy śmierdzącego futra, zaczęłam to kopać, aż się uspokoiłam... Dopiero wtedy osunęłam się na kolana i próbowałam pozbierać się do kupy.   
 - Do jasnej kurwy nędzy! Co to JEST?! - wskazałam na mase futra.
Chłopak patrzyła na to z bezpiecznej odległości... czyli z dala ode mnie.
 - Na mój gust to wypchany niedźwiedź.
Skakałam wzrokiem to na trupa, to na prawie trupa. Zbytwielkiej różnicy nie było... No tak... Alik sie goli to przez to.
 - Kto jest tak mądry aby coś takiego w domu trzymać? - spytałam bardziej do siebie iż do niego.
Spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem
 - A co ja wróżka? - spytał. Już otwierałam usta aby mu sie odgryźć... - Nie odpowiadaj - uciął.
Jeden debil, drugi debil, trzeci debil... Jestem otoczona samymi debilami!
 - Zapal światło nakazałam.
Zaczął po omacku szukać włącznika. W końcu usłyszałam klik i jedna lampa się zaświeciła. A to co ujrzałam mnie przerażało.
         Na ścianach zawieszone łby jakiś zwierząt, począwszy od saren, dzik, łosi itp. Z sufitu zwisały jakieś metalowe łapki na zwierzęta i narzędzia tortur jak mniemam...  A d tego na ścianach i podłodze stały spreparowane zwierzęta. Jakieś ptaki, ssaki itp. To miejsce wyglądało upiornie.
Usłyszałam skomlenie i z ciemności wyłoniła sie suczka. Za nią ciągnęła się sznurówka Zayn'a. Wzięłam ją aby nie uciekła.
 - Rozejrzyjmy się. - zaproponował chłopak.
Poszedł w stronę jakiś drzwi, przy których siedziała martwa sowa i patrzyła na nas szklanymi oczami. Aż niemiło się robiło. Te oczy zdawały sie upiorne.
Weszliśmy do... KUCHNI?!
Nie no spoko. Domek jak z horroru... brakuje mi jeszcze sai do krojenia trupów i szwaczek co szyją skóry jak w dalmateńczykach... Nawiedzony dom Cruelli de Mon.
W "kuchni" znajdował się tylko: stół, dwa krzesła, lodówka, komoda i piec. To wszystko.
 - Głodny jestem.
Czy on chce oberwać w ryj?
Podszedł sobie od tak do lodówki i otworzył ją.
 - Pierdole! Co to jest?! - wytarł się.
Podeszłam do niego zaciekawiona.
Spojrzałam mu przez ramię.
 W różnych słoikach napełnionych formaliną pływały różne części ciała zwierząt. Uszy, oczy, serca, ogonki itp.Z trudem powstrzymałam mdłości.
 - Weź to zamknij bo inaczej do kolekcji dołączy mój paw.  - skwitowałam.
 - Co to za pierdzielony dom strachów? - spytał Zayn.
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
 - A co ja wróżka?
Wyszczerzył się.
 - Nie...
Przerwał mu odgłos telefonu.
Oboje podskoczyliśmy do sufitu.
Spojrzeliśmy na siebie.
 - Telefon działa, a nie ma zasięgu! - powiedział.
Uniosłam brew.
 - Czuje się jak w Ringu. - zmieniłam tonacje głosu, na gruby i męski - za siedem dni umrzesz... nie sądzisz że to głupota? Sprawdze kto to.
Nie czekając na odpowiedź obiegłam do telefonu.
Usłyszałam za sobą krzyki ale sie nimi nie przejmowałam.
Wzięłam głęboki oddech.
Podniosłam ostrożnie słuchawkę.
 - Nagraj wiadomość. - powiedziałam głosem automatycznej sekretarki.        
Przez chwile nikt po drugiej stronie się nie odezwał... ale po chwili:
 - Znajdujesz się na moim terenie - powiedział gruby, przerażający głos - widzę co robicie, wiem gdzie jesteście... mogę...
 - Niall poco się produkujesz przecież nie odebrali!
Świerszcz, świerszcz, świerszcz.
Naćpałam się kurzu czy właśnie słyszałam głos Styles'a?  
 - Trzymaj mordę! - usłyszałam szept Louiego.
 - Przecież tam nie ma sekretarki! - syknęła Livia.
Usłyszałam jak coś uderzyło i jęk Harrego.
 - Następnym razem będzie mocniej! - zagroziła Danielle.
No chyba nie wytrzymam.
 - Kto chce wpierdol? - warknęłam do słuchawki - Zafunduje wszystkim strzał w głowę jak nas stąd do 2 minut nie zabierzecie! - mój mózg dopiero teraz zaczął kojarzyć fakty. - Wyście są pojebani?
Wszystko się we mnie gotowało a wybuch dopiero miał nastąpić. Oj biada im!



Sorry że tak długo ani widu, ani słychu, ale Liceum to nic łatwego. Po dziękujcie babką z maty i niemca, że siedzę od rana do wieczora nad zeszytami. Pierdzielone przedmioty.
Zdaje sobie sprawę z tego że notka jest słaba.... ale pisałam raz na kilka dni i moje pomysły się traciły i cały sens się ulotnił...
Postaram się dodawać notki raz na tydzień lub w najgorszym wypadku na 2 tyg:P
Pozdrawiam:P 

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 41

 Reaktywowałam bloga!! Zapraszam do czytania:D


 - Alex... Kocham Cię....
On se kpi czy na głowę mu siadło? Musiał ćpać i to beze mnie. Coś mi się zdaje, że jednak pozbawię go ojcostwa.       
         Te wa słowa zdziałały więcej niż kubeł zimnej wody wylany na głowę. Odkleiłam sie od niego i odskoczyłam trzy metry do tyłu. Byłam przerażona tym co się stało... kurwa tak nie miało być! Zayn wyglądał na zaskoczonego moją reakcją... i dobrze. Odeszłam jak najdalej od niego  i zaczęłam się poprawiać.
 - Co jest? - uniósł się na rękach.
Próbowałam na niego nie patrzeć.
 - To nieodpowiedni moment.
Ubrałam na siebie szal i poprawiłam włosy.
         Zayn był dość zdezorientowany... tak jak ja. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Jak mu powiedzieć, że nie interesuje mnie? Wcześniej było łatwiej... wiedziałam, że Zayn za mną szaleje bo aż tak ślepa nie byłam... Ale teraz jego wyznanie... Wiem, że zachowuje sie jak wredna suka... Kiedyś taka nie byłam... ale to już zaszło za daleko. Nie byłam na to gotowa i nie wiedziałam co mam zrobić. Najchętniej wybiegłabym z domu i zadzwoniłabym do Livi. Ale nie mogłam tego zrobić.
Chłopak wstał i zaczął się do mnie zbliżać. Odsuwałam się od niego. Wyglądało to dość dziwnie. On robił krok w moją stronę, a ja robiłam krok w tył, bardzo interesując się wyglądem swoich botków.
 - Alex nie bój się... - powiedział łagodnie - to moja wina... pośpieszyłem...
Chwycił mnie za dłoń. Ujął ją w swoje dłonie i zaczął ją delikatnie gładzić.
         Nie miałam serca by mu ją wyrwać... I tak wiem co za chwile nastąpi, a wolałam tego uniknąć... chciałam uciec stąd na swoim jednorożcu, wejść do Hogwartu, upić się soczkiem z Gumijagód i pójść w tan z siedmioma krasnoludkami, a na końcu wejść do szafy, znaleźć sie w Narnii i zabawić się z Aslanem, a później już zostało odnalezienie Atlantydy, po czym znaleźć dziurę białego królika, wpaść do niej i znaleźć się na Marsie w śród chmary mężczyzn, którzy zrobią ze mnie swoją, królową i obdarzą wielkim czarnym smokiem. Tak wiem jestem pojebana. Ale cóż poradzić?
Oderwał jedną dłoń i zaczął muskać palcami mój policzek i usta.
Jego dotyk był magiczny, zaczarowany... aż chciało się więcej.
 - Zayn... - błagałam.
Poczułam jego oddech na szyi.
 - Ciii... Alex... nie psuj tej chwili - wyszeptał mi do ucha, a ja mimowolnie zadrżałam.
Musnął zębami moje uszko, pocałował szyje... Uniósł mi lekko podbródek i  Spojrzał w oczy.
Widziałam w nich wiele uczuć: Podniecenie, pragnienie, miłość... spełnienie... radość...
A ja wiedziałam, że tą krople nadziei, która w nim tkwiła musiałam przerwać. Nie widziałam innego wyboru.
Oderwałam jego dłonie od siebie i ujęłam je.
Uniósł niepewnie brew, zaskoczony moją gwałtownością.
 - Zay... - próbowałam go udobruchać - to nie tak proste... 
 - Z mojego punktu widzenia to jest proste. - wyszarpał mi się i ujął moją twarz w dłonie - Alex kocham Cię. Nie rozumiesz tego?
Znów oderwałam jego dłonie.
 - No właśnie. Nie rozumiem. - westchnęłam i odeszłam od niego - jestem, mała, smarkata, wredna, złośliwa, zła do szpiku kości, dziecinna, niemiła, okrutna, arogancka, leniwa.... mogłabym tego wymieniać przez trzy dni i trzy noce. Przez cały czas ci docinam i obrażam. A Ty mnie kochasz?
Pokiwał głową.
Nie wytrzymałam;
 - Przecież to absurd!
Zakryłam dłońmi twarz.
Nie widziałam reakcji Zayna... ale próbowałam ją sobie wyobrazić. Totalne zdezorientowanie i smutek.
 - Tak ty uważasz. Ja patrze na to z innej strony. - rozszerzyłam palce aby na niego spojrzeć i uniosłam brew.
 - Ćpałeś.
Wyszczerzył się.
 - Nie... Wiesz dla czego cie lubie? - zbił mnie z tropu.
Pokręciłam przecząco głową.
 - Jesteś na swój sposób miła, zabawna, jest w tobie dużo pozytywnej energii, dobrze całujesz, cała twoja postura jest pocieszna... taki mały elf wałęsający się pod nogami. - za te wyrażenie chciałam go zabić... albo mocno okaleczyć... niestety nie znalazłam nic pod ręką... a łóżko było za ciężkie - kochasz samochody i jesteś naprawdę zabawna. - uśmiechnął sie pokrzepująco.
Chcesz poderwać faceta? Znaj się chodź troche na autach!! Logika facetów mnie zadziwia...
 - Zayn ale tu nie o to chodzi. - powiedziałam w końcu.
 - A o co? - uniósł obie brwi.
Założyłam ręce na piersi.
Raz kozie śmierć. Najwyżej bd musiała zadzwonić po ojca aby po mnie przyjechał.
Wzięłam głęboki oddech.
 - Ja.... nie czuje tego samego do ciebie. 
Zamurowało go. Otworzył usta, a później je zamknął i tak na zmianę.
Nim zdążył coś powiedzieć... ja wzięąłm się za dojrzałą gatkę.
 - Może cie i KOCHAM! ale jak starszego brata... a nie chłopaka...
Szczęka mu opadła.
 - Zrozum... - znów podjęłam się monologu - Jak na szesnastolatkę dużo przeszłam. Śmierć mojej mamy odmieniła całe moje życie... - do oczu naleciały łzy, zamrugałam kilka razy zanim zaczęłam -  Jestem inną osobą niż pięć lat temu... Ja... - brakło mi słów - JA po prostu nie jestem gotowa na jakikolwiek związek - teraz wspomnienie Lukasa - Zay... zrozum... ja cie NIE KOCHAM... tak jak ty  mnie... Może jebło mi na głowę, że nie chce chodzić z wielkim Zaynem Malikiem... Tak jestem pojebana ale to już szybciej wiedziałeś.
Odwróciłam się do okna.
Otarłam dłonią łze, która przybłądziła sie na mój policzek.
 - Nie wierze Ci. - Malik wypowiedział to prawie niesłyszalnie.
Odwróciłam się w jego stronę.
 - Jakby tak było, nie całowała byś mnie z takim oddaniem. Nie pieściłabyś mnie tak... A jednak to robisz...
Westchnęłam.
 - Mam opinie wrednej suki... nie zauważyłeś tego? Ludzie czują do mnie respekt i podziw bo dużo osiągnęła... ale w związku z facetami zachowuje się jak wredna suka... JA  nie pasuje do twojego bajkowego świata. Musisz to sobie wreszcie uświadomić Malik. Zrozum w końcu, że jestem niespokojną duszą! Zostanę starą panną z motorem.
Rozbawiła go ta uwaga.
 - Żeby tylko.
Uśmiechnęłam się.
Staliśmy w ciszy.
Nie miałam ochoty znów się odezwać. Więc postanowiłam wyjść... szczerze nie chciałam słyszeć co  Zayn chce mi powiedzieć.. Jakoś ckliwe słowa mnie nie przekonują.
          Przechodząc obok niego, poczułam jak łapie mnie za ramię, z taką siłą, że zrobiłam piruet i wpadłam w jego ramiona. Nasze usta odnalazły się. Byłam zaskoczona ale rozkosz wzięła górę. Rozwarłam językiem jego wargi. Przyciągnęłam go jak najmocniej do siebie, nie wiedząc co robię.  Wplątałam palce do jego czupryny, a on zaczął gładzić mnie po tali. Jeździć po moich krągłościach. Zapewne się nieźle jara. Całował mnie namiętnie. Podobało mi się to.
Naparł na mnie brutalnie ciałem i przywarłam plecami do ściany. Obięłam go jedną nogą, a on zaczął gładzić moje udo i pośladki. Wiedział czego pragnie kobieta. Moje ręce powędrowały za jego koszulkę. Drażniłam jego skórę pleców paznokciami. A miałam zrobioną bardzo ładną zeberkę.
Jego ręka powędrowała pod moją bluzkę. Gładziła moją ciepłą skórę. Pogjarałam się jak przechechał nią po moim płaskim brzuszku. Jego dłoń odnalazła mój stanik. Chwila zawahania z jego strony oprzytomniała mnie. 
Wyrwałam się i trzasnęłam go w twarz.  - Nigdy więcej tak nie rób! - prawie krzyknęłam, chłopak pocierał zbolały policzek - Czy ty nie rozumiesz, ze cie nie kocham? Chcesz zrujnować swoje życie? Opanuj się! Że jesteśmy w fikcyjnym związku to nie oznacza, że tak jest na prawdę! Przejrzyj na oczy! To może zrozumiesz, żę  nic z tego nie będzie!
Widziałam smutek malujący się na jego twarzy.
Odetchnęłam kila razy głęboko. Nie chciałam dalej drążyć tego tematu. Ale musiałam jeszcze coś zrobić aby zostawić sprawę jasno. 
 - JA chce tylko przyjaźni, nic więcej.
Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju.
 
          Po akcji w pokoju Zayn długo się nie pojawiał. Gdy Smith i agentka spostrzegli mnie i zapytali gdzie mój "chłopak" odparłam, że się rozdzieliliśmy i jest w innym skrzydle. Musiałam przemyśleć pare spraw... i chciałabym być sama. Gdy w końcu Malik się pojawił dalej graliśmy zakochaną parę... Ale oboje trzymaliśmy dystans... i było dość niezręcznie.... Coś mi się zdaje, że za mocno uraziłam jego dumę Samca. Cóż... to facet. Przejdzie mu. 

Godzinę później...

 - Podobno potrafisz tańczyć. - zagadnęłam gdy zapinałam pasy.
Chłopak prychnął.
 - Po zdało ci się. 
       Oboje potrzebowaliśmy kilku nastu minut, aby znów traktować siebie za przyjaciół. A za to dziękowałam bogu. Zayn nie okazywał, że jest smutny... Ale ja wiedziałam... znałam go a akurat to nie umknęło mojej uwadze. 
       Chłopak odpalił silnik i wyjechał z parkingu posesji, gdzie Smith już od pół godziny czekał na pomoc drogową. Poprosił nas o pomoc, ale odmówiłam, gdy nie pozwolił na skasowanie zdjęć. Więc zostawiliśmy nic niewiedzącego zgreda na pastwę losu. Może teraz się czegoś nauczy! Dom się nawet spodobał. Pomieściłby wszystkich członków zespołu licząc w tym także, Paula, ochronę i chłopaków którzy grają na instrumentach.  I zostałyby cztery pokoje gościnne, cała pywnica do zagospodarowania, duży salon, dwa mniejsze pokoje dzienne i mnustwo łazienek. Chyba chłopaki się na niego zdecydują. Jeden minus był w tym, że 1D chce mieć basen na podwórku, a tu nie było basenu... niestety.
Ale wróćmy do tematu.
Oparłam kolana o deskę rozdzielczą      
Teraz to ja prychnęłam.
 - Kochany! Emily ciągle napieprza o was jak na kręcona! Wie o was wszystko! Więc jej wierze, a nie tobie!
Spojrzał na mnie z ukosa.
 - Małe dzieci kłamią. - drażnił sie ze mną a wiedział, że to mnie irytuje. Chyba nie jest świadomy swoich poczynań.
Prychnęłam:
 - Ale w tym samochodzie coś śmierdzi - zmarszczyłam nos z odrazą. - I coś czuje, że kłamstwo.
Spojrzał na mnie ze skosa.
 - Nawet jeśli bym umiał to i tak do cb nie zatańczę. - wyszczerzył się.
 - Bingo! - krzyknęłam - nie zaprzeczyłeś więc potrafisz tańczyć! - powiedziałam z triumfem.
Ten prychnął.
 - Ale i tak nie zatańczę.
Szturchnęłam do rozbawiona w ramię. Widziałam, że był speszony.
 - No ale dla mnie! Prosze! - zrobiłam oczy kota ze szreka.
Spojrzał na mnie ze skosa.
 - Nie?
 - Bo?
Przez chwile się zastanawiał.
 - Dobra zatańczę do Ciebie jak ty dla mnie zaśpiewasz!    
 Spojrzałam na niego jak na skończonego idiotę.
Nie, żeby to był cios poniżej pasa. 
 - Ty se kpisz czy o drogę pytasz?
Wzruszył ramionkami.
 - Chcesz stracić słuch? Na poważnie pytam! - dopowiedziałam gdy uwidziałam jego uśmiech.
 - Po prosu słyszałem jak śpiewasz pod prysznicem.
Zrobiłam wielkie oczy.
 - COOO?! COŚ TY POWIEDZIAŁ?! - wydarłam sie i od razu wróciłam no pozycji siedzącej, aby lepiej mu wygarnąć - CO GDZIE JAK?! MO ŻE JESZCZE MI POWIEDZ ŻE MNIE PODGLĄDAŁEŚ!
Był naprawdę rozbawiony całą tą sprawą.
 - A kiedyś Emily mnie wpuściła... Ty jeszcze spałaś... Bawiliśmy się... A później włąmałem sie do twojego pokoju. Akurat się kąpałaś. Miałaś otwarte drzwi.
Patrzyłam na niego morderczym wzrokiem.
 - Łżesz jak pies.
Ten roześmiał się.
Przewróciłam oczami.
Nie wiedziała ile w tym było prawdy wiec wolałam nie zawracać sobie tym głowy.
 - Dobra. Będziesz tańczył tak długo jak ja bd śpiewać! Ok?
Podałam mu rękę.
Uśmiechnął się.
Ujął ją.
Juz miałam je przecinać ale Zayn zaprotestował.
 - Ale gramy fair. Ty nie wyjesz, wrzeszczysz i stękasz, a ja tańcze na prawdę... ok?
 - Kurwa... - jęknęłam, a on sie roześmiał. 
Skubaniec mnie przejrzał. 
Przecięłam.
 - No to dawaj. - ponaglił.
No to zaczęłam.
Wzięłam coś od Patrycji Markowskiej, a mianowicie   " Ostatni ", Wątpię aby zrozumiał słowa. Bardziej się jarał tym językiem. Później coś od Dżemu, Łydka od Happysad'u, Dwie od Linkin Parka. Śpiewałam już dziesięć minut. Ale się tym bawiłam. Próbowałam wyć tak jak Chester ale mi nie wychodziło. 
Spojrzałam przez okno i zauważyłam przed nami na drodze worek na śmieci. Z początku myślałam, że się rusza... Ale przecież, to niemożliwe.Kolejny raz się poruszył.
 - Czy mi sie zdaje czy tan worek na śmieci sie rusza? - Zagadnęłam Zayna.
Zrobił zdziwioną minę.
 - Gdzie?
Wskazałam palcem.
Był oddalony od nas o jakieś dwadzieścia metrów.
Znów sie poruszył.
 - Na serio się rusza. - przytaknął.
 - No nie mów?! - nie zdążyłam się ugryźć w język - Zatrzymaj się obok niego. Podjechał i stanął na środku drogi.
Za bardzo nie przejęliśmy się, że możemy zatamować ruch bo staliśmy na takim zadupiu Londynu, że żywej duszy nie było widać na horyzoncie. Po prawej stronie pole, po lewej las. A Worek na śmieci turlał się na skraju drogi obok lasu.
Wyszłam z samochodu. Podeszłam niepewnie do worka i uklęknęłam przed nim.
Usłyszałam jakiś cichutki dźwięk, ale nie umiałam tego do niczego przypasować. 
Próbowałam odwiązać węzeł, ale był diabelnie mocno zawiązany.
 - Zostaw to bo jeszcze coś na cb wyskoczy. - Powiedział Zayn.
 - Ach przestań! - machnęłam na niego lekcewarząco.
Byłam sfrustrowana. Nie umiałam tego rozwiązać więc rozerwałam worek. Ukazał mi się biały pyszczek, później wielkie oczy, jedno niebieskie, a drugie prawie czarne. Szczeniak zaskomlał.
 - Jaki słodki! - zapiszczałam - MALIK CHODŹ TU!
Nie byliśmy parą, a ja już go pod siebie podporządkowywałam.
 - Co to jest? - zaciekawił się.
Ukląkł obok mnie i oboje napawaliśmy się widokiem szczeniaka.
Miał brązowe przednie łapki, a tylnie były białe. Pod szyją miał biały krawacik, a tak to był czarny. szczeniak ledwie żył. Dziewie się, że mu powietrza nie brakowało.
 - Kto to mógł zrobić? - wściekłam się.
 - Nie wiem. - spiorunowałam go spojrzeniem.  - Nie bij! - zakrył się rekami.
Wzniosłam oczy ku niebu.
 - Jak dziecko.

 - Chłopak czy dziewczynka? - zagadnął Zayn.
Ja napawałam się szczeniakiem podczas jazdy, a Zayn nie mógł. Musiał bawić się w kierowce. Dobrze mu tak. 
Uniosłam ją przed sobą.
 - Nie ma trąbki więc dziewczynka. - powiedziałam fachowo.
Przez moment myślałam, że Zayn wypluje płuca i bd musiała go reanimować. Ale na szczęście się uspokoił.
 - To było... bardzo profesjonalne stwierdzenie. - nadal dławił się ze śmiechu.
Spojrzałam na niego spode łba.
Nie miałam ochoty dyskutować z nim na ten temat. Równie dobrze mogłby się zamknąć. Traktowałam go jak powietrze. 
 I znów niezręczna cisza.
 - Masz już pomysł co z nią zrobisz? - zapytał.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
 - To chyba jasne, że zabiorę ją do domu! Nauczę ją szczuć tą parszywą kupę kłaków, która wala się pod nogami.
Chłopak zaśmiał się
 - Masz tego kota przez pięć dni, a ty już go znienawidziłaś? - posłał mi lobuzerski uśmiech.
 - No yyy raczej?? - powiedziałam z ironią. - Nie lubie kotów. Przypominają mi kim zostanę na starość.
Uniósł pytająco brew.
 - Starą panną z kotem?!
Na te stwierdzenie Zayn roześmiał się.
Bardzo przyjacielskie z jego strony nie ma co.
 - Jestem pewny, że na starość bd miała co najwyżej motor, albo wózek na zdalne sterowanie. Nie wieże by jakaś żywa istota  z tobą przeżyła.
Szturchnęalm go łokciem pod żebra.
 - Zamknij się! - syknęłam.
Rozdrażnił minie.
Nie lubie wysłuchiwać opini innych na mój temat. Drażniło mnie to. A później miałam na jęzkyu pełno kwaśnych ripost, ale kultura nakazywała siedzieć cicho. Och moja dolo!
 - Masz już pomysł jak ją nazwiesz?
Pokręciłam głową.
 - Coś jak Fuks, Bonus, Szczęściarz... - tak wiem idiotyczne - mniej więcej w takim klimacie.
 - Nazwij ją Zayn.
Spojrzałam na niego jak na skończonego debila.
 - Ty aż tak bardzo chcesz dostać w zęby?
Zrobił dziwioną minę, która mu nie wyszła.
 - Naprawdę. Zayn to bardzo ładne imię.
Parsknęłam.
 - Nie wątpię! Jakimś cie musieli obdarzyć! - ofukałam go - Bo tego małego smrodka, którym byłeś musieli jakoś nazwać. Wiem, że dotykali cie poprzez widły, ale no musieli ci jakieś imię dać.
Spojrzał na mnie obojętnie.
 - Widzę, że dobry humor ci wraca.
Już miałam mu odpowiedzieć, ale poczułam jak rzuca samochodem.
        Zaczęłam sie drzeć jak opętana i przygarnęłam do siebie przerażonego pieska. Zjechaliśmy z drogi i jechaliśmy poboczem przy lesie. Poczym ciężar samochodu przeważył i zsuwał się ze skarpki. Zaciągnęłam ręczny. Przy drifcie zawsze pomagało, ale teraz nie byłam pewna.
Teraz oboje z Zaynem wydzieraliśmy się.
Najpierw usłyszałam huk. A potem poczułam jak pasy wrzynają mi się w ciało. Poczułam na twarzy poduszkę powietrzną, która wbiła mnie do fotela.
W samochodzie włączył się alarm.
Dziesięć sekund, dwadzieścia, pięćdziesiąt.  Siedziałam w osłupieni. Przebiłam wytrychem poduszkę powietrzną bo nie dawała mi, a ni szczeniakowi oddychać.
Odpięłam pasy i wyszłam z samochodu łapiąc powietrze.
Miałam zbolałe żebra i szyję.
Ogarnęąłm pieska, ale była tylko troszkę przestraszona. Skutecznie ją zasłoniłam.
 - Co to kurwa było?! - usłyszałam pewną osobę, która wpiepszyła nas w drzewo.
 - Kup se okulary bo ty chyba nie widzisz prostej drogi. - powiedziałam spokojnie. Czyli moje reagowanie na stres. Jak mi szkło przejdzie to zacznę się wydzierać.
 - To nie moja wina! - bronił się.
Miał roztrzepane włosy, był bledszy niż ustawa przewiduje i nabierał lekkiego zielonkawego kolorku. A i jeszcze jego źrenice były strasznie rozszerzone. Pierdzielony ćpun!
 - Postawmy sprawę jasno. - powiedziałam - kierowałeś. Wpadłeś w poślizg!  Chciałeś ominąć drzewo ale ci to nie wyszło.  - luknęłam na samochód. Dobrze, że wjechał w drzewo tylnimi drzwiami od strony kierowcy, bo jakby wjechał przodkiem to by było źle. - masz szczęście, że auto nie zrobiło BUM!
Spojrzął na mnie obrażony.
 - Zdekoncentrowałaś mnie! Przeszkadzałaś w jeździe!
 - JA?! Niby jak? - wkurzył mnie - Trzymaj mordę i mnie nie obwiniaj! Znów nawaliłeś i masz szczęście, że wyszliśmy z tego cało więc skończ się na mnie wydzierać i dzwoń po  pomoc! Jesteś popierdolony wiesz o tym?
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale już nic nie powiedział.
Odwrócił się i poszedł zadzwonić. Ja natomiast klapnęła pod drzewem nie wiedząc co mam ze sobą zrobić.
Słyszałam jak psychol sklina pod nosem.
W końcu podszedł i oświadczył:
 - Nie ma zasięgu.


Buhahahaha : D
Tak wiem nakręciłam i to ostro:D Z tej notki jest mały misz masz, ale myśle, że jak jesteście ze mną tyle czasu to się nie potracicie:D
Dzieki za te komentarze pod ostatnią notką:D Nawet nie wiedziałam, ze takie uczucia w was wyzwole:D
Mam nadzieje, że nie macie mi za złe tego co się w notce zdarzyło, bo ja nie jestem zwolenniczką łatwych związków itp. To nie bajka tylko " prawdziwe życie" , które jest cholernie trudne. Amen:P    

czwartek, 27 września 2012

Rozdział 40

 - Ma jednego wielkiego minusa za to, że zrobił sobie te koszmarne pasemka.  - już przez godzinę trajkotałam z Livią przez telefon. Przesłałam jej filmik z imprezy i teraz robiłyśmy sondę z plusów i minusów. Przy czym u mnie miał więcej minusów niż plusów, a u przyjaciółki było na odwrót.
 - Mi się podobają. - ucięła Livia, broniąc przyjaciela.
 - Przestań! Wygląda jak jeszcze większy pedał! - zaprzeczyłam.
 - Przesadzasz wiesz o tym? - powiedziała to bardzo szczerze. Właśnie w to w niej lubiłam, bezgraniczna szczerość - odkąd zobaczyłaś ten filmik to wariujesz jak głupia.... - zawiesiła głos - Co ćpałaś i dlaczego się nie podzieliłaś?
Roześmiałam się
 - W szawce nocnej, leży saszetka z zawartością. Jest przeznaczona dla ciebie, a towar piekielnie dobry.  Naprawdę polecam diler się sprawdził.
Ta zaczęła chichrać się jak porąbana:
 - Głupek.
 - Ale twój.
Znów wróciłyśmy do listy.
          Przyznałyśmy Zaynowi siedem plusów. Za : Wygląd, charakter, całowanie ( aż trzy ), dobrą zabawę i śpiew. I dziewięć minusów: Dwa, że pali, że nie potrafi jeździć trzy, za pasemka jeden, jest upierdliwy i robi z siebie pajaca i za to, że się nie goli, wygląda przy tym jak wieprzek i kijowo go sie wtedy całuje bo cie wszystko na twarzy pika... Aż ciary przechodzą... W czym Liv uznała, że mam się cieszyć, że bródki nie zapuścił. Kochana Przyjaciółka.
 - Po podsumowaniu punktów wychodzą dwa minusy. - je! kalkulator umi zdziałać cuda!
Liv westchnęła:
 - No ale przecież dwa minusy dają plus.
Czy ja wyczułam ironię w jej głosie?
 - Przymknij się. - warknęłam - jak jeszcze raz z takim tekstem wypalisz to sie rozłączę. - zagroziłam.
 - Dobra! - rzuciła szybko - ale to był twój pomysł robienia tej ankiety.
Przewróciłam oczami:
 - Musiałam sie czym zająć.
Jebnęłam taką wymijającą odpowiedź, że chyba nawet Emiy sie skapnie, że jest coś na rzeczy. A akurat ta pięciolatka jest dość sprytna jak na swój wiek... no ale cóż... dorastała obok mnie.
Livia westchnęła:
 - Mówię ci! "Kocham Cię" To coś ewidentnie znaczy. Możesz w to nie wierzyć ale tak jest. Nawet gdy Zayn był aż tak pijany.
No tak... jej filozoficzne podejście do świata.
 - Kurwa Livia!Był nawalony jak świnią! Nie zdziwiłabym sie jakby pomylił mnie z belką i jej wyznawał miłość! Paplał coś bezsensu i coś takiego wyszło! Nawet ja po tylu kieliszkach i drinkach co on, mogłabym wyznać miłość Harremu lub komukolwiek innemu. Nawet jakby się jakiś menel nawinął. Myśmy sie ledwie na siedząco trzymali.
Wyjechałam z całym kazaniem.
Do tej pory Livia siedziała cicho i doprowadzała mnie tym do szału.
 - No wiesz.... Tylko winny sie tłumaczy.
W tym momencie moje nerwy niewytrzymały i ciulnęłam lampą o podłogę.
 - Idź ty sie udław zupą. - chciałam jak najszybciej zakończyć tą bezsensowną rozmowę -Musze sie ubierać bo kochany Zayn bierze mnie na oglądanie domów... jakby nie mógł wziąć kogoś innego. - westchnęłam.
 - Po kija im nowe mieszkanie? - zapytała dziewczyna.
Westchnęłam:
  - Żebym to ja wiedziała... Nw... może planują je wybuchnąć? W tamtym dniu to prawie zjarali pół kuchni, a Lu prawie doprowadził do tego, aby butla gazowa wybuchła się. A ja mam po tym dnu szpetną bliznę... to nie fair! - jęknęłam - ratowałam te bezmyślne istoty, a to mi został szpecący ślad!
  - Nie przesadzaj. W końcu masz jakąś pamiątkę po tym dniu.
 - yhymn...
 - Zawsze ci będzie przypominać o twoim bohaterskim czynie... Uratowałaś pięciu idiotów przed wybuchnięciem się.
I nastałą chwila ciszy bo jej głupota mnie przeraża. 
 -  No dobra, nie wnikam papa.
Rozłączyłam się.
            Tą głupią ankietę wyrzuciłam do kosza... ale od razu ja wyciągnęłam.  Przyjrzałam się jej uważnie i uznałam, że najbezpieczniej bd ją spalić. Weszłam do łazienki, wytarłam do sucha umywalkę i wrzuciłam do niej papiery. Zajęły sie żywym ogniem.... Efektem mojego poczynania, była osmolona umywalka... No pięknie... Tata mnie zabije.
Spojrzałam na zegar. Mam ponad godzinę. Weszłam do łazienki i zrobiłam to co miałam zrobić zaczynając od depilacji kończąc na makijażu i fryzurze.
           Zaplotłam sobie kłosa na bok, nałożyłam podkład podkreśliłam oczu tuszem i kredką... i to było tyle. Wciągnęłam na siebie czarne rajstopki, na nie wciągnęłam beżowe szorty i beżową koszule. Przepasałam się czarnym paskiem. Na nogi włożyłam beżowe botki i dobrała do tego czarno-bezową torebkę do której wrzuciłam wszystko co popadnie. Głowiłam się czyby nie w rzucić do niej palarizatora, bo po Zaynie można sie wszystkiego spodziewać. W ostateczności uznałam, że moja pięść wystarczy do oprzytomnienia go.
Zeszłam sobie do salonu na sofę i zaczęłam sobie cykać na komórce. Miałam jeszcze w zapasie pięć minut więc nie musiałam się spieszyć a nie bd stała w deszczu na dworze. Coś poruszyło się mi pod nogami. Wstałam zaskoczona atakiem na moją osobę i od razu zauważyłam winowajce. Biała kupa futra ocierała mi się o nogi.
Wspominałam, że nie lubie kotów? Jak nie to teraz mówie. KOTY TO ZŁO!!!!!!!1 Chodź uwielbiam wszystkie duże koty. Ale takie małe? Są wredne, złośliwe, mają pazury i kły... są przerażające i mają dziwne pyszczki.
Wzięłam... Puszka, Okruszka, Mróżką, Kuszka... nw jak ona go nazwała... jego imie się zmienia kiedy Emily sie zachce. Mniejsza o to. Wzięłam tą kupe futra otworzyłam okno i postawiłam go na parapecie. Od razu zatrzasnęłam okno. Kocica prychnęła i zeskoczyła do kałuży. Miauknęła jakby ją ze skóry obdzierali gdy zanurzyła sie do wody. Miałam to gdzieś. Spojrzałam na zegarek.
On se chyba kpi! Ma już 20 min spóźnienia!
Postanowiłam do niego zadzwonić.
Pierwszy sygnał... drugi... trzeci... poczta...
 - Grrrrrrrrrrryyyyy!!! - warknęłam.
Rzuciłam telefonem o sofę i spojrzałam za okno. Na podjeździe nikogo nie było. Pięknie. To lubie. 
Usłyszałam AC/DC i momentalnie znalazłam się obok telefonu.
 - O jak miło... - mruknęłam - książę sie obudził - Ryjek Zayna wyświetlił mi się na ekranie. Odebrałam - Jesteś powalony? Masz dwadzieścia minut spóźnienia! - wydarłam się na dzień dobry.  
 - Ja mam? JA MAM?! - teraz on sie darł - przepraszam bardzo ale to ja tu gniję dwadzieścia minut w samochodzie bez ogrzewania!
WTF?!
 - Chwila! Wstrzymaj się chłopcze bo nie nadążam. - miałam mały mętlik w głowie - patrze przez okno i nie widze twojej fury. Wiec mi to wytłumacz.
Westchnął.
 - Alex czy ty jesteś aż tak tępa czy tylko udajesz?
 - Tępa. - odparłam bez zastanowienia/
 - ok... tez tak myślałem. - jestem prawie pewna, że się wyszczerzył. - Byliśmy umówieni na parkingu pod warsztatem.
Zatkało mnie.
 - Emmm... wypadło mi z głowy!
Wzięłam taszkę, beżowy szlo-płaszcz, którym sie owinęłam ( nie pytajcie jak wygląda ) oraz telefon i wybiegłam z domu. Przeleciałam przez plac nim znalazłam się na twardej ziemi, poślizgnęłam się i wpadłam w ramiona Lukowi.
Napawałam się przez chwilę jego obecnością. Jego twarz i końcówki włosów były umazane czymś czarnym i śmierdział garażem.... uwielbiałam te połączenie! Dlatego tak bardzo lubię pracować w warsztacie. Po jakiś 10s oprzytomniałam i wyszarpałam się.
 - Sory, przepraszam... dzięki! Pa!! - i znów ruła, aż do samochodu Zayna.
Wpakowałam się na siedzenie dość niezgrabnie i rzuciłam taszką na tylne siedzenie.
 - Odbierać telefonów to nie łaska? - spojrzałam na chłopaka ze skosa.
Miał ubrane czarne spodnie, traperki, białą koszulkę, a na  niej niebieska koszula... która ( O Boże! ) Podkreślała jego napakowane mięśnie... Mrał!! Włosy jak zawsze postawione... zastanawiam się, czy one mu się tak same nie zaczynają układać?? W sumie?
Kurwa nie gap się na niego.
 - No no... z tym blondynkiem dość długo się tuliłaś... patrzyłaś na niego jak w święty obrazek.
Zgromiłam go spojrzeniem
 - A co? Zazdrosny?? - spytałam go podejrzliwie.
No cóż... większego buraka nie umiałą z siebie zrobić.
 - Czerwoniutki jesteś jak buraczek. - poklepałam go po policzku.
Spojrzał na mnie... ja to czuje, że on coś knuje.
 - Wiesz, zę jeszcze sie ze mną nie przywitałaś? - uniósł brew.
 - I co z tego? - bąknęłam.
 - To , że jesteśmy w miejscu publicznym, twoi koledzy patrzą, a my mamy robić pozory.
Spojrzałam na niego z wyrzutem.
 - Wiesz, że to się pisze pod wykorzystywanie nieletnich? 
Uniówł obie brwi.
 - Ta... A znęcanie się nad ludźmi jest karalne wiesz? - zaśmiał się.
I oberwał z pięści w ramię. Kurde... przypakował... szybko się po kacu pozbierał... no ja w sumie też. Dwa dni minęły, a ja normalnie funkcjonuje. Nowość. Normalnie leże pół żywa na sofie i słucham gderania ojca, że wprowadzę sie w stan wujka Bena... Jakoś w to nie wierzyłam.
Przewróciłam oczami:
 - Wcale się nie znęcam. Wyrażam głośno moja opinię i jestem szczera. Nic więcej. - wzruszyłam ramionami.
 - Ta... i używasz agresywnej perswazji...
Wyszczerzyłam się.
 - Dobra miejmy to już za sobą - westchnęłam bezradnie.
Zobaczyłam uśmiech na twarzy Zayna i iskierkę triumfu w jego oczach. Pierdzielony farciarz.
Przybliżyłam do niego głowę i nasze usta się spotkały. Całował delikatnie i miękko. No nie powiem aby mi się nie podobało bo bym skłamała. Czułam zapach jego perfum... mrrrrrr...
Usłyszałam trzaskanie i oderwaliśmy się od siebie.
 - TE! A ja myślałem, że przelecenie dziewczyn na tylnim siedzeniu minęło 20 lot tymu! - Oczy wiście Ben ze swoim świńskim poczuciem humoru.
 - Zajęci jesteśmy! - celowo przyciągnęłam Zayna za koszulkę i znów zaczęliśmy się całować. Daje głowe, że Be bardziej się teraz napalił niż oglądając swoje pornosy.
 - To następnym razem postawcie tabliczkę : Impreza Zamknięta! Czy cos w tym guście. - powiedział niby od niechcenia.
 - Idź sobie pornosy pooglądać gdzie indziej. - wymamrotałam pomiędzy pocałunkiem.
 - Poczekam, aż staniki bd latać. - zakpił.
Odsunęłam się od Zayna i zgromiłam Bena spojrzeniem.
 - Dzięki wujaszku. Skutecznie obrzydziłeś mi ten dzień. - piorunowałam go spojrzeniem - jedź.
Poleciłam oszołomionemu Zaynowi.
Ruszył z małymi błędami, które przemilczałam. Ja kiedyś wyłysieje przez jego jazdę.
Na do widzenia kupie, brudnego, śmierdzącego sadła, które było moim chrzestnym posłałam środkowy palec. Czyli utrzymujemy normę.
Gdy odjechaliśmy na bezpieczna odległość, Zayn w końcu wybuchnął.
 - Co. To. Było? - przesylabował.
Wywróciłam oczami.  
 - Nie podniecaj się bo jeszcze Ci stanie i co w tedy? - dogryzłam.
Moim założeniem było aby Zayn się zaczerwienił. I udało mi się. A z jakim efektem?!
Normalnie nie spodziewałam się, że ludzka twarz może mieć taki kolor. Urocze.
 - To nie ja cie całowałem bez opanowania. - wybąkał niezgrabnie.
Przewróciłam oczami.
 - Jasne... juz ci wieże... Tylko winny się tłumaczy. A teraz się zamknij i skup na drodze. Nie chce ZNÓW wylądować w szpitalu... albo co gorsza w kostnicy.  
Westchnął.
 - A ty w końcu ze mnie zejdziesz?
 - Nie?
 - Buziak na zgodę? - spojrzałam na niego z pode łba.
 - Spierdalaj niewyżytku seksualny. - ucięłam całą rozmowę.
Przez całe 60 minut było bardzo niezręcznie.

 - Mógłbyś mi w końcu powiedzieć dlaczego ciągniesz mnie po tych wszystkich domach? - spytałam po raz setny gdy przejeżdżaliśmy do kolejnej willi - przecież to wy macie w nim mieszkać, a nie ja!
Przez całe dwie godziny próbowałam być grzeczna i udawać zakochaną. Szczerze? Chciałam się odgryźć  za każdym razem gdy Malik coś powiedział. Ale chyba coraz lepiej wychodziło mi granie. Tak sądzę. Zayn nie miał z tym problemów. Pierdzielony farciarz.
Westchnął po raz kolejny w tym dniu:
 - Ponieważ... chłopaki chcieli się wzorować damską intuicją.
Spojrzałam na niego z pode łba.
 - A Eleanor, ani Danielle nie mogły?
Oderwał na chwilę wzrok od jezdni i spojrzał na mnie z rozbawieniem.
 - Jakbyś tyle nie gadała byłabyś zdrowsza.
Przewróciłam oczami.
 - Lubie gadać. Nie dziw się. - pokazałam mu język.
Uniósł brew.
 - Znam inne zastosowania do twojego języka. - wyszczerzył się.
 - FUJJJJJ!! - Wydarłam się - Jesteś obrzydliwy!!
 - Wcale że nie! - oburzył się.
 - Yhyyy... jesteś obrzydliwym niewyżytkiem! - zaczęłam stękać - fuuu!! A ja cie całowałam!! Blee!!
Teraz to on pokazał mi zdjęcie.
 - W końcu jestem facetem.
Spojrzałam na niego z obrzydzeniem.
 - Jakimś bardzo ciężkim przypadkiem.
Nasza rozmowa została zakończona gdy chłopak wjechał na podjazd dużej białej willi. Razem z naszym samochodem parkował tu jeszcze jeden cały srebrny i drugi cały biały z naklejkami agencji nieruchomości. Poczekałam aż się pofatyguje i otworzy mi drzwi. Co zrobił z wielkim uśmiechem. Widziałam jak radość bije z jego oczów za okularami.
 - Szczerzysz się. - przeszłam obok niego.
       Chodnik był wykładany grafitowym brukiem i dość śmiesznie się na nim szło w szpilkach. Willa była otoczona wielkim zielonym ogrodem z drzewami, krzakami, kwiatami itp. Przez chwile skojarzyło mi się z labiryntem z " Harrego Pottera i Czary ognia ". Ale dom wyglądał bardziej zaskakująco. To wielka biała willa, ze szklanymi wielkimi oknami. Drzwi były oszklone. Weszliśmy mo białych drewnianych schodach, na biały ganek. Wnętrze domu było widać zza okien.
Spojrzałam na Zayna bo nie wiedziałam co mam robić. Wcześniej przed domem czekały na nas agentki nieruchomości. A teraz nic.
Zayn spojrzał na mnie i wzruszył bezradnie ramionami.  Zapukał. Nikt nam nie otworzył.
Spojrzałam na niego i zadzwoniłam do drzwi.
Nagle usłyszeliśmy szczęk drzwi i białe światło nas oślepiło.
Byłam dość zaskoczona i nie wiedziałam nawet kiedy znalazłam się obok Zayna, który przyciągnął mnie do siebie.
 - Przepraszam bardzo co to ma być? - zwróciłam się do niskiego faceta z wielkim aparatem fotograficznym. Wyglądał jak szczur i dałabym głowę, że gdzieś go widziałam.
 - A takie małe zdjęcie do albumu. Chyba się nie obrazicie? - wyszczerzył się i zauważyłam że po między trzonowcami na przerwę... Wyglądał jak szczur.
Zayn zgromił go spojrzeniem:
 - Proszę tego więcej nie robić. - w jego głosie wyczułam nutkę groźby.
Położyłam mu rękę na ramieniu i oparłam się o niego. On chwycił mnie w tali i przygarnąłdo siebie.
Znów zauważyłam błysk i zgromiłam fotografa spojrzeniem.
 - Wiesz co to jest prywatność? Albo moralność? Bo coś czuje, że cie tego nie nauczyli.
Malik szczypnął mnie. Powstrzymałam się od nadepnięcia go.    
 - Świat jest okrutny. - nie przejął się moją uwagą.
Jakby szatyn mnie nie przytrzymał to bym rzuciła się na zgreda.
 - Witajcie! - usłyszałam kobiecy głos dochodzący ze schodów - Wiem że chcieliście mieć osobne oprowadzanie ale pan Smith bardzo nalegał i zaproponował dość wysoką cenę. - ze schodów zeszła wysoka, rudowłosa kobieta o kręconych włosach. Byłą dość młoda i nadawała by się do reklamy, a nie oprowadzania po domach.
Prychnęłam.
 - Ciekawe czy się wypłaci! Zapewne weźnei fundusze ze zdjęci, które nam zrobił!
 - Spokojnie kochanie nie denerwuj się. - spróbował mnie uspokoił "chłopak".
Uśmiechnęłam sie do niego sztucznie.
  - Ja jestem oazą spokoju. - ucięłam.
Znów zauwarzyłam błysk flesza.
Nim zdążyłam zareagować, to Zayn doskoczył do szczura i stanął z nim twarza w twarz. Czyli musiał się pochylić.
 - Zrób tak jeszcze raz, a urwe ci łeb. - powiedział to jakby od niechcenia - Nie zauważyłeś, że irytujesz tym moją dziewczynę?
Hiena spojrzała na mnie.
 - Jest bardzo urocza. - spojrzał na mnie -  Ale nie mogę nic na to poradzić. To moja praca. - wzruszył ramionami.
Przy takich sytuacjach przeważnie wpadam ja jakiś złowieszczy pomysł zła. Tym razem mój umysł mnie nie zawiódł i wymyśliłam dość makabryczny pomysł... cóż złamie prawo, ale mam nadzieje, że nikt na tym mnie nie nakryje.
Doskoczyłam do Zayna i odciągnęłam go od tego parszywego, gbura od siedmiu boleści.
 - Chodź. Nie trać czasu na takiego Gnoja. - odciągnęłam go za ręce. Spojrzał na mnie. Widziałam w jego oczach złość. Przystawiłam wargi do jego uszu i wyszeptałam - mam pomysł. Ale proszę nie pobij go.
Uniósł brew.
Uśmiechnęłam się z satysfakcją.
 - To my może obejrzymy dom sami... - już szczur chciał coś powiedzieć, ale szybko dokończyłam - a pani oprowadzi pana Smitha. My sobie poradzimy.
Pociągnęłam mojego "chłopaka" za rękę i weszłam z nim na 1 piętro.
Poprowadziłam go do ostatnich drzwi po lewej stronie i weszłam do niebieskiego pokoju. Miał duże małżeńskie łóżko i dwoje drzwi. Jedne zapewne prowadziły do łazienki, a drugie do garderoby.  
 - Dobra co wymyśliłaś? Gadaj albo wrócę i pozbędę go tych krzywych trzonowców.
Uśmiechnęłam się do niego.
 - Mam pomysł na upszykszenie jego życia.
Pokiwał głową. Widocznie czekał na ciąg dalszy.
 - NO!? Powiesz coś sensownego? - wybuchnął w końcu.
Uśmiechnęłam sie jeszcze radośniej.  
 - Mam plan wymontować z jego samochodu jedną małą część, która bardzo mu upszykszy życie.
Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
 - Nawet nie masz kluczyków!
Pokręciłam przecząco głową.
Zaczęłam grzebać w torebce. Palcami natrafiłam na małe urządzonko, które przypominało wielofunkcyjny scyzoryk, z korkociągiem itp.
 - Co to?
Zapytał. Był lekko przerażony.
 - Wielofunkcyjny wytrych. - obróciłam urządzenie w palcach - bardzo przydatne urządzenie gdy pracujesz przy samochodach.
Na jego twarzy malowało się zwątpienie.
 - A jak masz zamiar stąd wyjść? Niezauważona? - zaśmiał się - jesteś na drugim piętrze. Jak masz zamiar stąd wyjść?
No tego nie przemyślałam, ale mu tego nie powiem.
 - Trochę wiary. - poklepałam go po policzku.
         Wzięłam go za rękę i zaprowadziłam na dół. Nie spotkaliśmy agentki ani Hieny. Miałam nadzieje, że nie odjechał... bo bym się załamała. Zayn poprowadził nas do jakiegoś pokoju na dole. Od razu zauważyłam wielkie okno i łóżko. Szatyn zamknął drzwi, a ja otworzyłam okno. Żałowałam, że ubrałam buty na obcasie. Robiły za dużo hałasu. 
Wyszłam przez okno i założyłam kaptur.
 - A ty mnie kryj.
Nie czekałam na odpowiedź i zaczęłam przemykać pomiędzy roślinami jak cień. Czułam się jak w Matrix.  Albo lepiej! Jako agent specjalny! Zawsze chciałam być AGENTEM! To moje marzenie, a teraz mogłam się w nim sprawdzić. Nie zauważyłam aby ktoś na mnie patrzył, ani nikogo w ogrodzie. Przechodząc przez furtki, trzasnęłam nią.
 - Kurwa... - zaklęłam.
Wyciągnęłam wytrych i zgrabnym ruchem otworzyłam maskę samochodu.
         Przyjrzałam się Chevroletowi i wykręciłam jedną małą część... która dużo mu kłopotów przysporzy.
Przetarłam ją chusteczką i wyrzuciłam w krzaki. Napchałam także chusteczek do rury wydechowej. Gdy skończyłam debastować mienie prywatne, znów udawałam agenta 001. Fajnie by było jakbym jeszcze wiedziała gdzie jest te okno... Gdzieś tam był krzak róży. Ale tu się roiło od takich krzaczków!
Zobaczyłam jakąś postać zza oknem i zrobiłam nura w krzaki.
 - Co ty wyprawiasz? - usłyszałam głos Zayn'a - W balet się bawisz?
Wywróciłam oczami.
 - Mógłbyś chodź ras się zamknąć i podziękować za zrobienie brudnej roboty. - podał mi ręce, i wskoczyłam do środka.
Wyszczerzył się.
 - Uczę się od najlepszych.
Spojrzał mi głęboko w oczy. Jego spojrzenie hipnotyzowało. Nie chciałam oderwać się od jego źrenic... były takie piękne... jak może czekolady. Ostatkiem rozsądku oderwałam od niego wzrok. Wpatrywałam się głucho w ścianę.
 - Alex... - wyszeptał.
W jego głosie wyczułam nutkę, pożądania, miłości i pragnienia.
Nie miałam odwagi na niego spojrzeć... po prostu wiedziałam, że gdy znów zatopię się w jego tenczówkach już się od niego nie oderwę...
Podniósł moją brodę tak abym spojrzała w jego oczy.
Teraz albo nigdy!
 - Zayn... ja...
        Poczułam jak jego ciepłe wargi wpijają mi się w usta. Położył mi dłoń na lędźwiach i przyciągnął do siebie. Przywarłam do niego całym ciałem. Palcami drugiej ręki gładził mój policzek, miękką skórkę za uszami i szyje. Obie dłonie oparłam o jego pierś i zaczęłam błądzić nimi po jego torsie, który zasłoniła koszulka. Jego ręce przestały mnie pieścić i przesunęły się w dół. Zjechały po pośladkach, aż na uda. Podniósł mnie z ziemi, a ja oplotłam go nogami. Palce wplotłam do jego włosów i przyciągnęłam do siebie. On nie został dłużny. Poczułam jedno ciepłe dłonie, jak pieściły mi nagą skórę pleców. Przesuwał rękoma po tali i znów na plecy i tak cały czas.Próbował ściągnąć mi koszulę ale najpierw musiał sobie poradzić z szalo-płaszczem. A To nie było łatwe jedną ręką. Ułatwił sobie zadanie i runął na łóżko. Nadal nie odrywaliśmy się od siebie dalej całując. Nasze języki stanowiły jedność. Były idealnie do siebie pasowane. Dobrze się znały i wiedziały gdzie jest granica. Pomogłam mu zdjąć szal i zabrałam się do jego koszuli. Ściągnęłam ją z niego, z z koszulką nie było tak łatwo. Więc zadowoliłam się tym co miałam. Moje dłonie pędziły jak oszalałe po jego skórze. Był tak ciepły.
Zayn już nie leżał tylko siedział  i znów mogłam go opleść nogami. Oderwaliśmy się od siebie. Jego wargi całowały mi skórę szyi i zjeżdżały do obojczyka. No nie powiem podnieciłam się. Moje usta znów spotkały jego usta. Teraz ja zaczęłam go całować. Byłam strasznie łapczywa i chciałam więcej. Chłopak głodził mnie po udach i coraz bardziej się jarałam. Znów oderwaliśmy się od siebie cali zdyszeni. Całowałam go po szyi i muskałam zębami jego ucho.
 - Alex... Kocham cię. - wysapał.


WITAM!
Zmogła mnie choroba i w końcu dokończyłam rozdział. Jest trochę dłuższa niż ustawa przewiduje, ale ma nadzieje, że nie macie mi tego za złe ;P Mam nadzieje, że wam sie spodoba. Chodź dopiero na końcu się rozkręca.
Z góry przepraszam, że musiałyście czekać 2 tyg. Przez czas gdy choruje postaram się napisać kilka notek w zapas:D       
Pozdrawiam!!
Bujka :*